Wysłany: Pon Cze 15, 2015 11:51 pm Co myszy i koty tylko oglądają
Są miejsca, o których nawet właściciele zapominają. Odkrywają je ich dzieci, wnuki, inni następcy. Poddasza, składziki, szopy przeróżne. A w nich rupiecie czasem bardziej, czasem mniej wartościowe. Jednak nie co dzień spotykane drobiazgi z przeszłości.
Bywa, że wkręcam się tam sam, bywa, że chodź i popatrz słyszę. No to podzielę się notatkami. Nic co widać nie jest na sprzedaż, adresy też nie są istotne. Taki tam groch z kapustą, nie pasujący do żadnego z wątków.
Galeria przedmiotów odkrytych.
G1.JPG
Plik ściągnięto 23482 raz(y) 90,08 KB
G2.JPG
Plik ściągnięto 23482 raz(y) 82,92 KB
G3.JPG
Plik ściągnięto 23482 raz(y) 101,49 KB
_________________ Poldergeist
Ostatnio zmieniony przez Mikołaj Pon Sie 03, 2015 6:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
Dzwony, dzwonki w zasadzie, poniewierające się na szczycie jednej z wież żuławskich. Kiedyś pewnie zestrojone, dzisiaj zapomniane i porzucone. Ich miejsce zajęły świeżo ulane, dedykowane bohaterom naszych czasów cud, miód, malina - świeżynki.
Tego ani myszy, ani koty nie oglądały.
Rodzina, wiosną tego roku, postanowiła wyremontować kaplicę Wunderlichów w Starym Polu. W ramach przygotowań otwarto, zamurowaną część krypty. Nie było mnie przy tym ale opowieści jeżą resztki włosów na głowie. Pominę.
Zastane szczątki, stosownie zabezpieczono. Zwalone za ścianą cztery sarkofagi cynowe, wystawiono do większej, otwartej części krypty. Pochodzą z końca XIX i początku XX w. Zniszczenia wynikające z warunków miejscowych, typowe. Szokujące są te małpoludzką łapą poczynione.
Przy tym pracowały w swoim czasie łomy i inny ciężki sprzęt. Straszliwie ponure znalezisko.
Niżej trochę kunsztu rzemieślników z epoki.
Przez sentyment zachowany kuferek żołnierski z okresu pierwszej wojny światowej. Kuferek przywędrował wraz z wnuczką właściciela z Podkarpacia.
Może to być ciekawy artefakt dla ekip rekonstrukcyjnych.
Kuferek wykonano z desek sosnowych grubości ok. 1 cm. Krawędzie okute paskami blachy. Wszystko montowane gwoździami.
Nie wiem jaki szlak w szeregach cesarsko - królewskiej armii przebył dziadek, ale chyba wrócił, skoro kuferek się zachował.
Kawał, proszę Państwa, chłopa. Coś jakby legionista. Stał niegdyś na szczycie jednej z gdańskich kamienic. Na skutek wadliwie dobranych materiałów, ucierpiał srodze i wylądował na cmentarzysku. Przytuliłem biedaka, skrzętnie pozbierałem kawałki jakie dały się odnaleźć i mam plan. Szczwany oczywiście. Jeżeli wyjdzie, pochwalę się kiedyś.
Technologicznie rzecz biorąc jest to zrujnowany kompletnie piaskowiec gotlandzki, uzupełniony cementem. Tych uzupełnień tam więcej niż materiału oryginalnego, co nie zmienia faktu, że praca uzupełniacza i tak godna podziwu.
A tak zupełnie na marginesie. Przebogaci mieszczanie gdańscy z czasów świetności miasta, zamawiając wystrój rzeźbiarski swych kamienic, nader często płacili za byle co, świetnym skądinąd, rzeźbiarzom. Nie ma takiej możliwości, by majstrowie potrafiący pracować na poziomie jaki i dzisiaj można podziwiać, nie rozumieli materiału w jakim pracowali. Partactwo jest ponadczasowe.
O znakowaniu ciesielskim można by długo mówić. Trafiły mi się, wybite w ślicznym kroju cyferki na krawędziach łat dachowych. Wiek trudny do określenia, bo choć budynek, kościół konkretnie z XVI wieku, to historia remontów marnie udokumentowana z przyczyn jak wiadomo niezależnych. Materiał budowlany zmieszany. I drewno i elementy metalowe - gwoździe z różnych czasów, więc było to raczej uzupełniane, niż odnawiane kompleksowo.
No ale ja cyferki pokazać chciałem. Oto one. Lokalizacja ogólnopruska.
Znakowanie łat? Pierwszy raz widzę. Ciekawe.
Raczej bym powiedział, że cyferki zostały przybite przez leśnika na ściętych pniach. Łaty są z materiału mało obrobionego, więc mały szansę ocaleć.
Większe to to niż 4/6 cm?
_________________ Co to ja miałem w tej puszce ... ?
No pojęcia nie mam co powiedzieć. Zwalanym starym łatom nie przygląda się chyba nikt. Cyferki wpadły mi w oko tylko dlatego, że łaty drugie życie dostały. Kiedy je zauważyłem, przejrzałem całą resztę ale nie znalazłem niczego więcej. Cyferek przeciętych też nie. Może rzeczywiście to znakowanie jakiejś partii przyciętych już łat.
Wymiary standardowe.
Na takie cacko trafiłem dzisiaj. Maszyna do szycia Wertheim, nr fabryczny S 156683, w pełni sprawna, wszystkie części oryginalne i jakiej urody. Dzisiaj nikt już nie bawi się w te zdobienia, finezyjne linie nóg stołu czy intarsje na blatach. W oryginale wygląda nieco lepiej niż na zdjęciach, bo tu pogubiły się nieco proporcje. Stół w gabarytach standardowych, sama maszyna nieco mniejsza od najpopularniejszego Singera.
Nowa właścicielka robi wrażenie zadowolonej.
Co to znaczy "robi wrażenie"? Powinna piszczeć z uciechy!
Toż to relikt z czasów kiedy projektowanie przedmiotów nazywano sztuką użytkową, a nie dyzajnem. I wymagało, oprócz konceptu, umiejętności i sporo pracy.
Jeżeli, prócz myszy i kotów, do podziwiania maszyny dołączą teraz człowieki, to maszyna tez będzie zadowolona
_________________ Co to ja miałem w tej puszce ... ?
Szczęśliwa właścicielka tego cuda jest poważną osobą publiczną. I nawet przy ogromnym dystansie jaki ma do siebie, tymi słowy ogromnych, pozytywnych emocji opisywać trochę mi nie wypada.
Tak właśnie to sobie wyobrażałem
Maszyna wygląda na mało używaną. Tylko założyć rzemień na napęd i śmigać. Jeżeli jest wśród znajomych jakiś zegarmistrz (lub inny dłubacz precyzyjny) może ją trochę odkurzyć w środku. No i w komplecie powinna być oliwiareczka. O smary do urządzeń precyzyjnych też można pytać zegarmistrzów.
_________________ Co to ja miałem w tej puszce ... ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum