Wrangla ma rację-po kilku miesiącach na FDG widzi sie inaczej.A to slicznosci pomysły na blacharkę na rekonstrukcjach...(rury spustowe,rynny,kasety zbiorcze..) a to portal galerii Portal na Ogarnej...jaka szkoda,ze chyba zamkna galerie-idealne mce dla FDG...Telefon kontaktowy widnieje w witrynie!
Wy mnie tu nie czarujcie tylko tylko walcie śmiało jakie są wasze "gdańskie perwersje" . No przecież nie będę się wywnętrzał cały czas sam. I nie mówcie, że nie jesteście choćby lekko "szurnięci" bo byście tak często nie zaglądali na to forum. Jakaś forma terapii napewno jest wam potrzebna a nasze wirtualne mityngi byłyby najlepszą kuracją.
Makabundo Dziekuję Ci bardzo za chwile wzruszeń, dziękuję serdecznie:)))
Tylko ten sobie nie zdaje sprawy jak to jest, kto nie był i nie jest w takiej sytuacji jak ja Tam są wszystkie znane mi kąty i nawet, co mnie mocno wzruszyło, moja uliczka
Tylko za szybko zmieniają się obrazy, za szybko
Dziekuję
_________________ O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny...
Na codzień zdaje się nie być...mam tego miasta dość, czasem chcę się wyrwać, gdzieś poza ten zgielk, halas, tlok i pośpiech...poza to wszystko tak bezimienne, chwilowe, przemijające tak szybko jak się pojawia...Tlumy ludzi zmierzajęce w każdą z mozliwych stron, ludzie nie patrzący sobie w oczy, tlumy ludzi bezimiennych, związanych z tym miastem jedynie pracą w godz.9-15, zakupami w centrach handlowych, tloczący się potem na przystankach tramwajowych i autobusowych z aktówkami, reklamówkami markowych sklepów z odzieżą, rzucających na chodnik opakowania po hamburgerach z McDonalda i bilety z kina Krewetka...ludzi dla których to miasto mogloby nazywac się równie dobrze Przejazdowo...Czasem (a ostatnio często nawet) nie mogę patrzeć na wlasne podwórko w kwadracie ulic Piwna/Tkacka/Dluga/Lektykarska....pamietam je jako ciche, acz magiczne miejsce zabaw w Czterech Pancernych, gdzie wykopana w ziemi dziura pod trawnikiem byla nam za czolg T-34..."Tygrysy z Tkackiej! Odlamkowym!!"...Pamiętam kurz, piach..niejednokrotnie odczuwany na wlasnej skórze, gdy Ruslan, syn radzieckiego konsultanta w Stoczni "im.Lenina" przed wejściem do sluzbowego Barkasa ojca i wyjazdem z nim do pracy trenowal na nas wschodnie techniki walki [mimo siniaków i wspomnianego kontaktu "z glebą" cieszyly się wielką estymą i wzbudzaly nasz podziw..]....Pamietam godziny spedzane we wrakach [nielicznych wtedy na podwórku] samochodów, starego Renault R4 i Skody Octavii....ech...wyliczać bez końca.....dziś nie ma piaskownicy, nie ma górki, drabinek ani karuzeli...podwórko wyremontowano w '98 roku pozbywając je wszelkich instalacji sluzących zabawie dzieci....wytyczone bez sensu trawniki i ściezki...przymocowane do ziemi lawki odwrócone od podwórka, tak że gdy chce się rozprostować nogi zahacza się o zderzaki samochodów parkujących przed nimi...Dziś nie ma tu smiechu dzieci, gdy jakieś chcą grać w pilkę starsze panie klną z okien, przeganiają malców, którzy wskutek niefortunnego projektu renowacji nie mają sie gdzie bawić...czasem w swej zawzietości i starczej paranoi panie wzywają dzielnicowego.....Tego jednak, jak i rezsty Policji czy Straży Miejskiej brak, gdy lamane są drzewa, niszczy się nową piaskownicę, gdy oaza spokoju (czyt. podwórko jakie pamietam) sluzy za szalet dla bywalców wielkiej pomylki ul.Lektykarskiej (czyt. Celtic Pub) ...Gdy Trojpasiaste bezmózgowie i zalatwia swe potrzeby [lącznie z seksualnymi] pod każdym murem...w rytm ryków, pokrzykiwań i belkotu, trwającego czasem do 4.nad ranem, gdy ostatnie autobusy wywożą wesolą ferajnę za miasto...potem chwila ciszy....po 6, 7 rano potok samochodów na leasingu,z warszawską rejestracją, parkujących gdzie popadnie, na trawnikach, pod klatkami....panowie w krawacikach i gustownych plaszczach, wymontowujący stylizowane slupki, by zwiekszyc powierzchnie parkingową...z usmiechem pogardy reagujący na zwrócenie im uwagi za rozjeżdzanie trawnika... gdy wieczorem odjeżdzają jest chwila spokoju, godzina przerwy, potem zjawiają się wcześniej wspomniani amatorzy Celtic Pubu, którzy pewnie nawet nie wiedzą co oznacza nazwa ich tak ulubionego lokalu....
i to wszystko sprawia, że czasem czuję się "nie u siebie", że mam wrażenie jakbym na wyjście z psami, papieroska na lawce w cieply wieczór potrzebowal zgody od owych "przejazdowych", którzy depczą tą moja oazę...Czasem mam dość smieci, balaganu, wszechobecnych billboardów i kompletnej przypadkowosci, braku konsekwencji, chaosu reklam i promocji...
ale gdyby to wszystko mnie nie denerwowalo, oznaczaloby to że nie kocham tego miasta, tego skrawka ziemi, który zwę Domem. Bo zależy mi na jego wizerunku, na tym by nie bylo tak że każdy może tu przyjechać i robic co mu się podoba, deptac to co kocham... czasem chce się uciec, w zlości na to wszystko...przyznam że ostatnio zdradzalem Gdańsk...pierwszy raz z Belfastem, ostanio coraz częśćiej z Pruszczem Gdańskim..Jako ze nie potrafie przebywac dluzszy czas w otoczeniu które jest obce, w obu przypadkach zacząlem interesowac się historią tych miast, poszczególnych ich miejsc, tak by zbudowac więź pomiędzy sobą a murami które codziennie mijam.....i szczerze mówiąc dawno nie praktykowalem tego tu, w Gdańsku....ostatnio odkrylem, że warto pogodzić się z Gdanskiem, znów odkrywać jego piękno i tajemnice...Znów jak 10 lat temu oglądąć się po murach i patrzeć pod nogi w poszkiwaniu pamiątek....nie tylko patrzeć z okna autobusu na ginącą Orunię i pod nosem mamrotać "o! tydzień temu byla tu kamienica...no tak, trzeba bylo zrobic zdjęcie temu domowi"... a nie ma przecież nic piękniejszego niż spacer po Gdańsku, każdej dzielnicy, zakamarku, peryferii...odkrywać to miasto na nowo...patrzeć przez szklo obiektywu na rzeczy których nikt na codzien nie zauważa lub bezmyślnie i bez szacunku niszczy......bo przecież jest tyle rzeczy, historii....w tym mieście...........
[chaotyczne i miejscami ksenofobiczne, .....ale od serca] .....dobranoc
_________________ als laeg' zauberhaft versteint drunten eine Maerchenwelt...
Boję się, że ta fotka będzie pretekstem do dyskusji i to nie na temat ale zdecydowałem sie ją zamieścić bo pokazuje gdańszczanina wyrażającego przywiązanie do rodzinnego miasta. Ów gdańszczanin przesłał mi to zdjęcie z mottem "Gdzie my tam granice ojczyzny naszej". Jak więc widzicie jak nabardziej można tego gdańszczanina ze zdjęcia zakwalifikować do Koła Anonimowych Gdańszczan.
Na dodatek ja zadbałem aby dosłownie i naprawdę anonimowy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum