Najwięcej inforamcji na ten temat znajduje się w Wędrówkach po Wrzeszczu. Park założony przez Johanna Labesa, przekształcony z jego prywatnego ogrodu. Otwarty dla mieszkańców Gdańska w 1803 roku. Rozciągał się od ulicy Sobótki (wydaje mi się, że Labes mieszkał właśnie przy Sobótki) aż do Ślimaka, czyli mniej więcej do wysokości ul. Na Wzgórzu i Falistej. W czasie wojen napoleońskich zniszczony i odbudowany w dość krótkim czasie. Wtedy to otwarto restaurację (1850r) na szczycie Wzgórza Zinglera, do której prowadziły schody, znajdujące się na końcu ul. Sobótki (budynek restauracji to teraz opuszczony i zniszczony były budynek TVP), wytyczono nowe alejki, postawiono altany oraz zbudowano "wieżę widokową", raczej kamienne schody, czyli obecny Ślimak, który nazywał się pierwotnie Koenigshoehe (w 1893 panoramę Gdańska podziwiał stamtąd Król Niemiec. Powstała także festynowa łąka,a w okół niej restauracje i gospody,organizowano tam Święto Sobótki, czyli Noc Świętojańską (pierwsze w 1838). Zbudowano także tor saneczkowy, który kończył się przy festynowej łące. Ze względu na ogromną popularność parku, powiększono go o wzgórza po drugiej stronie Jaśkowej Doliny. Tam powstał pomnik Gutenberga, który stoi do dziś, co prawda z innym Gutenbergiem, bo pierwotny zniknął w 1945 r. Wszystkie wzniesienia w parku oraz polany nosiły imiona sławnych Gdańszczan, np. Wzgórze Heveliusa oraz władców Niemiec, np. Kronprinzhohe (wzgórze nad budynkiem byłej restauracji), gdzie w 1826 panoramę Gdańska oglądał następca tronu Friedrich Wilhelm der Vierte. Posadzono tam dąb i postawiono kamienny sześcian i stoją do dziś. Jadąc Jaśkową Doliną w dół po prawej stronie widać jeszcze ślady po Festynowej Łące, szczególnie w miejscu, gdzie między jezdnią a chodnikiem stoi dąb, a pod nim kamień, na którym wyryto "gepflanzt 1863.
W wielkim skrócie, nie po kolei jeśli chodzi o daty, ale to chyba nieważne
Witam.
Opisywany park ma także swą mroczną stronę, w marcu 1945 roku Rosjanie zapędzili tam sporą grupę cywilów,zapewne w celu ''świętowania zwycięstwa". Niestety wielu nie przeżyło a Ci którym się udało, długo wspominali kontakt ze "wschodnią kulturą".
Od strony ulicy Batorego, w pobliżu III LO znajdowały się groby żołnierzy, ciężko stwierdzić czy byli to Rosjanie czy Niemcy, tutaj teorie są różnie. Osobiście uważam, że pochowano tam, jednych i drugich. Po grobach nie ma śladu, pradwopodobnie zostały zasypane grubą warstwą gruzu,podczas rozbudowy Villi Ewy
Obecnie Park też nie ma najwyższej renomy, w ciepłe wieczory staje się centrum kulturalno rozrywkowym dla okolicznej młodzieży, generalnie nie byłoby problemu, gdyby nie tony butelek i puszek jakie zostają po tych balach.
w marcu 1945 roku Rosjanie zapędzili tam sporą grupę cywilów,zapewne w celu ''świętowania zwycięstwa". Niestety wielu nie przeżyło a Ci którym się udało, długo wspominali kontakt ze "wschodnią kulturą".
Witam.
Zbyt wielu szczegółów nie znam, z relacji mieszkańców wiem, że Rosjanie przetrzymywali tam Niemców schwytanych na terenie miasta.Zapewne chodziło o wyłapanie ewentualnych żołnierzy, którzy chcieli by się ukryć wśród cywilów, lub grubych ryb. Rosjanie szczególnie poszukiwali HIWisów, czyli ochotników z terenów ZSRR,którzy służyli dla Wehrmachtu. Zamysł, może był słuszny ale wykonanie, jak zwykle do bani, skończyło się na maltretowaniu cywilów,gwałtach i rabunkach. Najwięcej ludzi zgromadzono w dolinie koło pomnika Gutenberga, za taką lokalizacją przemawiało ukształtowanie terenu, znacznie łatwiej pilnować ludzi w leniej dolinie, niż pośród ruin miasta. Przez wiele lat po wojnie, znajdowano tam,resztki walizek i tobołków z garnkami i innym dobytkiem jaki pozostał po cywilach.
Postaram się porozmawiać z sąsiadami,może dowiem się czegoś więcej.
Pozdrawiam.
Zbyt wielu szczegółów nie znam, z relacji mieszkańców wiem, że Rosjanie przetrzymywali tam Niemców schwytanych na terenie miasta.(...)
Postaram się porozmawiać z sąsiadami,może dowiem się czegoś więcej.
Ja bym poczekał na te szczegóły. Nie wykluczam takiej akcji, ale na miejscu Rosjan na miejsce takiego "przetrzymywania" wybrałbym jakiś budynek. Łatwiej pilnować.
A w okolicy były takie obiekty. Szkoły na Topolowej i Batorego, baraki na Jaśkowej dolinie.
Może i tak,tylko trzeba pamiętać,że to były tysiące ludzi i mogło nie być miejsca w budynkach, a po drugie taka akcja niekoniecznie miała nadzór przełożonych. Więc jeśli to była oddolna inicjatywa zwykłych sołdatów to dla nich lepszy był las.Może poszukiwanie jeńców było tylko pretekstem żeby tylko wziąć odwet na Niemcach. Obawiam się,że pozostaną nam tylko domysły, człowiek który mi to opowiadał, zmarł 3 miesiące temu. Ciężko będzie znaleźć kolejnego świadka. Czas jest nieubłagany........
Pozdrawiam
Ps. spotkałem się relacjami ludzi, którzy twierdzili,że w LO nr III na Topolowej, w 1945 był szpital polowy. czy macie jakieś informacje na ten temat ?
W rejonie "Gutenberga" do lat 60 jedno z drzew (chyba buk) było ogrodzone żelazną kratą, podobną do tej na zdjęciu z 1909 r. http://www.forum.dawnygda...p?p=80489#80489 , ale to nie ta z tego zdjęcia. Była wyraźnie wyższa i chyba nie w tym miejscu (troszkę w prawo), no i żelazna. Potem zaniedbałem trochę odwiedzanie tego terenu, a gdy sporo później jej szukałem, już nie znalazłem. (Musiała zniknąć by drzewo mogło się rozwijać.)
Ciekawe, jaki był powód takiego zabezpieczania drzew? Czy każdy mógł sobie tam posadzić drzewo i ogrodzić? Ile takich drzew było i czy tylko na Gutenbergplatz?
Ciekawe, jaki był powód takiego zabezpieczania drzew?
Może przed psiakami obsikującymi młode drzewka coby nie uschły od uryny?
A odnośnie wydarzeń w Parku w 1945 to opisuje je pani Ingeborg Schuster w książce "Gdańsk-Danzig 1945 Wspomnienia 50 lat później" str.191...
Będę miał chwilę większą to może wrzucę ten opis.
"[...]28 marca ciągle jeszcze siedzieliśmy w piwnicy pełni śmiertelnego strachu.
Było to chyba po południu około godziny trzeciej,gdy zakradłam się do naszego mieszkania do toalety.Okna i drzwi były zepsute,pokoje przetrząśnięte,ale meble jeszcze nienaruszone.[...]Nagle otwierają się drzwi i słyszę "Frau komm!". Przebiegam obok tego Rosjanina na ulicę.[...]Wtem widzę:dom się pali!Rosjanie podpalili strych.Krzyczę:"dom się pali,dom się pali!"
Pędzę jak wariatka do piwnicy.Wszyscy wybiegają teraz z piwnicy.[...]Uciekaliśmy.Przed czym?
Wszędzie był chaos.Domy paliły się.[...]Moja mama prowadziła za rękę mojego brata,ja pchałam wózek dziecięcy z bagażami,moja ciocia niosła dwie walizki,jedną z nich odstawiła po kilku metrach przy ulicy-była zbyt ciężka.Ja ciągle jeszcze nie byłam w toalecie.
Dokąd w tym piekle?Poszłam do jakiegoś mieszkania,moja ciocia stanęła przy drzwiach,aby krzyczeć,gdy na horyzoncie pojawi się Rosjanin.Narobiłam tam po prostu w pokoju.Dziś jest to wszystko nie do wyobrażenia.Nie mogę zapomnieć tego strachu.Inni poszli dalej,byleby tylko kogoś nie zgubić,tylko się trzymać razem.Gnano nas dalej.
Na Friedensteg (Sienkiewicza) i na rogu Jaschkentalerweg (Jaśkowa Dolina) stali Rosjanie.Żądali,aby oddać im wszystkie pieniądze.Leżały już tam duże stosy banknotów.My nie oddaliśmy naszych pieniędzy.Chciało nam się pić,i to strasznie.Powiedziałam do Rosjanina na skraju Jaschkentaler Wald(las w okolicach Jaśkowej Doliny):"moje dziecko ma pragnienie,proszę..."i zrobiłam gest ręką.
Podał mi herbatę.Nie mogłam tego pojąć.Wróg człowiekiem.Potem popędzono nas do lasu.Tłumy ludzi poruszały się w kierunku pomnika Gutenberga.Nagle stop,musieliśmy usiąść.Stale plądrowano,rozdzierano walizki,przetrząsano.
Rosjanom spodobała się moja sukienka od konfirmacji.Siedzieliśmy na ziemi,cieszyliśmy się,że mogliśmy choć na chwilę odpocząć.Nagle cichy głos za mną:"Inge,Inge i ty też tutaj".Pani Meerwald,moja nauczycielka niemieckiego.Stała tam w swoim niebieskim sweterku,tak jak ją pamietaliśmy z lekcji.Trzęsła się."Tak mnie zgwałcili". Więcej nie mogłyśmy ze sobą rozmawiać.
"Wstawać,dalej!" Pędzono nas na górę,bito nas.Moi dziadkowie byli zupełnie wyczerpani.Dotarliśmy na górę,nie szliśmy dalej,tymczasem zrobiło się ciemno.
"Siadać!" Utworzyliśmy duży krąg,siedzieliśmy ściśnięci obok siebie pod strażą żołnierzy,którzy chodzili wokół nas.Z doliny dochodziły do nas strzały i krzyki.
Teraz nas rozstrzelają.Nie czułam zupełnie strachu.Inni byli również zupełnie spokojni.Moje dziecko przycisnęłam do siebie,podaliśmy sobie dłonie.Tak siedzieliśmy do świtu. Później pędzono nasz powrotem w dół,leżało tam wiele zabitych,zgwałconych kobiet.
Popędzono nas do zagajnika.Stale przychodzili Rosjanie,zabierali ludzi.Dokąd?Wielu-jak się później dowiedziałam-zostało wywiezionych na Sybir.
Ponad nami stale strzelały katiusze,był to ostrzał walki z czołgami na ulicy Hochstrieb (Słowackiego). To było straszne.Trzymałam się blisko mojej cioci,a chociaż sama się bała,chciała mnie zawsze ochraniać.Jej było wszystko jedno,ponieważ 28 marca została zgwałcona przez wielu Rosjan. Położyła się na mnie,trzymając w ramionach moje dziecko,tak było dobrze,ponieważ jeden żołdak kłuł bagnetem w wózek dziecinny...[..]."
Ingeborg mieszkała w domu przy Heiligenbrunnerweg (Do Studzienki) 46.
W styczniu 1945 miała 18 lat.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum