Oszustwo niewielkie, albo większe - jest jednak oszustwem
W publikacji wydawnictwa Julita i wydanych pamiętników M. Weidendahl "Podaruję wam Będomin" zdjęcia z Batalii Będomińskiej 2005 posłużyły do zilustrowania tekstu z dziejami z przed ponad 80 lat. Ułani to kawaleria białoruska a przy armacie żołnierze rosyjscy. Bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Bez zapytania autora. Współczesne fałszerstwo.
Jeszcze się trochę poznęcam. Zdjęcie Sopotu wg wydawnictwa Julita we wspomnianych pamiętnikach z Będomina, z lat trzydziestych? Obok autentyczne zdjęcie z lat trzydziestych ze strony tu dawnysopot
Pamiętnik jest napisany dosyć "rzewnie". Jego wspaniałą stroną są opisy życia w majątku w Będominie, bardzo szczegółowe, i autentyczne zdjęcia z publikacji niemieckiej albumu rodzinnego autorki. A wydawnictwo rzeczywiście przedobrzyło i zrobiło z części ilustracyjnej "amatorszczyznę".
Hehe, gdybyś miał trochę czasu, ochoty i dobrego adwokata to "Julita" mogłaby by mieć niezłe finansowe kłopociki...
Przecież oni na tym robią kasę, zwyczajne złodziejstwo.
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
"Julita" mogłaby mieć niezłe finansowe kłopociki... Przecież oni na tym robią kasę, zwyczajne złodziejstwo.
Zdjęć do publikacji popełniłem tysiące. W kilku przypadkach potrafili w ogóle nie zapłacić. Adwokat kosztuje a stawki autorskie niskie i trzeba mieć szczęście i się czasami prosić żeby wzięli. Te przykłady powyżej to taka ciekawostka że trzeba przyglądać sie materiałom dokumentalnym bo fałsz historyczny to przerabialiśmy nieraz. Ten u "Julity" raczej niewielki. Jest takie wydawnictwo Bernardinum które wydało album z reprodukcjami Mokwy. Ponad setka reprodukcji z moim nazwiskiem i nawet nie zapytali o zgodę nie mówiąc o jakimkolwiek honorarium. Do tej "Julity" wysłałem maila ale bez odpowiedzi. Teraz mam duże archiwum przeźroczy, innych zdjęć i mogę sobie przeglądać je w zaciszu domowym na emeryturce.
Podzielę na pewno. Jedyny problem to możliwość zablokowania publikacji zdjęcia obiektu np. obrazu ze zbiorów konkretnej instytucji. Trzeba uzyskać zgodę lub wykupić licencję na publikację. Wszystko powoli jest tylko za forsę. Na zachodzie to już norma. Jeszcze u nas to hulaj dusza.
Umieszczaj znak wodny na zdjęciach publikowanych w necie.
Prawdziwy znak wodny w strukturze zdjęcia jest niewidoczny i trzeba płacić. Nic mnie bardziej nie wkurza jak małe, rozmydlone knoty i do tego jeszcze popszczone jakimiś znaczkami. Wartościowe zdjęcie w rawie, lub tifie, slajdy wielkoformatowe lub zdjęcia od formatu 13x18 cm to jest materiał do publikacji drukowanej. I one drzemią u mnie na płytkach lub w albumach. Z ilustracji internetowej to do publikacji w min. 300 dpi wychodzi obrazek wielkości 6x9 cm lub mniejszy. Teraz te miliardy zdjęć zalewających internet to piękny podgląd dla wszystkich z życia bliźnich i mała informacja o autorstwie powinna wystarczyć do nawiązania honorowego kontaktu. Jak nie to konsumuj ze smakiem a jak się podszyjesz pod autorstwo to jak znajdę to napiętnuję. Ale w ogóle jestem bardzo tolerancyjny, zwłaszcza na dokonania nieprofesjonalistów. Często zdjęcia źle zeskanowane, krzywe, byle jakie ale jest w nich trochę serca.
Przy tak ewidentnym złodziejstwie adwokata opłaca złodziej a nie powód. Trzeba tylko znaleźć chętnego prawnika. A stawki - x 10 przynajmniej, bo to już nie honorarium tylko odszkodowanie, do tego koszty sądowe i adwokackie. Ja w podobnej sytuacji nie miałem skrupułów, wystarczyło pismo z kancelarii prawnej z wezwaniem do zapłaty, a nie e-mail.
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
Knovak ma rację - trzeba pogonić kota złodziejom. Jeżeli TAKIE wydawnictwo jak Bernardinum robi TAKIE numery, to zasłużyli na "bęcki"
To, że prawnicy dużo kosztują, to bzdura - do takiej sprawy nie trzeba od razu "lojera" z zagramanicznej kancelarii, czy innego SKS-u...
A akurat na tym forum, o ile mnie pamięć nie myli, udziela się kilku niezłych prawników...
_________________ Frakcja Miłośników Niewygodnych Kin (II)
============================
Z dwóch kaczorów wybieram Donalda
Dodam tylko, że złodziejskie wydawnictwa czerpią z tego procederu nienależne zyski, a pobłażliwość wobec nich skutkuje nieustającym "ciągiem dalszym". I rozszerzaniem plagi. A jeśli zjawisko będzie powszechne, to po co będzie w ogóle kupować zdjęcia, jeśli można będzie je bezkarnie rąbnąć?
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
Ja w podobnej sytuacji nie miałem skrupułów, wystarczyło pismo z kancelarii prawnej z wezwaniem do zapłaty, a nie e-mail.
Maila wysłałem do wydawnictwa "Julita" by zasygnalizować fuszerkę. Nie o honorarium czy nieumieszczenie nazwiska bo jak dawniej widziałem co drukarnia zrobiła z moim slajdem i jeszcze autoryzowała, to można było się załamać. Takie zdjęcia z Internetu ściągane i drukowane świadczą o amatorszczyźnie. Wydawnictwo Bernardinum jest młodym wydawnictwem, związanym z kościołem i też uczy się profesjonalizmu. Wspominam dawny kontakt z Wydawnictwem Morskim gdzie umowy o publikacje zdjęć były sporządzane na lata. Umowy dotyczyły wykonania a druga publikacji. Pierwsza publikacja 100%, druga 75%, trzecia 50% honorarium. Teraz niektóre wydawnictwa to tandeta. A ja mam za miękkie "nerwy" do użerania się i muszę mieć twarde ...co innego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum