I dodajac jeszcze, że argument o wspieraniu zagranicznych koncernów jest kulą w płot, wielkie sieci handluja niemal wyłacznie krajową polską produkcją.
Nie wiem jakie sieci masz na myśli, ale w tych, które ja znam zdecydowana większość produktów pochodzi z zagranicy (patrząc "na oko", statystyk nie robię). Polskich produktów jest sporo, owszem, ale nie stanowią większości oferty - może z wyjątkiem żywności, zwłaszcza tej nieprzetworzonej. Co do produktów przemysłowych, to chyba najwięcej jest tych z Chin.
Co nie zmienia faktu, że w temacie reklam się zgadzam z Tobą i Mikołajem.
Nie wiem jak Wy ale ja odnosze wrazenie ze reklamiarze mysla ze iz klient jest durny... kazda reklama dziala u mnie na odwrot zazwyczaj mnie wtedy odrzuca od produktu, nie mowiac o handlarzach chinskimi starociami.
Nie wiem jak z tym śmietnikiem walczyć. Postanowiłem włożyć swój mikro-dżul pracy organicznej i za każdym razem widząc wyskakujące przysłaniające ekran straszydło przysięgam w duchu, że nigdy, przenigdy nie kupie reklamowanego produktu. Oczywiście sam się oszukuję. Musiałbym zamknąć konto w banku, zrezygnować z telefonu komórkowego i zacząć chodzić piechotą trasy po kilkaset kilometrów. Nadal jednak reaguję złością. Nie zobojętniałem. Jestem gotów stworzyć specjalną terrorystyczną komórkę do zwalczania reklamowego shitu. Założyć maskę spawacza, ubrać moro kombinezon i z miotaczem ognia na plecach rzucić wyzwanie polyestrowym sztandarom i innym banerom. Wybaczcie rozwlekłość opisu - czerpie przyjemność z wizji z udziałem ognia i banerów. Musiałem dać upust swojej frustracji
Trzy lata temu po dłuższej nieobecności w kraju wróciłem do ukochanego Wrzeszcza. Tęczowy śmietnik który zobaczyłem na fasadach, parkanach tanich tablicach na "kołeczku" poraził mnie strasznie i kuł w oczy około tygodnia. A potem niczym człowiek wychodzący z piwnicy moje oko przywykło do tych jaskrawych barw. Ciągle jednak pamiętam jak to jest gdy jest inaczej. Ciągle żałuje mojego Gdańska.
Dziś mieszkam w Wawie - mam nadzieje, że to chwilowe. Dokładnie w Rembertowie. Wierzcie lub nie ale miejsce też ma swój "klimacik". Kilkadziesiąt metrów od domu, który zamieszkuje mieści się mur byłego obozu koncentracyjnego w którym czerwonoarmiści skoncentrowali się na żołnierzach AK. Tam bohatersko odbito pewną ich część. Zabudowa wokół jednorodzinna. Zabytkowa. Do Rembertowa wjeżdża się długim prostym odcinkiem drogi. Po lewej las, po prawej mur. Przy wjeździe pomnik poległych żołnierzy. A sto metrów przed nim barrrdzo charakterystyczna, pochylona w kierunku jezdni, rosnąca w separacji od leśnej ściany sosna. Ktokolwiek zna tę drogę zna i to drzewo. A na nim od kilku tygodni... tekturowa tablica i napis czarnym markerem: gruz kupię nr tel: xxx xxx xxx. Akurat jestem w Gdańsku ale jak tylko wrócę, sfotografuję (a w chwilę później zdezintegruje) i zamieszczę tu tego potworka.
Podsumowanie:
Straszny mamy w Polszy naszej śmietnik estetyczny miast falujących kłosów i dostojnych dębów. Nie wiadomo jak z tym walczyć. Jedno jest pewne. Jeśli od-centralnie nikt tego nie ureguluje to pozostaniemy jako naród tandeciarzami przestrzeni publicznej.
A gdy już wejdą do sprzedaży projektory w standardzie CD... Wiecie co to? Cumulus Display. Wyobraźcie sobie technikę pozwalającą wyświetlać wielkie reklamy na przelatujących po niebie chmurach.
Ajax czysta biel, WBK zawsze z Tobą, Kia Ceed tylko 1 % wpłaty - a to wszystko zamykające osie widokowe Oliwskiego Parku
Jak byłem pod koniec września w Rembertowie, to moją uwagę zwrócił jedynie kościół i na placu przed nim monstrualny pomnik, chyba jakaś "kolumna papieska" czy coś w tym guście
"W terenie" proponuję postępować z nimi jak ze śmieciami. Najpierw sfotografować, potem usunąć i wyrzucić albo odnieść "spamerowi".
A ja mam apel do fotografów:
Jeżeli fotografujesz jakiś obiekt i nie da się uniknąć obecności na zdjęciu reklamy, to za nim to zdjęcie opublikujesz gdziekolwiek w internecie uczyń reklamę nieczytelną. Najlepszym sposobem według mnie jest poddanie jej w programie do obróbki zdjęć rozmazaniu, bo to najmniej zaszkodzi jakości zdjęcia. Publikując zdjęcie z czytelną reklamą działasz na rzecz reklamodawców i firm oszpecających miasto nimi.
k4tey napisał/a:
Reklama miejska może być oryginalna i ciekawa, ale większość osób woli sztampę, która szpeci.
Dla mnie żadna reklama na ulicy nie jest ciekawa, a istotna w tym temacie nie jest jej treść lecz miejsce, gdzie została umieszczona i czy zakłóca estetykę tego miejsca. Są miejsca, gdzie nie powinno być żadnej reklamy, bo każda będzie psuć estetykę, są miejsca, gdzie reklamę da się wkomponować w otoczenie, ale pod warunkiem dobranej kolorystyki.
zainteresowany napisał/a:
Piszecie tu o naklejkach na bandach energochłonnych, przyczepach i banerach. Jest to najtańsza forma reklamy w dobie kryzysu...
Nieprawda. Najlepszą proporcję skuteczności reklamy w stosunku do jej ceny ma reklama internetowa w programach partnerskich i to niezależnie od tego, czy jest kryzys, czy go nie ma.
Tu rodzi się apel do firm reklamowych: pomyślcie o budowaniu internetowych systemów programów partnerskich, a nie o zaśmiecaniu miasta. Zróbcie konkurencję Gogelowi w końcu.
Mikołaj napisał/a:
To jest zaśmiecanie wspólnej przestrzeni.
Istotnie, żyję w mieście, a czuję się jakbym żył na bazarze.
Colonel napisał/a:
Spam reklamowy w necie tak samo jak spam estetyczny i kelenie reklam gdzie bądź nie wynikają z trudnej konkurencji ani braku pieniedzy, a z chamstwa albo bezmyslności.
Z pazerności.
Colonel napisał/a:
W obu przypadkach "reklamodawcy" zasługują na zignorowanie ich oferty i zwalczanie spamu.
W pełni popieram.
princessita napisał/a:
...reklamiarze mysla ze iz klient jest durny...
Jeśli w ogóle myślą, to tylko o pieniądzach.
Fuzzy napisał/a:
Nie wiem jak z tym śmietnikiem walczyć.
Przekonywać.
Decyzje administracyjne wszystkiego nie załatwią, choć przekonywać członków samorządu trzeba, aby nie wszędzie można było śmiecić.
Drugą metodą, może i skuteczniejszą jest przekonywanie reklamodawców, aby zaczęli korzystać z reklam internetowych zamiast miejskich. Reklama w internecie też może mieć postać śmietnika, ale zależy to już od autora strony. W odróżnieniu od ulic strony internetowe nie są miejscem po którym chodzimy i które musimy oglądać. Stron jest dużo, wiele i tak pozostanie bez reklam.
1. Korzystanie z drogi publicznej, także parkingu, zgodnie z jej przeznaczeniem również przez pojazd z umieszczonymi na nim napisami reklamowymi nie wymaga uzyskania zezwolenia na zajęcie pasa drogowego. Natomiast umieszczenie w pasie drogowym takiego pojazdu opatrzonego reklamami, jeżeli celem tego jest wyłącznie przekazywanie określonej informacji wizualnej użytkownikom drogi, wymaga uzyskania takiego zezwolenia, bowiem nie stanowi korzystania z drogi publicznej zgodnie z jej przeznaczeniem.
2. Za powierzchnię reklamy należy uznać całą powierzchnię, którą faktycznie zajmuje reklama, umieszczona na konstrukcji przyczepy usytuowanej w pasie drogowym w polu widzenia użytkowników drogi. Jeżeli treści reklamowe, nawet tożsame, umieszczone zostały po obu stronach takiej konstrukcji, o wysokości opłaty, o której mowa w art. 40 ust. 6 u.d.p., powinna decydować łączna powierzchnia, którą informacja ta w sumie zajmuje. Takie bowiem dwustronne prezentowanie informacji na jednym nośniku reklamowym nie może pozostać bez znaczenia dla wyliczenia opłaty za zajęcie pasa drogowego na cele z drogą niezwiązane, co znajduje pełen wyraz w treści art. 40 ust. 6 u.d.p., w którym dla wyliczenia opłaty za zajęcie pasa drogowego pod reklamę przewidziano jako jeden z czynników jej powierzchnię.
Fakt, w Łodzi mniej jest takich reklam , ale nadal na parkingach w centrum miasta stoją jakieś zapomniane trabanty z aktualnymi banerami reklamowymi. Ale zawsze to troche mniej.
_________________ „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum