Dawny Gdańsk Strona Główna Dawny Gdańsk


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Pomnik Otto Bismarcka na Mazurach
Autor Wiadomość
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Nie Cze 17, 2007 7:34 am   

Dyskutując z tym kolegą trzeba robić zrzuty z ekranu... :hihi:
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Sob Cze 23, 2007 5:52 pm   

Jedziemy dalej...
:wink:
(jest też o Gdańsku)

Cytat:
Piotr Semka
Co odzyskiwać z przeszłości

Dyskusja wokół nazwy wrocławskiej hali ukazuje jak łatwo można obłaskawić wszystkie symbole które źle się kojarzą Polakom

Cieszę się, że swoim tekstem o dylematach wokół odkrywania przedwojennej historii polskich ziem zachodnich ("Wywoływanie pruskich duchów, "Plus Minus", 9 czerwca br.) skłoniłem do reakcji tak ważne persony, jak minister kultury Kazimierz Ujazdowski i prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, oraz wzbudziłem dyskusje na ten temat we Wrocławiu. Punktem wyjścia do dyskusji był fakt wpisania wrocławskiej Hali Ludowej - dzieła architekta Maksa Berga - na listę zabytków UNESCO pod przedwojenną nazwą Hala Stulecia. Nazwa ta upamiętniała otwarcie Hali i specjalną wystawę dla uczczenia setnej rocznicy wojny Prus przeciw Napoleonowi w 1813 roku.

Wskazując ten fakt, zadałem pytanie, czy cezurą wskrzeszania poniemieckiej symboliki na polskich ziemiach zachodnich powinien być już tylko rok 1933 i symbolika III Rzeszy, czy sprzeciw może też budzić nazewnictwo z epoki Bismarcka i Wilhelma II? Wskazałem też na przykłady dowodzące, że niepostrzeżenie ma miejsce amnestia pamięci dla symboliki prusackiej.

Panowie Ujazdowski i Dutkiewicz reagując na mój tekst ( "Duch wrocławskiego patriotyzmu", 16 czerwca br.), zachęcali, by nie przydawać znaczenia przywróceniu przedwojennej nazwy. Obaj politycy wskazywali, że łatwo stworzyć fałszywy obraz Wrocławia, pomijający fakt, że współczesna tożsamość miasta i model patriotyzmu wrocławian świadczą o żywotności i dynamice polskości. Wskazali na liczne inicjatywy budowania polskiej tożsamości miasta i zaznaczyli , że żadna z decyzji Rady Miasta Wrocławia po 1990 r. nie oznaczała aprobaty dla pruskiego imperializmu.

Ucieszyła mnie tak wyraźna odpowiedź na moje pytania, ale nie wyczerpuje ona moich wątpliwości. Chodzi o to, że wiele z nich nie było kierowanych akurat do panów Ujazdowskiego i Dutkiewicza.

Wrocław jest dobrym przykładem myślenia na polskich ziemiach zachodnich i północnych o ich nowej tożsamości. A jednak w wielu miastach na terenie Dolnego Śląska, Pomorza , Warmii i Mazur w próżnię po skompromitowanej peerelowskiej symbolice wchodzi dziwacznie niekiedy rozumiany regionalizm. Odnawia się symbolikę pruską o politycznym lub militarystycznym wydźwięku. Argumenty bywają różne - od zapału badaczy przedwojennej historii tych ziem troszczących się o "tradycyjne elementy krajobrazu", jak było w Nakomiadach z kamieniem Bismarcka, po rachuby na ściągnięcie niemieckich turystów.

Obrońcy takich pomysłów - o których wspominają i obaj autorzy - wykazują niepokojącą nonszalancję wobec wrażliwości tych Polaków, którzy źle oceniają pruską politykę wobec Polski.

Innym razem na siłę bagatelizuje się niedobre skojarzenia związane z elementami prusackiej mitologii historycznej. I właśnie przy okazji dyskusji o nazwie Hala Stulecia podobne głosy usłyszeliśmy na nowo. W tym właśnie stylu na łamach wrocławskiej "Gazety Wyborczej" ("Ta Hala powinna być Stulecia", 15 czerwca br.) z moim tekstem podjęła polemikę Beata Maciejewska.

"Wrocławska Hala Stulecia, zbojkotowana przez cesarza Wilhelma II, odrzucona przez Hitlera, jest dziś wykorzystywana jako sztandarowy przykład powrotu do pruskiej symboliki i odwołania się do antypolskiej tradycji. To manipulacja".

Pani Maciejewska słusznie wytknęła mi oparcie się na niemieckiej Wikipedii i błędne uznanie za datę otwarcia datę 10 marca 1913 roku - rocznicę ustanowienia Żelaznego Krzyża. W istocie, jak słusznie wskazywał autor monografii "Hala Stulecia" dr Jerzy Ilkosz - została ona otwarta 20 maja 1813 roku dla uczczenia setnej rocznicy wojny Prus przeciw Napoleonowi.

Sęk w tym, że publicystka "Wyborczej" broniąc tradycji uroczystości otwarcia hali, przypisuje jej na siłę pozbawiony nacjonalistycznej nuty charakter. Owszem, dość liberalny jak na pruskie stosunki magistrat Wrocławia na tyle samodzielnie aranżował wystawę, że Wilhelm II nie zaszczycił swoją osobą jej otwarcia, wcześniej odmawiając pomocy finansowej. Jednak Beata Maciejewska upiększając dzieje hali, wywindowała uroczystość jej otwarcia do rangi rzekomej demonstracji antycesarskiej o niemal pacyfistycznym zacięciu. To przykład absurdu, do jakiego dochodzą zwolennicy nazwy Hala Stulecia. Przecież honorowym gościem uroczystości był następca tronu cesarstwa Niemiec Kronprinz Fryderyk Wilhelm Wiktor. Bynajmniej nie pacyfista, ale dowódca 1 regimentu Lejbhuzarów z Gdańska-Wrzeszcza.

Militarystyczne tradycje podkreślał Żelazny Krzyż stanowiący centrum dekoracji hali. Po jego bokach zgromadziły się poczty sztandarowe licznych pruskich stowarzyszeń na czele ze związkami kombatanckimi z wojen z Danią w 1864 roku, Austrią w 1866 roku i Francją w 1870 roku. Powiększony wizerunek tego orderu ozdobił zaś rotundę ekspozycji o wojnie 1813 roku.

Przytaczana przez "Gazetę Wyborczą" okoliczność, że rada miejska nie chciała, zgodnie z sugestiami dworu cesarskiego, czcić przy otwarciu hali rocznicy Bitwy Narodów pod Lipskiem, a jedynie proklamację króla Fryderyka Wilhelma III "Do mojego ludu" z podkreśleniem ówczesnych demokratycznych aspiracji pruskiego mieszczaństwa - to czytelne tylko dla nielicznych rozróżnienie - tak wtedy, jak i dziś.

Czas trwania wystawy wyznaczono od maja do października 1913 roku, a więc także i do rocznicy bitwy pod Lipskiem. Zresztą odezwa "Do mojego ludu" doskonale tkwiła w pruskiej tradycji, która z punktu widzenia ówczesnych sąsiadów Prus przeżywała swoją wyjątkowo szowinistyczną fazę. Wprawdzie wystawa zaznaczała wkład różnych państw w pokonanie Napoleona - ale najmocniej wyeksponowano glorię pruskich marszałków i ochotników. W swojej historii Wrocławia z 1997 roku prof. Teresa Kulak wskazuje, że wystawa o 1813 roku "sławiła chwałę pruskiego oręża i przygotowywała społeczeństwo do wojny".

Po prostu ówczesne Niemcy żyły w rytm pruskich rocznic. Rok przed obchodami 1813 roku - w 1912 roku sławiono 200. rocznicę urodzin Fryderyka Wielkiego. Kreowani dziś niemal na antycesarskich buntowników ówcześni niemieccy liberałowie rok potem, w 1914 roku, poprą z entuzjazmem wojnę Kajsera i wyślą na nią swoich synów.

I wreszcie warto zacytować inny przykład polemiki. Beata Maciejewska cytuje postawione przeze mnie pytanie: "Dlaczego w polskim Wrocławiu mamy wskrzeszać nazwę przypominającą datę, która dla Polski oznaczała zdradę Napoleona przez Prusy?" I odpowiada:

"Dla jakiej Polski? Nie wszyscy poszli pod Lipsk. Część Polaków, jak choćby ks. Adam Czartoryski, próbowała oprzeć sprawę polską na Rosji, część uznała w 1813 roku, że z Napoleonem nic już nie osiągną"

Jak się więc okazuje, w 1813 roku były różne Polski - tyle ich było, ile żołnierzy Księstwa Warszawskiego. Ale Prusy pod sztandarem wojny 1813 roku były wtedy jedne i to one właśnie zagarniały na nowo Poznańskie, a pruscy żołnierze strzelali do wiarusów ks. Józefa.

Pozostawmy wreszcie na boku slogan o hali odrzucanej przez Hitlera. Gdy było trzeba, wódz NSDAP przemawiał w hali choćby w 1932 roku, a publiczność opanowywał taki sam fanatyczny nastrój, jak w innych miastach ówczesnej Rzeszy.

A może hala Maksa Berga?

Polemikę z modelem historii, jaki lansuje Beata Maciejewska, podjął na łamach "Gazety we Wrocławiu" Krzysztof Grzelczyk, wojewoda dolnośląski. Warto przytoczyć jego opinie w sporze o Halę Ludową.

"Czy w dyskusji o historii miasta należy przyjmować postawę bezkrytycznej akceptacji wszystkiego, co było wcześniej? Czy też z myślą o budowie tożsamości współczesnego Wrocławia, z szacunkiem dla przeszłości należy szukać w niej przede wszystkim wzorców pozytywnych?

Nie mogę się zgodzić z tezą, że w imię historii należy przyjąć nazwę obiektu tylko dlatego, że tak nazywał się kiedyś. I absolutnie nie chodzi o to, czy był niemiecki, czy polski. W wypadku Hali nie kwestionuję, że jest dziełem niemieckich inżynierów. Ale to wcale nie oznacza, że mam akceptować nazwę, która w sposób jednoznaczny nawiązuje do historii Prus.

(...) Winniśmy szacunek dla dzieł architektury, dorobku kulturowego, który jest dobrem wspólnym. Ale kształtowanie tożsamości narodowej odbywa się między innymi poprzez opisywanie otaczającego świata, poprzez nadawanie nazw zjawiskom, wydarzeniom i dziełom człowieka. Nadając nazwy związane z naszym doświadczeniem, oswajamy zjawiska dla nas nowe. Rzeczą zupełnie naturalną były zmiany nazw miejscowości z niemieckich na polskie, kiedy po wojnie tereny Śląska zasiedlili Polacy. Zmiany nazw wiążą się często z historią narodów. Tak dzieje się na całym świecie, tak powstają narodowe dziedzictwa, które składają się na wspólne dziedzictwo europejskie. Kultywowanie przez Polaków nazw związanych akurat z pruskim militaryzmem z tak pojmowanym dziedzictwem nie ma wiele wspólnego. Poprzez nazwę - a przecież nie unikniemy pytania, jakiego stulecia - oddajemy hołd państwu pruskiemu, a nie geniuszowi ludzi, którzy tę halę stworzyli. A przecież istotą upamiętniania dziedzictwa światowego poprzez wpisywanie na listę UNESCO jest utrwalanie w pamięci wielkości ludzkiego geniuszu, a nie państw, w których ten umysł się rozwijał. Być może zatem dobrym rozwiązaniem byłoby nazwanie hali imieniem jej twórcy Maksa Berga".

Zapaleńcy i nadgorliwcy

Wróćmy do istoty sporu. W swoim tekście sprzed dwóch tygodni zachęcałem do przyjęcia pewnych zasad w kwestii powrotu do niemieckiej symboliki sprzed 1945 roku. Wszelkie akcenty nazistowskie winny być zabronione absolutnie i bez wyjątków.

Nawiązanie do pamięci niemieckich naukowców, ludzi sztuki i bojowników antynazistowskich jest jak najbardziej do zaakceptowania. Tak samo jak nazwy o wielowiekowej tradycji hen od czasu średniowiecza.

Ale już nie symbolika pruskiego nacjonalizmu i militaryzmu.

To, jak łatwo można relatywizować niedobrą sławę pruskiej glorii pokazuje cytowany obok fragment wywiadu z dr. Maciejem Łagiewskim, dyrektorem Muzeum miasta Wrocławia.

Być może przeciwnicy nazwy Hala Stulecia są dziś tak przewrażliwieni na tym punkcie, gdyż jutro nie chcą wskrzeszania pamięci o związkach z Wrocławiem Clausewitza jako światowej sławy stratega żonatego z Polką czy powrotu pomnika generała Tauentziena jako potomka pomorskiej rodziny o swojsko brzmiącym imieniu Bogislav. Ktoś kiedyś może też próbować oddemonizować także Krzyż Żelazny, wskazując, że ozdabiał również mundury legionistów. No cóż, można w ten sposób obłaskawić wszystkie symbole, które źle kojarzą się Polakom.

Ucukrować Fryderyka Wielkiego, rozbiory, Hindenburga, walkę z powstańcami śląskimi. Zawsze można pouczyć, że Niemcy mieli prawo do swojego rozumienia racji stanu, że mieli swoje sławy wojenne i swoje rozumienie krzywdy.

Pytania o granice tego procesu relatywizacji symboliki poniemieckiej, jak się okazuje, są elastyczne.

Zbyt często obserwowaliśmy ostatnimi laty, jak zacna do pewnego momentu kolekcjonerska i badawcza dociekliwość na temat przedwojennej symboliki miasta niepostrzeżenie zamienia się w narodowy nihilizm. Problem z niektórymi entuzjastami pruskiej tradycji polega na stosowaniu przez nich szantażu moralnego. Słyszymy: To tu się działo, to tu było, a więc należy przywrócić poświęcony temu pomnik.

Zwolennicy liberalnego stosunku do przeszłości z lubością przypisują swoim polemistom chęć powrotu do restrykcyjnej polityki PRL, która wbijała na siłę do głów odwieczną polskość ziem odzyskanych. Zgoda, tamta naznaczona traumą z lat wojny propaganda jawi się dziś groteskowo. Ale co w to miejsce? Bismarck, Clausewitz i Tauentzien?
Piotr Semka

Krzyż Żelazny? Czemu nie

Fragmenty rozmowy Macieja Urbanka z dr. Maciejem Łagiewskim, dyrektorem Muzeum Miejskiego Wrocławia, Gazeta we Wrocławiu, 15 czerwca

"Rzeczpospolita" napisała, że w 1913 roku [Hala] powstała, aby upamiętnić setną rocznicę ustanowienia Krzyża Żelaznego we Wrocławiu.

Powstała na okoliczność zwycięstwa nad Napoleonem i odezwy "Do mojego ludu" wydanej przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. Ale to naprawdę w kontekście nazwy nieistotne. To przecież fragment dziejów Śląska i Wrocławia.

Ale Hala upamiętniała triumf Prus i ich sojuszników nad Napoleonem, a my do dziś śpiewamy: "Dał nam przykład Bonaparte... ".

Trudno, wtedy w obozie francuskim, więc razem z Napoleonem przegrywaliśmy, co tylko dało się przegrać. Trudno mieć o to pretensje do historii czy wręcz do starego gmachu i udawać, że pewnych wydarzeń nie było.

Pojawiła się propozycja architekta Andrzeja Łapińskiego, żeby nazywać ją po prostu Halą Berga, tak jak nazwisko swego twórcy nosi wieża Eiffla.

Pod warunkiem że ktoś nie wpadnie na pomysł, żeby nazwać ją Halą Maksymiliana Góry, bo był już czas, kiedy właśnie w ten sposób próbowano spolszczyć nazwisko Maksa Berga. Hala powstała tak dawno, że robienie z tego dziś jakiejś propagandowej hecy wydaje mi się absurdem. [...]

A nie obawia się pan, że afera wybuchnie wokół odbudowy pałacu królów pruskich?

A dlaczego miałaby wybuchnąć?

Bo to pałac symbolizujący zwierzchność pruskich władców nad Śląskiem.

Pokażemy w nim tysiąc lat historii Wrocławia od założenia biskupstwa w roku 1000 aż do roku 2000. W tej syntezie dziejów przedstawione będą kolejno etapy historii miasta, a historii powojennej poświęcone zostanie proporcjonalnie więcej powierzchni wystawienniczej.

I zawiśnie Krzyż Żelazny, o który oburzyła się "Rzeczpospolita".

Dlaczego miałby nie zawisnąć?

Bo to symbol pruskiego militaryzmu, który podczas II wojny światowej nosili na mundurach hitlerowcy.

Żelazny Krzyż ustanowiony był w 1813 roku we Wrocławiu, zaprojektował go wybitny architekt Karl Friedrich Schinkel, a w przedwojennej armii polskiej nosiły go z dumą tysiące oficerów odznaczonych nim za męstwo podczas I wojny światowej. Było wśród nich wielu generałów i pułkownik Leopold Lis-Kula, legionista I Brygady Piłsudskiego, a Żelazny Krzyż porównywany był do polskiego Virtuti Militari. To, że zdeprecjonował się w II wojnie, nie zmieni wcześniejszej historii.

Gdzie, pana zdaniem, jest granica, której w tym przywracaniu Wrocławiowi historycznej pamięci przekroczyć nie wolno?

W muzeum na wystawie historycznej można pokazać prawie wszystko, łącznie z popiersiem Hitlera, ważny jest kontekst i proporcje. Prawdziwy badacz dziejów powinien być wolny od emocji. Przecież nie chodzi o gloryfikację niektórych momentów historii, ale nie można udawać, że ich nie było.

Inaczej jest w przypadku takich miejsc jak Hala czy choćby pomników funkcjonujących samodzielnie w przestrzeni miasta. Są pomniki, których odtworzenia pan sobie jednak nie wyobraża?

Nie wyobrażam sobie, by mógł zostać odtworzony którykolwiek z licznych we Wrocławiu pomników królów pruskich, które niegdyś stawiane były niemal wszystkim bez wyjątku. [...]

A generał Friedrich Tauentzien? Bohaterski obrońca Wrocławia z połowy XVIII wieku, który spoczywał w grobowcu na środku dzisiejszego placu Kościuszki?

To był żołnierz, legenda Wrocławia. Bronił miasta jako pruski oficer przed Austriakami, którzy siłą i zbrojnie chcieli tu wrócić [...] Pokonał Austriaków, dysponując wielokrotnie mniejszymi siłami. Ciężko go oceniać, podobnie jak wielkiego teoretyka wojny Karla Clausewitza, który we Wrocławiu zmarł i został pochowany. A w dodatku autorami pomnika-grobowca Tauentziena była para Karl Gotthard Langhans i Gottfried Schadow, twórcy m.in. Bramy Brandenburskiej. A sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Tauentzien wywodził się z polskiej rodziny z Pomorza, na drugie imię miał nawet Boguslav. Także generał Clausewitz miał warszawiankę za żonę. Myślę więc, że miasto nie rozpadłoby się, gdyby nagrobek Tauentziena trwał na swoim miejscu. Skoro jednak go nie ma, to tak zostanie. Odtwarzanie go przysporzyłoby pewnie znacznie więcej problemów. A zamienianie nazwy placu Kościuszki na plac Tauentziena nie miałoby oczywiście sensu.



Źródło: Rzeczpospolita
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
villaoliva 
Olivaer


Dołączył: 23 Wrz 2004
Posty: 3300
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 10:23 am   

To pasuje tutaj :wink: Gdańskie fascynacje niemieckością

Cytat:
- Środowisko gdańskie jest zafascynowane niemieckością – stwierdził premier Jarosław Kaczyński, zarzucając Platformie Obywatelskiej uzależnienie od Niemiec i podatność na ich dominację.

Obsesja premiera w związku z niemiecką przeszłością Gdańska daje o sobie znać nie po raz pierwszy. Dawał już jej wyraz krytykując w 2003 roku władze miasta za - jak to wtedy określił - "problemy z tożsamością narodową". Poszło o wybudowanie przez mniejszość niemiecką w Gdańsku pomnika ofiar epidemii tyfusu z 1945 roku, która zdziesiątkowała ówczesnych więzniów gdańskiego więzienia. Zdaniem Kaczyńskiego pomnik wybudowano "dawnej załodze Stutthof". W rzeczywistości wśród ofiar byli zarówno Polacy i Kaszubi, jak i Niemcy.

Na problem z niemieckością w Gdańsku, powiązaną z działaniami polityków PO wskazuje także Jacek Kurski: - Był pomysł kilka lat temu, żeby uczcić pomnikiem ofiary Gustloffa, którym uciekali i SS-mani, i Niemcy przed Sowietami, i który został storpedowany na północ od Rozewia. Nagle my - Polacy, mamy czcić niemieckie ofiary Gustloffa. Na litość Boga, czy ktoś w Berlinie stawia pomniki Powstaniu Warszawskiemu?! - pytał w poniedziałek rano na antenie radiowej Trójki poseł PiS z Gdańska.
Także w rzekomym braku reakcji gdańskich władz PO na informacje o służbie Güntera Grassa w Waffen-SS, politycy PiS widzą przejaw gdańskiego problemu z niemieckością. Rzekomym, gdyż w czasie ubiegłorocznej burzy, władze miasta skonsultowały z gdańszczanami pomysł Jacka Kurskiego o odebraniu pisarzowi tytułu honorowego mieszkańca Gdańska. 53 proc. gdańszczan uznało, że Grass nie musi zrzekać się tytułu, 35 proc. uważało, że powinien, 12 proc. nie miało na ten temat zdania.

- Nie wiem o co chodzi – mówi dziś gdańszczanin i marszałek Senatu Bogdan Borusewicz w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". - Mieszkańcy Gdańska pochodzą z różnych stron Polski. Ja z Wileńszczyzny, tak jak ok. 20 proc. gdańszczan. Są ludzie z Polski centralnej, Kaszubi oraz garstka Polaków - przedwojennych obywateli Wolnego Miasta. Garstka, bo większość z tych, którzy po wojnie zostali, wyjechała do Niemiec w latach 70. i 80. Ale nawet wśród przedwojennych gdańszczan nie zauważyłem fascynacji niemieckością.

"Fascynacją" ma być wznawianie przedwojennych planów miast, wydawanie starych pocztówek, badanie historii okresu, gdy miasto było niemieckie. Dodatkowo proniemiecką atmosferę ma rzekomo nakręcać fakt, że związana z PO Fundacja Liberałów od lat wydaje albumy z przedwojennymi fotografiami Gdańska.

Według marszałka Borusewicza służy to wyłącznie poszukiwaniu własnej tożsamości. - Poznawanie historii Gdańska przez jego dzisiejszych mieszkańców służy jej zapełnieniu. Aż do powstania "Solidarności" w 1980 r. historia Gdańska zaczynała się dla mnie dopiero po 1945 r. Dopiero po przeżyciu Sierpnia '80 zdobyłem się na odwagę, by sięgnąć do dawniejszej historii Gdańska.


Cytat:

Stefan Chwin, gdański pisarz (dla Gazety Wyborczej)

W Gdańsku nie ma "fascynacji niemieckością", jest tylko fascynacja "dawnym Gdańskiem", jako miastem wielokulturowym. (...) W tym, co mówi premier chodzić raczej może o niepokojący sygnał, że kampanię wyborczą warto by oprzeć na rozniecaniu w Polsce obaw przed Niemcami. Raz to poskutkowało, więc może warto ponownie zrobić z Tuska sojusznika "rewanżystów zachodnioniemieckich"? Znajdą się tacy, którzy będą nas straszyć zakonem krzyżackim, Bismarckiem i Hitlerem w spódnicy. Prości ludzie są prostymi ludźmi i często się na to nabierają.
_________________
Ponury Zwracacz Uwagi na Wykraczających Poza Ramy


www.staraoliwa.pl
 
rispetto 


Dołączył: 11 Sty 2004
Posty: 1585
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 10:36 am   

Cytat:
Prości ludzie są prostymi ludźmi i często się na to nabierają.

No i to jest najlepsza kwintesencja tej dyskusji.
_________________
...........................................
Pomóż Hanusi jeśli możesz
http://dzieciom.pl/5002
...........................................
 
Ponury2 


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 785
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 10:49 am   

villaoliva napisał/a:
Nagle my - Polacy, mamy czcić niemieckie ofiary Gustloffa. Na litość Boga, czy ktoś w Berlinie stawia pomniki Powstaniu Warszawskiemu?! - pytał w poniedziałek rano na antenie radiowej Trójki poseł PiS z Gdańska.


Także z ochotą stawiam takie pytanie. Polacy to nie Żydzi niestety i nie mamy takich układów i wpływów jak oni. Gdybyśmy mieli, to Niemcy by nam postawili sami taki pomnik w centrum Berlina :hiihihi:

A tak jest jak jest. Sam fascynuję się historią tego miasta i okolic, ale bez przesady. To nie powód, aby agresorom i tym, którzy wybrali do władzy agresorów i morderców stawiać pomniki :OO Rozumiem odnowić coś starego i delikatnego w swojej wymowie, ale żeby czcić tak świeże rany? 8)


ps. uprzedzając głupie sugestie - nie mam zamiaru nikogo prowokować :%
 
 
villaoliva 
Olivaer


Dołączył: 23 Wrz 2004
Posty: 3300
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 10:55 am   

Ponury2 napisał/a:
villaoliva napisał/a:
Nagle my - Polacy, mamy czcić niemieckie ofiary Gustloffa. Na litość Boga, czy ktoś w Berlinie stawia pomniki Powstaniu Warszawskiemu?! - pytał w poniedziałek rano na antenie radiowej Trójki poseł PiS z Gdańska.


Także z ochotą stawiam takie pytanie. Polacy to nie Żydzi niestety i nie mamy takich układów i wpływów jak oni. Gdybyśmy mieli, to Niemcy by nam postawili sami taki pomnik w centrum Berlina :hiihihi:

A tak jest jak jest. Sam fascynuję się historią tego miasta i okolic, ale bez przesady. To nie powód, aby agresorom i tym, którzy wybrali do władzy agresorów i morderców stawiać pomniki :OO Rozumiem odnowić coś starego i delikatnego w swojej wymowie, ale żeby czcić tak świeże rany? 8)


ps. uprzedzając głupie sugestie - nie mam zamiaru nikogo prowokować :%


Wydaje mi się, że sam odnawiasz pomnik który wiele wskazuje na to, że był poświęcony żołnierzom ubranym w niemieckie mundury w czasie I WŚ.
_________________
Ponury Zwracacz Uwagi na Wykraczających Poza Ramy


www.staraoliwa.pl
 
Hochstriess 
von Hochstriess

Dołączyła: 05 Sie 2006
Posty: 834
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 11:18 am   

Rozpłakałam sie ze smiechu na widok kryteriów fascynacji :hiihihi:
Moi najbliżsi też.
Ale fakt, nie do nas skierowane sa słowa owego światłego męża a do jego elektoratu, do którego wiadomo kto się zalicza. Przykre to i szkodliwe. Przeraza mnie fakt, ze nic nie mozna zrobic.
 
villaoliva 
Olivaer


Dołączył: 23 Wrz 2004
Posty: 3300
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 11:38 am   

Niepokojące jest podobieństwo wyrazów, które ów elektorat może skojarzyć i połączyć

fascynaci i włoskiego fascio a dalej fascismo :^^
_________________
Ponury Zwracacz Uwagi na Wykraczających Poza Ramy


www.staraoliwa.pl
 
Ponury2 


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 785
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 12:51 pm   

villaoliva napisał/a:
Wydaje mi się, że sam odnawiasz pomnik który wiele wskazuje na to, że był poświęcony żołnierzom ubranym w niemieckie mundury w czasie I WŚ.


Podczas I wojny światowej sytuacja była zupełnie inna. Wielu Polaków z zaborów służyło w pruskiej armii, a II Rzeszę nie dokonywała takich zbrodni jak III Rzesza. Żadne porównanie moim zdaniem. II Rzesza nie prowadziła planowej, metodycznej zagłady Polaków w myśl Generalnego Planu Wschodniego. Wywołana przez nią wojna nie spowodowała takich zniszczeń, ofiar i zbrodni jak ta prowadzona w latach 1939-45.

Rany ostatniej wojny nadal są bolesne, a pewne działania tylko je potęgują, jednocześnie wzmacniając nienawiść do Niemców. Ciekawe dlaczego Niemcy ot tak sami z siebie nie wzniosą sobie powiedzmy w Monachium pomnika obrońców Westerplatte? Czy tylko Polacy potrafią wychylać się przed szereg i ośmieszać się w podlizywaniu się innym narodom? :P
 
 
Corzano 
bi-cyklista
z Północy


Dołączył: 18 Lis 2004
Posty: 4571
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 1:19 pm   

Ponury2 napisał/a:
Ciekawe dlaczego Niemcy ot tak sami z siebie nie wzniosą sobie powiedzmy w Monachium pomnika obrońców Westerplatte?

Tych z 1945? :wink:
_________________
 
danziger 
Korytarzanin


Dołączył: 03 Gru 2004
Posty: 4638
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 5:03 pm   

Ponury2 napisał/a:
Ciekawe dlaczego Niemcy ot tak sami z siebie nie wzniosą sobie powiedzmy w Monachium pomnika obrońców Westerplatte?

Bo do Westerplatte stamtąd daleko. Natomiast nie zdziwiłbym się, gdyby stanął tam kiedyś pomnik izraelskich sportowców pomordowanych przez palestyńskich terrorystów w czasie olimpiady (o ile już nie stoi), choć wcale nie upamietnia tragedii Niemców. Aaaa wróć - zapomniałem, że Żydzi mają wszędzie wpływy - no tak, to był zły przykład. :P
No to np. pomnikowe w założeniu cmentarze pod Monte Cassino - upamiętniają Polaków, Niemców, Brytyjczyków i jeszcze któreś nacje alianckie (niestety nie pamiętam które). Upamiętniają poległych w tej właśnie bitwie nie-Włochów, bo ci w niej udziału nie brali. Mimo tego właśnie w miejscu tragedii, na włoskiej ziemi są zlokalizowane.
Pomniki, o ile nie są postawione ku czci jakichś wybitnych osób, a upamiętniają konkretne zdarzenie z reguły (choć nie zawsze) stoją właśnie w miejscu owego zdarzenia. Np. pomników powstania warszawskiego jest mnóstwo - w Warszawie. Poza "stolycą" takiego monumentu nie spotkałem.
_________________
da, da, da...
 
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 5:15 pm   

Ponury2 napisał/a:
[pierwsza wojna światowa] nie spowodowała takich zniszczeń, ofiar i zbrodni jak ta prowadzona w latach 1939-45

otóż mylisz się drogi Watsonie w przypadku zniszczeń. polecam wyjątek z książki Stefana Bratkowskiego "Pod tym samym niebem", a noszący tytuł "Wojna zapomnianych strat".

Cytat:
Rany ostatniej wojny nadal są bolesne, a pewne działania tylko je potęgują, jednocześnie wzmacniając nienawiść do Niemców. Ciekawe dlaczego Niemcy ot tak sami z siebie nie wzniosą sobie powiedzmy w Monachium pomnika obrońców Westerplatte? Czy tylko Polacy potrafią wychylać się przed szereg i ośmieszać się w podlizywaniu się innym narodom?

przy takich okazjach z uporem maniaka powtarzam słowa Jana Nowaka Jeziorańskiego (cyt. niedokładny), że współczucie i sumienie to nie są towary wymienne.

no i jeszcze moi ulubieni Żydzi...
Cytat:
Polacy to nie Żydzi niestety i nie mamy takich układów i wpływów jak oni

święta racja! jeden z nich został Bogiem! :^^
 
Ponury2 


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 785
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 5:40 pm   

No nie wiem jak do sprawy podchodzą Niemcy. Bynajmniej w centrum Berlina sami postawili pomnik ku czci ofiar Holocaustu. Ot tak, sami z siebie. Ot, paradoks :wink:
 
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 5:47 pm   

postawili, bo Helmut Kohl jest Żydem, tak? :hiihihi:

a może najprostsze wytłumaczenie jest prawdziwe? postawili, bo wymordowali kilka milionów ludzi, i pewnego pięknego dnia znalazło się paru mądrzejszych od Hitlera i Himmlera, którzy postanowili zadośćuczynić ofiarom.
 
Hochstriess 
von Hochstriess

Dołączyła: 05 Sie 2006
Posty: 834
Wysłany: Sro Sie 22, 2007 5:54 pm   

Poprawnosc polityczna go postawila i tyle. Nie przesadzalabym ze zrozumieniem i checia zadoośćuczynienia u Niemców.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Dawny Gdańsk Strona Główna

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template subTrail v 0.4 modified by Nasedo. adv Dawny Gdansk