Z dniem 1 stycznia 1998 roku, w wyniku wydanego dekretu Biskupa Pelplińskiego, powstała nowa oficyna - Wydawnictwo Diecezji Pelplińskiej "Bernardinum", stanowiące efekt połączenia Wydawnictwa Diecezjalnego z Wydawnictwem Wyższego Seminarium Duchownego "Bernardinum". Z perspektywy czasu powiedzieć można, że połączenie obu firm okazało się posunięciem trafnym. Nowoczesne zaplecze techniczne i doświadczona kadra pracownicza sprawiają, że obecnie Wydawnictwo jest w stanie zrealizować każde zamówienie na rynku poligraficznym. Szczególną wagę przywiązujemy nie tylko do terminowości, ale także do profesjonalnego wykonania powierzonej nam pracy, co najlepiej oddaje hasło reklamowe "Bernardinum": Jesteśmy spadkobiercami Gutenberga, solidnymi jak jego dzieło.
No nie chciałem już tak z "kopyta". Kilka publikacji wydrukowali pięknie z moimi reprodukcjami
ale tylko drukowali, dla innej instytucji. Wiem jakie są opinie.
Ten album Marian Mokwa jest w kilkunastu księgarniach internetowych z informacją że nakład wyczerpany. Wystarczy wklepać w Googlach. Ilustracje z reprodukcji wyszły słabo. Potem mnie wtajemniczono że wówczas z taśmy schodziły reprodukcje obrazów Mokwy razem ze św. obrazkami więc jaka to mogła być jakość. Ale z czasem jakość zdecydowanie sie polepszyła. Gdyby tak polepszyło się jeszcze przestrzeganie praw autorskich.
Wydawnictwo które wydaje samodzielnie jakąś publikację, nawet autorską, powinno w przypadku reprodukcji nawiązać z autorem zdjęć, który jest znany autorowi publikacji kontakt w celu podpisania umowy lub uzyskania zgody na publikację ilustracji w jakiejś tam formie.
Jeżeli instytucja inna zleca tylko wydrukowanie z materiałów opłaconych przez siebie to takie np. Berbardinum jest zwolnione o troski o przestrzeganie praw autorskich. W tym przypadku gotowe zdjęcia wykorzystało wydawnictwo do publikacji zrobionej przez siebie od początku do końca. Autor tekstu otrzymał honorarium, autor zdjęć figę z makiem. Za późno się dowiedziałem o publikacji i nie chciałem się awanturować bo inna publikacja była w toku.
Gdyby była umowa to by tu nie było mowy o kradzieży...
Każde zdjęcie jest objęte prawem autorskim. Jeżeli ktoś wykorzystuje zdjęcie z podanym nazwiskiem lub bez autorstwa, lub z zastrzeżonymi prawami, bo wpadły mu w "łapy", w publikacji drukowanej, w internecie, bez zgody autora, bez opłacenia honorarium za wykorzystanie ilustracji, która zgodnie z ustawą o prawie autorskim jest utworem, po prostu kradnie prawa autorskie twórcy. I podlega karze. Jeżeli autor należy do jakiejś organizacji autorów np. ZAIKS - u to organizacja go broni ale trzeba się opłacić. Indywidualnie to w sądzie. Jeżeli warto, bo edytor jest bogaty i opublikowali więcej zdjęć to może się opłacić. Nigdy się nie użerałem z powodu jednego lub kilku zdjęć, zwłaszcza reprodukcji. Ale nawet opublikowanie jednego zdjęcia bez uzyskania zgody autora i opłacenia honorarium, a wtedy się spisuje umowę, jest zwykłą kradzieżą. I trzeba umowę sporządzić przed publikacją ale można i po, przepraszając autora. Ktoś za publikację kasuje lub robi sobie reklamę. A wejść w posiadanie zdjęć jest dzisiaj w dobie cyfrówek bardzo łatwo. Jest zresztą ustawa tutaj i można ją przestudiować. Każdy kto chce wykorzystać czyjąś pracę, dzieło czy utwór, powinien częściej do niej sięgać. W dzisiejszych czasach złodziejstwo praw autorskich kwitnie zwłaszcza w mediach.
rychu40, ale w ogóle odzywałeś się do nich z prośbą o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji? Mogliby chociaż przeprosić, skoro nie zależy Ci na zadośćuczynieniu.
Zdjęć do publikacji popełniłem tysiące. W kilku przypadkach potrafili w ogóle nie zapłacić. Adwokat kosztuje a stawki autorskie niskie i trzeba mieć szczęście i się czasami prosić żeby wzięli. Te przykłady powyżej to taka ciekawostka że trzeba przyglądać sie materiałom dokumentalnym bo fałsz historyczny to przerabialiśmy nieraz. Ten u "Julity" raczej niewielki. Jest takie wydawnictwo Bernardinum które wydało album z reprodukcjami Mokwy. Ponad setka reprodukcji z moim nazwiskiem i nawet nie zapytali o zgodę nie mówiąc o jakimkolwiek honorarium. Do tej "Julity" wysłałem maila ale bez odpowiedzi. Teraz mam duże archiwum przeźroczy, innych zdjęć i mogę sobie przeglądać je w zaciszu domowym na emeryturce.
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
Onegdaj użyczyłem ca 100 fotografii do publikacji Fułka i Stinzinga "Kurort w cieniu PRL-u." a jakże, podziękowali we wstępie i w zakończeniu - książeczki, egzemplarz bezpłatny dali, zwrócili prawie wszystkie materiały, ale do meritum. Zdziwiłem się okrutnie kiedy w solowej już książce pana W.F. „Od huzarów śmierci do Eltona Johna” ponownie znalazłem swoje materiały już bez zgody, jakiejkolwiek informacji o pochodzeniu o darmowym egzemplarzu nie wspomnę...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum