Wszytko rozumiem. Ale nadal pytam: czy na granicy gdańsko-polskiej byli celnicy czy straznicy graniczni? Celnicy powinni być wyłącznie na granicach celnych. Miedzy Polską i WMG granicy celnej nie było, więc nie było tam i cleników. Wymieniani przez Was polscy "funkcjonariusze" musieli yc funkcjonariuszami strazy granicznej (nie wiem jaka była oficjalna nazwa) która zapewne miała cos wspólnego z policją albo z wojskiem, ale nie z Urzędem Celnym.
Przepisy przytoczone przez Zdzisława nic nie mówią o istnieniu granicy celnej między Gdańskiem i Polską, ani o kontroli przepływu towarów przez tę granicę.
Dzis na granicach Polski z krajami UE też nie ma żadnych celników a jest tylko straż graniczna. I to własnie oni mają kontrolować ewentualny "przemyt" toqwarów, których przewóz jest zabroniony, na przykład zabytków albo narkotyków. Wiec pytam, czy to mozliwe, zeby tacy straznmicy zajmowali się takimi głupotami jak ilość kiełbasy w tornistrach i walizkach....
Dzis na granicach Polski z krajami UE też nie ma żadnych celników a jest tylko straż graniczna. I to własnie oni mają kontrolować ewentualny "przemyt" toqwarów, których przewóz jest zabroniony, na przykład zabytków albo narkotyków. Wiec pytam, czy to mozliwe, zeby tacy straznmicy zajmowali się takimi głupotami jak ilość kiełbasy w tornistrach i walizkach....
.
Nie ma polskich celników. Ale po stronie niemieckiej są lotne brygady, które mogą zatrzymać i kontrolować pojazdy. Urzędy celne nie są zlikwidowane. Są zlikwidowane graniczne posterunki celne. Ale to jest dzisiejsza rzeczywistość. Dzisiaj nikogo nie interesują "kiełbasy w tornistrach i walizach", chyba, że jest akcja związana z ptasią grypą lub chorobą szalonych krów
Zastanawiam się nad sensem ustanowienia przepisów, które wcześniej zamieściłem?.
Przepisy były - to fakt bezsporny, a czy były respektowane!?
Nie ma polskich celników. Ale po stronie niemieckiej są lotne brygady, które mogą zatrzymać i kontrolować pojazdy.
Takie "lotne patrole" to sa i w Polsce, ale oni kontrolują samochody ciężarowe, towary bedące w obrocie handlowym. Nie zajmuja sie oni ruchem podróżnym. A przytoczone przez Ciebie przepisy dotycza ruchu podróżnmego.
I na razie, to ja uważam, że były one bezsensowne, nieegzekwowane i martwe.
Nie ma polskich celników. Ale po stronie niemieckiej są lotne brygady, które mogą zatrzymać i kontrolować pojazdy.
Takie "lotne patrole" to sa i w Polsce, ale oni kontrolują samochody ciężarowe, towary bedące w obrocie handlowym. Nie zajmuja sie oni ruchem podróżnym. A przytoczone przez Ciebie przepisy dotycza ruchu podróżnmego.
I na razie, to ja uważam, że były one bezsensowne, nieegzekwowane i martwe.
Niestety mylisz sie Zoppoterze. Zarówno w Polsce jak i w Niemczech owe "lotne patrole"zajmują sie kontrolą celną w zakresie znacznie przekraczającym zainteresowanie "samochodami ciężarowymi". Miałem wątpliwa przyjemność "bycia" obiektem zainteresowania Zollamtu po stronie niemieckiej jak i UC po stronie Polskiej. Co ciekawe niemiecka kontolona "dotknęla mnie w okolicach Frankenwaldu (granica owszem ale pomiędzy Turyngią a Bawarią), a polska kontrola w okolicach Kątów Wrocławskich. Obie kontrole były tzw. kontrolami doraźnymi i incydentalnymi. Znam więcej takich przypadków. a więc owe kontrole nie sa "nieegzekwowalne i martwe".
Nawiązując do treści zasadniczego wątku naszej dyskusji pozwalam sobie zwrócić uwagę, iż wszystko zaczęło sie od postu zawierającego coś w rodzaju instrukcji celnej. Skoro zatem owa instrukcja obowiązuwała to po pierwsze - musiała być wydana w oparciu oa jakieś przepisy obowiąazującego wówczas "prawa celnego", a po drugie jest dla mnie oczywistym, iż instrukcja ta musiałą być a jakimś miejscu (technicznie okreslonym) - egzekwowana. Takim miejscem, co wydaje sie natuiralne iż musiała być granica pomiędzy WMG a RP. Inaczej owa instrukcja była by bezsensowa.
Drogi Zoppoterze, nie wiem żart to czy fałszywa skromność....
Jest oczywistym, że jakkolwiek WMG włączone było do polskiego obdzaru celnego to właśnie owi polscy celnicy sprawowali kontrolę celną na granicy WMG. A zatem sprawowali kontrole zarówno w imieniu RP jak i WMG bacząc by nie przywozic (wywozić) ponad ustalone normy.
Przykłądem niech bedzie Komora Celna w Kałdowie i jej funkcjonariusze, tak naprawde chyba pierwsze ofiary (przynajmniej na Pomorzu) II WŚ.
Interesujące (i emocjonujące) opracowanie o stosunkach Polski i FSD przez pryzmat Polskich Służb Celnych znajdziecie w A.Męclewski "Celnicy Wolnego Miasta". Niestety, nie pamiętam dokładnie kiedy wydane (chyba 70-te). Jak wrócę z urlopu to streszzcę.
tpluciński
A więc tak:
1. Pomijając początkowy okres przejściowy, kiedy to WMG i jego relacje z Polską dopiero się kształtowały, granica celna między WMG a RP nie istniała (WMG było włączone do polskiego obszaru celnego). Istniała natomiast granica skarbowa - kontroli podlegały więc towary monopolowe i obłożone podatkami pośrednimi (akcyza) - żeby było śmieszniej lista towarów monopolowych i obłożonych podatkami pośrednimi w Polsce różniła się od tej w Wolnym Mieście - stąd różnie mogła wyglądać kwestia wwozu i wywozu danego towaru przez granicę.
2. Służbę celną na terenie WMG sprawowali celnicy gdańscy. Polska służba celna nadzorowała jedynie pracę celników gdańskich. Kontrolę pracy celników gdańskich w terenie sprawowali polscy funkcjonariusze - inspektorzy (inspektorowie?) celni, ale nie prowadzili oni sami kontroli osób przekraczających granicę - mogli tylko obserwować i zwracać uwagę funkcjonariuszom gdańskim, a w przypadku naruszeń przez nich przepisów - raportować o tym "do góry".
Na granicy polsko gdańskiej kontrolę sprawowała po stronie polskiej Straż Skarbowa, a po stronie gdańskiej - administracja celna. Niemniej mimo, że byli to funkcjonariusze celni, nie przeprowadzali kontroli celnej, a jedynie skarbową. Funkcjonariusze ci pełnili też niejako funkcję straży granicznej - sprawdzali paszporty itp. Natomiast po stronie polskiej Straż Skarbową wspierała jeszcze Policja Państwowa, ale nie wiem czy stale, czy tylko w jakichś określonych latach.
THX Danziger
Wreszcie jakies konkretne informacjie. Odnośnie roli inspektorów to zgadza sie to co do joty z cytowanym art. 14 konwencji Polsko Gdanskiej.
Zrobiło sie jaśniej w mózgownicy
Zgodnie z obietnicą przytaczam pokrótce kilka tez z interesującej książki A.Męclewskiego „Celnicy Wolnego Miasta”, WMON (tu przepraszam za podłą dość instytucję wydawniczą) 1971.
Gdańsk zamieszkały przez większość niemiecką nie został włączony do Niemiec; za nadrzędne uznano interesy polskie. Miasto włączono do polskiego obszaru celnego. Ta kompromisowa decyzja okazała się rozwiązaniem najgorszym z możliwych, stanowiła źródło nieustannych konfliktów. Zawarta potem konwencja paryska uznała je za odrębną jednostkę administracji celnej, mającą własnych podległych Senatowi urzędników, podporządowanych generalnemu nadzorowi polskiego Zarządu Ceł. Konwencja z 1921 ustaliła, że Senat WMG zorganizował własną sieć placówek celnych, podległych gdańskiej dyrekcji ceł, kontrolowanej przez delegaturę gdańską polskiego Min. Skarbu (potem: Inspektoratu Ceł). Obok siebie stanęli dwaj przyszli przeciwnicy: gdański celnik - Niemiec - i polski inspektor. Polak nie jako bezpośredni zwierzchnik, ale - to było chyba gorsze - jako kontroler Niemca i jego instruktor.
Senat WMG w dowolny sposób interpretował polskie przepisy celne. Gdańsk otrzymał przywilej sprowadzania bez cła z Niemiec towarów na potrzeby własne (”kontyngent”). Firmy gdańskie nagminnie nadużywały tego, sprzedając do Polski bez ceł sprowadzone w taki sposób towary; począwszy od śledzi, filmów fabularnych, szkła kryształowego, skończywszy na lokomotywach.
Pierwsi oficerowie Straży Celnej (od 1928 Straży Granicznej) przybyli do WMG w 1922 roku, i zostali mianowani inspektorami celnymi. Nie nosili mundurów, ale mieli legitymacje umożliwiające im niespodziewane docieranie do odpraw celnych.
W 1929 utworzono w Gdańsku polską Ekspozyturę Ceł do rozszyfrowania mechanizmu przemytniczego, w tym przemytu broni z Prus Wschodnich, na wielką skalę (Piekło, Jagow Brucke, lotnisko w Lanfuhr).
Polscy urzędnicy celni byli przedmiotem szczególnie nasilonych szykan i prowokacji ze strony gdańskiej. Szczególnie w placówkach granicznych Sztutowo, Nowy Dwór, Kałdowo, Piekło. Tam padli pierwsi zabici, jeszcze w ostatnich dniach sierpnia 1939.
http://www.chem.univ.gda.pl/~tomek/pieklo
Męclewski w dramatyczny sposób opisuje ostatnie godziny po godzinach, przed 1.09.1939 - przez pryzmat sytuacji polskich służb celnych na granicy FSD i Prus Wschodnich.
I na marginesie: koleje na terenie WMG pozostawały pod zarządem polskim. Jedynie koleje na terenie Portu były pod zarządem Senatu WMG; dla wygody dzierżawiła je zesztą również Polska. Koleje wąskotorowe na terenie Żuław były prawdopodobnie pod zarządem WMG (na teren Prus Wsch. miały przeprawę w Kałdowie - Malborku). Sugeruje to zresztą „instrukcja” jak wjechać na teren WMG bez polskiej wizy. http://www.chem.univ.gda....oppotoczysz.jpg
Bardzo interesujący był problem przejazdu tranzytowego koleją przez WMG, np Warszawa - Gdynia. Pociąg w Tczewie był dzielony na 2 części: jedna jechała do Gdyni bez zatrzymywania się (również Hbf Danzig), i bez kontroli celnej - i nie trzeba było okazywać polskiej wizy. Druga część z Tczewa wyruszała nieco później zatrzymując się na wszystkich stacjach, ale przechodząc kontrolę dokumentów i odprawę celną. Męclewski opisuje incydent dyplomatyczny z posłem H.Goeringiem na Hbf Danzig. Podobnie interesująca była podróż poprzez „Korridor” z Berlina do Konigsbergu, co w swoisty sposób opisuje Wańkowicz w „Na tropach Smętka” (kto nie przeczytał, niech szybko to naprawi!). STARE ROZKŁADY JAZDY WARTO WIĘC UWAŻNIE STUDIOWAĆ...
http://www.chem.univ.gda.pl/~tomek/koleje.htm
Inne wzmianki (tu: mniej sympatyczne) o funkcjonowaniu odpraw celnych na trasie Hohenstein (Pszczółki) - Skarszewy oraz Dzg Langfuhr (Wrzeszcz) - Stara Piła, podaje B. Zwarra, a również M.Orłowicz. http://www.chem.univ.gda....kprzewodnik.htm
Oj, udał się Anglikom ten dziwaczny twór, jakim było WMG... Podobnie jak państwo Izrael (diabeł tkwi w szczegółach)... Tyle, że nie przewidzieli wszystkich skutków jakie one przyniosły. Jeszcze mniej wyobraźni miały elity polityczne i intelektualne Francji - zarówno przedwojennej, jak i najnowszej A.D. 2006. A dziś są oni pierwsi w pouczaniu nas w dziedzinie polityki i etyki politycznej... W końcu powiedzonko „o umieraniu za Gdańsk” - w oryginale brzmiało po francusku. Można się tylko obawiać, że ciąg dalszy owej głupoty i błędów może nastąpić niebawem...
tpluciński
I na marginesie: koleje na terenie WMG pozostawały pod zarządem polskim. Jedynie koleje na terenie Portu były pod zarządem Senatu WMG;
To Męclewski taką bzdurę napisał?
Pisz dokładniej o co chodzi? Czy chcesz rozpocząć dyskusję prawniczą o znaczenie określeń ”zarząd” „władanie” „użytkowanie” „własność” „administrowanie” „posiadanie” ?
Bo fakt własności WMG (ściślej:Rady Portu) niektórych odcinków kolei nie budzi wątpliwości. Jednoznaczniej byłoby napisać wyraźniej: "własność WMG" A sprawa eksploatacji i zarządzania jest bardziej skomplikowana. Początkowo stan był nierozstrzygnięty (a więc chyba zarządzał ten kto był właścicielem), a dopiero od 1921 Wysoki Komisarz dokonał regulacji praktycznej.
No to jeszcze kilka szczegółów...
"75 lat Północnego Okręgu Kolei Państwowych" praca zbiorowa Wyd PDKP, 1996 ISBN 83-906119-0-2
15.0.1921 Wysoki Komisarz LN gen. R.Haking postanowił, że Polska powinna otrzymać administrację całej sieci kolejowej normalnotorowej w granicach WM, z tym że winno być zagwarantowane formalne prawo własności kolei, na wskazanym przez niego obszarze, ciału sprawującemu dotąd administrację nad kolejami obsługującymi specjalnie port - tj Radzie Portu i Dróg Wodnych. Dołączony przez Komisarza do decyzji plan zawierał wrysowaną czerwoną linią granicę dokładnie określającą zasięg własności Rady Portu.
Na parowozach i wagonach towarowych przydzielonych Radzie Portu umieszczono dwujęzyczne napisy „PKP - Hafen Danzig - Port Gdański”. Wagony osobowe używane wyłącznie w komunikacji podmiejskiej otrzymały napisy „PKP - Hafen Danzig”.
Sieć Wolnego Miasta obejmowała następujące odcinki:
1/ Przyznane na własność Polsce: od granicy z Polską koło Tczewa do granicy z Polską a Sopotem z wyjątkiem odcinka Gdańsk Południe - Brama Oliwska, przyznanego Radzie Portu od dworca Gdańsk Wrzeszcz w kierunku Starej Piły do granicy z Polską; od dworca Pruszcz w kierunku Starej Piły do granicy z Polską; od dworca Pszczółki w kierunku Kościerzyny do granicy z Polską; linia Tczew - Malbork; Szymankowo - Nowy Dwór.
2/ Przyznane na własność Radzie Portu: z odcinka Tczew - Sopot fragment od sygnału wjazdowego dworca przetokowego Gdańsk Południe od strony Tczewa do Sygnału wjazdowego dworca Brama Oliwska od strony Sopotu wraz z torami rezerwowymi na dworcu Brama Oliwska; odcinek od dworca Gdańsk Główny - Brama Oliwska do Nowego Portu przez dworzec przetokowy Zaspa; od dworca Brama Oliwska do dworca Wiślanego z łącznicą do Zaspy i „składów węglowych”; od dworca przetokowego Gdańsk Południe do dworca Kanał Kaszubski z odgałęzieniem do dworca Gdańsk Grobla i odgałęzieniem na wyspę Holm i Wisłoujście
"Przewodnik po Gdańsku Nakładem Gdańskiej Macierzy Szkolnej", 1938
Cała sieć kolei normalnotorowych położonych na obszarze WMG, łącznie z należącym do niej majątkiem ruchomym i nieruchomym, znajduje się w zarządzie i eksploatacji Polskiego Zarządu Kolejowego, który jest bądź to ich właścicielem, bądź też jedynie użytkownikiem (o ile chodzi o sieć w obrębie portu, która to sieć stanowi własność Rady Portu).
"Polskie Koleje Państwowe 1918-1928". Wyd Min. Komunikacji Wwa 1929Państwo Polskie nabyło na własność i z dniem 1 grudnia 1921 objęło w posiadanie linje kolejowe, położone na obszarze WMGdańska, z wyjątkiem tramwajów i kolei, służących wyłącznie do celów miejscowych i położonych w obrębie samego miasta, a pozostających we władaniu Rady Portu.
Pisz dokładniej o co chodzi? Czy chcesz rozpocząć dyskusję prawniczą o znaczenie określeń ”zarząd” „władanie” „użytkowanie” „własność” „administrowanie” „posiadanie” ?
Nie mam zamiaru, bo i nie ma po co - różnice między wymienionymi pojęciami są olbrzymie i chyba dość oczywiste?
tplucinski napisał/a:
Bo fakt własności WMG (ściślej:Rady Portu) niektórych odcinków kolei nie budzi wątpliwości. Jednoznaczniej byłoby napisać wyraźniej: "własność WMG"
I o to właśnie chodzi.
W wielkim skrócie - zasadniczo koleje służące do transportu lokalnego należały do WMG, w porcie - RPiDW, a pozostałe do Polski.
Ale w żadnym wypadku nie można stawiać równości RPiDW=Senat albo RPiDW=WMG.
RPiDW była organizacją polsko-gdańską, a nie gdańskim urzędem.
To tak jakby napisać np. ...bo fakt własności Polski (ściślej:OECD)
Ożywiając nieco temat, kilka informacje o losie dawnej siedziby Ekspozytury Inspektoratu Ceł w Wolnym Mieście
Cytat:
Stuletnia willa przy ul. Orzeszkowej we Wrzeszczu jest w fatalnym stanie - zaalarmowali "Gazetę" Czytelnicy. Dom skontroluje nadzór budowlany. W tej części Wrzeszcza nie brakuje pięknych domów, ale rezydencja przy ul. Orzeszkowej 2 jest wyjątkowa - to dwukondygnacyjny budynek z użytkowym poddaszem z początku XX wieku. Dziś stanowi opłakany widok - pozrywana blacha z dachu, powybijane okna (w niektórych z nich zachowały się jeszcze drewniane, zewnętrzne żaluzje), na kamiennym balkonie brakuje balustrady, w murze zakorzeniły się drzewa. Brakuje detali, które zdobiły elewację.
- Blacha z dachu jest rozkradana, od wczoraj zauważyłem dziesięć nowych dziur - mówi Henryk Górak, pracownik firmy sąsiadującej z budynkiem. - Powiadomiłem już o tym straż miejską, ale złodzieje grasują nocą.
- Przerażające, żeby budynek o takich walorach, usytuowany w atrakcyjnym miejscu, w ten sposób niszczał - dodaje Henryk Severin, który powiadomił o sprawie "Gazetę".
Willa przy ul. Orzeszkowej jest pod ochroną miejskiego konserwatora zabytków. - Budynek jest w fatalnym stanie technicznym - przyznaje Marcin Tumialis z referatu ochrony zabytków urzędu miasta w Gdańsku. - Wysłaliśmy już pismo do nadzoru budowlanego z wnioskiem o postępowanie w tej sprawie.
Na temat willi w biurze powiatowego inspektora uzbierała się gruba teczka korespondencji i ekspertyz. Ostatnie pismo sprzed kilku dni to skarga sąsiadującej firmy na zły stan techniczny budynku przy ul. Orzeszkowej 2.
- W najbliższych tygodniach przeprowadzimy tam kontrolę - zapewnia Władysław Wróbel, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Gdańsku. - Jeśli faktycznie jest w złym stanie technicznym, nakażemy właścicielowi przeprowadzenie remontu.
Pilnego remontu willa wymaga od co najmniej 20 lat. Już w latach 80. konserwatorzy zalecali jej renowację. Nie wiadomo, kto zamieszkiwał dom przed wojną. . Od lat 60. na pierwszym piętrze budynku działała izba wytrzeźwień. Mieściło się tu również Przedsiębiorstwo Gastronomiczno-Handlowe Konsumy - firma zaopatrywała stołówki i sklepy dla służb mundurowych PRL i członków PZPR. Sześć lat temu, w trakcie reformy służby zdrowia, wyprowadził się z budynku Zakład Opieki Zdrowotnej nr 3. Budynek kupił od miasta prywatny inwestor. Od kilku lat willa otoczona jest płotem, na którym wiszą tabliczki "teren budowy, wstęp wzbroniony".
Właściciel stuletniej willi przy ulicy Orzeszkowej w Gdańsku, przedwojennej siedziby Polonii, chciał rozebrać budynek. Nie zgodził się na to miejski konserwator zabytków.
O willi, która w latach międzywojennych była wizytówką gdańskiej Polonii, pisaliśmy już w "Gazecie". Dawna rezydencja znajduje się przy ul. Orzeszkowej 2, jest w bardzo złym stanie. Brakuje fragmentów dachu, zniszczony jest balkon z kamienną balustradą, powybijane okna. Nie lepiej jest w środku budynku odgrodzonego od ulicy płotem, na którym zawisły tablice: "Teren budowy, wstęp wzbroniony". Willa jest pod ochroną miejskiego konserwatora zabytków.
- We wnętrzu brakuje części stropów i ścian - mówi Marcin Tumialis z referatu ochrony zabytków wydziału urbanistyki, architektury i ochrony zabytków Urzędu Miejskiego Gdańska. - Zniszczenia są ogromne, to dramatyczny widok.
O tym, że budynek niszczeje, poinformowali "Gazetę" Czytelnicy. Zgłosiła się do nas również gdańszczanka, która pamięta willę z czasów Wolnego Miasta Gdańska. Przy ul. Opitzstrasse (dzisiejsza Orzeszkowej) mieściła się ekspozytura polskiego Inspektoratu Ceł. Oprócz pomieszczeń biurowych były tam również mieszkania. Dom był pięknie urządzony, zwracał uwagę świetnie utrzymany ogród.
Po naszym tekście kontrolę zapowiedział nadzór budowlany.
- Wezwaliśmy właściciela do zabezpieczenia budynku - mówi Władysław Wróbel, powiatowy inspektor. - Otrzymaliśmy odpowiedź, że właśnie złożył wniosek o jego rozbiórkę. Musimy poczekać na decyzję wydziału urbanistyki.
Marcin Tumialis z urzędu miasta: - Decyzja w tej sprawie jest negatywna. Ten budynek ma wyjątkowe walory historyczne i architektoniczne. Właściciel proponował rozbiórkę, a następnie odtworzenie budynku. Nie da się jednak zrekonstruować detali, które się jeszcze zachowały. Po co tworzyć namiastkę, skoro można uratować oryginalny budynek.
Właściciel budynku może się od tej decyzji odwołać jedynie do ministra kultury.
Po otrzymaniu decyzji z wydziału urbanistyki powiatowy inspektor budowlany będzie ponownie interweniował w sprawie zabezpieczenia budynku.
Pilnego remontu willa wymaga od co najmniej 20 lat. Już w latach 80. konserwatorzy zalecali jej renowację. Od lat 60. na pierwszym piętrze budynku mieściła się izba wytrzeźwień, w latach 90. - zakład opieki zdrowotnej. Od kilku lat jest w prywatnych rękach.
Budynek nie zostanie rozebrany... sam się rozsypie... :(
_________________ Frakcja Miłośników Niewygodnych Kin
--------------------------------------------------------------------------
Až dojde moja poslední hodina, pochovajte mňa do bečky od vína
--------------------------------------------------------------------------
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum