Dawny Gdańsk

Gdańsk - Sopot - Gdynia - gdańszczanin

Karol - Sro Sty 20, 2010 9:21 pm
Temat postu: gdańszczanin
ciekawym Waszych zdań na temat ewolucji znaczenia słowa "Gdańszczanin/ka"Jestem z tych "wcześniej urodzonych" i pamiętam w latach 60tych jak kogoś nazywano tym określeniem to oznaczało kogoś kto posługuje się niemieckim a łamie język polski . Dotyczyło to autochtonów co w tym czasie było obrazą . Mieszkałem we Wrzeszczu gdzie było wiele takich rodzin i pamiętam jak się z nimi obchodzono . Nazwanie kogoś "Gdańszczaninem" oznaczało kogoś gorszego było zwyczajnie obrazą tej osoby.
Obecnie wielu określa swoją osobę tym słowem . Ciekawym czy ktoś ma podobne spostrzeżenia

Gulden - Sro Sty 20, 2010 10:55 pm

Podobnie pejoratywne znaczenie miało słowo "Kaszub". Z opowiadań dotyczycących czasu początków PRL słyszałem o utwalonym w owym czasie, przez ludność napływową określeniu "ty Kaszubie", które oznaczało osobę gruboskórną, chytrą, czy nie do końca szczerą w zamiarach. Zresztą dziś też czasem da się usłyszeć takie określenie - co prawda bardziej żartobilwe niż obraźliwe.
pawel.45 - Czw Sty 21, 2010 6:13 am

W latach 50-tych, szczególnie na początku tej dekady raczej usłyszeć można było na ulicy słowo Niemiec, a nie Gdańszczanin – dla określenia autochtona. Ja zapamiętałem z dzieciństwa słowo Gdańszczanin - ze szkoły, gdzie tłumaczono nam, że ci ludzie mieszkali wśród Niemców podczas wojny, ale nie są Niemcami. Niekiedy sami Gdańszczanie tak się określali – „ulica” raczej nie używała wtedy takiego określenia. Tak przynajmniej utrwaliło się to w mojej pamięci z tamtych lat.
We Wrzeszczu wokół mego miejsca zamieszkania żyło wielu autochtonów, a w „naszym” bloku mieszkało początkowo 6 rodzin dawnych Gdańszczan, potem 2 wyprowadziły się, a do połowy lat 60-tych pozostały 4. W połowie 1964r. ja się wyprowadziłem do Gdyni. Do tego czasu raczej sporadycznie spotykałem się z niechętnym stosunkiem do Gdańszczan i to nie w rejonie gdzie mieszkałem, tylko przy nowych blokach na Grunwaldzkiej. Raz nawet dostałem „w ucho” od chłopaków stamtąd – bo „chodziłem z Niemcami”.
Jeszcze taka uwaga odnośnie posługiwania się językiem : wszyscy, których znałem, albo spotykałem w pobliżu mego miejsca zamieszkania dość dobrze znali język polski i swobodnie posługiwali się nim – w każdym razie w rozmowach z dziećmi i nowymi mieszkańcami. Wyrażna była jednak różnica w wymowie i akcentach. Starsze panie często rozmawiały na podwórku między sobą po niemiecku, niekiedy nawet dość prowokacyjnie w sklepie w naszym bloku, albo w sąsiedztwie. Zauważyłem, że mężczyźni nigdy w ten sposób się nie zachowywali, a jeśli prowadzili taką rozmowę, to przerywali ją kiedy wchodził do sklepu ktoś „obcy” – panie przeciwnie – niekiedy nawet głośniej. Wiem od kolegów, że miewali z tych powodów wizyty „gości”, albo rodzice byli wzywani do komisariatu na Partyzantów.
Młodsze dzieci autochtonów w większości słabo znały język niemiecki – w zasadzie tylko w mowie, pisać raczej nie potrafili poprawnie. Zresztą ten ich (również dorosłych) mówiony też był trochę „skażony”. Moi rodzice znający bardzo dobrze język niemiecki zwracali niekiedy uwagę na trudności w zrozumieniu wypowiedzi sąsiadów. Mama twierdziła, że tylko starsza młodzież dobrze posługiwała się tym językiem.
Dawnych Gdańszczan łatwo było wtedy rozpoznać po ubiorze. Panie w średnim wieku bardzo często nosiły charakterystycznie wiązane chusty z węzłem na szczycie nad czołem, a sędziwe panie najczęściej czarno ubrane z płaskimi kapelusikami na głowach. Panowie nosili czarne czapki jakie do dziś noszą rybacy i mieszkańcy na Kaszubach. Znacznie rzadziej skórzane cyklistówki. Był też charakterystyczny pan na rowerze z tyczką i drabinką – obsługujący latarnie gazowe – on nosił Schwarze Feldmuetze.
Te charakterystyczne wyróżniki w wyglądzie, mowie czy zachowaniu w moich obserwacjach wyrażnie zanikały już na pocz. lat 60-tych i moim zdaniem zupełnie przypadkowo można było usłyszeć wcześniejsze określenie autochtona, choć twardą wymowę bywało słyszeć nierzadko.

Jeśli chodzi o spostrzeżenia Guldena względem określenia „Kaszub” – ja mam podobne. Użycie zwrotu „Ty Kaszubie” – mogło spotkać się z fizycznym odporem. Co innego między Kaszubami – oni mogli używać między sobą takich zwrotów. Używali i używają obecnie.
Pozdrawiam.

Hochstriess - Czw Sty 21, 2010 10:33 am

pawel.45 napisał/a:
Te charakterystyczne wyróżniki w wyglądzie, mowie czy zachowaniu w moich obserwacjach wyrażnie zanikały już na pocz. lat 60-tych

Wtedy właśnie, po nierównej walce i ogromnym rozgoryczeniu Polską, zaczęli wyjeżdżać do Niemiec. Najtwardsi dopiero w latach 70-tych. Pisze o tym Zwarra w swoim "Bówce".
A z "Kaszubami" jest podobnie jak z dzisiejszymi "Angolami" czy "Szkopami" - ludność napływowa uważa ich za wrogów, bo kompletnie nie zna, nie rozumie, ale czuje wyższość własną. Niestety do dziś zdarza mi się słyszeć określenie "Kaszub" w pejoratywnym znaczeniu. Na szczęście rzadko.

SaViK - Pią Sty 22, 2010 11:20 pm

No z tymi Kaszubami nie tak hop-siup. O ile wiem, to niejeden Żuławianin wszczął burdę w gospodzie gdańskiej po tym jak ktoś go nazwał Kaszubem. I nie było tak "w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku, tylko od dawien dawna...
2xM - Nie Sty 24, 2010 10:50 pm

Furya napisał/a:
A z "Kaszubami" jest podobnie jak z dzisiejszymi "Angolami" czy "Szkopami" ...
Moim zdaniem bardziej pasuje tu poznański "bamber" (ale nie "Bamber"). Obecnie raczej jest to synonim słowa "wieśniak" (bynajmniej nie Dostojny :wink: ) lub inaczej "dresiarz". Dla mojego dziadka (z poznańskiego) był to młody chłopak, urwis, trochę "grubo ciosany". Jednocześnie taki "chłop na schwał". Wówczas (przed '39) nie było to jakoś szczególnie obraźliwe.
Dostojny Wieśniak - Pon Sty 25, 2010 2:34 am

2xM napisał/a:
Wówczas (przed '39) nie było to jakoś szczególnie obraźliwe.

Po '45 miasta zaludniły rzesze wcześniejszych mieszkańców wsi i wiosek. Pomijając polityczny aspekt tego zjawiska, dawni wieśniacy źle znoszą, podobnie jak i współcześni emigrańci, dzieci wiejskiego sukcesu - "mam meldunek w mnieście", przypominanie im o korzeniach. :mrgreen:
A Żuławiacy jak Żuławiacy. Znacznie większą zbrodnią jest pomylenie Kaszuby z Kociewiakiem. :mrgreen:

TOMB - Pon Sty 25, 2010 6:52 am

pawel.45 napisał/a:
Zresztą ten ich (również dorosłych) mówiony też był trochę „skażony”. Moi rodzice znający bardzo dobrze język niemiecki zwracali niekiedy uwagę na trudności w zrozumieniu wypowiedzi sąsiadów.


Bo to wcale nie był język niemiecki. :hihi:

pawel.45 - Pon Sty 25, 2010 10:06 am

TOMB napisał/a:
pawel.45 napisał/a:
Zresztą ten ich (również dorosłych) mówiony też był trochę „skażony”. Moi rodzice znający bardzo dobrze język niemiecki zwracali niekiedy uwagę na trudności w zrozumieniu wypowiedzi sąsiadów.


Bo to wcale nie był język niemiecki. :hihi:


Boć to przeca nie były Niemce ino Dancygiery. :II

Fasola_Gdańsk - Pon Sty 25, 2010 1:21 pm

pawel.45 napisał/a:
TOMB napisał/a:
pawel.45 napisał/a:
Zresztą ten ich (również dorosłych) mówiony też był trochę „skażony”. Moi rodzice znający bardzo dobrze język niemiecki zwracali niekiedy uwagę na trudności w zrozumieniu wypowiedzi sąsiadów.


Bo to wcale nie był język niemiecki. :hihi:


Boć to przeca nie były Niemce ino Dancygiery. :II


Moj niemieckojezyczny i niemieckonazywajacy sie dziadek nie czul sie Niemcem, a wlasnie Gdanszczaninem, za co spedzil urlop w Sztutowie. Mimo ze jego bracia (nie wszyscy) wybrali sie na tourne po Europie z Wehrmachtem. Wiec tak nie wrzucac jednak wszystkich do jednego wora prosze.

pawel.45 - Pon Sty 25, 2010 2:08 pm

Fasola_Gdańsk napisał/a:
...Moj niemieckojezyczny i niemieckonazywajacy sie dziadek nie czul sie Niemcem, a wlasnie Gdanszczaninem, za co spedzil urlop w Sztutowie. Mimo ze jego bracia (nie wszyscy) wybrali sie na tourne po Europie z Wehrmachtem. Wiec tak nie wrzucac jednak wszystkich do jednego wora prosze.


Przepraszam - kto tu i w którym miejscu czyni to o czym piszesz?
Pozdrawiam.

Fasola_Gdańsk - Pon Sty 25, 2010 2:36 pm

Wybacz jesli sie myle, ale "Dancygiery" uwazam za zwrot lekko przesmiewczy.
pawel.45 - Pon Sty 25, 2010 3:01 pm

Moim zdaniem mylisz się. Przykro mi, że to tak odebrałeś. Powiem Ci więc - tak sam określał się Erwin - mój kolega z podwórka. Kiedyś nawet wydrapał to słowo właśnie w dosłownie takim zapisie na ścianie zejścia do kotłowni, kiedy pogonił nas palacz (trochę rozrabialiśmy). Wołał za nami: jeszcze was dorwę Niemiaszki. Erwin wieczorem wydrapał napis: "ja dancygier ty kacap". Ten palacz pochodził z kresów wschodnich i zaciągał chyba z wileńska. Dozorca zamalował tego "kacapa", ale "dancygier" widoczny był przez kilka lat.
Pozdrawiam.

Gulden - Pon Sty 25, 2010 7:43 pm

Fajna hisoria. :hihi: Który to był rok i ile wtedy mieliście lat?
pawel.45 - Pon Sty 25, 2010 8:08 pm

1954 albo 55r. Erwin był 2 lata starszy ode mnie. :)
Inga - Pon Sty 25, 2010 9:10 pm

pawel.45 napisał/a:
"ja dancygier ty kacap"

:hiihihi: Dobre :mrgreen: A słowo "Dancygierka" (jak spolszczać, to spolszczać :wink: ) to sobie na aucie nakleję :hihi: A serio i w temacie... Tu, w centralnej Polsce (chociaż pewnie nie tylko) panuje przekonanie, że nie funkcjonowało a już na pewno nie funkcjonuje dzisiaj pojęcie "Danziger" :roll: Teraz są gdańszczanie, absolutnie nie "Gdańszczanie" a kiedyś w Gdańsku mieszkali po prostu Niemcy :roll: A "Gdańszczanie" to wymysł nie wiadomo czyj, bo przecież nikt nigdy za Gdańszczanina się nie uważał, nie uważa i uważać nie będzie... Przykre trochę takie podejście, tym bardziej, że trudno z nim walczyć :roll: Ale ja, tak czy siak, na wygnaniu :wink: czy nie, czuję się Gdańszczanką - i jestem z tego dumna :)

Karol - Sro Lut 10, 2010 10:59 am
Temat postu: gdańszczanin/ka
nie mogę się z Twoją tezą zgodzić bo w rozmowach z dawnymi mieszkańcami Gdańska prawie wszyscy z dumą podkreślają swoje pochodzenie jako Danziger . Ja myślę ,że wynika to z specyfiki naszego miasta i jego historii . Dumne , bogate , niepokorne miasto to przede wszystkim jego mieszkańcy którzy to czuli i podkreślali chętnie czego mi osobiście teraz często brakuje . Pozdrawiam Karol
Karol - Pon Gru 06, 2010 6:26 pm

Pisze o tym Zwarra w swoim "Bówce".
A z "Kaszubami" jest podobnie jak z dzisiejszymi "Angolami" czy "Szkopami" - ludność napływowa uważa ich za wrogów, bo kompletnie nie zna, nie rozumie, ale czuje wyższość własną. Niestety do dziś zdarza mi się słyszeć określenie "Kaszub" w pejoratywnym znaczeniu. Na szczęście rzadko.[/quote]
gwoli przypomnienia Pan B.Zwarra(Zwara) wystąpił w latach 70 tych ze słynnym apelem do władz partyjnych w Gdańsku (KW) aby nie wyrażano zgody na wyjazdy gdańszczan do Niemiec . Twierdził ,że w przypadku ich wyjazdu nie będzie śladów polskości Wolnego Miasta . Skądinąd wiem ,że syn Pana Zwarry na tzw "pochodzenie" wyemigrował do Niemiec 70 tych

Feldfebel - Pon Gru 06, 2010 9:14 pm

Wrzuce i więc ja swoje trzy grosze.Pacholęciem będąc w latach osiemdziesiątych czesto nie rozumiałem do końca dlaczego mój ojciec,jego siostra,wujek ,dziadkowie czasem przy stole rozmawiali po niemiecku.Babcia i ciotka mialy dosc specyficzny akcent gdy mówiły po polsku.Ojciec kiedys mi wreszcie wytłumaczył , iz tak się w Gdańsku mówilo przed wojną. Babcia zawsze z dumą mówiła że jest Gdańszczanką.Po jej smierci na pomniku wyryto-"urodzona w Gdańsku w roku 192...".W domu znależc mozna było stare plany miasta,folder turystyczny z 1939 roku...czy tez druk zameldowania "dla ludności niemieckiej" z 1945 roku...
Po latach wiem że im nie było łatwo.Stara gdańsko-kaszubska rodzina w której modlono się po polsku, rozmawiało po niemiecku z polskimi domieszkami a z rodzina ze wsi po kaszubsku...Pradziadek pracował na koleii w WMG,częśc rodziny trafiła do Sztuthoffu,częśc walczyła sami możecie się domyslic w jakiej armii.Babcia najlepiej wspominala WMG,w czasie wojny Niemcy prześladowali ich jako Polakow,po wojnie mieli nieprzyjemności jako "gdańszczanie" bądż "Niemcy".
A ja?Ja dziś uważam siebie za Gdańszczanina-nie z wyboru,nawet nie z urodzenia-ale z pochodzenia...

buddhaah - Wto Lut 08, 2011 4:54 pm

Cześć,

ojciec mój, z rodziny kaszubskiej (lecz, przed wojną, pro/polskiej) urodził się w Gdyni. Jego matka w Brzeźnie, kiedy ono jeszcze nazywało się "Brösen". Ona chodziła do niemieckiej podstawówki i szkoły średniej, zaczem mówiła biegle po niemiecku.

Ojciec mój opowiadał, że dziadkowie, nawet i po wojnie, ze sobą mówili po niemiecku, często używając gwary miejscowej typu "Missingsch" - kiedy nie chcieli, aby dziecko wiedziało o czym mowa.

Pomimo tego, uważali się za Polaków/Kaszubów z Pomorza, a jednak również za obywateli najpierw WMG, a potem Polski (kiedy z Brzeźna przeprowadzili się do Gdyni).

Czy ktoś z was się kiedykolwiek spotkał z określeniem "Antek", lub "Antki". Tak, obraźliwie, określali moi dziadkowie ludność napływową ze wschodu do Gdańska i okolic. Byli to, w ich oczach, ludzie z innej kultury, która z mieszanką kulturową przedwojennego Pomorza niewiele miała wspólnego. :???:


M

PS: Przepraszam za ewentualne byki. Od 5ciu lat nie pisałem po Polsku.

danziger - Wto Lut 08, 2011 10:02 pm

buddhaah napisał/a:
Czy ktoś z was się kiedykolwiek spotkał z określeniem "Antek", lub "Antki". Tak, obraźliwie, określali moi dziadkowie ludność napływową ze wschodu do Gdańska i okolic.

To określenie, opatrzone jeszcze przymiotnikiem "bosy" ("bosy Antek", "bose Antki") było popularne chyba wszędzie na terenach byłego zaboru pruskiego w odniesieniu do Polaków z innych zaborów, w szczególności "Kongresówki" i Kresów. I zdaje się, że funkcjonowało już przed wojną, choć głowy za to nie dam.

slowik45 - Wto Lut 08, 2011 10:02 pm

Dziadki i ojce mówili "bose Antki za Buga''.
ruda - Sro Lut 09, 2011 9:02 am

Na południu środka Polski :wink: , określenie Antki odnosiło się do warszawiaków , ledwo osiadłych w mieście ze wsi .
krysia - Czw Lut 17, 2011 2:23 pm

Feldfebel napisał/a:
nie rozumiałem do końca dlaczego mój ojciec,jego siostra,wujek ,dziadkowie czasem przy stole rozmawiali po niemiecku.Babcia i ciotka mialy dosc specyficzny akcent gdy mówiły po polsku.Ojciec kiedys mi wreszcie wytłumaczył , iz tak się w Gdańsku mówilo przed wojną. Babcia zawsze z dumą mówiła że jest Gdańszczanką.


U mnie w domu do tej pory opowiada się, że dorośli poruszając drażliwy temat (nie był to temat dla dzieci) używali języka niemieckiego. Moja rodzina też z dumą podkreślała, że wywodzi się z Gdańska.

slowik45 - Czw Lut 17, 2011 6:20 pm

krysia napisał/a:
U mnie w domu do tej pory opowiada się, że dorośli poruszając drażliwy temat (nie był to temat dla dzieci) używali języka niemieckiego.
Fakt, babcia żony jak chciała przy wszystkich obsztorcować dziadka to mu nawrzucała po niemiecku :hihi: .Razu pewnego był u nas kolega władający niemieckim który po takim "nawrzucaniu "zrobił się czerwony na twarzy , babcia domyśliła się że kolega ją zrozumiał :oops: speszyła się bardzo , nigdy potem przy wszystkich dziadkowi się nie obrywało .
Dieter - Czw Lut 17, 2011 7:48 pm

No to czas i dla mnie na ten temat cos napisac. Dumny jestem, ze sie urodzilem w Wolnym Miescie Gdanska. Moja mama z domu Skowronowski, ale po polsku zaczela sie uczyc dopiero po wojnie. Opowiadala: jak jej rodzice chcieli sobie cos powiedzic, zeby ich 10 dzieci (mama byla najmlodsza) nie zrozumialy, to mowili po kaszebsku.

Po wojnie ona i kolezanki musialy sie uczyc po polsku. "Bylo pytanie: kto to jest Piek?" Jej kolezanka: "Piek jest trumpf." = atu. I wszyscy w smiech...

Ja na kursy nie chodzilem. W szkole po dwoch latach bylem perfekt, a do 7. klasy w 51 roku bezblednie pisalem. Skonczylem tez Conradinum w najmniejszej klasie w historii szkoly, bo zdalo 11, na poczatku bylo 60.

Wyjechalem w 1958 i tu zrobilem tez dyplom tlumacza. :szabelka:

iowa74 - Sob Kwi 26, 2014 4:17 pm

Dostojny Wieśniak napisał/a:

A Żuławiacy jak Żuławiacy. Znacznie większą zbrodnią jest pomylenie Kaszuby z Kociewiakiem. :mrgreen:

Sorki za ogrzanie kotleta. Lecz nie mogłem się powstrzymac.
Zgadzam się Dostojnym, pomylenie Kociewiaka z Kaszubem to największa zbrodna. Dlaczego? A no dlatego że dla Kaszuba :dobry kociewiak , to martwy kociewiak. A dla Kociewiaka: największe trofeum , to wypchany kaszub na strychu. :hiihihi:
Oczywiście , ja mam pokojowe usposobienie, i z Kaszubami się dogadam. Z kociewiakami tez, wszak tu mieszkam.
Tu na kociewiu Żuławian nazywa się "kżyrzakami".

Dohler - Pią Maj 09, 2014 7:58 am

iowa74 napisał/a:
kżyrzakami".
Na nas mówią "Krzyżacy".

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group