A ja uważam, że jest o co "bić pianę", niewłaściwe używanie tych nazw powoduje coraz bardziej utrwalanie tych mylnych, nie ma się co tłumaczyć turystami ani ludnością napływową, im właśnie trzeba prostować świadomość.
Używanie poprawnych, a więc historycznych nazw dzielnic Gdańska jest podobne do stosowania zasad gramatyki.
Obowiązują niezmienialne reguły, które powinien znać i stosować - co najmniej - mieszkaniec Gdańska.
Jeśli reguły nie są zachowane zostaje popełniony błąd gramatyczny.
Np. Danziger w swoim poście, w tym wątku, poprawił błąd gramatyczny i zmodyfikował użycie zaimków „mi” i „mnie”
Ja też zawsze mówiłem i mówię, że jeżdżę do Gdańska mając na myśli śródmieście. Wszyscy tak mówili na Suchaninie.
Bezskutecznie też walczę z nazewnictwem w moim rejonie. Niedawno (wice)prezydent Bojanowski mówił jak to miasto buduje linię tramwajową na Orunię (a buduje na Łostowice), a z Siedlec będą wozić ludzi autobusami do Łostowic. Chodziło oczywiście o Emaus i wożenie na Nowe Ujeścisko (vel Wzgórze Mickiewicza i okolice cmentarza).
Północne Ujeścisko to Łostowice, północny Zakoniczyn to Ujeścisko (tzw. "szkoła na Ujeścisku"), a północne Łostowice to Zakoniczyn. I nie wygrasz z tym. Aaa, a wschodnie Ujeścisko to oczywiście Chełm, albo Orunia.
Północne Ujeścisko to Łostowice, północny Zakoniczyn to Ujeścisko (tzw. "szkoła na Ujeścisku"), a północne Łostowice to Zakoniczyn. I nie wygrasz z tym. Aaa, a wschodnie Ujeścisko to oczywiście Chełm, albo Orunia.
a dodaj do tego jeszcze nazwy spółdzielni mieszkaniowych. na osiedlu skupionym wokół ulicy Piotrkowskiej funkcjonują dwie takowe: "Zakoniczyn" i "Szadółki", a po sąsiedzku jeszcze "Ujeścisko". w efekcie mamy trzy dzielnice w jednej
A ja jestem zwolennikiem postępowców. Nie, żebym się upierał przy "staroowkach", ale skoro tak mówi większość, to wasze dzieci też tak będą mówiły. Nawet jeśli będą doskonale znały historię i nazwy starego Gdańska.
To komentarz autora, czyli mój...
Jeśli „postępowcy” – to ludzie mówiący, czy zachowujący się tak jak większość (zapytać chyba warto jaka większość? może tylko ta wokół owych „postępowców”?) – to ja należę do „wsteczników”.
Odnosząc się tylko do problematyki nazewnictwa pozwalam sobie zauważyć, że imiona własne tworzy się dla jednoznacznego i precyzyjnego określania osób, przedmiotów, albo miejsc. Jeśli komuś prywatnie nie jest to potrzebne – to nie musi ich używać. Znajomość znaczenia imion własnych wymaga wszak jakiejś konkretnej wiedzy, co bywa dla coraz liczniejszych „postępowców” kłopotliwe (trzeba czasem poczytać, albo w inny sposób zdobyć rzetelne informacje w określonej dziedzinie).
Inaczej moim zdaniem traktować należy niewłaściwe używanie, albo dowolne zmienianie przez dziennikarzy czy urzędników imion własnych uznanych historycznie, albo urzędowo nadanych. Takim ludziom nie wolno tego czynić, bo oni mając wpływ na kształtowanie wiedzy obywateli w ten sposób po prostu tę wiedzę wypaczają, lub wręcz fałszują. Jeśli jednak tak robią, to bardziej zasługują na określenie ich „pismakami” lub „urzędasami”, a nie zaszczytnymi nazwami zawodowymi.
„Postępowość” wielu naszych dziennikarzy polega na kreowaniu coraz liczniejszych uproszczeń językowych, uogólnień, lub zupełnie zmienionych znaczeń, które nie dadzą się zrozumieć cudzoziemcowi. Klasycznym idiotyzmem upowszechnionym i nadal lansowanym jestTIR. Innym uporczywie powtarzanym określeniem jest „szef” na wszelkie funkcje nie zawsze nawet kierownicze. Bo łatwiej tak mówić, niż wyjaśnić czy ktoś jest dyrektorem, prezesem, kierownikiem, naczelnikiem, dowódcą, ministrem… itd., a to są bardzo różne stanowiska. Dla tego rodzaju dziennikarzy także przedrostek „aero-„ jest równoznaczny z „areo-„ i nikt z ich przełożonych (czy raczej „szefów” wg ich słownictwa) nie reaguje sądząc po dalszym powtarzaniu tego błędu. Często nadużywają słów: „wszyscy mówią”, albo „wszystko wskazuje na..”
Właśnie tacy rozpowszechniacze bzdur kształtują wiedzę naszego społeczeństwa.
Dlaczego więc silić się na rozróżnianie Starego Miasta od Głównego Miasta – można wzorem takich dziennikarzy sprawę uprościć i podzielić całe miasto na „starówkę (300 km>>)” i „Nówkę”.
Wprawdzie zaistnieć może kłopot w ustaleniu granicy tego podziału – wiekowego, czy terytorialnego, ale to właściwie nie ma znaczenia dla „postępowców”. Większość zdecydować może jakkolwiek.
Przy okazji w ramach uproszczeń i postępowości można w Gdańsku zrezygnować z kłopotliwej ortografii – bo np. „może” i „morze” brzmi tak samo i chyba zaakceptuje to większość – zwłaszcza ta, dla której wieloznacznik „spoko” jest wykładnią życiową.
Obawiam się że stale rosnące grono takich „postępowców” zapragnie drogą plebiscytu rozpisanego przez Redakcję (po zachęcających wynikach zapowiedzianej w artykule sondy TV) zabronić „wstecznikom” używania wszelkich historycznych nazw własnych miejsc i obiektów, jako komplikujących życie „postępowcom”.
Nie dajmy się zwariować i nie ulegajmy tym, którzy nie mają ochoty zadać sobie trudu dla poznania nazw własnych części miasta i poszczególnych jego obiektów, nazw, które w sposób jednoznaczny je wskazują i wyróżniają wśród innych miejsc. Chyba imiona własne jak np. Wzgórze Wawel, czy Jasna Góra odróżniają bez jakichkolwiek wątpliwości dla odbiorcy te miejsca od innych wzgórz nie tylko w tamtych miastach. Nikt przy zdrowych zmysłach chyba nie będzie próbował ich zmieniać, czy upraszczać. Po co więc kombinować w Gdańsku? Trzeba tylko żądać od tych, których obowiązkiem jest upowszechniać rzetelną informację aby to czynili.
P.S.
Hudyjanie – nie potraktuj mego wpisu jako atak na Twoją osobę – to tylko przyczynek do ryzykownego uznawania zdania jakiejkolwiek większości za słuszne. Pozdrawiam.
Nie ma obawy, jako autor pierwszego artykułu na Trojmiasto.pl, nie czuję się tutaj absolutnie przez nikogo atakowany. Pisałem, myśląc głównie o ludziach, którzy w komentarzach pod najróżniejszymi artykułami, obrzucają się wyzwiskami przy okazji użycia którejkolwiek omawianej nazwy. Wystarczy, że ktoś napisze o np. "rabatach w restauracjach na Starym Mieście", to z jednej strony atakują go "snoby i przedwojenni folksdojcze", z drugiej bronią "głupki i bose Antki". Poczytajcie sobie komentarze choćby pod omawianym artykułem.
Dyskusje na forach i tak niczego nie dadzą. Język, nazewnictwo i reguły się zmieniają. Wystarczy posłuchać Miodka, Bralczyka i Kłosińskiej lub obejrzeć stare mapy. Jako miłośnicy Gdańska musimy pamiętać o historii, ale walczyć z językiem nie da się po prostu. Młynarski już kilkadziesiąt lat temu napisał piosenkę "Bynajmniej" - pośmialiśmy się i nic się nie zmieniło. Jeżeli na Długich Ogrodach pyta mnie ktoś (zapewne turysta), gdzie jest Stare Miasto, to wiem, że chodzi mu o Główne. I nie wymyślam mu od tępaków czy ignorantów. Jeżeli za to zapytałby mnie o Główne Miasto, to przyznaję, że chyba bym się zdziwił.
Jeżeli wywołałem dyskusję, a u niektórych nawet zgorszenie, to tym bardziej się cieszę, bo tym samym jakaś wiedza o Gdańsku zostanie w głowach kilku czytelników. Co prawda i tak będą oni mówić o Gdańsku "Stare Miasto" lub "Staroowka", ale przynajmniej będą znali historię. Wiedzę tę można upowszechniać, stawiając przy Złotej i Zielonej Bramie ładne, stylizowane, lecz wyraźne tablice "Wchodzisz do Głównego Miasta", a przy wejściu do Mariackiego, przy Żurawiu i przy Neptunie "Jesteś w Głównym Mieście".
I nie wiem tylko, czemu Tomasz Larczyński w polemicznym artykule twierdzi, że nazwa "Główne Miasto" powoduje u mnie uciążliwy dysonans.
a dodaj do tego jeszcze nazwy spółdzielni mieszkaniowych. na osiedlu skupionym wokół ulicy Piotrkowskiej funkcjonują dwie takowe: "Zakoniczyn" i "Szadółki", a po sąsiedzku jeszcze "Ujeścisko". w efekcie mamy trzy dzielnice w jednej
Mieszkańcy SM "Zakoniczyn" i tak myślą, że mieszkają na Ujeścisku.
Natomiast od tych z Szadółek kiedyś słyszałem przekonanie, że oni są już z Szadółek.
Zamordowany tydzień temu ksiądz też nie mieszkał na Zakoniczynie, tylko w tej części Kowal, którą przyłączono w 1973 r. do Gdańska. Chociaż granica jest tuż obok i sam prowizoryczny kościół zdaje się stoi już na Zakoniczynnie, względnie granica przecina go jak Ergo Arenę. Np. dom przy ul. Elfów nr 84 to Zakoniczyn a nr 86 to Kowale. To oczywiście już trochę żartuję, ale tak po prawdzie wychodzi z mapy http://mapa.gdansk.gda.pl/Plan/Mapa.aspx . Kościół na Zakoniczynie leży prawie w Kowalach i większość mieszkańców Zakoniczyna nawet niei wie, że jest u nich jakaś świątynia. Część uczęszcza do Łostowic, a część (ta nie wiedząca, że jest z Zakoniczyna) na Ujeścisko. Oba kościoły na Ujeścisku leżą niemal na jego granicach. Pio prawie na Zakoniczynie, a ten drugi na Wawielskiej/Nieborowskiej na Oruni.
Tak samo przystanek Pomorskiej Kolei Metropolitarnej na poligonie, ten z głupawą nazwą "Wróbla Staw", to nie może być żaden Jasień, bo to przecież oczywista część Migowa. Mapa z 1940 roku też to potwierdza. I tak można by dalej...
Temat rzeka, gdziekolwiek się pojawi to od razu 1000 postów i 2000 zdań na jeden temat. Skusiło i mnie.
Podoba mi się hudojanowe:
Cytat:
Wiedzę tę można upowszechniać, stawiając przy Złotej i Zielonej Bramie ładne, stylizowane, lecz wyraźne tablice "Wchodzisz do Głównego Miasta", a przy wejściu do Mariackiego, przy Żurawiu i przy Neptunie "Jesteś w Głównym Mieście".
Widzę jeden wielki problem na problemie. No bo jak wytłumaczyć komuś, że jest na Głównym czyli Prawym Mieście skoro wysiadł na Starym Mieście na Stacji Gdańsk Główny. A może po prostu powojenna zamiana Prawego Miasta na Główne się nie przyjęła? Masakra. Podział Stare-Główne Miasto tłumaczę nie raz przyjezdnym, maltretuję młodzież wbijając im to do głowy. A jak ktoś jest zupełny uparciuch to polecam termin "Śródmieście".
A nazwy dzielnic też są dla większości czarną magią. 34 dzielnice, kto na codzień używa tylu nazw? Uwzględnia ona może i historyczny rozwój miasta, ale nijak się ma do teraźniejszości. I jak to pogodzić? Marzy mi się "megaankieta" gdzie mieszkaniec podając adres swojego zamieszkania podawałby też potoczną nazwę miejsca gdzie mieszka, jakich określeń używa w domu. Najlepsze do tego celu były by dzieci - są szczere... Ciekawy byłbym wyników.
Myślę, że problem wynika z przyzwyczajeń napływowej ludności. Np na Przymorzu do tej pory ludzie mówią, że jadą do Gdańska, a nie do Głównego Miasta itd. Gdyby to zostało dokładnie ujednolicone w administracji, na mapach i znakach to by ludzie także zmienili przyzwyczajenia.
Nie sądzę... Dużo ludzi na pewno zna te podziały ale i tak mówi, "jadę do Gdańska" ja tak zawsze mówiłem i będę mówił, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu Wyobraź sobie, że będą te znaki, ja i tak będę mówił, że jadę do Gdańska a nie do Głównego czy Starego Miasta tak myślę...
Całkowicie zgadzam się z Mattim. Oficjalne nazewnictwo ukazane na planach miasta i ewentualnych tablicach sobie, a życie sobie.
Ja też z mojego osiedla jadę "do Gdańska", "do Wrzeszcza", "do Oliwy".
To zresztą dotyczy wielu innych miejsc.
Dla przykładu osiedle/dzielnica Piecki-Migowo. Nazwa piękna, historyczna, a zapytasz mieszkańca gdzie mieszka: - na Morenie - odpowie
Osiedle ma już około 40-tu lat, jego nazwa o ile wiem, jest nieco młodsza, ale nazewnictwo nieoficjalne wciąż górą.
Po takim nazewnictwie poznać krajana. I to jest piękne
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum