|
Dawny Gdańsk
|
|
Nie-dawny Gdańsk - Katastrofa promu na Motławie
jeziu1976 - Czw Gru 02, 2004 10:33 am Temat postu: Katastrofa promu na Motławie Witam wszystkich!
Mam pytanie do "starszych" Gdanszczan. Na forum Gdansk-Sopot-Gdynia GW, w watku poswieconym budowie kladki na Motlawie znalazlem
taki wpis.
Nigdy wczesniej o tym nie slyszalem. Podpytam moja Mame, ktora mieszka w Gdansku od lat 50. ale bede w domu dopiero na Swieta. Moze ktos z was slyszal o tej historii?
Pozdrawiam serdecznie.
lusinek1 - Czw Gru 02, 2004 10:45 am
To głośna katastrofa. Moja-Ładniejsza-Połowa opowiadała mi kiedyś, że to była przez lata jakaś trauma dla wielu gdańszczan...
Rzeczywiście wtedy wypadki potoczyły się b. szybko i zginęło sporo ludzi.
W Muzeum Kryminalistyki na UG jest o tym spora gablota...
pumeks - Czw Gru 02, 2004 10:52 am
Historia jest wielokrotnie opisywana, np. w albumie "Wydarzyło się w Gdańsku 1901-2000". Był tez film dokumentalny. Tyle że nie chodzi o prom na Ołowiankę (jak napisał ktoś na forum Gazety.pl), a prom kursujący z okolic ul. Wiosny Ludów na Sienną Groblę. Do niedawna istniała tablica pamiatkowa poświęcona katastrofie (gdzieś tu wspominaliśmy o niej na forum), ale w tym roku ukradziono ja i zapewne sprzedano na złom.
Sabaoth - Czw Gru 02, 2004 12:03 pm
Pumeksie, myśmy odkryli brak tablicy w czasie naszej wycieczki na Sienną Groblę Ciekawi mnie, czy ktoś oprócz nas wie o jej zniknięciu.
A to zdjęcie z albumu Wydarzyło się w Gdańsku, wyciąganie promu z dna. Katastrofa miała miejsce 1 sierpnia 1975 r. ok. godz. 15, zginęło wtedy 18 osób.
Mikołaj - Czw Gru 02, 2004 12:07 pm
Gdzieś w 30 dniach też o tym wydarzeniu był większy artykuł
lucy - Czw Gru 02, 2004 1:07 pm
Niedawno w telewizji był reportaż o tym, w serii którą przedstawiają "wielkie katastrofy"czy "nieznane katastrofy". Te reportaże są w niedziele na TV3, późnym wieczorem.
"Tytuł odcinka : PROM NA MOTŁAWIE
Autor:Leszek Wasiuta
1 sierpnia 1975 roku na kanale Motławy w Gdańsku miała miejsce katastrofa promu linowego w wyniku czego śmierć poniosło 18 osób .Przyczyną tej tragedii była bezmyślność Zarządu Dróg i Mostów w Gdańsku , który na stanowisku kierownika promu zatrudnił człowieka upośledzonego umysłowo i na dodatek jeszcze przygłuchego.
Nie tak dawno był też reportaż o pożarze na statku "Maria Konopnicka" jak również o wybuchu gazu pod budynkiem na ul. Struga w Gdańsku i zawaleniu się tego budynku.
seestrasse - Czw Gru 02, 2004 3:35 pm
dodajmy do tego katastrofe autobusowa pod Kokoszkami, wybuch gazu w bloku naprzeciw zajezdni, pozar w hali Stoczni...
sporo zlego wydarzylo sie w Naszym Miescie
Corzano - Czw Gru 02, 2004 3:43 pm
seestrasse napisał/a: | dodajmy do tego katastrofe autobusowa pod Kokoszkami, wybuch gazu w bloku naprzeciw zajezdni, pozar w hali Stoczni...
sporo zlego wydarzylo sie w Naszym Miescie |
...wybory samorządowe...
seestrasse - Czw Gru 02, 2004 3:43 pm
lucy - Nie Gru 05, 2004 6:12 pm
Dzisiaj znowu jeden z reportaży z serii "Nieznane katastrofy" i znowu o Gdańsku!!!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Stocznia Północna
w Gdańsku.
Eksplozja B-406/6
W tym odcinku przedstawimy hiostorię eksplozji, która miała miejsce w czerwcu 1980 r. na budowanym w Stoczni Północnej w Gdańsku statku rybackim - tuńczykowcu.
W katastrofie zginęło na miejscu 18 osób, a 10 zmarło w szpitalu.
Magazyn, 25 min, odc. 11, 2003
Autor: Leszek Wasiuta
Emisja: niedziela, 5 grudnia, godz. 23:10.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
To sciągnęłam ze strony TVP3
wrangla - Wto Wrz 06, 2005 8:17 pm
w "świeżych" (2x)"30dniach" jest ciekawy artykuł o tym wypadku. Opisane kto, co, jak, dlaczego...
Przez (m.in.) brak wyobraźni projektantów tego promu większość pasażerów nie miała żadnych szans na uratowanie się, choćby nawet potrafili pływać.
lupi - Pią Gru 05, 2008 7:52 pm
wrangla napisał/a: | w "świeżych" (2x)"30dniach" jest ciekawy artykuł o tym wypadku. Opisane kto, co, jak, dlaczego...
|
Lina promu była naciągnięta i wkręciła się w śrubę przepływającego statku żeglugi przybrzeżnej no i wszystko wywróciło się.
Zdzislaw - Czw Gru 18, 2008 11:33 pm
Może nie powinienem tego pisać, ale... to juz odległa przeszłość. Z katastrofa promu wiąże sie moja bardzo osobiste przeżycie. Tak naprawdę to była kwestia kilkunastu minut, a ja byłbym na tym promie, który został przewrócony przez przepływającą "Marylę".
To były wakacje i jak co dzień wraz z kumplami pojechaliśmy na plażę na Stogach (wtedy mawialiśmy Sianki). Pogoda się jednak popsuła i postanowiliśmy wracać. Mieszkałem wtedy na Heweliusza i w trakcie powrotu, wysiadaliśmy zawsze na Siennickiej (koło ZREMBU) przy skrzyżowaniu z Głęboką, przechodziliśmy ul. Wiesława do przystani promu przy Zakładach Rybnych na Angielskiej Grobli. Tak tez było i tym razem. Wsiedliśmy na prom, przeprawiliśmy się przez Motławę i Karpią (a raczej nieutwardzoną drogą prowadzącą wzdłuż prawego brzegu kanału Raduni) oraz dalej ul.Krosna doszliśmy do naszych bloków. Po dotarciu do domu dowiedziałem się że jest wypadek na Motławie. Kilka lub kilkanaście minut zadecydowało...
Do dziś mam dość paskudne skojarzenie z tym miejscem... (Brabank????)
Matius - Sob Sie 01, 2009 12:31 pm
a dziś właśnie mija rocznica, bodajże trzydziesta czwarta, tego wydarzenia; niedawno byłem w Gdańsku (jestem z Elbląga) i szczerze mówiąc , trochę zasmucił mnie fakt, że w miejscu katastrofy nie ma ŻADNEJ tabliczki pamiątkowej czy czegoś w tym rodzaju;
aha - i czy ktoś z szanownych Forumowiczów posiada może artykuł z 30Dni ten starszy - bodajże ze stycznia 2000 roku? Byłbym wdzięczny za jego umieszczenie, przesłanie mi go w jakiś sposób, e-mailem na przykład (od razu zaznaczam, że tylko i wyłącznie do własnego użytku; żadnych praw autorskich łamać nie zamierzam )
tobocian - Nie Sie 02, 2009 8:45 pm
Matius napisał/a: | trochę zasmucił mnie fakt, że w miejscu katastrofy nie ma ŻADNEJ tabliczki pamiątkowej czy czegoś w tym rodzaju; |
Była ale się zmyła...w sensie pewnie na skup trafiła...
Ponury2 - Pon Sie 03, 2009 8:15 pm
W tym kraju trzeba z betonu wycinać tabliczki
Sbigneus - Pon Sie 10, 2009 6:45 pm
A Policja powinna częściej zaglądać na złomowiska.
Dostojny Wieśniak - Pon Sie 10, 2009 9:18 pm
Sbigneus napisał/a: | A Policja powinna częściej zaglądać na złomowiska. |
Pewnie zagląda. Tylko co z tego zaglądania... Znajdź tablicę na powierzchni dwóch, trzech hektarów zawalonych złomem. Problemem nie jest częstotliwość zaglądania policji tu czy tam przecież.
bijouM - Wto Sie 11, 2009 2:26 pm
Mnie zastanawia dlaczego, na skupach różnych metali przyjmuje się "coś" co ewidentnie pochodzi z kradzieży.
Ponury2 - Wto Sie 11, 2009 4:03 pm
Odpowiedź stara jak świat - z chęci zysku
Corzano - Wto Sie 11, 2009 6:35 pm
Sbigneus napisał/a: | A Policja powinna częściej zaglądać na złomowiska. |
Tak, to jest zadanie zasługujące na emeryturę w wieku 35 lat.
Ponury2 - Wto Sie 11, 2009 8:53 pm
W wysokości 40% ostatniego uposażenia. Jeżeli mam powiedzmy 2200 zł to oblicz sobie ile będę miał emerytury To dużo za tyle lat dyspozycyjności 24h, narażania życia za frajer itd. ?!
Sbigneus - Sro Sie 12, 2009 7:35 pm
Może nie ten wątek na forum. Ale "Ponury" powiedz z ręką na sercu czy czas spędzony na służbie był cały produktywny???????
Corzano - Sro Sie 12, 2009 7:45 pm
Ponury2, chodziło mi o to, że policjanci mają ważniejsze zadania niż bieganie po skupach złomu.
Ponury2 napisał/a: | To dużo za tyle lat dyspozycyjności 24h, narażania życia za frajer itd. ?! |
Takich zawodów jest trochę, ale nie są mundurowe i przez to nie są uprzywilejowane w ten sposób.
Ponury2 - Sro Sie 12, 2009 8:52 pm
Corzano napisał/a: | Ponury2, chodziło mi o to, że policjanci mają ważniejsze zadania niż bieganie po skupach złomu. |
Niekoniecznie. Jak się chce, to się znajdzie taką tabliczkę nawet na skupie złomu. Tylko często nie ma woli czy ludzi aby przeszukać cały składzik.
Sbigneus napisał/a: | Może nie ten wątek na forum. Ale "Ponury" powiedz z ręką na sercu czy czas spędzony na służbie był cały produktywny??????? |
Jak najbardziej. Lubię to, co robię i staram się wykonywać najlepiej jak potrafię
bijouM - Sro Sie 12, 2009 9:08 pm
Ponury2 napisał/a: | Corzano napisał/a: | Ponury2, chodziło mi o to, że policjanci mają ważniejsze zadania niż bieganie po skupach złomu. |
Niekoniecznie. Jak się chce, to się znajdzie taką tabliczkę nawet na skupie złomu. Tylko często nie ma woli czy ludzi aby przeszukać cały składzik.
Sbigneus napisał/a: | Może nie ten wątek na forum. Ale "Ponury" powiedz z ręką na sercu czy czas spędzony na służbie był cały produktywny??????? |
Jak najbardziej. Lubię to, co robię i staram się wykonywać najlepiej jak potrafię |
z całym szacunkiem dla policjantów... kilku uwielbiam, nawet całkiem bardzo
ale proponujesz abym chodziła po skupach złomu, i odkupywała co to złodzieje sprzedadzą?
Ponury2 - Sro Sie 12, 2009 9:18 pm
Chodziło mi o policję, a nie o zwykłych ludzi
bijouM - Sro Sie 12, 2009 9:47 pm
Ponury2 napisał/a: | Chodziło mi o policję, a nie o zwykłych ludzi |
a co za różnica, czy po złomowisku będzie śmigać.. Biżuta, Ponury czy całkiem Ktoś inny. problem w tym że ktoś w ogóle ma odwagę takie rzeczy skupować!
Moja Mamusi pracowała w tym czasie w Zakładach Rybnych... przeprawiała się tym promem za każdym razem jadąc do pracy. Może dlatego jest mi tak przykro.
keram - Wto Wrz 08, 2009 9:38 pm
Byłbym osobiście zainteresowany wiedzą na temat tej tablicy.....
Lub choćby zdjęcia .....
Pamięć ma się w sercu, a świecę ojcu mogę postawić na brzegu............
.........................
adpo6 - Czw Wrz 10, 2009 1:06 pm
http://forum.dawnygdansk.pl/files/prom2.jpg i tyle na temat tablicy.
keram - Czw Wrz 10, 2009 1:55 pm
Dzięki i za to...ale miałem na uwadze oryginalną tablicę...., może ma ktoś choćby jej zdjęcie..
Pozdrawiam
adpo6 - Czw Wrz 10, 2009 4:14 pm
http://www.portalmorski.p...ul.php?ida=3575
keram - Pią Wrz 11, 2009 7:50 am
Dziękuję
Może znajdzie ktoś zdjęcie tej tablicy, w swoich zbiorach...
Pozdrawiam
uKrawczyka - Nie Cze 13, 2010 10:14 pm
W tamtych czasach, na Jarmarku, był jeszcze radiowęzeł
/ radiowęzeł był jeszcze na J.D w końcu lat 90 , potem zlikwidowany a jego miejsce zajął pod handel pracownik J.D , miejsce bdb bo pierwsze od strony Żurawia na ul. Szerokiej /
pamiętam jak przez megafony na J.D podawano wielokrotnie, komunikaty o tej tragedii.
A na prom, chodziliśmy bardzo często , by sobie popływac , na szczęście - wtedy mnie ani moich kolegów na nim nie było...
Pamiętam straszne opowieści, o tym co tam się wydarzyło... o kobiecie z wózkiem itp.
Powinien stac tam jakiś pomnik, albo, raczej , gdzieś w okolicy początku Motławy tzn. przy Zielonej Bramie.
Dostojny Wieśniak - Pon Cze 14, 2010 12:25 am
Początek Motławy przy Zielonej Bramie?
pumeks - Czw Paź 07, 2010 8:48 am
Dowiedziałem się właśnie, że oryginalna tablica nie została jednak skradziona. A może dokładniej: złodzieje oderwali ją wprawdzie, ale zostali ujęci przez ochronę i tablicę od razu odzyskano. Obecnie najprawdopodobniej znajduje się ona u likwidatora Przedsiębiorstwa Robót Wiertniczych "Hydropol" SA. Teoretycznie można by ją z powrotem zamontować, ale jest z tym kilka problemów.
tobocian - Czw Paź 07, 2010 11:38 am
Drogi Pumeksie,podniosłeś moją wiarę w ochronę!
Jeżeli można spytać to co to za problemy?Jeżeli upadłość to może nie mają kasy na ekipę?Jeżeli tak to może coś byśmy poradzili? Jakieś robótki własne?
pumeks - Czw Paź 07, 2010 12:09 pm
Pierwszy problem jest taki, że tablicę ufundowali ze składek pracownicy przedsiębiorstwa, w związku z tym później była ona na stanie firmy, nie bardzo są podstawy prawne, by obecnie przejął ją ktoś inny.
To zresztą może i dałoby się przezwyciężyć (w ostateczności miasto albo inny podmiot mógłby tablicę od likwidatora odkupić). Z tym, że zgłoszono też zastrzeżenia merytoryczne. Na tej tablicy (nie widziałem, więc przekazuję co mi mówiono) były nazwiska ofiar katastrofy, ale podobno nie wszystkich. Więc teoretycznie, zamiast odkupywać starą tablicę, lepiej zrobić nową (i umieścić w innym miejscu, niż ta poprzednia). I tu dochodzimy do sedna: kto miałby to zrobić? miasto ma bardzo długą listę wniosków o wykonanie tablic upamiętniających różne istotne wydarzenia i osoby, bardzo trudno byłoby uzasadnić, że akurat pamięć o katastrofie z 1975 r. jest w danym momencie pilną potrzebą.
Zbych - Nie Gru 25, 2011 4:55 pm Temat postu: Katastrofa promu na Motławie Pamiętam, że bezpośrednio po wypadku obwiniano w prasie za ten wypadek kapitana statku, który na widok przepływającego promu powinien tak manewrować prędkością, aby statek znalazł się nad linami wtedy, gdy już nie są uniesione, czyli gdy prom dobije do brzegu. Kapitana obwiniano też (w prasie) o dowodzenie statkiem w stanie wskazującym. Prom został pociągnięty za linę pod wodę. Na promie jak pamiętam było 21 osób, uratowały się tylko trzy osoby.
Sabaoth - Nie Sty 08, 2012 12:26 pm
Prom przed katastrofą:
slowik45 - Nie Sty 08, 2012 12:59 pm
Sabaoth napisał/a: | Prom przed katastrofą: | pomroczność jasna czy co ? Nie to miejsce nie ten prom , fakt że taki sam jak ten na przeprawie na Siennej Grobli .
Sabaoth - Nie Sty 08, 2012 1:19 pm
Przepraszam, skojarzyłem z innym wątkiem, gdzie ktoś pytał się o prom przy Żurawiu
roland - Nie Sty 08, 2012 6:00 pm
Zdjęcie, które zaprezentował Sab wykonano przed rokiem 1969. Widać przedwojenne obudowy nabrzeża i przedwojenne barierki.
Henio - Nie Sty 08, 2012 11:41 pm
slowik45 napisał/a: | Nie to miejsce nie ten prom |
To promy były dwa?
Sabaoth - Pon Sty 09, 2012 3:33 pm
Były dwa, jeden przy Żurawiu, drugi kursował na Sienną Groblę. Zatonął ten drugi.
roland - Pon Sty 09, 2012 7:55 pm Temat postu: Katastrofa ...czyli o skutkach braku wyobraźni
Trzydzieści lat temu, 1 sierpnia 1975 roku, Gdańskiem wstrząsnęła tragiczna wiadomość. Na Motławie zatonął prom (nosił numer 2), który łączył ulicę Wiosny Ludów z Sienną Groblą. Z około czterdziestu osób znajdujących się na pokładzie osiemnaście poniosło śmierć w nurtach rzeki. O katastrofie - jak to było w zwyczaju w owych latach - w prasie niewiele pisano. Na obszerniejsze jej omówienie czekać trzeba było prawie dwadzieścia pięć lat. Dopiero w 2000 roku w "30 Dniach" (1/2000) ukazał się artykuł Tadeusza Głuszki, w którym autor podał wiele szczegółów i wyjaśnił niektóre problemy. Nie wszystkie jednak, bo - jak sam napisał - Sąd Rejonowy w Gdańsku, który sprawę rozpatrywał, stwierdził w wyroku wydanym 10 stycznia 1977 roku, że przyczyna katastrofy była bardzo złożona.
Dziś - po trzydziestu latach od katastrofy, a dwadzieścia osiem od sądowego wyroku - trudno kusić się o wyjaśnienie wszystkiego. Analizując artykuł T. Głuszki, można jednak dojść do wniosku, że - mimo bardzo wnikliwego omówienia sprawy - zabrakło w nim podsumowujących wniosków. Spróbujmy więc te rozważania uzupełnić.
Na wstępie musimy się cofnąć o lat kilkaset. Już w średniowieczu korzystano bowiem z promów, by pokonywać przeszkody wodne. Promy te były drewnianymi skrzyniami, a raczej korytami (nie były zakryte od góry), które przemieszczano między brzegami przy pomocy rozpiętej między nimi liny. Prom był z nią połączony przy pomocy bloków, a jego ruch uzyskiwano przez przeciąganie wzdłuż tej nieruchomej liny. Obsługujący prom miał drewniany uchwyt, który dawał się przesuwać po linie, a zakleszczał się na niej przy pociąganiu za rączkę. Tam, gdzie wymagała tego żegluga, lina była na tyle długa, że zwisała głęboko pod wodą, a nawet mogła spoczywać na dnie. W czasie ruchu promu lina naprężała się przed nim, a zwisała swobodnie za promem. Wszyscy wodniacy wiedzieli więc, że za promem można przepływać - oczywiście w bezpiecznej odległości. W Gdańsku takie promy kursowały przez Motławę i Leniwkę - dzisiejszą Martwą Wisłę - od średniowiecza aż po wiek XX. Między innymi, już w XV wieku istniała przeprawa promowa przez Motławę przy zamku krzyżackim, czyli około 400 metrów powyżej omawianej tu przeprawy promu numer 2.*
Najbardziej znaną przeprawą przez Leniwkę była przeprawa przy Gęsiej Karczmie, którą zlikwidowano dopiero po zbudowaniu Mostu Siennickiego w 1912 roku. Przepraw było jednak więcej - między innymi łączące z lądem stałym wyspę Ostrów, a stanowiły one jedyne połączenie tej wyspy, nawet wówczas, gdy rozwinął się na niej przemysł, w tym stoczniowy. Prom łączący dwie części Stoczni Gdańskiej (na osi ulicy Doki) zastąpiono mostem pontonowym dopiero na początku lat czterdziestych XX wieku.
Po II wojnie światowej w zniszczonym Gdańsku uruchomiono na Motławie dwie przeprawy promowe: między Długim Pobrzeżem i południowym cyplem Ołowianki oraz między ulicą Wiosny Ludów i Sienną Groblą. Początkowo były to promy takie same jak to powyżej opisałem. W 1958 roku armator - a było nim Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej - postanowił zmodernizować przeprawy. Drewniane kadłuby promów zastąpiono stalowymi, o większej pojemności. Aby ułatwić pracę promowych i przyspieszyć przeprawy, wprowadzono napęd mechaniczny. Prócz nieruchomej liny prowadzącej dodano "linę bez końca", napędzaną silnikiem elektrycznym, który ustawiony był na jednym z brzegów. Liny przebiegały swobodnie przez rolki na promie i przez blok zamocowany na drugim brzegu. Były na tyle długie, że w czasie postoju zwisały w głąb wody - podobnie jak pojedyncza lina dawniejszych promów.
Aby uruchomić prom, trzeba było zacisnąć szczęki urządzenia napędowego na jednej z lin przebiegającym wzdłuż burty. Dwie z nich, stanowiące część "liny bez końca", poruszały się w odwrotnych kierunkach. Przypięcie promu do liny biegnącej do silnika powodowało ruch promu w tym kierunku. Równocześnie naprężała się lina ciągnąca prom. Liny za promem zwisały swobodnie. Aby uzyskać ruch promu w kierunku przeciwnym, należało zacisnąć szczęki urządzenia napędowego na drugiej części "liny bez końca". Prom ciągnęła wtedy lina przechodzącą przez blok umocowany na tym brzegu, a napędzał ją silnik znajdujący się na brzegu przeciwnym. I wtedy naprężone były nie tylko liny przed promem, lecz także jedna z lin za nim - ta którą ciągnął silnik. Przy takim napędzie statki mogły przecinać linię przeprawy tylko wówczas, gdy prom stał przy jednym z brzegów, a ewentualnie także za promem płynącym do brzegu, na którym znajdował się silnik. Załoga statku musiałaby jednak wiedzieć, na którym brzegu zainstalowano silnik. Reasumując: taki napęd promów był niewątpliwie wygodniejszy, ale mniej bezpieczny, a zapewnienie bezpieczeństwa wymagało odpowiedniego przeszkolenia i odpowiedzialności promowych, a także poinstruowania wszystkich, którzy prowadzili statki pływające po Motławie.
Drugą sprawą ważną dla zapewnienia bezpieczeństwa promów i przewożonych na nich ludzi była konstrukcją kadłubów i wyposażenia tych jednostek. Rozwiązania te, podobnie jak sprawę napędu, armator załatwił we własnym zakresie, nie konsultując ich ani z Urzędem Morskim, ani z Polskim Rejestrem Statków. Zarzuty wysuwane po katastrofie, że promy nie spełniały warunków bezpieczeństwa, ponieważ - między innymi - nie miały grodzi zderzeniowych oraz nie były wyposażone w łódź ratunkową, trudno traktować poważnie. Przy katastrofie, w czasie której prom został dosłownie wciągnięty pod wodę przez liny, takie czy inne grodzie na jednostce bezpokładowej niewiele by dały, a szalupy ratunkowej nie zdążono by nawet spuścić. Rozwiązaniem mogła być budowa kadłuba z komorami powietrznymi, które zapewniałyby pływalność nawet po wypełnieniu go wodą. Czy jednak przy małych wymiarach promu i ciężarze przewożonych ludzi było to możliwe? - wyjaśnić mógłby tylko konstruktor. Konieczne było natomiast odpowiednie wyposażenie promu w pływaki ratunkowe. Na promie było pięć kół ratunkowych i trzy pływające ławy, które miały zastąpić tratwy ratunkowe. Jak podał T. Głuszko, środki te mogły wystarczyć dla 31 pasażerów, gdy dopuszczalną ich liczbę określono na 75. Środków ratunkowych było więc zdecydowanie za mało, a ich część została niewłaściwie umieszczona.
Dla zabezpieczenia pasażerów i obsługi przed niepogodą środkową część promów osłonięto blaszanymi dachami, a boki brezentowymi ściankami. W momencie katastrofy te rozwiązania stały się śmiertelną pułapką dla wielu pasażerów. Gdy woda wdarła się na prom, ludziom trudno było się wydostać spod tych osłon, zwłaszcza że utrudniały to pływające w tej przestrzeni ławy i elementy drewnianej podłogi promu.
Odtwórzmy teraz przebieg katastrofy. Feralnego dnia, około godziny 14.35, prom dobił do przystani przy Siennej Grobli, na której znajdował się blok, przez który przechodziła lina napędowa (silnik znajdował się na brzegu przeciwnym). Prom nie był cumowany. Przy brzegu utrzymywał się przy pomocy hamulca zaciskanego na nieruchomej linie prowadzącej. Gdy pasażerowie wsiedli, promowy zwolnił hamulec i przeszedł na przód promu, aby sprawdzić, czy nie nadpływa jakiś statek. Było to konieczne, ponieważ przystań znajdowała się we wnęce nabrzeża, co ograniczało widoczność. Gdy wracał na środek promu, linię przeprawy minęła motorówka i statek "białej floty" "Lucyna". Spowodowana przez nie fala odepchnęła zwolniony z hamulca prom od brzegu. Głuchawy promowy nie dosłyszał sygnału ostrzegawczego, który dawał syreną kolejny nadpływający statek - "Maryla". Ostrzegli go jednak pasażerowie. Przestraszony promowy, widząc, że prom odsunął się parę metrów od brzegu i obawiając się, że może odsunąć się jeszcze dalej i wejść na kurs nadpływającego statku, zacisnął szczęki urządzenia napędowego na linie, która miała przyciągnąć go do brzegu. Zrobił właśnie to, czego zrobić nie było wolno. Zapomniał bowiem (a może nie wiedział?), że w ten sposób naprężona zostanie lina, ciągnięta przez silnik znajdujący się na przeciwległym brzegu.
O tę właśnie linę zahaczył nadpływający statek, powodując dosłownie wciągnięcie pod wodę promu, który zatonął w ciągu niecałej minuty. Uratowali się ci pasażerowie, którzy zdołali się z niego wydostać i umieli pływać. Zginęli natomiast ci, którzy zakleszczeni zostali w obudowie promu, oraz ci, których wciągnął wir spowodowany przez tonącą jednostkę. Sąd Rejonowy w Gdańsku, który rozpatrywał sprawę odpowiedzialności za katastrofę promu, stwierdził, że jej przyczyny były złożone.
I tak było rzeczywiście. Przyczyn było kilka, a niektóre znacznie zwiększyły rozmiary tragedii. Prom miał niewłaściwą konstrukcję (przede wszystkim części nadwodnej) i był nieodpowiednio wyposażony. Zastosowano taki napęd, którego bezpieczne użytkowanie wymagało starannego przeszkolenia obsługi i bezwzględnego przestrzegania instrukcji. Brakowało należytego nadzoru, a dotyczy to kontrolowania stanu technicznego promu i jego napędu oraz odpowiedniego sposobu obsługi (chodzi o właściwe przeszkolenie promowych, kontrolę stanu ich zdrowia, a także picie alkoholu przez członków obsługi).
Wprawdzie w trakcie procesu nie było o tym mowy, ale nie można wykluczyć, że do katastrofy przyczynił się także brak wiedzy tych, którzy prowadzili statki na Motławie. Czy wiedzieli, jak specyficzne cechy ma zastosowany na promach napęd, czy mieli świadomość, że mogli przecinać linię kursowania promu tylko wtedy, gdy stał on przy brzegu? Jak wykazało śledztwo, wielu zaniedbań dopuścili się wszyscy: budowniczowie promu, jego obsługa, a także organy powołane do nadzoru nad bezpieczeństwem tych przepraw.
Nie można powiedzieć, że Urząd Morski nie interesował się tymi sprawami. Domagano się nawet, aby promowi mieli kwalifikacje upoważniające do prowadzenia jednostki pływającej, to znaczy, by mieli patent szypra. Ale na to zaprotestował zarówno eksploatujący promy Miejski Zarząd Dróg i Mostów jak i armator - Dzielnicowa Rada Narodowa. Nie bez słuszności tłumaczyli, że ludzie z takimi kwalifikacjami nie przyjdą do pracy na promie, bo więcej zarobią w żegludze czy rybołówstwie. W tej sprawie w Urzędzie Morskim interweniowały nawet władze miejskie. Dyrektor naczelny Urzędu Morskiego uznał te argumenty i polecił swoim służbom opracowanie takiego sposobu kwalifikowania promowych, który zapewni należyte bezpieczeństwo, a równocześnie umożliwi armatorowi znalezienie ludzi do obsługi tych jednostek. Program taki opracowano. Według T. Głuszki miał on obejmować 30 godzin wykładów i tygodniową praktykę. Nie wiemy, niestety, czy program kursu był ustalony prawidłowo, a zwłaszcza czy wyjaśniał sprawy zastosowanego na promach napędu i związanych z nim niebezpieczeństw.
Z tego, co po katastrofie zeznawał promowy Kozłowski, wynika jednak, że kursu nie traktowali poważnie ani jego uczestnicy, ani organizatorzy. Jeśli - jak wynika z cytowanego zeznania - sam Kozłowski wysłuchał tylko 8 godzin wykładów, a na egzaminie zadano mu tylko jedno pytanie, nie można stwierdzić, że kurs i egzamin zapewniały wystarczające kwalifikacje. Podobnych zaniedbań, wynikających chyba z lekceważenia tej "poprzecznej żeglugi" przez zaledwie 50-metrową rzekę, można się dopatrzyć u wszystkich, którzy ją przygotowywali, eksploatowali, czy nadzorowali prawidłowość eksploatacji. Lekceważenie to wynikało niewątpliwie z braku wyobraźni, z nieumiejętności wyobrażenia sobie skutków, jakie mogą spowodować wszelkie niewłaściwe rozwiązania, brak odpowiednich kwalifikacji, czy wreszcie niedbałe i nieodpowiedzialne wykonywanie obowiązków.**
Czas na bardziej ogólną refleksję. Wspólnym elementem wszystkich zaniedbań i błędnych rozwiązań, które przyczyniły się do opisanej tragedii był brak wyobraźni. Nieumiejętność wyobrażenia sobie możliwych zagrożeń i skutków jest także przyczyną wielu innych, jeśli nie tragicznych to w każdym razie złych rozwiązań, Aby nie być gołosłownym: czym innym można wytłumaczyć, że na mostach na Motławie, odbudowanych w trudnych latach powojennych bez przęseł zwodzonych, układano później różnego rodzaju kable i rurociągi, które obecnie utrudniają (i podnoszą koszt) przywrócenia na nich zwodzenia? Czym innym, jeśli nie brakiem wyobraźni, można wyjaśnić zbudowanie pawilonów handlowych przy ulicy Słowackiego, na terenie, na którym już od lat sześćdziesiątych przewidywano poszerzenie tej ulicy? A most wantowy nad Martwą Wisłą? Jego prześwit pionowy ma zaledwie 8 metrów, gdy bez większych trudności, a jedynie przy pewnym zwiększeniu kosztów dojazdów, można było go zbudować z prześwitem około 13 metrów, co umożliwiłoby w przyszłości lepsze wykorzystanie tego akwenu dla żeglugi (dla porównania: most wantowy w Goeteborgu ma prześwit pionowy 45 metrów).
Nieprawdziwe jest przekonanie, że wyobraźnia potrzebna jest tylko artystom i autorom powieści "science fiction". Wyobraźnia konieczna jest wielu innym ludziom, działającym na różnych polach. Muszą ją posiadać kierowcy, by przewidywać skutki własnych manewrów, muszą mieć także politycy stanowiący nowe prawa, które wpływają na warunki życia i możliwości działania. Jeśli ci ludzie nie mają wyobraźni, lub nie robią z niej użytku, powstaje chaos prawny, który dezorganizuje gospodarkę i życie codzienne.
trojmiasto.pl
Katastrofa promu na Motławie
17 października 2005
Colonel - Pon Sty 09, 2012 8:42 pm
Tu jeszcze była hipoteza, że podczas kolejnych prac remontowych lina stopniowo robiła się coraz krósza, a więc płyciej zanurzona pod lustrem wody.
Hagen - Sro Mar 14, 2012 8:55 pm
Kilka dni po katastrofie w Gdańsku (Żak?) odbył się koncert SBB (chodziłem wówczas na wszystkie ich występy). Józef Skrzek dedykował go pamięci ofiar.
keram - Sob Sie 03, 2013 1:00 am
Witam..
38 lat minęło..
.....
gruby220 - Nie Lip 27, 2014 4:53 am
Cytat: | Pamiętam, że bezpośrednio po wypadku obwiniano w prasie za ten wypadek kapitana statku, który na widok przepływającego promu powinien tak manewrować prędkością, aby statek znalazł się nad linami wtedy, gdy już nie są uniesione, czyli gdy prom dobije do brzegu. Kapitana obwiniano też (w prasie) o dowodzenie statkiem w stanie wskazującym. Prom został pociągnięty za linę pod wodę. Na promie jak pamiętam było 21 osób, uratowały się tylko trzy osoby. |
Tak sie sklada ,ze czlonkiem zalogi Maryli byl moj ojciec ,wiec znam ta sprawe z"pierwszej reki" .
Zacznijmy od tego ,ze prom odbil od brzegu lub tez wykonal jakikolwiek manewr ktory spowodowal naprezenie i uniesienie liny napedowej niespodziewanie ,kapitan statku nie mial najmniejszych szans wyhamowac tak aby Maryla zatrzymala sie przed naprezona lina .
Statek nawet tak maly i plynacy stosunkowo mala predkoscia nie moze zatrzymac sie na krotkim dystansie.
Musze z cala pewnoscie zdementowac to ze ktokolwiek z zalogi Maryli byl w stanie wskacujacym. Zadenemu z zaloganotw nie zostal postawiony zaden zarzut w zwiazku z tym wypadkiem.
Nalezy takze przypomniec ,ze to zaloga Maryli rzucila sie (doslownie wskakujac do wody) na ratunek pasazerow tonacego promu.
ddziaduch - Wto Mar 29, 2016 8:06 pm
Witam.
Posiadam zdjęcie owej tablicy.
W katastrofie zginął mój dziadek, Henryk Dziaduch.
keram - Pon Lip 22, 2019 9:41 pm
Witam
Całkiem niedawno dowiedziałem się że statek dziś pływający jako jednostka wycieczkowa o nazwie Pirat, który codziennie w sezonie pływa z molo w Sopocie to przerobiona Maryla...
keram - Czw Sie 29, 2019 9:35 pm
Witam
Trochę lat minęło... a światełek w TEN dzień nie było wiele.. moje było... ale to oczywiste... i wnuczka zmarłego też była.. z światełkiem i nowym pokoleniem... Brawo
Szkoda zapomnieć ...
Ja podwójne żałuję że już nikogo lub niewielu...to nie obchodzi.... albo może właśnie "obchodzi" ... czyli omija....
Pozdrawiam pamiętających...
.....
feyg - Pią Lip 07, 2023 6:56 pm
Parę lat minęło, zbliża się Jarmark i kolejna rocznica katastrofy...
Wygląda na to, że prom został uwieczniony w drugim odcinku serialu "Znaki Szczególne" gdy serialowy inżynier Bogdan Zawada płynie na pokładzie... statku Maryla w rejs po porcie gdańskim (20:44 - 20:56) https://www.youtube.com/watch?v=OIF8VtQ_qdk
A może to inny prom, chociaż w pierwszych sekundach niewyraźnie pojawia się nazwa jednostki...
|
|