Wysłany: Sob Kwi 26, 2025 2:03 pm Gdańskie handlarki rybami.
Gdańskie handlarki rybami.
Typy ludzkie istnieją wszędzie tam, gdzie ukształtowała je dawna kultura.
Ukształtowało je życie i dopóki jego warunki są sprzyjające, pozostają. Dlatego znikają tam, gdzie nowoczesne życie rozprzestrzenia swoje panowanie,
ale pojawią się nowe typy, zrodzone na nowo z form życia swoich czasów.
Gdańsk, ze swoim zamkniętym pejzażem miejskim, ze swoim odrębnym położeniem, ze swoim odrębnym charakterem krajobrazu, zawsze był gruntem dla kształtowania się ciekawych typów ludzi. Matthias Deisch, który uchwycił je na swoich rysunkach, wiedział już, że mają one charakterystyczną wartość.
We wszystkich miastach portowych świata, w których istnieje także rybołówstwo, handlarka rybami odgrywa niezwykłą rolę. W Gdańsku jest ona tak samo częścią całości, jak ogromne zadaszenie bramy Żurawia jest częścią zabudowy nabrzeża Motławy. Nie może zniknąć, bo wtedy Targ Rybny przestałby być wizytówką Gdańska. O gdańskiej handlarce rybami powiedziano już wiele. Jest opiniotwórcza, kłótliwa i nie wypada jeść z nią czereśni.
Nie zapomnijmy jednak wspomnieć o tym, jaką jest energiczną osobą. Niestrudzenie siedzi w swojej beczce, nie zważając na zmieniającą się pogodę i oferuje na sprzedaż towary, które jej mąż i synowie przywieźli z redy.
Przez wieki była towarzyszką pracy swojego małżonka w sposób, którego żaden ideał społeczno-polityczny nie mógłby lepiej scharakteryzować.
Dała też państwu dzieci, czasem tuzin, a czasem więcej. Miała nawet czas, by wychować je na dobrych ludzi. A kiedy było jej smutno, znosiła to jak prawdziwy filozof. Wie, że łzy są pocieszające i nikt od nich nie umiera. Ale musi mieć swoją kroplę kawy. Pomaga jej znieść upał i zimno oraz ułatwia ciężką pracę w ciągu dnia. Nawiasem mówiąc, wcale nie jest opiniotwórcza, jeśli jej nie zaprzeczasz, ani nie jest kłótliwa, jeśli jej nie denerwujesz. Oczywiście, jeśli powiesz jej, że jej ryby nie są już świeże, są za małe i za drogie, to cóż...
Nikt nie lubi słuchać takich rzeczy, a już na pewno nie gdańskie handlarki rybami. Wtedy na pierwszy plan wysuwa się ich elokwencja oraz, jeśli to konieczne, siła płuc. Ale w takich chwilach Stary Gdańsk rozkwita jak ogród zapomnianych kwiatów.
Wysłany: Nie Kwi 27, 2025 2:57 pm Gdańskie handlarki rybami.
To zdjęcie poniżej zostało zrobione na poczatku XX wieku z pewnością latem, kiedy „Heubuder Speckflundern”, które są tu sprzedawane, były najgrubsze. Dziwne jest to, że kobiety stoją w ciasnym tłumie, a po klientach prawie nie ma śladu!
To dlatego, że w tamtych czasach nie można było robić zdjęć.
Fotograf musiał najpierw wszystko mozolnie ustawić, żeby można było „sfotografować” wiele rybaczek jednocześnie, poproszono nie tylko te, których stoisko znajdowało się w tym czasie tutaj, ale także kilka innych osób.
Ale wszystko inne jest w porządku. Na przykład duże czarne słomkowe kapelusze, na których zimą lub podczas burzy i deszczu zawiązuje się czarną chustę.
W tamtych czasach bluzki miały długie rękawy i były zapinane wysoko pod szyją. Taka była moda. Większość ludzi miała niezniszczalne fartuchy z niebieskim nadrukiem zawiązane wokół talii. Taki był zwyczaj. Nasze handlarki ryb nie wyglądały na wygłodzone, bo czasem poskramiały się garścią szprotek czy tłustym łososiem. Co więcej, tylko złe języki powiedziałyby, że prawdziwa rybaczka powinna zawsze mieć przy sobie „wszystkie swoje rzeczy”.
Miały reputację grubych i trujących, ale każdy, kto naprawdę ją znał, wie, że to nieprawda. Jednak gdy tylko ktoś je zirytował,
oddawały mu to podwójnie, z nieomylną wyrazistością. Dlaczego często znajdowały się w sytuacji, w której musiały korzystać z tego daru,
można wyjaśnić w następujący sposób: każda z nich miała tę samą dobrą i złą stronę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum