Dawny Gdańsk

Bla bla bla - film o obronie Westerplatte?

groszek - Pią Sie 29, 2008 3:00 pm
Temat postu: film o obronie Westerplatte?
:hmmm: chca nakrecic kontrowersyjny film o obronie Westerplatte :wow: jak myslicie potrzebne to :???: jaki ma sens :% szarganie.....
tobocian - Pią Sie 29, 2008 6:17 pm

Właśnie...Jak czytałem co tam jest to szok...pijaństwo,dezercja echhh...dla mnie to idiotyczne i koniec
pkkk - Pią Sie 29, 2008 6:26 pm

Mnie na Westerplatte wtedy nie było, więc się nie wypowiadam. A film niech sobie będzie, mnie nie przeszkadza. Jak ktoś się nie zgadza z tym, co pokazane w filmie to niech się nie zgadza i go nie ogląda, jeśli go drażni.
seestrasse - Pią Sie 29, 2008 7:19 pm

a może najpierw zobaczymy film, a dyskusję odbędziemy po projekcji? :wink:
Sbigneus - Pią Sie 29, 2008 9:17 pm

I tu masz rację seestrasse.Dlaczego Polak zawsze osądza przed zjawiskiem.To nasza negatywna cecha narodowa.Ciekawy skąd reżyser czerpie te informacje skoro już chyba nie ma świadków tamtych wydarzeń. :hmmm:
tadter - Sob Sie 30, 2008 6:41 pm

Czyli wniosek: konczymy dyskusje i czekamy na film. Po projekcji bedziemy mogli podyskutowac na nowo!
knovak - Sob Sie 30, 2008 7:57 pm

No cóż, dyskusja "na szczytach" wywiązała się po lekturze scenariusza do filmu, wcale nie z powietrza...
groszek - Sob Sie 30, 2008 11:32 pm

no właśnie a dyskutowali do tego stopnia że PO i PIS BYLI WRESZCIE ZGODNI :haha: jeden plus scenariusza ze pogodzil oponentow :hihi:
schulze - Pon Wrz 01, 2008 8:54 am

A Ja słyszałem wersje ze cały szum robi w około tego filmu gośc ,nie pamietam nazwiska)który tak mocno działa na Westerplatte, poniewaz sam chciał ten film nakrecić ,ale nie dostał kasy.
knovak - Pon Wrz 01, 2008 10:08 am

Wachmistrz reżyserem? :haha:
BillyBoy - Pon Wrz 01, 2008 12:57 pm

W obsadzie tego filmu jedną z głównych ról dostał Bogusław Linda. "Co wy k**** wiecie o Westerplatte"??
groszek - Pon Wrz 01, 2008 1:25 pm

:haha: być może masz racje :mrgreen:
seestrasse - Pon Wrz 01, 2008 1:33 pm

a ten film widzieliście? :wink:
knovak - Pon Wrz 01, 2008 2:08 pm

Z dzisiejszej Rzeczpospolitej > :

Cytat:
Prawda życia, prawda ekranu
Maciej Rybiński

A może warto nakręcić film o Westerplatte, w którym niemieccy nudyści szturmują plażę bronioną przez polskich tekstylnych? Po prostu Kulturkampf

Polały się łzy me czyste, rzęsiste na naszą młodość chmurną i górną, bom sobie poczytał o scenariuszu filmu „Westerplatte”, który ma być realizowany z udziałem dotacji narodowego Instytutu Sztuki Filmowej, i ogarnęła mnie fala wspomnień.

Przypomniało mi się mianowicie, jak w latach 1980 – 1981 wydawaliśmy dodatek satyryczny do tygodnika studenckiego „itd” i zamieściliśmy w nim piękny komiks Andrzeja Czeczota „Przygody Żwirka i Wigurka”. Bohaterowie tej opowiastki, Żwirek i Wigurek, pochlali sobie, odbyli orgię z paniami, a potem wsiedli do samolotu i zwalili się na ziemię. Zdaje się, że ten komiks znajdzie się też w wielkim albumie retrospektywnym, który na 75-lecie Czeczota przygotowują Iskry. I to bez dotacji i subwencji państwowych. Już dziś namawiam do kupna.

Orgia w sztabie

Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, film o Westerplatte ma być, w 30 lat później, czymś w rodzaju takiego komiksu, choć nic nie wskazuje, aby chciano nakręcić komedię satyryczną. A szkoda. Mało mamy teraz komedii, a już zwłaszcza śmiesznych. Jak już ktoś nawet idzie tropem satyry odbrązowniczej, to zwykle nieśmiesznej. A przecież z pijanych Polaków na Westerplatte można sobie zrobić niezłe jaja.

Gdyby mnie zaproszono do współudziału w tym przedsięwzięciu, zaproponowałbym dopisanie jako przyczyny wybuchu II wojny światowej wątku żołnierzy z Westerplatte, którzy 31 sierpnia po libacji kradną gauleiterowi Gdańska samochód. Oczywiście mercedesa. „Schleswig-Holstein” strzela do złodziei i tak się zaczyna największa hekatomba w dziejach.

Film to nie policja czy służba zdrowia, które we wspólnym interesie powinni opłacać wszyscy. Film to towar, którego producent powinien ponosić ryzyko, że mu się nakłady nie zwrócą

Ale mnie nie zaproszą. Natomiast mogę złożyć w Instytucie Sztuki Filmowej konspekty paru innych filmów historycznych w podobnej konwencji. Na przykład wielki film o bitwie pod Lenino – zaczyna się od orgii w sztabie, podczas której Włodzimierz Sokorski liże zdjęcie Wandy Wasilewskiej albo i oryginał, a potem odbywa stosunek z generałem Berlingiem. Następnie oddziały pierwszoarmiejców ruszają na bagnety, na każdym bagnecie biała szmata, i masowo oddają się do niewoli.

Powinienem dostać dotacje już choćby z tego powodu, że jeszcze żyjący uczestnicy bitwy oraz rodziny poległych i zmarłych przyjęłyby taki film z należytymi uczuciami. Poza tym nie jest to kanoniczna wersja historii, ale właśnie dlatego zasługuje na poparcie.

Bimbrownia w stoczni

Albo taki Sierpień ’80 w Stoczni Gdańskiej. Agenci SB pod wodzą „Bolka” robią strajk okupacyjny, żeby nie dopuścić do zdemaskowania działającej w stoczni bimbrowni. Prawdziwym celem strajku jest zatrzymanie załogi dopóty, dopóki nie wypije wszystkich zdradzieckich zapasów. Oczywiście seks na styropianie we wszystkich możliwych konfiguracjach. Negocjacje z KW PZPR w sprawie zakąski. I aż przykro pomyśleć, jeszcze pół roku temu taki scenariusz mógłby zdobyć poparcie kół miarodajnych, to znaczy takich, które ustalają miarę. Dziś scenariusz nie miałby już żadnych szans, zniszczyli je Cenckiewicz z Gontarczykiem swoją książką.

Zajmując się scenopisarstwem, w ogóle sztuką, trzeba być w kursie dzieła (rusycyzm bardzo na miejscu) i wiedzieć, co można, a czego nie. Mam w tej mierze doświadczenie, bo kiedyś usiłowałem się w kręgach zbliżonych do malarstwa dowiedzieć, czy możliwe jest wystawienie w Zachęcie obrazu historycznego pod tytułem „Polacy na Kremlu”, przedstawiającego generała Jaruzelskiego na klęczkach sprawiającego ustami satysfakcję Breżniewowi. Wszyscy zgodnie twierdzili, że nie, ale gdyby chodziło o Marię Magdalenę z apostołami, to jak najbardziej.

Wątpliwości co do artystycznej wizji siedmiodniowej obrony Westerplatte i celowości jej urzeczywistnienia za pieniądze podatników wywołały krzyk o cenzurze i tłumieniu wolności sztuki. A to nie chodzi o sztukę, tylko o pieniądze. Nikt nikomu nie broni nakręcić filmu o Westerplatte, w którym szturm tej placówki będzie pokazany jako najazd niemieckich nudystów na plażę bronioną przez polskich tekstylnych. To nawet pociągająca wizja – tłum niemieckich nagusów ze szmajserami usiłuje wyprzeć z Westerplatte grupkę Polaków zapiętych na ostatni guzik. Po prostu Kulturkampf.

Proszę uprzejmie, ale za własne albo za sponsorów, którzy mogą mieć jednak wątpliwości, czy ktokolwiek na takie dzieło kupi bilet i czy ich pieniądze nie zostaną zmarnotrawione i wyrzucone do Motławy. Nam takich wątpliwości nie wolno mieć, bo to od razu cenzura i gwałt na artystycznej swobodzie.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że argument finansowy jest haniebny i kołtuński. Przynajmniej w oczach tych, którzy dysponują – albo sądzą, że mają wyłączne prawo dysponowania – pieniędzmi publicznymi. W sposób, który im odpowiada, jest zgodny z ich ideologią i gustami artystycznymi, z ich misją w pedagogice społecznej. Jest to idealny sposób na wyprodukowanie w kinematografii polskiej monotonii światopoglądowej i produkowanie z publicznym wsparciem filmów, które nawet na premierze nie będą miały kompletu, bo aż tylu zwolenników ten nurt nie ma.

Żołnierze walą z gwinta

Zostawmy konkretny przykład „Westerplatte” i histerycznej reakcji na krytykę scenariusza. Nasz Polski Instytut Sztuki Filmowej jest kopią rozwiązań finansowania kinematografii francuskiej wymyślonych przez Jacka Langa. Skutki widać jaskrawo – z pieniędzy publicznych Francja produkuje rocznie więcej filmów, niż chodzi na te filmy widzów, którzy chcą je oglądać.

Ktoś mi powiedział, że kiedy niechcący włączy telewizyjny kanał Europa i widzi brudne łóżko z kupą petów, a na tym łóżku gołą parę toczącą leniwy dialog o okrucieństwie życia, wie, że trafił na film francuski. My mamy inne preferencje i cudzoziemcy, widząc polskich żołnierzy na polu maków, walących z gwinta i walących się na ziemię nie od kul, tylko z przepicia, będą wiedzieli, że to film polski. I też się przełączą.

Nie jestem tanim moralistą narodowym i nie chodzi mi o – jak to się poetycko określa – zohydzanie najpiękniejszych kart naszej historii. A zohydzajcie sobie, jak wam to sprawia przyjemność. Będę miał zresztą wtedy dodatkową przyjemność ze zohydzania tego wszystkiego, co wy uznajecie za święte.

Ale ja nie żądam od was dotacji i domagam się wzajemności. Nie ma powodu, żeby kinematografia, niech będzie: sztuka filmowa, była w Polsce oazą socjalizmu. Żeby twórcy filmowi samorealizowali się – jakkolwiek zresztą – na koszt ogółu. To jest niemoralne – nie konkretny tytuł i scenariusz, ale generalnie – żeby ludzie, którzy bez państwowego przymusu podatkowego, dobrowolnie nigdy by tego nie zrobili, płacili za coś, co mała grupka uważa za wartościowe i godne poparcia. To jest nie tylko estetyczna i ideowa arogancja, ale po prostu forma rabunku ulicznego.

Film to nie policja, służba zdrowia albo infrastruktura, które we wspólnym interesie powinni opłacać wszyscy. Film to towar, którego producent ponosi (przynajmniej powinien ponosić) ryzyko, że mu się nakłady na produkcję nie zwrócą. Dlaczego mamy takie ryzyko ponosić wszyscy?

W teorii public choice (publicznego wyboru), a właściwie w jej skrajnie cynicznej wersji autorstwa Anthony de Jassaya, państwowy monopol na przymus jest mandatem dla władz państwowych na robienie wszystkiego, co możliwe, dla uzyskania poparcia większości. Demokracja jest po prostu powszechną zgodą na wydawanie pieniędzy w celu utrzymania się przy władzy.

Zasłużona kara

Jeśli większość jest zdania, że państwo powinno produkować filmy, to ma ono nie tylko prawo, ale i obowiązek wydawania pieniędzy podatników na twórczość filmową. Nic mi jednak nie wiadomo, aby większość społeczeństwa domagała się nakręcenia filmu „Westerplatte” w zaproponowanej wersji. Nie wygląda też na to, aby los rządu Donalda Tuska w najmniejszej mierze zależał od wyprodukowania tego filmu. Przeciwnie, film może rządowi nawet zaszkodzić, bo Polacy nie są w większości tak wyrafinowani jak publicyści „Gazety Wyborczej”.

Państwo nie jest wszakże uprawnione do czynienia rozróżnień urzędowych między prawdziwą sztuką a kiczem i ohydą, a tym bardziej do finansowania tylko tych form sztuki, które się podobają jego urzędnikom. Mecenat państwowy, skoro już jest, musi być neutralny. Albo finansujemy wszystkie projekty, albo żadnego. Jak „Westerplatte”, to i „Lenino”.

Ale na razie zgłaszam skromniejszy projekt. Może z moich pieniędzy przeznaczonych na „Westerplatte” zostanie parę groszy. Proponuje przeznaczyć je na skromny film krótkometrażowy, po prostu migawkę o losach w PRL faktycznego dowódcy obrony Westerplatte, kapitana Franciszka Kuby Dąbrowskiego, który po powrocie z niewoli, chory na gruźlicę, jako niepewny politycznie element sprzedawał w Krakowie gazety i utrzymywał się z szycia kapci.

Można to dołączyć do filmu „Westerplatte” z komentarzem, że spotkała go zasłużona kara.

knovak - Pon Wrz 01, 2008 2:14 pm

seestrasse napisał/a:
a ten film widzieliście? :wink:

I ten, i np. "Kobieta samotna" czy "Tato" , zresztą jest jeszcze kilka innych filmów, w których Linda grał role zupełnie odbiegające od jego wizerunku z "Psów" czy "Demonów wojny".

seestrasse - Pon Wrz 01, 2008 2:20 pm

knovak napisał/a:
seestrasse napisał/a:
a ten film widzieliście? :wink:

I ten, i np. /ciach/

wspaniale :D a więc snując domysły - bo cały czas nie o filmie toczy się tu dyskusja, tylko o własnych skojarzeniach - skorzystajmy nie tylko z "Psów", ale i z tej twórczości powyżej.
a jeśli ktoś ma już "Tajemnicę…" spiraconą, niech się podzieli :hihi:

BillyBoy - Pon Wrz 01, 2008 11:03 pm

seestrasse napisał/a:
a ten film widzieliście? :wink:

Widzieliśmy! Parę miesięcy temu leciał na TVP Kultura. Jak na polskie możliwości film w miarę do sensu (wiadomo - Kieślowski), ale nie zmienił mojej negatywnej opinii o Lindzie.
BTW, jakieś 3 lata temu mówiło się o tym, że Linda będzie producentem (i aktorem) remake'u "Krzyżaków". Potem sprawa ucichła. Czy ten projekt został zaniechany?

danziger - Wto Wrz 02, 2008 12:24 pm

http://wyborcza.pl/1,7524...sterplatte.html
Cytat:
Rozmowa z Jackiem Lipskim, prezesem firmy Pleograf, producentem filmu "Tajemnica Westerplatte"

Jerzy Armata, Małgorzata I. Niemczyńska: W tym tygodniu mieliście rozpocząć budowę dekoracji. I co?

Jacek Lipski: Już jest opóźniona. Jeśli zaraz nie zaczniemy, trudno będzie zdążyć z premierą na 1 września przyszłego roku - 70. rocznicę ataku na Westerplatte.

Medialne doniesienia o atakach na scenariusz zawiesiły umowy koprodukcyjne?

- Oczywiście. Przed chwilą dostałem wiadomość od TP SA, że wstrzymują na razie rozmowy o wejściu w ten projekt. Nie wycofują się, ale wolą poczekać, aż sprawa się wyjaśni. Miałem już też wpłacone pieniądze inwestorskie, które musiałem odesłać. Dystrybutor SPI również już nieco wyłożył, film miał mieć wysoki budżet. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że to nie jest tylko problem: zrobimy ten film albo nie zrobimy. Jeśli realizacja nie dojdzie do skutku, trzeba będzie zwrócić mnóstwo pieniędzy. A ludzie już brali honoraria, kupowaliśmy materiały itd.

Minister kultury domaga się cofnięcia dotacji dla waszego filmu.

- Informację, że dotacja Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ma być cofnięta, przyjęliśmy ze zdziwieniem. Nie wyobrażam sobie jako producent sytuacji, w której w oparciu o legalne procedury decyzja wydana zgodnie z prawem mogłaby być cofnięta pod wpływem polityków bądź nagonki medialnej. Oznaczałoby to, iż każdy producent czy reżyser powinien się spodziewać, że jeśli któremuś z polityków lub dziennikarzy nie spodoba się scenariusz, to może on skutecznie uniemożliwić realizację filmu. Nosi to znamiona cenzury politycznej, i to jeszcze prewencyjnej.

Jak to się stało, że zdecydował się pan powierzyć tak wielkie przedsięwzięcie debiutującemu reżyserowi i scenarzyście Pawłowi Chochlewowi?

- Odpowiem banalnie: "Tajemnica Westerplatte" to jeden z najlepszych scenariuszy, jakie w życiu widziałem. Świetne dialogi, bardzo charakterystyczne postacie. Je się po prostu zapamiętuje. Potwierdzają to także wewnętrzne recenzje krytyków.

Allan Starski, Jan Kaczmarek, Bogusław Linda - ich także skusił scenariusz?

- Gdyby im się nie spodobał, nie byłoby mowy o współpracy. Wiedziałem, że jeśli dojdzie do realizacji, powinienem Pawła Chochlewa jako debiutanta obstawić ludźmi, którzy mają doświadczenie, wiedzę i artyzm. Dlatego też Janusz Morgenstern został opiekunem artystycznym projektu.

Miał już pan kiedyś problemy z władzą przy realizacji filmu. Był to „Nadzór” Wiesława Saniewskiego z 1983 roku. Jakieś analogie?

- Nawet w tamtych czasach nie spotkałem się z takim zakłamaniem podawanych do publicznej wiadomości komunikatów. Z takim plugawieniem scenariusza przez polityków, którzy ewidentnie go nie znają. Mam już trochę lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Brzydzi mnie to wszystko.

Rozmawiali Jerzy Armata, Małgorzata I. Niemczyńska

danziger - Wto Wrz 02, 2008 12:34 pm

http://wyborcza.pl/1,7551...c_na_godlo.html
Cytat:
Jerzy Armata i Małgorzata I. Niemczyńska: Przypuścił pan "ordynarny i wyjątkowo brutalny atak na legendę Westerplatte"?

Paweł Chochlew: Podobnych epitetów pod adresem scenariusza "Tajemnicy Westerplatte" było już w prasie bardzo dużo. Są bezzasadne. Atakuje nas głównie autor cytowanych słów Mariusz Wójtowicz-Podhorski, który sam pisze scenariusz i zamierza zrobić film fabularny na ten temat. Widocznie uznał, że pokrzyżujemy mu plany.

Chodzi mu o przedstawienie mjr. Henryka Sucharskiego?

- Wójtowiczowi-Podhorskiemu bardzo się nie spodobało. On wychodzi z założenia - i dał temu wyraz w swoim komiksie "Westerplatte. Załoga Śmierci" - że major Sucharski był skończonym draniem, na którego splunąć nie warto. Zaprosiliśmy go na kolację, na którą przyszedł w mundurze kapitana przedwojennego wojska. Długo z nim rozmawialiśmy - ja i trójka moich współpracowników. Podhorski zaczął wygłaszać tezy, że Sucharski był chorym wenerycznie homoseksualistą, uprawiał seks ze swoim ordynansem Kitą i był agentem dwóch wywiadów: radzieckiego i niemieckiego. I to dlatego dostał rozkaz poddania placówki już po pięciu minutach. Zapytałem go o dowody. Odparł, że trzy bliżej niezidentyfikowane osoby tak twierdzą. To był koniec naszej rozmowy.

Nie chce się pan teraz na Podhorskim odegrać?

- Ja tylko chcę, żeby już nigdy więcej nikogo nie szkalował. To właśnie on jako pełnomocnik wojewody do spraw rewitalizacji Westerplatte odwiedzającym to miejsce opowiada o majorze Sucharskim niestworzone historie. Ten pan jest zresztą pomysłodawcą zburzenia pomnika Bohaterów Westerplatte - symbolu męstwa i odwagi obrońców.

Sprawa "Tajemnicy Westerplatte" zrobiła się polityczna. Protestuje kancelaria premiera.

- Niestety.

Z drugiej strony wasza prośba o patronat premiera nad filmem, który podważa mit Westerplatte, wydaje się naiwna.

- Wierzymy, że "Tajemnica Westerplatte" opowiada przede wszystkim o męstwie, bohaterstwie, patriotyzmie żołnierzy. Ten mit zresztą został już obalony w polskiej literaturze faktu na początku XXI w. Założyliśmy więc, że takie ujęcie tematu jest znane w kręgach władzy, bo przecież dyskusja wybuchła już na długo, zanim wpadłem na pomysł filmu.

Na jakich źródłach historycznych pan się opierał?

- Na wszystkich dostępnych materiałach źródłowych na temat obrony Westerplatte. Poczynając od książki Melchiora Wańkowicza, a skończywszy na najnowszych opracowaniach, które opisują tę historię bez dawnych przekłamań. Są wśród nich teksty Jarosława Tuliszki, Kazimierza Radowicza, Zbigniewa Flisowskiego, a nawet... Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego.

Ale najważniejsza wydaje mi się książka Mariusza Borowiaka "Westerplatte. W obronie prawdy" z 2001 r. Między innymi z niej dowiedziałem się przed laty, że na Westerplatte doszło do puczu, w wyniku którego zostało przejęte dowodzenie placówką. Wyczytałem tam także, że na dachu miała miejsce szarpanina i zginął człowiek. I w tej książce są też jasne sygnały, że dezerterów na Westerplatte rozstrzelano.

Od tego czasu zacząłem myśleć, że świetnie byłoby przedstawić dwie wspaniałe postawy dwóch bardzo różnych dowódców - majora Sucharskiego, którego uważam za wielkiego bohatera, i kpt. Franciszka "Kuby" Dąbrowskiego, którego też tak traktuję. Pierwszy jest jednak bohaterem pozytywistycznym, bo chce obronić swoich ludzi, wiedząc, że walka jest beznadziejna. Drugi - romantycznym, chce walczyć do końca. Mojemu sercu bliska jest postawa kpt. Dąbrowskiego, ale rozum mi podpowiada, że mjr Sucharski miał rację, podejmując takie, a nie inne decyzje.

Nowy mit Westerplatte?

- Lepiej już nie mówić o Westerplatte w kategorii mitu. Prawda czasami jest bardzo bolesna, ale ma moc oczyszczenia.

Konsultował się pan ze świadkami tamtych wydarzeń?

- Nie żyją już, niestety, żołnierze, główni bohaterowie tamtych wydarzeń. Lecz w Gdańsku, naprzeciwko Westerplatte, w Nowym Porcie, mieszka Stanisława Górnikiewicz-Kurowska. Mówi się na nią "matka westerplatczyków", bo zajmuje się tym tematem od 40 lat. Pani Stanisława zebrała bezcenny materiał o żołnierzach walczących z hitlerowcami na Westerplatte. To ona udostępniła mi wywiady z westerplatczykami na płytach, ich listy pisane do siebie nawzajem oraz inne źródła. Nikt - żaden historyk w Polsce - nie dysponuje takimi materiałami jak pani Stanisława.

Znalazł pan tam świadectwa o pijaństwie żołnierzy?

- Niektórzy twierdzą, że to niemożliwe. Ale pani Górnikiewicz-Kurowska przesłała nam list westerplatczyka, z którego jasno wynika, że pili oni alkohol w trakcie walk. Mamy taki dokument. A w filmie "Westerplatte" Stanisława Różewicza z 1967 r. jest cała sekwencja picia alkoholu na warowni numer pięć. To są fakty. Zresztą rozpasanego pijaństwa w żadnej wersji mojego scenariusza nie było.

Ceni pan film Różewicza?

- Jest wspaniały, piękny, jak na tamte czasy ma świetną batalistykę, opowiada o niezwykłym epizodzie polskiej historii. Ale zrobiony został środkami, które już trochę przebrzmiały. Po drugie, opowiada prawdę (według mojej wiedzy, którą zaczerpnąłem z książek) tylko do momentu bombardowania drugiego dnia, potem jest już gorzej. Ze względów politycznych ta historia była wtedy tak pokazywana. Nikt nie mógłby nakręcić wówczas innego filmu. Bo zamówienie, podejrzewam, w dużym stopniu było polityczne.
Sądzi pan, że posągowe oblicze Sucharskiego jako jedynego dowódcy Westerplatte pokutowało przez tyle lat za sprawą komunistycznej propagandy?

- Tak. To był człowiek z chłopskiej rodziny, czym umiejętnie posłużyła się ówczesna władza. Dla mnie zarówno Sucharski, jak i Dąbrowski to bohaterowie. W moim scenariuszu to postaci równorzędne, wspólnie tworzą historię Westerplatte. Gdyby był tylko Sucharski, walka trwałaby 12 godzin, może trochę dłużej. Gdyby był tylko Dąbrowski, zginęliby pewnie wszyscy.

Dlaczego Dąbrowski nie pasował komunistom? Przecież był w PZPR.

- Przede wszystkim był synem generała wojska polskiego, przedwojennego arystokraty. Człowiekiem o wielkich zasadach patriotycznych, które nie pasowały do idei, jaką komuniści w Polskę wtłoczyli. To wszystko było władzy nie na rękę.

Sucharski utrwalił nam się w pamięci jako wódz, któremu wróg pozwolił odejść do niewoli z szablą przy boku, doceniając jego męstwo.

- Tak, ale to też była zagrywka Niemców, którzy potrzebowali takiego teatru, by usprawiedliwić swoją niemoc. Dlatego sprowadzili kamerzystów i radiowców. Chcieli jakoś światu wyjaśnić, dlaczego przez siedem dni nie mogli zmiażdżyć dwustu ludzi. Tak to jest zresztą pokazane w filmie Różewicza.

Sucharski w pana scenariuszu bardzo się zmienia. Przechodzi załamanie nerwowe i zachowuje się irracjonalnie, po chwili znów jest rozsądny. Czy to prawdopodobne?

- Z dokumentów wynika, że coś jest na rzeczy. Od wieczora drugiego dnia był zupełnie wyłączony z obrony. Konsultowałem się też z psychiatrami na temat epilepsji, na którą podobno cierpiał. Pisał o tym m.in. Janusz Roszko. W moim scenariuszu Sucharski ma pewne wizje. To w nich pokazałem, że major nie chciał śmierci żołnierzy. Przez kilka dni jest oderwany od rzeczywistości, co pierwotnie przedstawiłem w scenach, w których chodzi i szuka swoich piesków albo delektuje się kawą. A od piątego dnia rano major się podnosi. Uświadamia sobie, że nie może pozwolić ginąć ludziom. Zaczyna się próba odzyskania panowania nad placówką. Źródła mówią o naradach, jakie zaczął wtedy zwoływać. I dopiero siódmego dnia dopiął swego. W moim scenariuszu z kolei właśnie od piątego dnia Dąbrowski zaczyna tracić pewność siebie.

Na początku można jednak odnieść wrażenie, że Sucharski z niejasnych powodów boi się tego młodego Dąbrowskiego, zbyt łatwo mu ustępuje.

- Odtwórca roli Sucharskiego Bogusław Linda, który podchodzi do scenariusza z wielkim pietyzmem, także zwrócił na to uwagę. Powiedział, że jego bohater powinien być w tym okresie bardziej wojskowy, twardy, powinien być dowódcą. Zgodziłem się i zaczęliśmy już wprowadzać zmiany. Scenariusz ewoluuje do samego końca. To nie jest dzieło literackie, to tylko etap pracy. Gotowy film często ma z nim niewiele wspólnego. Dziwi mnie, że ludzie oceniający scenariusz nie wiedzą o tym.

Zrezygnował pan ze scen, w których Sucharski zdaje się bardziej martwić o swoje pieski niż o sytuację na froncie?

- W aktualnej wersji scenariusza już ich nie ma. Ale nie z powodu nacisków zewnętrznych. Pierwotny tekst miał 230 stron, w kolejnej wersji - 120, dziś ma jeszcze mniej. Z powodów budżetowych musieliśmy film okroić. Wyleciały fragmenty biegania po molo, picia w okopie, oglądania tych nieszczęsnych pornograficznych kart, za które będę pokutował chyba do końca życia. Pisząc "karty pornograficzne", nie miałem na myśli pornografii we współczesnym znaczeniu, lecz raczej podobiznę pani, która odsłania ramiączko. Chodziło mi tylko o pokazanie, że mężczyźni w niewyobrażalnie trudnej sytuacji odreagowują stres.

Jeden z komentatorów twierdzi, że żołnierze na Westerplatte mieli w kieszeniach nie karty pornograficzne, tylko święte obrazki.

- Kiedy ogłaszają alarm, najpierw łapie się karabin. Być może któryś z obrońców miał święty obrazek. Zresztą w moim scenariuszu jest również żołnierz z Biblią w ręku, która jest dla niego pocieszeniem. Nie ma powodu zakładać, że byli tam tylko ludzie modlący się pięć razy dziennie.

Nie chcę zrobić jednowymiarowego filmu, który będzie w zgodzie ze wszystkimi prawomyślnymi politykami, po to, żeby potem cała krytyka zgodnym chórem orzekła: "Kolejny gniot, którego nikt nie chce oglądać". Postawiono też zarzut, że chcemy opowiedzieć polską historię na sposób amerykański. A dlaczego nie? Przecież Amerykanie robią najwspanialsze filmy wojenne na świecie. Gdybyśmy kryteriami, jakimi został oceniony scenariusz "Tajemnicy Westerplatte", oceniali wielkie amerykańskie filmy wojenne, to wszystkie okazałyby się antyamerykańskie: "Pluton", "Szeregowiec Ryan", "Kompania braci", "Cienka czerwona linia", nie wspominając już "Czasu Apokalipsy". W tych filmach są pokazane dużo brutalniejsze sceny niż w moim scenariuszu.

W pana scenariuszu goli żołnierze biegają po Westerplatte.

- Scena wygląda tak: żołnierze kąpią się w morzu. Nadpływa torpedowiec niemiecki, otwiera do nich ogień. Uciekając, zbierają swoje rzeczy z plaży i biegną do wartowni numer pięć, gdzie się ubierają. Trudno, żeby ubierali się w trakcie ucieczki, kąpać też nie mogli się w mundurach. To świetna scena. Pokazuje ułańską fantazję, z której tak jesteśmy dumni.

A scena oddawania moczu na portret marszałka Rydza-Śmigłego?

- Tuż wcześniej jest bardzo dramatyczna scena, gdy po rozstrzelaniu dezerterów bohaterowie przeżywają ciężkie rozterki duchowe. Rydz-Śmigły, który zresztą funkcjonuje w świadomości wielu Polaków jako tchórz, był mi tu potrzebny jako symbol zwątpienia żołnierza we własne dowództwo. To dla niego traumatyczne przeżycie. Nie jest to eksponowane, ogrywane na zasadzie detalu. Zresztą już wyrzuciłem ten element. Nie chcę, żeby wszyscy mówili wyłącznie o nim.

Andrzej Wajda przewalczyłby taką scenę, jak zrobił to w "Lotnej" czy "Kanale". Wtedy też były zarzuty, że zamiast postawić powstańców na barykadach, umieścił ich w kanale, gdzie brodzili w ekskrementach. Wyrosłem na filmach wojennych tamtego czasu. Chcę, żeby moi bohaterowie byli prawdziwi, żeby nie były to postaci na cokołach. Ale to w dalszym ciągu będą bohaterowie.

Słowa o honorze rzeczywiście przewijają się przez cały scenariusz.

- "Honor, żołnierzu, honor" - to chyba najbardziej znamienne słowa Dąbrowskiego, które padają w scenie w deszczu. Honor jest najważniejszy.

W którym momencie pana scenariusza kończy się historia, a zaczyna fikcja?

- Historia jest cały czas, gdy opowiadamy, w którym momencie był atak, w którym bombardowanie, w którym załamał się Sucharski, podniósł się, znów przejął dowodzenie itd. Cały kręgosłup filmu, tak jak powinno być, jest oparty na faktach. Pancernik otworzył ogień o godz. 4.48, kapitulacja była siódmego dnia walki - to wszystko prawda. Natomiast fikcja fabularna to przede wszystkim dialogi wtłoczone w historyczne ramy. Nie byłem tam, nie wiem, co dokładnie ci ludzie mówili. Zdałem się na intuicję.

Filmowiec ma prawo dopisywać takie rzeczy?

- To prawo twórcy filmu fabularnego.

Trudno mówić o faktach w przypadku wizji Sucharskiego. On już się nie może bronić.

- Stosując taką logikę, można by robić filmy tylko o żywych.

Dezercja westerplatczyków bywa podawana w wątpliwość...

- Opierałem się na wszystkich dostępnych źródłach, odrzucając najbardziej skrajne poglądy. Wahałem się, ale o dezerterach wspomina kilku autorów, z których wymieniłem już Borowiaka. Zresztą jeśli uważnie obejrzeć film Różewicza, to nawet tam można znaleźć ślad dezercji.

Pana opiekunem artystycznym jest Janusz Morgenstern. Jak ocenił scenariusz?

- Na początkowym etapie powiedział, że pomysł jest dobry i trzeba iść w tę stronę. Miał na myśli rozgrywanie relacji psychologicznej między Dąbrowskim i Sucharskim. Po prostu ogólny pomysł na film. Rozmawialiśmy o tym, co można by jeszcze ulepszyć w strukturze. Uznał, że scenariusz jest przyczynkiem do pracy. Ze swoim doświadczeniem wiedział, że będzie ulegał zmianom aż do premiery.

knovak - Wto Wrz 02, 2008 1:01 pm

Po tym wywiadzie rzekłbym, że p. Chochlew jest bardziej przekonujący od naszego ulubionego Wachmistrza.
Nb. Wachmistrz od jakiegoś już czasu właśnie biega po mediach we wspomnianym tu mundurze kapitańskim, wczoraj pojawiał się bodaj w Polsacie czy TVNie. Jest na to pewne określenie... :hihi:

schulze - Wto Wrz 02, 2008 2:42 pm

No i wszystko jasne :D
pumeks - Pią Wrz 05, 2008 10:09 am

Szczególnie przekonywujący jest, kiedy tłumaczy, co miał na myśli pisząc "karty pornograficzne" :%
A w ogóle to na W-tte szykują się ciekawe rzeczy, np. "fajny" dyrektor powstającego tam Muzeum: Wzorzec Krupy.

knovak - Pią Wrz 05, 2008 1:16 pm

Czyli miało być normalnie, a będzie - jak zwykle. :II

A tak na marginesie - jeśli Wachmistrz robił za głównego rządowego eksperta historycznego i recenzenta filmu to pozostaje tylko podziwiać siłe jego przebicia. Tak jak by nie było Drzycimskiego, Tuliszki czy chocby Borowiaka...

danziger - Pią Wrz 05, 2008 2:27 pm

Akurat Drzycimski też "robił za eksperta".
knovak - Pią Wrz 05, 2008 10:28 pm

Ciekawe czy czytał co recenzował... :w_mur:
BillyBoy - Pią Wrz 05, 2008 10:56 pm

W dzisiejszym Dzienniku Bałtyckim jest obszerny artykuł o "Wachmistrzu" .
Ponury2 - Sob Wrz 06, 2008 7:55 am

Cytat:
- Nie żyją już, niestety, żołnierze, główni bohaterowie tamtych wydarzeń. Lecz w Gdańsku, naprzeciwko Westerplatte, w Nowym Porcie, mieszka Stanisława Górnikiewicz-Kurowska. Mówi się na nią "matka westerplatczyków", bo zajmuje się tym tematem od 40 lat. Pani Stanisława zebrała bezcenny materiał o żołnierzach walczących z hitlerowcami na Westerplatte. To ona udostępniła mi wywiady z westerplatczykami na płytach, ich listy pisane do siebie nawzajem oraz inne źródła. Nikt - żaden historyk w Polsce - nie dysponuje takimi materiałami jak pani Stanisława.


Niech film powstanie, ocenimy go na ekranie. Ale taki ekspert? Uznana za IPN za "świadomego i tajnego współpracownika" SB i UB, także w zakresie kontaktów ze środowiskiem weteranów obrony składnicy :evil: :cisza: Ta "matka westerplattczyków" została już wyśmiana, jako matka z nadania służb bezpieczeństwa PRL :haha:

knovak - Sob Wrz 06, 2008 9:13 am

Biedne Westerplatte, jak nie politycy, to ubecy albo nawiedzeńcy...

I dzisiejszy "Dziennik" :
Cytat:
Plotki i fakty o filmie, którego nie ma
Na Westerplatte nie było kąpieli na plaży

Jak przedstawiać bohaterów sprzed 69 lat? Czy reżyser filmu "Tajemnica Westerplatte” ma prawo pokazać takiego bohatera przy flaszce wódki? Czy fabuła może luźno traktować historyczne fakty? Czy z powodu opinii dwóch historyków można filmowi odebrać państwową dotację? Zamieszanie wokół scenariusza "Tajemnicy Westerplatte” trwa - czytamy w DZIENNIKU.

Kim są jej bohaterowie? Paweł Chochlew, rocznik 1971. Reżyser. Autor scenariusza. Aktor Teatru Syrena. Syn czołgisty. Ostatnio przeprowadził się pod Warszawę. Szukał spokoju. Raczej pulchny i refleksyjny.

Mariusz Wójtowicz Podhorski, rocznik 1973. Ekspert kancelarii premiera. Urzędnik. Płetwonurek. Pełnomocnik wojewody do spraw rewitalizacji Westerplatte i kierownik likwidowanego Muzeum Westerplatte, oddziału Muzeum Historii Polski. Kocha Polskę, że aż można się przestraszyć. Raczej żwawy i impulsywny.

Profesor Andrzej Drzycimski, rocznik 1942. Ekspert kancelarii premiera. Doktor nauk humanistycznych, doradca do spraw komunikacji społecznej. Były polityk, rzecznik Lecha Wałęsy. Znawca historii Westerplatte, autor pierwszej biografii majora Henryka Sucharskiego. Rzeczowy.

Stanisława Górnikiewicz-Kurowska, rocznik 1926. Była działaczka ZBOWID i etatowa pracownica SB, nazywana "Mateńką westerplatczyków”, opiekunka weteranów z Westerplatte i znawczyni historii obrony Wojskowej Składnicy Tranzytowej.

Bohaterowie drugoplanowi to urzędnicy kancelarii premiera (wycofali się z patronatu), Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, środowiska twórcze, publicyści, samorzutny komitet, który zawiązali w obronie Westerplatte czytelnicy "Naszego Dziennika”, a także sponsorzy (zaczynają wycofywać pieniądze).

Dyskusja wybuchła po ostrym newsie z "Gazety Wyborczej”: "Pijany westerplatczyk sikający na portret marszałka Śmigłego-Rydza. Brudny kapitan Franciszek Dąbrowski wiecznie sięgający po butelkę. Obrońcy składnicy biegający nago pod ostrzałem Niemców. Tak wyglądają szczegóły scenariusza filmu »Tajemnica Westerplatte«”.

Ale tak naprawdę mało kto widział scenariusz na oczy. A zresztą - jeśli widział, to którą z jego kilku wersji?

Plotki i fakty o scenariuszu

Dla pasjonatów historii ważne jest, czy 69 lat temu na Westerplatte bohaterem był major Henryk Sucharski, czy jego zastępca kapitan Franciszek Dąbrowski.

Obóz Sucharskiego uważa, że domorośli historycy próbują się z nim rozprawić. A to nieprawda, że trząsł się ze strachu, był tchórzem, który kazał wywiesić białą flagę wbrew własnym żołnierzom.

Obóz Dąbrowskiego jest przekonany, że gdyby nie dzielny kapitan, to rozbity psychicznie major poddałby Westerplatte już drugiego dnia obrony.

Co dziś wiemy o scenariuszu Chochlewa oprócz tego, że szkaluje obrońców? Że przedstawiony w nim przebieg walk mocno odbiega od tego, co ustalili historycy. Że jedna ze scen miała przedstawiać pijanego obrońcę, który sika na portret marszałka Śmigłego-Rydza. Że żołnierze kradną żywność z magazynów i biegają nago pod ostrzałem Niemców. Że dezerterują, a schwytani dostają kulkę od swoich. W scenariuszu miał być też podpity kapitan Dąbrowski wymachujący pistoletem i pociągający z ukrytej w kieszeni płaszcza butelki wódki. W innej scenie polscy żołnierze oblizywali pornograficzne karty.

Scenariusz puchnie lub chudnie. Pierwotny tekst miał 230 stron, w kolejnej wersji 120. Dziś ma ich 108. Eksperci, którzy opiniowali scenariusz, dostali 118 stron. Według Chochlewa wersji scenariusza jest już przynajmniej dziewięć. "Scenariusz ewoluuje do samego końca. Gotowy film często ma z nim niewiele wspólnego" - mówi.

W tej wersji, którą dostaję, nie ma już portretu Śmigłego-Rydza (jest portret mężczyzny w oficerskim mundurze). Zniknęły też karty pornograficzne. Jest wódka. A co z bieganiem nago? Jest. Ładna scena. Żołnierze robią psikusa Niemcom i kąpią się o świcie na plaży. Nago, bo polskie wojsko nie wyposażało ich w kąpielówki. Kiedy strzela w ich kierunku niemiecki torpedowiec, w pośpiechu zbierają ubrania z plaży i uciekają przed kulami.

Sęk w tym, że "Tajemnica Westerplatte” nosi podtytuł "Fabuła oparta na faktach”. W rzeczywistości kąpieli na plaży nie było. Nikt nie obsikiwał portretów. Gdyby było tam tylu dezerterów i pijanych, obrona byłaby niemożliwa.

Profesor Andrzej Drzycimski, historyk: "Gdyby nie podtytuł, w ogóle bym sobie tym głowy nie zawracał. Ale to jest sytuacja, w której padają prawdziwe nazwiska ludzi, których rodziny do tej pory żyją. Obrona nie wyglądała w ten sposób".

Ułani są gotowi do ataku

Ekspertami, których 14 sierpnia poprosiła o ocenę kancelaria premiera, byli Mariusz Wójtowicz Podhorski, pasjonat historii (obóz kapitana Dąbrowskiego) i profesor Andrzej Drzycimski, historyk (przypisywany do obozu Sucharskiego). Kancelaria poprosiła o ocenę, bo filmowcy chcieli, żeby objęła patronat nad filmem.

Sam Drzycimski uważa, że przeciwne obozy to jakiś wymysł. Nie jest w obozie Sucharskiego, jest rzetelnym historykiem: "Badania nad historią obrony Westerplatte zatrzymały się w latach 80. Nie ma nowych źródeł. Powstała luka, w którą wciskają się poszukiwacze sensacji i tajemnic".

I Podhorski, i Drzycimski źle ocenili scenariusz, ale w gazetach przede wszystkim Podhorski bezlitośnie schlastał pomysł, film i reżysera.

Drzycimski niechętnie rozmawia z dziennikarzami. Ale nieznany dotąd Wójtowicz Podhorski wykorzystał swoje pięć minut w "Naszym Dzienniku”. "Co szczególnie poraziło pana w scenariuszu tego filmu?" - dopytywał dziennikarz. "Gdyby ktoś miał zlecić scenariusz, który byłby ohydny, wulgarny i niszczyłby legendę westerplatczyków, to tutaj otrzymałby realizację takiego zamówienia" - stwierdził historyk. "Scenariusz filmu ma antypolską i antypatriotyczną wymowę" - podsumował.

Dla Mariusza Wójtowicza Podhorskiego film jest właśnie taki: wulgarny, brutalny, ordynarny. I hańbiący.

Cztery dni po pierwszym tekście o "Tajemnicy Westerplatte” czytelnicy "Naszego Dziennika” zawiązali Obywatelski Komitet "Obrona Westerplatte 2008”. "Scenariusz (...) wpisuje się w szerszą kampanię kłamstw i oszczerstw kierowanych pod adresem Narodu Polskiego przez historycznych wrogów poszukujących swojej nowej tożsamości” - napisali w komunikacie.

Marek Kramarski, jeden z założycieli komitetu, Westerplatte broni z daleka, z Krakowa: "Chcemy wezwać władze, żeby nie dopuściły do realizacji filmu, którego ideą jest poniżenie rodaków oraz pozbawienie polskiej młodzieży powodu do uzasadnionej narodowej dumy" - mówi. "Paszkwile nie powinny powstawać z takim rozmachem".

Komitet działa prężnie: przed kościołem na Karmelickiej ustawił na trzy godziny stoliczek, żeby zbierać podpisy pod protestem w sprawie filmu. Nie przeszkadza mu, że o sprawie pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza", bo sprawa jest uniwersalna. Ludzie dzwonią z całej Polski i dają wyrazy poparcia. Ostatnio zadzwonił rotmistrz szwadronu imienia Śmigłego-Rydza (obsikanego w scenariuszu). "Oburzenie jest tak potężne, że szwadron zablokuje kręcenie zdjęć na Westerplatte" - cieszy się Kramarski. "Mają trzydzieści koni. To siła!"

Podhorski przebiera się za kapitana

Kiedy opada kurz po salwach w obronie Westerplatte, można się przyjrzeć bohaterom bitwy.

Wójtowicz Podhorski żyje z Westerplatte i dla Westerplatte. W 2005 r. wydał komiks razem z Krzysztofem Wyrzykowskim "Westerplatte. Załoga śmierci”. Jest detalistą. W komiksie precyzyjnie podaje: "Na stanowiska wytoczone zostają dwa działka Bofors wz. 36 kal. 37 milimetrów”. Albo: "6,5-kilogramowe pociski ciężkie z zapalnikiem z długą zwłoką zarywały się głęboko w ziemię”. "O Westerplatte równorzędnie mógłbym rozmawiać w Polsce tylko z kilkoma osobami" - mówi pełnomocnik wojewody. "Ten film to MTV dla nastoletnich oszołomów".

Kiedy przyciskam, Wójtowicz Podhorski przyznaje, że na Wetsterplatte był alkohol: "Po butelce wódki na noc na załogę. Ale ludzie nie chlali, nie byli pijani jak bela i w tym stanie nie strzelali do Niemców".

W filmie "Westerplatte” Stanisława Różewicza z 1967 r. jest sekwencja picia alkoholu na wartowni numer pięć.

Pełnomocnik chwali się komiksem. Nie wspomina o tym, że trzy lata temu spotkało go to samo, co dziś spotyka Chochlewa. Kombatanci wytknęli mu, że myli się w detalach i fantazjuje. Głos zabrał wtedy Andrzej Drzycimski. Skrytykował "Załogę śmierci”. "Ten człowiek nazwał mnie w TVN histerycznym gangsterem" - zżyma się Podhorski. "Ich obóz nie będzie tolerował tego, żeby przedstawiać kapitana Dąbrowskiego jako człowieka, który dowodził obroną Westerplatte. Pan Drzycimski jest wybitnym apologetą Sucharskiego".

W grupie rekonstrukcji historycznej, którą Podhorski prowadzi na Westerplatte, nosi mundur przedwojennego kapitana lekarza. Jest kapitanem Mieczysławem Słabym. Właśnie jego postać odtwarza w rekonstrukcjach bitwy. "Jestem nim zafascynowany. Kiedy spotkałem się z ludźmi od filmu, byłem właśnie w mundurze, bo otwierałem nasze stoisko na targach militarnych. Teraz robi się ze mnie świra, który przyjechał w rogatywce na spotkanie z filmowcami".

Po chwili: "Nawet gdyby ten film nie dział się na Westerplatte, to ja też mówię <nie>. Nie atakowi na polskość, na patriotyzm. To jest piąta kolumna. Gdyby Chochlew napisał swój scenariusz tuż po wojnie, od niepodległościowej konspiracji dostałby wyrok i kulkę. Jako zdrajca".

