Jeśli wierzyć Wikipedii, a zajrzałam do niej mając wątpliwości, to najpierw przedsiębiorstwo zrzeszające te domy nazywało się "Powszechne Domy Towarowe", a później zmieniło nazwę na "Państwowe Domy Towarowe". Informacji w którym roku to nastąpiło, brak.
Ale w głowie do skrótu PDT kołatała mi się ta pierwsza nazwa
O jaki Dom Dziecka przy ul. Długiej chodzi? Czy o ten na rogu ulic Długiej i Tkackiej?
Tak, tak dokładnie a wejście było od Długiej, tak jak dziś do kawiarni - naprzeciw drzwi były schody na górę.Po pewnym czasie na rogu kamienicy założono neon "Jaś i Małgosia" - potem się przeniósł na Groblę. Faktycznie w Domu Towarowym, który był tam gdzie później uruchomiono SDH "Sezam" też było stoisko zabawkowe na I piętrze. Przed remontem były tam tylko dwie kondygnacje, górna miała kształt antresoli z wielką prostokatną dziurą w środku.Nie wiem czemu nie lubiłem tego sklepu, tam zawsze był tłok i musiałem mierzyć buty. Uwielbiałem PDT, bo tam była chyba jedyna w Trójmieście sklepowa winda obsługiwana przez panią w granatowym fartuszku. Wrzeszcz to była wtedy namiastka Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich w jednym.
Wszystko się zgadza, jeśli chodzi o ten sklep na Długiej, tylko zafrapowała mnie sprawa tych schodów i piętra. To musiała być antresola. Dwie pierwsze kondygnacje są tam wysokie, I piętro w świetle ma około 3,40m, parter jest wyższy.
Tak się składa, że od wczesnej wiosny 1951 mieszkałam na I piętrze tej narożnej kamienicy, dokładnie nad sklepem. Obok nas mieszkali sąsiedzi, a w sąsiedniej klatce przynależnej do ulicy Długiej, kolejni sąsiedzi. Inaczej mówiąc, całe I piętro tych kamienic było (i jest do dzisiaj) mieszkalne. Od strony podwórka zaplecze sklepu było oczywiście tylko na parterze.
Sklep nie powstał od razu i pierwotnie wejście do naszej klatki schodowej było tam, gdzie później wejście do niego. Kiedy zbudowano kamienice od ulicy Tkackiej i bramę na podwórko (wiecznie zasiusianą, ostatnio wreszcie wspólnota zamyka na noc przejście kratami z obu stron), wtedy wejście do naszej klatki schodowej zrobiono od podwórka.
Przyznam, że bardzo mnie rozbawiło, że mieszkając przez wiele lat piętro wyżej, nie pamiętam schodów i pięterka w tym sklepie. Mam jednak wrażenie, że mogły powstać nieco później, kiedy już do tego sklepu nie zaglądałam.
Natomiast dobrze pamiętam, słyszane codziennie przez otwarte w ciepłych miesiącach
okna, "mamo, kup mi to", najczęściej kończące się płaczem, przed oknami wystawowymi z zabawkami
Natomiast dobrze pamiętam, słyszane codziennie przez otwarte w ciepłych miesiącach
okna, "mamo, kup mi to", najczęściej kończące się płaczem, przed oknami wystawowymi z zabawkami
Taki mały offtopik-ja się wychowałam nad sklepem mięsnym na Chlebnickiej, to się nasłuchałam "pan tu nie stał"
Poza tym, jesli zachowaly sie zabawki, jak tu mozna wyczytac to moze udaloby sie zrobic jakas mala mini wystawe z Waszych kolekcji. Mogloby byc ciekawie i interesujaco.
A to mnie EwkoW zaskoczyłaś. Cały czas ten sklep kojarzył mi się m.in. z wchodzeniem na górę. W pamięci zapisało się to,że tam było ciasno i na schodach i na górze, tzn że była ona mniejsza a okna miała tylko od strony Długiej.Więc chyba rzeczywiście mogła to być tylko antresola. Mam wrażenie też ze na górze sprzedawano coś co mnie nie interesowało - może buty albo ubranka. A może to tylko był jakiś sen z dzieciństwa - poddaję się. Ze sklepów dawnej Długiej kojarzę "holenderskie" kafelki, którymi wyłożone były lady sklepu warzywniczego po drugiej stronie, sklep sportowy, w którym tato kupił rower a potem wiózł mnie na ramie, pocztę, której nienawidziłem, bo oczekiwanie na głos telefonistki: "Sandomierz - piąta kabina" trwało tyle, co dziś czekanie w pogotowiu szpitala wojewódzkiego, gdy ma się zieloną opaskę.
I tu No1 trafił w sam środek tarczy - wrzeszczańskie wspomnienia to napis -na kolorowych pastelowych kostkach -planszach?
Bardzo zresztą osobiste.
Młoda poznała urok czytania sylabizując p..u...C..h..a..t..e..k i od tego momentu czytała już wszystko swobodnie.
A samo miejsce przeszło nam z tego powodu do ciepłej legendy rodzinnej jako wyjątkowe; że już nie wspomnę, że to ja mam na sumieniu jedną młodziutką akację, z tych które tam rosły w szpalerze.
Cóż...Długi czas parking PuC-hatka służył głównie samochodom LOK-owskiej nauki jazdy
i taka np. wołga, przy próbie zaparkowania wozu tyłem przez kursanta- zmiatała wszystko.Później pojawiły się obramowania z granitowych kostek, ehm.
Do Puchatka chodziłem jeszcze jako starsza młodzież, koleżanka z technikum miała taką małą stópkę że tylko na dziecięcym stoisku z obuwiem mogła zakupić buty .
_________________ Wszystkie sztandary tak mocno już zostały splamione krwią i gównem, że najwyższy czas byłoby nie mieć żadnego. WOLNOŚĆ.
Sklepik? to był "Państwowy Dom Towarowy", czasem skracany jako PeDeT, w ówczesnej hierarchii coś z samego szczytu
Jesteś pewien, że to był PDT, a nie SDH jak napisał Stanalex?
A co do nazwy potocznej - "pedet" to się mówiło na sklep koło Cristalu (późniejszy "DT Centrum", następnie "Galeria Centrum"). Sezam to był Sezam po prostu. Przynajmniej z tego co ja pamiętam.
Sabaoth napisał/a:
Trochę niżej od Pewexu i Baltony.
Dużo niżej, mam wrażenie.
Z wczesnego dzieciństwa to pamiętam mniej więcej taką hierarchię: Pewex, długo, długo nic, komis(y) i dopiero potem Pedety, Sezamy i inne takie.
_________________ da, da, da...
Ostatnio zmieniony przez pumeks Sro Gru 19, 2012 10:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
Jesteś pewien, że to był PDT, a nie SDH jak napisał Stanalex?
Nie, absolutnie nie jestem pewien. Byłem trochę za młody żeby się przejmować takimi szczegółami,
Cytat:
Z wczesnego dzieciństwa to pamiętam mniej więcej taką hierarchię: Pewex, długo, długo nic, komis(y) i dopiero potem Pedety, Sezamy i inne takie.
No, ale, nie wypominając, twoje wczesne dzieciństwo to czasy Jaruzela, a np. moje - środkowy Gierek O Peweksie w ogóle nie słyszałem, za to pamiętam emocje związane z zaglądaniem przez okienko w drzwiach do sklepu Baltony w Nowym Porcie (na Wolności), gdzie, jak głosiła fama, mieli na półce taki luksusowy towar jak resoraki Matchboxa.
Co do Sezamu to gdzieś mi w głowie kołacze, że to był na początku SDH, czyli Spółdzielczy Dom Handlowy.
pumeks napisał/a:
twoje wczesne dzieciństwo to czasy Jaruzela, a np. moje - środkowy Gierek
I tu kolegów przelicytuję, bo ja się dziecięciem będąc załapałam na Bieruta i wszechobecnego bardziej niż on Stalina. Była nawet czytanka, w II klasie chyba, o Soso Dżugaszwili, czyli o małym Józiu
Co oczywiście nie zakłócało w miarę normalnego dzieciństwa najmłodszych. Na szczęście...
Bo czasy jakie były, wszyscy wiemy
No, ale, nie wypominając, twoje wczesne dzieciństwo to czasy Jaruzela, a np. moje - środkowy Gierek
No, na późnego Gierka jeszcze się załapałem, ale oczywiście już tych czasów nie pamiętam.
Ale ad rem - rozumiem, że chcesz przez to powiedzieć, że wcześniej/za Twoich czasów zaopatrzenie w pedetach było lepsze? Tu na pewno masz rację, ale czy było ono na tyle lepsze, że niewiele odbiegało od oferty placówek eksportu wewnętrznego?
Bo co do różnicy w jakości towarów dewizowych i złotówkowych to chyba była ona równie wielka za "Twoich" czasów, jak za "moich"?
pumeks napisał/a:
O Peweksie w ogóle nie słyszałem, za to pamiętam emocje związane z zaglądaniem przez okienko w drzwiach do sklepu Baltony w Nowym Porcie (na Wolności), gdzie, jak głosiła fama, mieli na półce taki luksusowy towar jak resoraki Matchboxa.
Ja z kolei Baltonę znałem tylko z towarów jakie się czasami stamtąd pojawiały w domu, ale sam tam nigdy nie byłem, była to dla mnie instytucja nieco tajemnicza, a przez swoje logo z marynarzem wydawała się dużo atrakcyjniejsza od "powszedniego" Pewexu. Powszedniego w sensie, że się często widywało te sklepy, a nie że się w nich kupowało - tak dobrze to nie mieliśmy.
To ja wtrącę swoje trzy grosze. Nigdy zaopatrzenie PDT-ów nie było porównywalne z Pewexem czy Baltoną, zwłaszcza w zakresie jakości i różnorodności.
Było kilka sklepików prywatnych na ul. 10 Lutego w Gdyni, gdzie artykuły spożywcze, porównywalne do oferty sklepów dewizowych można było kupić za złotówki, oczywiście w cenach horrendalnych.
Natomiast artykuły przemysłowe, takie jak odzież, obuwie, biżuterię, sprzęt fotograficzny, radiowy, zegarki itp. można było kupić równie drogo w licznych komisach, zaopatrywanych głównie przez marynarzy, pływających na tzw. Zachód.
Przy okazji warto wspomnieć o jeszcze jednej instytucji handlowej, dostępnej tylko dla wybranych. Jej początki to czasy Bieruta. Nazywało się to Konsumy, później nieco ewaluowało, ale nigdy te sklepy nie były ogólnodostępne. Więcej szczegółów http://pl.wikipedia.org/wiki/Konsumy
Sklepy te zazwyczaj występowały w duecie, tzn. spożywczy, głównie mięsny i przemysłowy. Przed 1956 rokiem takie dwa sklepy z zasłonami w oknach wystawowych były przy ul. Garbary w Gdańsku. Później zachodziły tam różne zmiany, ale szczegółów nie pamiętam, bo mnie to pewnie nie interesowało. Ciekawe, że po transformacji w 1989 jeszcze przez kilkanaście lat były tam sklepy o podobnym profilu - mięsny i przemysłowy z odzieżą, tkaninami i dywanami. Oba bardzo dobrze zaopatrzone, lubiłam tam zaglądać i szkoda, że znikły
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum