To ja dodam, że trochę zazdroszczę AnWe przyjemności szycia na tym cudzie. W młodości, w domu rodzinnym, szyłam dużo na podobnej klasy i urody Singerze, choć aż tak bogato zdobiony nie był. Od ponad 40-tu lat mam porządnego, elektrycznego Łucznika, ale sporo czasu minęło na początku, zanim się z nim zaprzyjaźniłam. W stosunku do Singera był chimeryczny i mniej uniwersalny, oczywiście z powodu, w sporej części teoretycznie, większych możliwości. Przy każdej zmianie tkaniny trzeba było regulować i regulować Singer podejmował z marszu więcej wyzwań, był niezawodny i przyjazny, a pedałowanie miało swoisty urok ...
Też ćwiczyłem Singery. Mniejszego, walizkowego (na korbkę kurczę) dziecię mi skubnęło, większy, ciężki sprzęt krawiecki, przemalowany niestety przez poprzedniego właściciela, zalega gdzieś w pracowni. Potwierdzam, rewelacyjne maszyny.
Radomski Łucznik powtarzał rozwiązania techniczne międzywojennego Singera.
Pokazany Wertheim zbudowany jest inaczej. O ile w Singerze dolna nitka pobierana była z, umówmy się płaskiej, szpulki w bębenku, to Wertheim zastosował czółenko poruszające się w poziomie.
Niżej na zdjęciach czółenko, szpulka i kółka, bo to wszystko jeździć może bez trudu, po podłodze.
A tak w ogóle to zabawna historia była z tą maszyną.
Znajoma likwiduje dom na wsi. Rozdaje, sprzedaje to, czego nie zabiera. Wpadliśmy po kilka rzeczy i słyszymy, maszyna do szycia jest do wzięcia, tylko kluczyka nie ma i pokazać, nie ma jak.
Maszyn ci u nas dostatek, to co nam tam, pomyśleliśmy. Wróciliśmy do domu i dzwonię do Anki z komunikatem, że magiel stary, domowy oddam w dobre ręce. A na marginesie, że jakaś tam maszyna jest do wzięcia. Od słowa, do słowa doszliśmy do tego, że na złomie trzeba dać trzy razy więcej niż cena podana. No to bierzemy.
Pojechaliśmy, zapłaciliśmy i kluczyk w szufladce znaleźliśmy. Po otwarciu pokrywy ukazało się, to co widać. Taki kot w worku.
Przy samej zabawce nie ma co robić. Sucha tylko jak pieprz. Naoliwić wystarczy.
A skoro tyle namotaliśmy, to i oliwy trochę znajdziemy.
Dzisiaj klęcznik, drewniany oczywiście. Standardowe wyposażenie wielu kościołów i domów niewiast, i mężów bogobojnych. Na tym konkretnie mebelku duszę ratowało kilka pokoleń. Był świadkiem tylu próśb i spowiedzi, że i dzisiaj emanuje energią.
Pochodzi z pierwszej połowy XVIII wieku. Blat wymieniono mu w okolicach przełomu XIX i XX wieku. Zachował się cały przekrój warstw malarskich, przepadła niestety obróbka tapicerska. O tym że była świadczą dzisiaj jedynie smętne gwoździki.
Lekko uszkodzony mechanicznie, przetrwał pożar miejsca swego odwiecznego pobytu. Wzgardzony i niekochany wylądował na złomowisku.
Ech, śmietniki to osobna, bardzo długa historia. Ale to nic nowego…
Do kompletu mały komputerek z ogromnymi głośnikami i cztery razy dziennie puszczać trzeba melodyje stosowne. Puszczający kuriantami je nazywają. Słuchacze inaczej.
Porządkowałem ostatnio swoje rumowisko części zamiennych.
Niektórzy przy różnych okazjach zbierają rzeczy innym niepotrzebne. Ja też. I tak udało mi się zestawić kilka kształtek ceramicznych.
Największa z połowy XV wieku, mniejsza barokowa, dalej prawie współczesna bo z końca XIX wieku i holenderka. To cegły.
I zestawienie kształtki gotyckiej, i tych neo.
Z tych profilowanych cegieł różne takie głupotki na ceglanych fasadach się wyciąga. Ale to chyba jasne jest?
Cegły proste z cyganeckich błot wydobyłem. Historia wsi w głębokich wiekach średnich ginie, jak powszechnie wiadomo. Holenderkę można do dzisiaj spotkać w podmurówkach domów podcieniowych. I tych oryginalnych i tych rekonstruowanych z marnym skutkiem. Ale wątek nie o tym jak ciężkie pieniądze głupio wydawać.
Kształtki profilowane pochodzą z Warmii. Z Braniewa konkretnie. Starsze, sądząc po stanie zachowania, z jednej cegielni posługującej się nie najlepszym materiałem wyjściowym. Trzymam je w depozycie z nadzieją na wykorzystanie w miejscu pochodzenia.
W wolnej chwili odrysuję Ci te profile.
XIX wieczne, maszynowe wyroby trzymają kształt, wymiar i strukturę. Potwierdzają w pełni legendę solidności cegieł z tej epoki.
Z takiego materiału budowlanego ograbiono po 1945 roku nasze miasto, region i kilka sąsiednich na odbudowę Radomia Europy.
Niech im ta cegła ciężką będzie.
Koty tego nie oglądają, myszy najwyżej zbłąkane. Gromadnie oglądają to za to gołębie, obficie pozostawiając dowody przekonania, że każda ludzka budowla - to gołębnik.
Malbork, więźba nad nawa północną kościoła św. Jana. Wrzucam, bo konstrukcja dość ciekawa, starsza niż więźby pozostałych naw.
Malbork08987.jpg
Plik ściągnięto 14296 raz(y) 116,73 KB
_________________ Co to ja miałem w tej puszce ... ?
Jak dobrze mieć sąsiada a w zasadzie sąsiadów dwóch. Wspólnymi siłami dźwignęliśmy chłopa poturbowanego, wspomnianego na poprzedniej stronie, do pionu. Zakotwiliśmy go solidnie. Teraz zostało już tylko podkleić nieco spękania, łeb dorobić i będzie jak nowy. Trochę to potrwa, bo kilka innych artefaktów czeka w kolejce ale przecież nie umieramy młodo.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum