Dawny Gdańsk

Się jadło - DLACZEGO W POLSCE KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!

Corzano - Sro Wrz 06, 2006 6:20 am
Temat postu: DLACZEGO W POLSCE KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!
luanda napisał/a:
DLACZEGO W POLSCE „KNAJPY” ŚWIECĄ

Nie wiem, ale ja nie chodzę do nich bo nie odpowiada mi ich menu.

kwidzin - Sro Wrz 06, 2006 6:50 am
Temat postu: Re: [P] Zeppelin
luanda napisał/a:
DLACZEGO W POLSCE „KNAJPY” ŚWIECĄ PUSTKAMI?!

Proponuję skonfrontować menu/cennik z "kwitkiem" przeciętnego Polaka. :II

luanda - Sro Wrz 06, 2006 7:16 am
Temat postu: Re: [P] Zeppelin
kwidzin napisał/a:
luanda napisał/a:
DLACZEGO W POLSCE „KNAJPY” ŚWIECĄ PUSTKAMI?!

Proponuję skonfrontować menu/cennik z "kwitkiem" przeciętnego Polaka. :II


O tak! Ta uwaga jest słuszna!
Niestety obawiam się, że restauratorzy pragną zysku tak bardzo, że odstraszają klientów.
Pokutuje ciągle popularny pogląd, że nie obrót, a zysk.
Szkoda...

danziger - Sro Wrz 06, 2006 1:28 pm
Temat postu: Re: [P] Zeppelin
luanda napisał/a:
Pokutuje ciągle popularny pogląd, że nie obrót, a zysk.
Szkoda...

Bo to pogląd bardzo logiczny. Co mi po olbrzymim obrocie jeśli będę dokładał do interesu?

seestrasse - Sro Wrz 06, 2006 1:30 pm

luanda, a w barach mlecznych nie bywasz, a? :wink:
Mikołaj - Sro Wrz 06, 2006 2:29 pm

wcale nie świecą pustkami i coraz większa ich liczba świadczy o tym, że da się na tym zarobić
no chyba że mówisz o ekskluzywnych lokalach, tam za to wystarczy kilku klientów, żeby wyjść na swoje

Zdzislaw - Sro Wrz 06, 2006 6:23 pm

Mikołaj napisał/a:
wcale nie świecą pustkami i coraz większa ich liczba świadczy o tym, że da się na tym zarobić
no chyba że mówisz o ekskluzywnych lokalach, tam za to wystarczy kilku klientów, żeby wyjść na swoje


MIkołaju, zgadzam sie z Tobą. Wystarczy wyjechać do Krakowa, Poznania czy Wrocławia by zobaczyc jak funkcjonują tam knajpy, knajpki i knajpeczki. Na tym tle Nasz Gdańsk wypada niestety baaaardzo slabo. Myśle, że jest to problem zarówno mentalno-ekonomiczny (brak potrzeby wyjścia na "starówkę (300 km>>)" w powiązaniu z może nieco uboższym społęczeństwem), ale i brak pewnej spójnej polityki władz miasta.
Stare Miasto czy Głowne Miasto winny tętnić zyciem przez cały rok, a nie tylko w króytkim sezonie turystycznym. Należy propagować pewien styl życia wiążacy sie z "wizytowaniem" na codzień serca Miasta a nie tylko od swieta. Krakusy mają głeboko zakorzenioną tradycję "wyjścia na rynek" i wypicia "pół czarnej" co powoduje permanentny wzrost zarowno liczby owych przybytków szaleństwa gastronomicznego, jak i umiarkowane ceny. U nas.... smutek...
Wyskoczcie w październiki po 18.00 na Miasto..... pusto, cicho , szaro.... a tam.... tętni zycie.
Jak knajpiarz ma dziennie 5 klientów zamiast 50-ciu to z tych pięciu juz na wejściu zdejmuje z nich skórę razem z butami....
Trza coś robić w "tem temacie".... (ja sie staram i zblizam sie do ideału, którego fizycznym odpowiednikiem jest kształt kuli) ..... wsparcia potrzeba :OO

kwidzin - Sro Wrz 06, 2006 6:31 pm

Dodam tylko, że w centrum Gdańska, na palcach jednej ręki można policzyć lokale z "klimatem". Takie, do których chętnie wrócimy, bo są "nasze".
syrenka - Sro Wrz 06, 2006 6:32 pm

Hmmm, fakt, bez obrazy, ale świecą faktycznie - tylko w Gdańsku....

Powiem tak - rok temu, czerwiec, godzina 22.00 z groszami, wieczór z soboty na niedzielę, czyli środek weekendu, Długi Targ, pogoda - ciepluchno i przyjemnie...

Siedzę ze znajomym na kawce, i - co w P-niu jest nie do przyjęcia - wygania nas kelner, bo "fajrant".
No wybaczcie... Może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego knajpy (w Gdańsku) świecą pustkami?

Ja rozumiem, bliskość Sopotu. Ale nie samym Sopotwem człowiek żyje ;) Nie chciało mi się wierzyć, kiedy ktoś powiedział, że w Gdańsku życie nocne nie istnieje - ale szybciutko zmieniłam zdanie...

W Poznaniu bywam na Starym Rynku w środku nocy - i bez względu na porę roku tłumek przeważnie jest spory. Zwłaszcza latem.

Zdzislaw - Sro Wrz 06, 2006 6:38 pm

syrenka napisał/a:
Hmmm, fakt, bez obrazy, ale świecą faktycznie - tylko w Gdańsku....

Powiem tak - rok temu, czerwiec, godzina 22.00 z groszami, wieczór z soboty na niedzielę, czyli środek weekendu, Długi Targ, pogoda - ciepluchno i przyjemnie...

Siedzę ze znajomym na kawce, i - co w P-niu jest nie do przyjęcia - wygania nas kelner, bo "fajrant".
No wybaczcie... Może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego knajpy (w Gdańsku) świecą pustkami?

Ja rozumiem, bliskość Sopotu. Ale nie samym Sopotwem człowiek żyje ;) Nie chciało mi się wierzyć, kiedy ktoś powiedział, że w Gdańsku życie nocne nie istnieje - ale szybciutko zmieniłam zdanie...

W Poznaniu bywam na Starym Rynku w środku nocy - i bez względu na porę roku tłumek przeważnie jest spory. Zwłaszcza latem.


Syrenko, z bólem serca (bo chciałbym by było inaczej) przyznaję, że "mosz recht".
kwidzin, podobnie ma rację bo zaiste knajpek z charakterem jest niewiele. Za moich mlodych lat Mariacka i Chlebnicka ze "Pod Holendrem" "szkotem i innymi była swoistą rewelacją, ale to byly latka siermiężne i każda nowinka cieszyła, mam czasem wrazenie ze wtedy sie częściej bywalo w kafejce czy cukierni niźli teraz. Sam nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Myślę, iż po prostu ludziom musi sie chcieć "chcieć".

syrenka - Sro Wrz 06, 2006 6:45 pm

No, moi drodzy, macie pole do popisu ;)
Zapotrzebowanie na dobrą knajpkę jak widać jest, więc kto ma kapitalik i łeb do interesów... ;) (ja niestety nie posiadam ani jednego, ani drugiego :hihi: )

Pewien wyjątek w Gdańsku stanowi Jarmark Dominikański, ale czymże jest picie na wpół ciepłego piwa w plastykowym kubku, od przyjemności popijania chłodnego napoju w pubie z prawdziwego zdarzenia...

luanda - Sro Wrz 06, 2006 7:11 pm

W sprawie klimatu...

Przypomniało mi się, jak chętnie chadzałem jeszcze rok temu z MmS do Literatów na Mariacką. Straszny bałagan, raczej brudek, ale w piwnicy oprócz stolików, z których każdy tworzył oddzielny - jak mawiała MmS - pokój, jakaś maszyna do pisania, zakurzone gazetki. Zawsze ta sama tajemniczo uśmiechnięta barmanka, serwująca drinki w zasadzie bez słowa.
Kręte schody na dół i namiętności w ciemnym rogu ;-)
Wizyta na początku roku, właśnie się skończył tam remont, zmieniono wszystko!
Zrobiło się jasno, na ścianach jakieś obrazy na sprzedaż, NIC wspólnego z literatami (poza nazwą).
Pusto - rzuca się na nas obsługa, my po sobie wzrokiem i ... w długą!

Klimat przepadł i miejsce w sercu dla "U Literatów" też ;(
Cóż to tylko subiektywne odczucie, ale ...

rispetto - Sro Wrz 06, 2006 7:15 pm

syrenka napisał/a:
Hmmm, fakt, bez obrazy, ale świecą faktycznie - tylko w Gdańsku....

Powiem tak - rok temu, czerwiec, godzina 22.00 z groszami, wieczór z soboty na niedzielę, czyli środek weekendu, Długi Targ, pogoda - ciepluchno i przyjemnie...

Siedzę ze znajomym na kawce, i - co w P-niu jest nie do przyjęcia - wygania nas kelner, bo "fajrant".
No wybaczcie... Może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego knajpy (w Gdańsku) świecą pustkami?

Ja rozumiem, bliskość Sopotu. Ale nie samym Sopotwem człowiek żyje ;) Nie chciało mi się wierzyć, kiedy ktoś powiedział, że w Gdańsku życie nocne nie istnieje - ale szybciutko zmieniłam zdanie...

W Poznaniu bywam na Starym Rynku w środku nocy - i bez względu na porę roku tłumek przeważnie jest spory. Zwłaszcza latem.

Potwierdzam. Jakiś czas temu wygoniono nas z knajpki przy Motławie o 21:00. Zabraliśmy się w taksówkę i pojechaliśmy do Sopotu. Od tamtej pory omijam te rejony duży łukiem.

abernacka - Czw Wrz 07, 2006 5:14 am

syrenka napisał/a:
(...)od przyjemności popijania chłodnego napoju w pubie z prawdziwego zdarzenia...


Tylko, że lokali z piwem a nie produktem przypominającym piwo jest niestety nie wiele. Na Stary Mieście jedynie dwa/trzy lokale serwują piwo a nie jakieś tam masowe "barachło".
Inni idą przetartą już drogą i w zwiazku z tym lokale są prawie takie same czyli nijakie i właśnie z tej przyczyny dopartywałbym się tych"pustek w lokalach".

yama - Czw Wrz 07, 2006 6:21 am

Ja miałem podobna przygodę co pozostali. Zaprosiłem znajomych z Gorzowa bądź, co bądź miasto „zaścianek” w porównaniu z Gdańskiem a że był to okres Jarmarku Dominikańskiego tak około godziny 22.30 postanowiliśmy, że przejdziemy się wieczorem na starówkę (300 km>>). W drodze na Stare Miasto podjęliśmy decyzje, że gdzie siądziemy napijemy się piwka i zatańczymy. Po dojściu do ul. Długiej szukaliśmy miejsca gdzie można „ zakręcić nóżką. Powiedziałem idziemy do Pubu Złota Kamienica. A tam …….., ku mojemu a zwłaszcza moich gości zdziwieniu …… półmrok cisza atmosfera niemalże grobowa, przy barze nawet kelnerki nie było. Po minucie wychodzi z zaplecza zaspana i mówi, że już zamykamy. No to wychodzimy i przemieszczamy się dalej. Nie opodal Jazz Pub a tam , o zgrozo techn. Łysi ludzie w dresach. No to wychodzimy. Stojąc przed podejmujemy decyzję, że dajemy sobie spokój z tańcami i zaproponowałem Klub Aktora. Piękna sceneria ul. Mariacka klimat, miły nastrój. Zamawiamy piwo siedzimy przy stoliku. Po około 30 minutach czyli było gdzies około godziny 23. 15 Pani Basia właścicielka podchodzi i mówi , „”…bardzo Państwa przepraszam, ale zamykamy..” , pytam się o co chodzi a ona na to, że lokatorzy z góry się skarżą, ze jest głośno i co jakiś czas przychodzi Straż Miejska i wlepia jej mandaty za zakłócanie ciszy nocnej. Chcąc nie chcąc wypiliśmy piwo i ruszyliśmy dalej. Kolejna knajpka z „klimatem” „Duszek” tego nie będę komentował stęchlizna, smród i szkoda gadać. Wychodzimy. Doszliśmy do Targu węglowego i co, wszystko w trakcie zamykania. Koniec końców skończyliśmy vis a vis byłego Komitetu Wojewódzkiego PZPR. A kto tam był wie jak tam jest. Plastikowe kubeczki piwko zawsze nalane pod kreskę 0,5 l. Po wypiciu jednego płynu, który przypominał piwo wróciliśmy do domu. Miałem szczęście, że goście byli wyrozumiali i potraktowali to jako miła i wesołą przygodę z naszego kochanego Gdańska. Po prostu szkoda gadać.
syrenka - Czw Wrz 07, 2006 7:43 am

yama napisał/a:
lokatorzy z góry się skarżą, ze jest głośno i co jakiś czas przychodzi Straż Miejska i wlepia jej mandaty za zakłócanie ciszy nocnej.


Tak, słyszałam właśnie że to główna przyczyna zamykania w Gdańsku lokali długo przed północą. Tylko dziwne, że Krakowianie się nie buntują, Poznaniacy sporadycznie, Warszawiacy też nie mają nic do powiedzenia...
Ja rozumiem - dyskoteka - no to jest problem z hałasem. Ale pub ze ściszoną muzyką? W czym problem, u diaska?

Corzano - Czw Wrz 07, 2006 8:11 am

Za http://forum.gazeta.pl/fo...f=57&w=47805320 za money.pl

Cytat:
Wybrane fragmenty felietonu z portalu www.money.pl:
" (...) Czy sukces ekonomiczno-finansowy, jaki Kraków osiągnął dzięki
rozwojowi turystyki, jest do powtórzenia przez inne miasta w Polsce? Na razie
szanse wydaje się mieć jedynie Wrocław ze względu na swą unikatowa substancję
historyczną w postaci dobrze zachowanej i zrekonstruowanej po wojennych
zniszczeniach dawnej architektury i sztuki. W przeciwieństwie do Gdańska,
którego liczne i wspaniałe zabytki nie ustępują w niczym Wrocławiowi, stolica
Dolnego Śląska po zmroku tętni życiem i gwarem wielu języków, nie tylko
europejskich. Natomiast dawna kolebka Solidarności ze swymi opustoszałymi po
23.00 ulicami i zamkniętymi na głucho knajpami przypomina starą zakurzoną
scenografię do filmu historycznego. Oba miasta, i Wrocław i Gdańsk, posiadają
połączenia lotnicze z Londynem tanimi liniami Ryanair.

Co w takim sprawia, że Gdańsk nie wydaje się miejscem tak kuszącym dla
turystów jak Wrocław? Częściową odpowiedź stanowi stale rozwijająca się sieć
hotelowo-gastronomiczna Wrocławia i last but not least, niezła polityka
włodarzy tego miasta. Ważniejsza jest też opinia, z jaką można spotkać na
temat obu miast u przybyszy, nie tylko cudzoziemców.

Gdańsk ciągle jest kojarzony jako miejsce narodzin słynnego ruchu
związkowego, co mimo próby zdyskontowania mitu Solidarności sprowadzaniem
słynnych niegdyś artystów jak Jean-Michel Jarre czy ostatnio David Gilmour z
Pink Floyd nie dało efektów wymiernych pod względem komercyjnym. Obawiam się,
że aby zwrócić uwagę świata, a w każdym razie Europy na swe miasta, prezydent
Gdańska musiałby zaprosić Rolling Stones czy np. Madonne. Czy światowa
atrakcją może stać się Muzeum Solidarności? Chyba nawet Lech Wałęsa w to nie
wierzy, skoro do tej pory nie wystąpił z inicjatywą promocji swego miasta za
granicą na spotkaniach z menedżerami wielkich biur turystycznych.

Wrocław ma więcej szczęścia od Gdańska, który ze swoją sławną, lecz upadłą
stocznią, robi dość dwuznaczne wrażenie. Zresztą rzecz nie jest tylko w
pieniądzach z inwestycji, których nie ma Gdańsk, a które zawsze miała w
największej ilości Warszawa. Wrocław ma ich więcej dopiero od paru lat. Nie
mniej ważni są ludzie i wytwarzana przez nich atmosfera, która składa się na
ogólną otoczkę miasta, tkwiącą później przez lata we wdzięcznej pamięci
zagranicznych gości.

Wrocław tak jak Kraków nie zamyka swych licznych lokali rozrywkowo -
gastronomicznych o 23.00 w przeciwieństwie do bogatszej Warszawy, która mimo
inwestycyjnego rozmachu pozostaje jedynie miastem pracoholicznych "białych
kołnierzyków" i urzędników, którzy chcieliby otrzymać ich posady.(...)

kwidzin - Czw Wrz 07, 2006 9:53 am

W mojej ocenie, Gdańsk ma spory potencjał by stać sie miejscem atrakcyjnym dla krajowego jak i zagranicznego turysty. Bezcenną wydaje się w tej materii, unikalna zabudowa czy dobrze zachowane fortyfikacje. Potencjał istnieje, za to kiepsko oceniam próby/możliwości jego wykorzystania. Podejmowane od lat próby zainstalowania tego czy tamtego na fortach kończą się zwyczajowo na dobrych chęciach, a tymi wiadomo co jest brukowane. Skończyło się na wycięciu pokrzyw i pomalowaniu trawy na zielono. Inne miejsce, warte uwagi, to teren dawnej fosy wokół bastionów, która mogłaby zostać wykorzystana jako np. trasa rowerowa, czy dobrze oznakowana i opisana trasa turystyczna. Pominę milczeniem stan zagospodarowania terenów Głównego Miasta, Ołowianki, itp. Czasami odnoszę wrażenie, że gdyby nie Millennium, pewnie nic by nie zostało na terenie "starówki (300 km>>)" zrobione. Oferta kulturalna miasta jest niezła, gdańskie muzea także są warte odwiedzin. Sprawa ma się dość kiepsko, jeżeli słucha się opinii tzw. przeciętnego turysty. Słychać tylko utyskiwania: nie ma fajnej dyskoteki, dobrej knajpy, plaże są brudne a ogólnie to w tym Gdańsku nie ma nic ciekawego. Zauważam także inny problem. Być może są chętni, którzy mogliby włożyć trochę grosza czy czasu. Boję się tylko, że stan bezpieczeństwa w mieście ma także kolosalny wpływ na stan inwestycji. Któż bowiem otworzy dobry lokal, borykając się z problemem chłopców z bejsbolami, proszącymi o napiwek? Czy choćby zamontuje nową ławkę na fortach z nadzieją, że nie zostanie ona wyrwana, a nowo odmalowany budynek wzbogacony o "sztukę naskalną"?
Mikołaj - Czw Wrz 07, 2006 10:23 am

Cytat:
Inne miejsce, warte uwagi, to teren dawnej fosy wokół bastionów, która mogłaby zostać wykorzystana jako np. trasa rowerowa

Z tą fosą to chodzi Ci o opływ Motławy? Jako trasa rowerowa? chyba dla rowerów wodnych... :hmmm:

A co do narzekania na pustki w mieście wieczorami i ubóstwo atrakcji imprezowo-tanecznych to moze trzeba się z tym pogodzić, na Główne Miasto i okolice przychodzić na popołudniowe spacery, a na imprezy jeździć tych kilka/kilkanaście kilomentrów do Sopotu, gdzie imprezy trwają do rana.

Hochstriess - Czw Wrz 07, 2006 10:37 am

Zycie nocne zawsze koncentrowalo sie w Sopocie.Nie wiem czemu tam akurat to wyszlo a gdzie indziej nie.Pod tym wzgledem Sopot jest integralna czescia Miasta, wiec jest gdzie w nocy pokrecic nozka tak jak w innych miastach,tyle ze nie jest to Stare Miasto:-)
Pod wzgledem ekonomicznym ja bardzo rozumiem wlascicieli knajp.Nie jest to lekki kawalek chleba a siedzenie w nocy dla paru piw nie nalezy do przyjemnosci ani do kategorii zysków.Jesli jest to duza knajpa,z wieloma zatrudnionymi ludzmi to cos innego.W dzien restauracja (na przyklad),wieczorem i w nocy moze sie zamienic w roztanczony pub i od rana znowu bedzie wszystko gralo.Jelsi knajpka jest niewielka,to tak sie nie da.Knajpiarz tez czlowiek:-) Jak ja ich rozumiem...:-)
A restauracje...Jak juz wyzej pisaliscie jest to problem ekonomiczno-mentalny.I nie bez znaczenia jest fakt,ze bardzo wiele knajp zrobionych jest pod turystow zagranicznych czyli bardzo drogich i to nie pomaga w zmianie podejscia do jedzenia "na miescie".Bylam kilka razy ze swoimi goscmi w takich "turystycznych" knajpach.Z reguly bylismy sami,obsluga mierzyla nas wzrokiem (jedno piwo czy tez moze obiad),po uslyszeniu obcej mowy stawala sie naduprzejma i wrecz denerwujaca.Jadło było bardzo dobre, rachunek bardzo wysoki.I nie wroce tam z cala pewnoscia.

Liv - Czw Wrz 07, 2006 10:49 am

Cytat:
DLACZEGO W POLSCE KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!

W knajpach w sensie pubów odstrasza mnie brak zakazów palenia :<> W knajpach w sensie restauracji - drożyzna (przynajmniej w Warszawie; w Trójmieście dawno nie byłam, ale miło wspominam ostatni pobyt w Krakowie - ceny o połowę niższe niż w stolicy).

kwidzin - Czw Wrz 07, 2006 11:30 am

Mikołaj napisał/a:
Z tą fosą to chodzi Ci o opływ Motławy? Jako trasa rowerowa? chyba dla rowerów wodnych... :hmmm:

A dlaczego nie? Uważam, że to doskonały pomysł. Zresztą bogactwo wolnego terenu wokół opływu, zwłaszcza od strony Olszynki możnaby spożytkować na dodatkowe atrakcje, ba nawet ponoć taki plan zagospodarowania przestrzennego gdzieś tam istnieje.

W kwestii atrakcji wieczornych, argument o bliskości Sopotu jest ciut naciągany. Gdańsk jest pod tym względem bardzo ubogi. Tak przynajmniej uzna zagraniczny turysta nocujący w Heweliszu czy Novotelu. Miast udać się na dicho 500-1000m dalej, z bądź co bądź prawie 0,5 mln miasta odsyła się go do Sopotu.

rispetto - Czw Wrz 07, 2006 11:58 am

Cytat:
W knajpach w sensie pubów odstrasza mnie brak zakazów palenia

Już niedługo ma się to zmienić za sprawą ministra Religi.
A tak w ogóle, to trochę idiotyczne postawienie sprawy przez ten zakaz, bo co? Przyjść do baru po marskość wątroby to ok, a po raka płuc nie ok? :hihi:

Mikołaj - Czw Wrz 07, 2006 12:06 pm

Cytat:
Przyjść do baru po marskość wątroby to ok, a po raka płuc nie ok?

ale drinka na siłę (niestety :hihi: ) nikt Ci do gardła nie wleje

yama - Czw Wrz 07, 2006 12:06 pm

syrenka napisał/a:
yama napisał/a:
lokatorzy z góry się skarżą, ze jest głośno i co jakiś czas przychodzi Straż Miejska i wlepia jej mandaty za zakłócanie ciszy nocnej.


Tak, słyszałam właśnie że to główna przyczyna zamykania w Gdańsku lokali długo przed północą. Tylko dziwne, że Krakowianie się nie buntują, Poznaniacy sporadycznie, Warszawiacy też nie mają nic do powiedzenia...
Ja rozumiem - dyskoteka - no to jest problem z hałasem. Ale pub ze ściszoną muzyką? W czym problem, u diaska?


W czym problem ? Już odpowiadam po prostu przed wojna mieszkańcami Starego Miasta byli głównie Niemcy których już nie ma to po pierwsze większość kamienic była prywatna a po wojnie kiedy STARÓWKA (300 km>>) (300 km>>) była zniszczona, Niemcy wysiedleni po odbudwoie zamieszkiwali tam głównie pracownicy Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, Milicjanci działacze partyjni. Na dzień dzisiejszy ludzi ci są wiekowi działają Zarządcy Kamienic i jeżeli to pokolenie się nie wykruszy (Naprawdę nie mam nic do starszych ludzi !!!) to niestety nie będzie tam knajpek, restauracji, kafejek i Pubów. Wiem skądinąd ( od taryfiarza) że człowiek który otwierał knajpę na ul. Garncarskiej ( nie znam nazwy ) miał tyle kłopotów i problemów, że cudem udało mu się otworzyć ten pub. Ponad to dochodzą czynsze za wynajem lokali i bardzo ważna rzecz miasto żąda takich czynszów, że głowa mała, a w zamian miasto nie robi nic żeby umożliwić ludziom tanią promocję czyli na przykład zniżki ( znaczne po sezonie) wypromowanie ulicy Ogarnej, Szerokiej czy innych ościennych uliczek na których mogło by tętnić życie rozrywkowe.

Mikołaj - Czw Wrz 07, 2006 12:09 pm

Cytat:
A dlaczego nie? Uważam, że to doskonały pomysł

po pierwsze pisałeś o "fosie", że niby tam ma być ścieżka rowerowa, tego nie bardzo rozumiem. Domyślam się, że chodzi Ci o to, żeby taka ścieżka była wzdłuż Opływu Motławy. Ale z tego co pamiętam tam są ścieżki (piaskowe, chodniki) i nie ma problemu by tam sobie na rowerze pojeździć. Co innego zorganizować trasę edukacyjną z tablicami informacyjnymi etc.

Mikołaj - Czw Wrz 07, 2006 12:11 pm

przestańcie z tą "starowką" :evil: to nie gazeta ani forum gazety :%
luanda - Czw Wrz 07, 2006 2:55 pm

yama napisał/a:

Wiem skądinąd ( od taryfiarza) że człowiek który otwierał knajpę na ul. Garncarskiej ( nie znam nazwy ) miał tyle kłopotów i problemów, że cudem udało mu się otworzyć ten pub.


Jeżli mowa o brudo-budzie d. Rudy Kot, to dziwię się, że ktoś sie zgodził na lokal w takim stanie. Ostatnio piłem tam piwo - "zmuszony" przez znajomych siostry z Solcjologii - ok. 16 miesięcy temu i naprawdę uważam, że lokal do odstrzału był!

Jeżeli mowa o PUERTO to jest to raczej kawiarnia z wyszynkiem w bonusie ;) i naprawdę godna [P]. Właścicielki są pozytywnie zakręcone i dbają, aby się działo w lokalu, a obsługa sympatyczna.

Natomiast w przypadku Bazyli, chodź to raczej Targ Drzewny (ale "skądinąd" (tj. taksówkarz) mógł uprościć) to sądzę, że nie można mieć zastrzeżeń, co do hałasu, bo to taka bardziej nocna jadłodajnia. Spokój, aż zastanawiajacy.
Plusem tego miejsca jest możliwość "strzelenia lufy" ok. 0400 na późnym (wczesnym) spacerze :) ;p

Zdzislaw - Czw Wrz 07, 2006 7:27 pm

yama napisał/a:
a po wojnie kiedy STARÓWKA (300 km>>) (300 km>>) (300 km>>) (300 km>>) była zniszczona, Niemcy wysiedleni po odbudwoie zamieszkiwali tam głównie pracownicy Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, Milicjanci działacze partyjni.


Wybacz yama, iż zwracam uwagę na ten wątek (o innych będzie nieco poniżej), ale sprowadzanie wszystkiego do działaczy partyjnych bezpieki itp graniczy lekutko z obsesją. Zdziwił bys się, bo starówkę (300 km>>) w ogromnej większości zasiedlili po wojnie ci co ja odbudowywali bo było to zgodne z teorią państwa "robotniczo-chłopskiego", tej biezpieki itp był jak na lekarstwo... Nie wprowadzając zatem żadnych wątków sodcjologiczno politycznych taki włąsnie skłąd społczny ludności stanowił swoistą barierę dla "niesocjalistycznych" i "burżuwazyjnych" zachcianek typu, restauracja, kawiarnia i bar... no cnyba ze był to Bar Neptun (czyli Mleczny).
Tradycję tzw. "wyjścia do kawiarni" budoje sie latami. Krakusy z natury wychodzą na zewnątrz. Społeczenstwo Krakowa zachowało po prostu wieloletnią jesli nie wiekową tradycję "spotkania sie na "pól czarnej" (to jest typowe krakuskie określenie). U nas po prostu przekrój spoleczeństwa był i chyba nadal jest inny, a poza tym jest to kwestia promocji ze strony Miasta. Wiem, iż zaproszeń do knajpek nie będzie rozdawał Pan Preyzdent Adamowicz, ale wpisywanie sie w ciągle utyskujący tłum niezadowolonych staruszek ze "im głośni" na starówce (300 km>>), jest moim zdaniem bez sensu. W dzisiejszych czasach, przy wolnym rynku nieruchomości winno sie dążyć do do oczywistej zmiany funkcji Miasta a zwłaszcza jego serduszka...
Popatrzcie ile lat trwają bezsensowne i jałowe dyskusje nt. Wyspy Spichrzów, Juz w latach 70-tych planowano tam powstanie swoistego Gdańskiego "Soho", które na skutek działań różnego rodzaju ortodosków (w tym zwłaszcza nacisków ortodoksyjnie nastawionych architektów" jest tym czym jest. Jesli dodamy zadziwiające transakcje miasta w stylu "Genesis" no to mamy ruiny i "Nigdy więcej wojny". Jesli stary duch nie chce wrócić, to tzreba próbowac tchnąc nowego, atego po prostu nie ma w Gdańsku. Wiem, że moja wypowiedź może byc odbierana jako "wieczne utyskiwanie", ale nie jest to mój zamiar. Uwielbiam knajpeczki, dobre jedzenie i zabawę i na serio martwie sie, iż jak chcę sie gdzieś wybrać na total luzie to muszę jechać do Sopotu, który mnie co prawda nie zachwyca, ale zapewnia zdecydowanie wiekszy wybór i lepsza atmosfere. Szkoda, ale tak długo jak Gdańska STARÓWKA (300 km>>) (300 km>>) (nie czepiać sie słów) będzie jeszcze jedną sypialnią dla miasta to niewiele da sie zribić, bo konflikt interesów będzie zawsze wybuchać pomiędzy zmęczonytm pragnącym snu robotnikiem, a wesołym i pragnacym muzyki amatrem dyskoteki..... To musi byc po prostu proces, którego końca mam nadzieje ........mimo wszystko - doczekać.
Bo jesli sie tak obiektywnie przyjrzeć toż my w Gdańsku mamy skarby, wodę, bulwary, wyspy, raj dla każdego kto tylko ma ochote na sobotni lanczyk z familią dziweczyną czy tam z kim ma ochote.

I jeszcze jedno...... ortodoksyjni niepalący.....
Ja sam palę choć mogę wstrzymać, jak mnie ktoś poprosi o niepalenie - nie palę, ale obserwując tzw. tryndy (bo to wicie tym trynd), zaczynam byc lekutko przerażony. Jak latwo dają sie wszyscy zmanipulować i pozwalac na organizczanie swej wolności.
Już wcześniej napisałem, iż na świecie często występują tzw. "pożyteczni idoci", nie zważający na nic, a mający na celu wyłącznie "zbawienie świata"i to wbrew woli zbawianych.
Dziś (a zobaczycie, że tak będzie), jest walka z palaczami, jutro inny cymbał dojdzie do wniosku, że piwko ze wzgledu na alkohol, maltozę, sacharozę i inne świństwa itp itd, też jest niebezpieczne, a przede wszystkim powoduje tycie i marskośc wątroby, wiec "pożyteczni idioci" zabiorą sie za amatorów bursztynowego napitku. O wódeczce, whisky lub koniaku juz nie wspominam - bo za to będą rozstrzeliwac.... Juz wpadli na pomysł by winka z zacnej winnicy St. Estephe oklejać idiotycznym napisem w stylu "picie skraca życie". A co będzie jak jakiś inny "oszołom" dojdzie do przekonania, iż sól tyż jest niebezpieczna? Zakaz solenia - oczywiste, wszak ma ona wpływ na wiele zachorowan, a pożniej leczymy tych amatorów slonych paluszków za spoleczne pieniądze.... ktos powie ze argumentacja jest ad absurdum... byc może.... ale jakoś dziwnie mnie to nie śmieszy. Ludzie w dziwnie łatwy sposób oddają swoją własną wolność, wolnośc i prawo do bywania w knajpce, wolnośc do zapalenia papierosa, fajki czy cygara, wolnosc do wypicia piwa czy winka na rzecz abstrakcyjnych haseł.... gloszonych przez wspólczesnych purytanów, którzy na codzień tego samego nie przestrzegają.... to ja juz wolę szczerego do bólu w swoich reakcjach Jacka Kuronia, wypalającego po 100 fajeczek dziennie,.....
Ktoś powie, że przecież zmarł za wcześnie.... owszem, ale jak żył.....i to sie liczy....

seestrasse - Czw Wrz 07, 2006 8:29 pm

nooo, widać, że Zdzichu po urlopie :wink:
syrenka - Czw Wrz 07, 2006 9:17 pm

I image zminił :hihi:

Ale poza tym - zgadzam się, Zdzichu, tzn jesli chodzi o utyskujące staruszki...

Wyspa Spichrzów byłaby idealna jako "zagłębie" knajpiane - nikomu nikt nie przeszkadza, jest uroczo i klimatycznie.

Co do palenia - nie wypowiadam się - sama paliłam 7 lat, od dwóch nie palę, wiem, że to może sprawiać przyjemnosć, ale z drugiej strony wpadam w dziki szał, jak ktoś pali obok mnie pod wiatą przystankową albo na stadionie... Nie przebieram wtedy w słówkach, zwłaszcza jeśli pod tą samą wiatą jest dziecko...
Ale pub, to pub - po to jest, zeby odprężyć się przy piwku i dymku, jak ktoś lubi ;)(najlepsze wg mnie jest wydzielenie stolików dla palących i niepalących)

luanda - Czw Wrz 07, 2006 9:27 pm
Temat postu: Re: DLACZEGO W POLSCE KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!
Corzano napisał/a:
luanda napisał/a:
DLACZEGO W POLSCE „KNAJPY” ŚWIECĄ

Nie wiem, ale ja nie chodzę do nich bo nie odpowiada mi ich menu.


Corzano

Dopiero teraz zauważyłem...
Ja nie kwestionowałem iluminacji tych lokali.
:hiihihi:

Zdzislaw - Czw Wrz 07, 2006 9:40 pm

syrenka napisał/a:
Co do palenia - nie wypowiadam się - sama paliłam 7 lat, od dwóch nie palę, wiem, że to może sprawiać przyjemnosć, ale z drugiej strony wpadam w dziki szał, jak ktoś pali obok mnie pod wiatą przystankową albo na stadionie... Nie przebieram wtedy w słówkach, zwłaszcza jeśli pod tą samą wiatą jest dziecko...
Ale pub, to pub - po to jest, zeby odprężyć się przy piwku i dymku, jak ktoś lubi ;)(najlepsze wg mnie jest wydzielenie stolików dla palących i niepalących)


Amen

:OO

Zdzislaw - Czw Wrz 07, 2006 9:43 pm

seestrasse napisał/a:
nooo, widać, że Zdzichu po urlopie :wink:


:D milo i wypoczęty, urlop był mocno hm...... obciązony wyczynowo, ale superowy.....
Milusio seestrasia, ze zauważyłaś, teraz tylko zeby ta Santorka zmienila sie w jakiegoś twardziela hm...... powiedzmy w ........ Kubusia puchatka :OO albo w Misa Fazie

Corzano - Pią Wrz 08, 2006 6:00 am
Temat postu: Re: DLACZEGO W POLSCE KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!
luanda napisał/a:
Ja nie kwestionowałem iluminacji tych lokali.

To, jak rozumiem, moja absencja jest usprawiedliwiona? :wink:

danziger - Pią Wrz 08, 2006 5:00 pm

Temat powinien się właściwie zwać chyba DLACZEGO W GDAŃSKU KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!
Jaka jest przyczyna - nie wiem, pewnie nie jedna, tylko mix kilku przyczyn już tu wymienianych i innych.
Chcę tylko zwrócić uwagę na pewien fakt - nawet te knajpy, które już są, to w jakichś 90% restauracje dla turystów, a nie bary, czy puby, w których można sobie posiedzieć przy piwku i pogadać, albo knajpy w których można potańczyć. Nic dziwnego, że restauracje zamyka się w okolicach 21:00 - 22:00, bo mało kto je o późniejszej porze.
Z drugiej strony - nikt nie będzie w restauracji przesiadywał godzinami przy piwie (bo klimat nie ten), ani tym bardziej tańczył (bo zwykle nawet nie ma gdzie, no i muzyka jeśli jest, to najczęściej cicha i raczej nie bardzo taneczna).
A że nocne życie nie polega na obżarstwie, tylko (tak w wielkim skrócie) na pijaństwie, to tego nocnego życia w Gdańsku prawie nie ma, bo nie ma gdzie się toczyć - i tyle. Owszem są różne "wysepki" pojedynczych lokali, w których zabawa trwa nawet do rana, ale są to właśnie wysepki jeno.

A co do palenia - sam palę, ale mimo to popieram zakazy palenia gdzie tylko się da (w pomieszczeniach zamkniętych). Bywałem w knajpach, gdzie zakaz palenia funkcjonuje i nie miałem jakichś problemów z tym, żeby co jakiś czas wyjść puścić dymka na zewnątrz, za to ubranie nie przesiąkało dymem i po wyjściu nie śmierdziało się jak popielniczka. Dym papierosowy truje również niepalących i to jest fakt. Jak ja się truję, to to jest moja sprawa, ale jak truję kogo innego, to sprawa staje się publiczna i ktoś (państwo na przykład) ma prawo temu przeciwdziałać.
W dodatku skutecznie egzekwowany zakaz jest bardzo pomocny w walce z nałogiem :D
Osobne stoliki to fikcja, bo dym rozłazi się po całej knajpie, niezależnie od tego, jaką dany stolik ma etykietkę. No chyba, że działa jakiś super system wentylacyjny - ja takie coś widziałem tylko raz, we wrocławskim Spiżu, w podziemiach ratusza. Tam, co chwila włączali klimę połączoną z jakimś systemem wentylacji, który powodował, że rzeczywiscie dym papierosowy nie "rozłaził się", tylko był zasysany prosto do góry (fajny widok). Wobec tego na kontakt z dymem byli narażeni jedynie ci, którzy siedzieli bezpośrednio obok palacza. Tyle, że Spiż jest jak na pub olbrzymi (bo to minibrowar), do tego wysokość kondygnacji jest znaczna - teraz już nie pamiętam, ale wydaje mi się, że może to być nawet kilkanaście metrów, w każdym razie duuużo więcej niż w standardowych lokalach.

Zdzislaw - Sob Wrz 09, 2006 12:35 pm

danziger napisał/a:
Temat powinien się właściwie zwać chyba DLACZEGO W GDAŃSKU KNAJPY ŚWIECĄ PUSTKAMI?!

correct.

danziger napisał/a:
A co do palenia - sam palę, ale mimo to popieram zakazy palenia gdzie tylko się da (w pomieszczeniach zamkniętych). Bywałem w knajpach, gdzie zakaz palenia funkcjonuje i nie miałem jakichś problemów z tym, żeby co jakiś czas wyjść puścić dymka na zewnątrz, za to ubranie nie przesiąkało dymem i po wyjściu nie śmierdziało się jak popielniczka. Dym papierosowy truje również niepalących i to jest fakt. Jak ja się truję, to to jest moja sprawa, ale jak truję kogo innego, to sprawa staje się publiczna i ktoś (państwo na przykład) ma prawo temu przeciwdziałać.


Nie zgadzam sie. Wbrew pozorom to nie jest publiczna sprawa, a wyłącznie prywatna.
Pub liznym jest problem sprzedaży papierosów czy alkoholu niepełnoletnim - OK. "Państwo" jako pewna organizacja, winna dbac o przestrzeganie prawa w tym zakresie. Pozostala kwestia jest prywatną sprawą każdego z nas. To knajpiarz wg własnego wyboru winien zdecydować czy chce miec lokal dla niepalących czy dla palących a ja i ty zdecydujemy czy chcemy do danego typu lokalu wejśc i tam siedzieć. Zaden poseł senator czy inny ciul (ups) nie będzie mi mówić "z urzędu" co jest dla mnie dobre a co nie. Okres reglamentowanej "wolności" gdzie jakiś urzędas (on zawsze wiedział "lepiej") miał uszczęśliwiać społeczeństwo juz był i jak sie okazuje - nie minął. Juz pisałem, że za chwilę jakiś inny cep dojdzie do przekonania, że sól jest równie szkodliwa jak tytoń, a naduzywających soli przecież sie leczy za "społeczne" pieniądze i wprowadzi zakaz uzywania soli.... , a solących do tiurmy?????
To są właśnie sfery w których "państwo z butami włazi nam" w seferę wolności ludzkiej pozbawiając nas prawa wyboru, a wielu bezkrytycznie i bezwolnie z tej wolności rezygnuje. Jak mam ochote siedzieć w dymie popijając piwko i pożerać goloneczkę w Monachium (a znam mnóstwo takich golonkarnii) - to siedzę, jak przykładowo ortodoksyjnie niepalący ma ochote jeść kiełki sojowe w Greenwayu w sterylnej atmosferze - jego sprawa. Ja nie każę temu komuś akceptować mego przyzwyczajenia, ale żądam jednocześnie poszanowanie mego.....

gargoyle dfl - Sob Wrz 09, 2006 6:25 pm

No dobrze ,ale jezeli ktos niepalacy chcialby tez zjesci goloneczke w Monachium(a nie znam bo nigdy nie bylem) a nie chcialby siedziec i smierdziec dymem to czemu nie poszanowac jego przyzwyczajen tylko Twoich? W tym miejscu chyle kapelusz Danziemu za poszanowanie ludzi niepalacych przy stoliku obok :==
luanda - Sob Wrz 09, 2006 8:43 pm

Coś mi mówi, że to kolejny temat zastępczy i to dodatkowo "rzeka".

Osobiście uważam (biały, hetero, pracujący legalnie, niekarny, ojciec, palący w niedziele (dosłownie) dla przyjemności 5 – 20 papierosów (o ile nie zapomnę nabyć) :) ), że publiczne palenie papierosów można pogodzić z komfortem (lub raczej brakiem dyskomfortu) osób niepalących.

Właśnie w Niemczech, gdzie lwia część moich znajomych pali, w lokalach urządzenia wentylacyjne są tak wydajne, że przy jednym stole siedzący palący nie muszą "ograniczać" swojej wolności zachowując uprzejmość wobec niepalących lub patrzeć na ich załzawione oczy.
Co roku bywam na "Eisbahn essen" w Hamburgu - jest to spotkanie gł. maklerów okrętowych na ok. 3 - 4 000 osób (w tym są również niepalący heretycy :) ). Sądzę, że wypala się tego wieczora Kilka tysięcy papierosów do sznapsa i golonki, ale negatywnych skutków dymy tytoniowego raczej nie można zauważyć.

W Gdańsku polecam wycieczkę do "restauracji" w Ikeii. Ludziska tam palą (jest wyznaczonych kilka stolików), ale szyby wentylacyjne ciągną tam jak nie przymierzając przysłowiowy Rainbow i nie jest naprawdę OK!

Często przywoływana na tym forum tolerancja, według mnie również przydała by się w sprawach palenia, czy niepalenia.

Zdzislaw - Sob Wrz 09, 2006 10:32 pm

gargoyle dfl napisał/a:
No dobrze ,ale jezeli ktos niepalacy chcialby tez zjesci goloneczke w Monachium(a nie znam bo nigdy nie bylem) a nie chcialby siedziec i smierdziec dymem to czemu nie poszanowac jego przyzwyczajen tylko Twoich? W tym miejscu chyle kapelusz Danziemu za poszanowanie ludzi niepalacych przy stoliku obok :==


Ależ przyjacielu ja szanuję niepalących, po prostu oni pojdą do takiej samej golonkarni dla niepalących. Być może niezbyt precyzyjnie wyrazilem swoją myśl, ale uważam po prostu, iż w pewnym momencie ludziska sami zdecydują co chcą robić. Knajpiarz (przepraszam za to określenie gastronomów) po prostu uznając, że warto sam wprowadzi u siebie zakaz palenia i wtedy ja będę szukał takiego co mi to palenie umożliwi. Tylko tyle... Będzie golonkarnia dla palących i golonkarnia dla niepalących. Sam dokonasz wyboru tak jak i ja go dokuję. Ale ani Ty ani ja nie będziemy zależni od jakiegoś widzimisie urzędasa, który za Ciebie będzie decydowac co jest dla Ciebie dobre a co złe :OO
A że danzi robi jak robi ....respect

gargoyle dfl - Nie Wrz 10, 2006 12:03 am

Za mnie juz zadecydowali ,w Chicago nie wolno palic w restauracjach .Przeglosowane.
hudyjan - Nie Wrz 10, 2006 1:56 am

A ja chciałem kiedyś z żoną kulinarnie zaszalec i poszliśmy do Restauracji Gdańskiej. Pustki jak w muzeum, razem z naszym - dwa stoliki zajęte. Ceny były raczej wysokie, ale co tam!!! Zamówiliśmy na początek śledzia dla mnie i pierożki dla żony + po lufie. Czekając na te zakąski, wczytaliśmy się w MENU.
Jak za komuny! Jeżeli zamówisz danie np. pieczeń x, kotlet y, czy rybę z, to dostaniesz gołe. Musisz oddzielnie zamówic kartofelki czy frytki, warzywko czy coś tam. No i wyszłoby danie 40,- + frytki 12,-(!!!) + surówka 10,- razy dwie osoby, a może jeszcze wódeczka, herbata, a wcześniej zakąski - razem dobre 200,-. Wiem, że to niedużo dla np. zachodniego turysty, czy warszawskiego menagera, ale ja byłem zaskoczony.

Takie składanie cen szczegółowych kojarzy mi się niesmacznie z dworcowym WC z dawnych lat - pisuar 1zł, umywalka 1zł, razem sikanie+mycie rąk 2zł, taniej wychodzi więc sama umywalka......

Skończyło się na tym, że po zjedzeniu zakąsek (przyznaję, że były pyszne), poszliśmy do ... Sphinxa, gdzie za 40,- od głowy było i po wielkim drugim daniu i po lufie i smacznie i ludzi pełno.
A co do Gdańskiej - ciekawy wystrój :hihi: - dyplomatycznie mówiąc "eklektyzm" lub "nieład artystyczny", coś na zasadzie "masz w domu coś niepotrzebnego, co staro wygląda? przynieś, gdzieś się postawi". Plus zdeptane, postrzępione chodniki na starolastrykowopłytkowej podłodze. Ale śledź był pyszny, a wódeczka zimna!

luanda - Nie Wrz 10, 2006 8:36 am

hudyjan napisał/a:
Ale śledź był pyszny, a wódeczka zimna!


A jaki tam jest (a mżę był, bo od 3 lat nie byłem) tatar! A zraz?! :) Niestety jak napisałeś ceny kosmos ;/

Zdzislaw - Nie Wrz 10, 2006 7:25 pm

gargoyle dfl napisał/a:
Za mnie juz zadecydowali ,w Chicago nie wolno palic w restauracjach. Przeglosowane.


A więc drogi Kolego serdecznie Ci współczuję. Urzędnik wiedział jednak "lepiej".... Niech żyje wolność. Poczekajmy, aż zabronią pozostałych używek...
Mówię to całkowicie serio...
Ja sosobiście jestem zwolennikiem myślenia o jedeniu i innych przyjemnościach życia doczesnego w kontekście tzw. syndromu francuskiego. On się doskonale wpisuje w naszą dyskusje o gastronomii.
Nie wiem bowiem czy wiesz, że Francuzi namiętnie palą. Amerykanie walczą z tytoniem i oszaleli na punkcie tzw. zdrowego tryby zycia. Co do zasady, jak Amerykanin otwiera lodówkę, to większość produktów ma klasyfikację: albo "diet", albo "low fat", albo "no suger", etc. etc.
W tym samym czasie Francuz się obżera pasztetem z gęsich wątróbek (jejku jakie to smaczne), croisantami z masełkiem, racletkami w których ser ma 100% cholesterolu w cholesterolu, i ........... statystycznie kilka razy rzadziej zapada na choroby cywilizacyjne niż tenże "dietetyczny" Amerykanin.
Moim zdaniem stres zabija nas znacznie skuteczniej aniżeli papieroski, tłuste żarcie czy dobre Bordeaux... Nie zamierzam się stresować i wołam "Na pohybel ortodoksom..."

hudyjan napisał/a:
A co do Gdańskiej - ciekawy wystrój :hihi: - dyplomatycznie mówiąc "eklektyzm" lub "nieład artystyczny", coś na zasadzie "masz w domu coś niepotrzebnego, co staro wygląda? przynieś, gdzieś się postawi". Plus zdeptane, postrzępione chodniki na starolastrykowopłytkowej podłodze. Ale śledź był pyszny, a wódeczka zimna!


Uwierz, że na miejscu szefa polskiej dyplomacji, byłbyś już ambasadorem. Powiedzenie o wystroju zastosowanym przez niejakiego Henia L. w Starogdańskiej, że jest "eklektyczny" jest mistrzostwem świata w dyplomacji, chociaż... i tak nikt nie przebije w owym "eklektyzmie" niejakiego Rysia K. czyli gastronoma z kombinatu gastronomiczno-politycznego pod nzawą "Cristal", który to kombinat wyglada jak tandetny lupanar...
Ale cóż, są gusta i guściki... Nota bene owego Cristalu nie polecam za żadne skarby, w przeciwieństwie do Gdańskiej, gdzie ceny są może dośc wysokie, ale jedzenie dobre...

danziger - Nie Wrz 10, 2006 8:27 pm

Zdzislaw napisał/a:
A że danzi robi jak robi ....respect

że jak robi - nie pali w knajpach gdzie jest zakaz? Żadne bohaterstwo :hihi:

gargoyle dfl - Pon Wrz 11, 2006 8:07 am

Cytat:
Poczekajmy, aż zabronią pozostałych używek...

ha,ha--zabronili gesiej watroby

A co do Cristalu,to moj obecny tesciu byl tam kucharzem w latach chyba 70-tych moze 80-tych albo w jednych i drugich nie pamietam dokladnie

Zdzisiu prosze nie mow mi o dietach amerykanow i ich pop.....ej manii picia diet coli do "super size Big Maca" czy innych podwojnych czy potrojnych cheesburgerow , to juz taka ich natura ,oni sobie to tlumacza tak ,ze jak wpie...la kilo tlustego miesa a popija to diet cola to jest ok.....balans jest zachowany.

Zdzislaw - Pon Wrz 11, 2006 4:24 pm

gargoyle dfl napisał/a:
ha,ha--zabronili gesiej watroby


Jakby zabronili foie gras to Wtórna Rewolucja Francuska jest "jak w banku",
Wiem, że to być może nieludzkie, ale kurzatwarz jakie ta(to) foie gras (zwlaszcza z truflami) jest smaczna(e)....

gargoyle dfl - Pon Wrz 11, 2006 4:50 pm

no mowie Ci Zdzisiek jak bratu - zabronili
http://www.huffingtonpost...-f_b_28872.html

luanda - Pon Wrz 11, 2006 4:58 pm

gargoyle dfl napisał/a:
no mowie Ci Zdzisiek jak bratu - zabronili
http://www.huffingtonpost...-f_b_28872.html


Mam nadzieję, że Zdzisław nie jest prorokiem i na tym jego przepowiednie się skończą!!!!!

:mrgreen:

Zdzislaw - Pon Wrz 11, 2006 5:10 pm

luanda napisał/a:
gargoyle dfl napisał/a:
no mowie Ci Zdzisiek jak bratu - zabronili
http://www.huffingtonpost...-f_b_28872.html


Mam nadzieję, że Zdzisław nie jest prorokiem i na tym jego przepowiednie się skończą!!!!!

:mrgreen:


Chyba podniosę rewoltę..... :yyy:
Moje opinie na temat dyktatorskich ciągotek w US są zatem całkowicie usprawiedliwione. Mam nadzieje ze bastion rewolucji czyli Republika Francuska oprze sie Kontrrewolucji amerykańskiej.... przynajmniej na froncie gastronomicznym
Hmmmm zawsze sie zastanawiałem skąd biorą sie antyamerykańskie fobie Francuzów... teraz już nie tylko wiem ale i rozumiem...
Najciekawsze jest to, iż to (generalnie) protest anglosasów czyli spoleczeństw, których przedstawiciele co najmniej dwa razy mordują zwierzęta... raz w rzeźni, a drugi raz w kuchni poprzez sposób ich przyrządzania..... koszmarek.... no i starsi bracia w wierze, ktorzy wynaleźli gęsi pipek..... świat sie kończy......

:arrow: gargoyle dfl ...... ty emigruj stamtąd dopóki masz jeszcze szansę, bo będzie za późno...... :hmmm:

PS. pisząc wcześniej o Rewolucji mialem oczywiście na mysli prawdziwych smakoszy, a nie potomków ponurych purytan tworzących dzisiaj US....

luanda - Czw Paź 05, 2006 9:05 pm

seestrasse napisał/a:
luanda, a w barach mlecznych nie bywasz, a? :wink:


Bywam! Bywam!
Niestety 2 dni temu byłem z MMS w Neptunie. Nie wiem dlaczego, ale na przestrzeni ostatnich 5 lat zaobserwowałem tam z 4-5 remontów i... z każdym jedzenie jest pośledniejsze, a ceny wyższe! ;/
Ale, co tam?! Może się w Nepunie poprawią?!
Generalnie mleczaki RULEZZZZZ ;-)
Najfaniejszy Słoneczny na Władka 4 w Ga!

villaoliva - Nie Gru 02, 2007 12:13 am

Wracając do :impr: tematu

Cytat:
Gdańsk kontra ustawa o wychowaniu w trzeźwości
Wg władz Gdańska, wspólnoty mieszkaniowe hamują rozwój gastronomii. Mają nadzieje, iż orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego będzie sprzyjało ożywieniu centrum miasta.

Urzędnicy uznali, że rozwój gastronomii hamowany jest przez wspólnoty mieszkaniowe, którym ustawa o wychowaniu w trzeźwości z lat 80. daje wyjątkowe uprawnienia. Obecnie koncesja na sprzedaż dla powstającego lokalu na parterze kamienicy, zależy od innych użytkowników tej nieruchomości - czyli mieszkańców domu, którzy mogą nie zgodzić na sprzedaż mocnych trunków. Zdarza się także, że gdy wydadzą zgodę żądają, by lokale były czynne do godz. 22. Lokatorzy chętnie korzystają z uprawnień, blokując pozwolenia na sprzedaż alkoholu, zapobiegając w ten sposób zakłóceniu ciszy nocnej przez gości z pobliskiego baru. Konflikt ten ma rozwiązać Trybunał Konstytucyjny. W sierpniu Rada Miasta Gdańska, na podstawie uchwały upoważni prezydenta miasta, do wystąpienia w wnioskiem o zbadanie zasadności przepisów ustawy z konstytucją.

Problem dotyczy całego kraju, jednak szczególnie nasila się w Gdańsku, gdzie większość kamienic ma tu wielu właścicieli. W Krakowie znaleziono sposób na rozwiązanie tego kłopotu. - Gdy wspólnota nie udziela zgody na działalność w lokalu należącym do gminy, od razu idziemy do sądu - poinformowała Katarzyna Bury, szefowa wydziału mieszkalnictwa krakowskiego magistratu. - Tak też powinni postępować prywatni właściciele. Bo ta walka się opłaca. Dwa lata temu sąd przyznał nam rację. Teraz ten wyrok jest naszym atutem w każdej kolejnej sprawie, a podejście wspólnot zmienia się. Zadowala ich tzw. opłata za uciążliwość, czyli od 0,50 zł do 1,50 zł za metr - wyjaśniła Katarzyna Bury. - Zamówiliśmy opinie prawne i jeśli będą dla nas korzystne, to wprowadzimy identyczne rozwiązanie - oświadczyli gdańscy urzędnicy, którzy zamierzają skorzystać z krakowskich doświadczeń.

- Uważamy, że zapisy ustawy są niezgodne z konstytucją. Nie może być tak, że właściciele innych lokali w budynków będą dyktowali, co ma się dziać w lokalu na parterze. Chcemy ożywić centrum Gdańska, ale jeśli w knajpkach nie będzie alkoholu, to nie będzie życia nocnego. Trudno sobie wyobrazić, że wieczorami ludzie będą siedzieli przy kawie i ciastkach. Zmiany wprowadzamy z myślą o mieszkańcach i turystach, by Gdańsk był porównywalny z Wrocławiem i Krakowem. Wkrótce będziemy oddawać najemcom pewne lokale w centrum, ale w warunkach przetargu zaznaczymy, że mają tam powstać punkty gastronomiczne. Werdykt Trybunału Konstytucyjnego może zapaść nawet w 2009 r. dlatego niezależnie od skargi staramy się o zmianę prawa w Sejmie - oznajmił Maciej Lisicki - wiceprezydent miasta ds. polityki komunalnej (PO).


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group