Chochlew szuka zwłok dezerterów

Paweł Chochlew jest rozdarty między obozem Sucharskiego i Dąbrowskiego, z przechyłem w stronę Dąbrowskiego. Do tej pory zagrał drugoplanowe role w kilku filmach. Jako drugi reżyser pracował nad filmem i serialem "Skorumpowani”. Złośliwi wyciągają mu aktorskie epizody w "13 posterunku”.

Też, tak jak Podhorski, jest patriotą. "Wychowałem się w czołgu" - mówi. "Jako trzylatek na rowerku kręciłem się między maszynami, które remontowała jednostka ojca. Wiem, co to jest honor żołnierza, i wiem, jacy są żołnierze" - tłumaczy. Debiutancki film Chochlewa ma opowiadać o konflikcie między Sucharskim i Dąbrowskim. Główne zasługi w czasie obrony placówki przypisywane są temu drugiemu. Ale po burzy wokół scenariusza córka kapitana Dąbrowskiego zagroziła filmowcom procesem.

"On niszczy mój film" - mówi Chochlew o Podhorskim. "Mam dowody na to, że na Westerplatte była dezercja i żołnierze pili alkohol. O dezerterach wspomina kilku autorów. Zresztą jeśli uważnie obejrzeć film Różewicza, to nawet tam można znaleźć ślad dezercji. Na Westerplatte znaleziono niezidentyfikowane zwłoki. To mogli być dezerterzy. W książce Mariusza Borowiaka <Westerplatte. W obronie prawdy> też są jasne sygnały, że dezerterów na Westerplatte rozstrzelano. Szukam następnych dokumentów".

Dziś Chochlew nie pozostaje dłużny Podhorskiemu: "Kiedy się spotkaliśmy w lipcu, opowiadał mi, że Sucharski był chorym wenerycznie homoseksualistą, uprawiał seks z ordynansem i był agentem dwóch wywiadów. I nie wierzę w jego czyste intencje: Podhorski przygotowuje film czy książkę o Westerplatte".

Podhorski: "Tak, zaczynam się trochę cieszyć, że jest szum wokół Westerplatte, dlatego że jestem przed wydaniem książki. Teraz więcej osób po nią sięgnie i zobaczy, jak ta obrona wyglądała naprawdę".

Mateńka nie przepada za Niemcami

W Gdańsku, naprzeciwko Westerplatte, w Nowym Porcie, mieszka 82-letnia Stanisława Górnikiewicz-Kurowska. Filar obozu Sucharskiego, choć uznaje już, że Sucharski mógł mieć chwile słabości. Mówi się na nią "Mateńka westerplatczyków” albo "Mateczka”, bo zajmuje się tym tematem od 40 lat. Zebrała bezcenny materiał o żołnierzach. Podobno żaden historyk w Polsce nie ma tak unikalnych zdjęć jak ona. Od 1964 r. załatwiała westerplatczykom renty, lekarstwa, sanatoria.

Stanisława Górnikiewicz-Kurowska to postać niejednoznaczna. W latach 90. na obchody rocznicy wybuchu II wojny do Trójmiasta zaczęli przyjeżdżać niemieccy weterani. Chcieli się pojednać z Polakami. Górnikiewicz jako opiekunka westerplatczyków zabraniała im podawania ręki Niemcom. "Nie chcemy się z nimi jednać" - mówiła, zupełnie jakby sama w czasie II wojny leżała w okopie na Westerplatte, a nie walczyła w I Dywizji Ludowego Wojska Polskiego.

Westerplatczyk pułkownik Stanisław Trela, który podał rękę marynarzom z pancernika "Schleswig-Holstein”, został przez nią odsądzony od czci i wiary.

To między innymi z nią konsultował się reżyser Chochlew. "Filmowcy nie przyznawali się do kontaktów z Górnikiewicz, bo to momentalnie pogrąża cały film" - tryumfuje Podhorski. I przypomina: w 2005 r. IPN ujawnił, że opiekunka westerplatczyków była do 1977 r. kadrowym oficerem SB. Historycy gdańskiego IPN odnaleźli teczkę "Mateczki”. Wstąpiła do SB w 1962 r., a westerplatczykami zajmowała od roku 1964.

"Górnikiewicz ma zbiory dokumentów, o któych Podhorski może tylko pomarzyć" - odcina się Chochlew. "Przez tego człowieka przemawia zawiść".

Chochlew w okopach, Podhorski nurkuje

W tym tygodniu ludzie kultury napisali list otwarty do mediów i polityków w sprawie "Tajemnicy Westerplatte": "Z ogromnym zdumieniem przyjęliśmy żądania wysokiego urzędnika kancelarii premiera, by wycofać dotację i zakazać realizacji filmu (...). Nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której legalnie i zgodnie z procedurami przyznane dofinansowanie mogłoby być unieważnione pod naciskiem polityków. Zwłaszcza przed powstaniem obrazu filmowego i dokonaniem jego rzetelnej oceny”.

Andrzej Drzycimski ma dość awantury. Wyjechał wędrować po Tatrach.

Mariusz Wójtowicz Podhorski też wyjechał. Jeśli pozwoli pogoda, będzie nurkował za granicą.

Tylko Paweł Chochlew w siedzibie producenta na warszawskim Mokotowie zwija się jak w ukropie. Gromadzi dokumenty, które przekonają ekspertów, że ma prawo do własnej fabularnej wersji. "Nie dam się zadeptać" - zaciąga się cygaretką. "Fakty, relacje, dokumenty. Będę się bronił".

Wojciech Cieśla

feyg - Pon Wrz 08, 2008 4:05 pm

Dziś o Westerplatte w TVN
Cytat:
Młody reżyser Paweł Choche przedstawił scenariusz filmu fabularnego "Tajemnica Westerplatte". Relacja z wydarzeń, które zapoczątkowały II wojnę światową jest zupełnie inna, niż wersja, o której wszyscy Polacy uczą się w szkołach. Reżyserowi zarzucono szarganie narodowej świętości i antypatriotyczną postawę - czy słusznie? O tym opowie reportaż, który zostanie wyemitowany dziś w magazynie reporterów TVN Superwizjer o 23.20.
Bohaterska siedmiodniowa obrona polskiej składnicy tranzytowej przeszła do narodowej mitologii – imiona obrońców Westerplatte i ich dowódcy mjr. Henryka Sucharskiego noszą niezliczone ulice i szkoły w całym kraju.

Inną wersję wydarzeń zamierzał przedstawić Paweł Choche. Rozpętała się burza. Polski Instytut Sztuki Filmowej, który z mocy ustawy czuwa nad produkcją polskich filmów, zwrócił się o ekspertyzy historyków o scenariuszu. Politycy wszystkich opcji krytykują niepowstały jeszcze film. Sponsorzy wobec całego zamieszania wycofują się z obietnic dofinansowania filmu. Dzieje się tak, mimo, że nie ma nawet jeszcze ostatecznej wersji scenariusza, a sam film ma być produkcją fabularną i – jak zawsze w takich wypadkach – autorską wypowiedzią reżysera, za którą on sam ponosi odpowiedzialność. Pojawiły się więc pytania – padające głównie ze strony środowiska artystycznego – czy nie mamy do czynienia z powrotem cenzury?

Pytania nie są bezzasadne, tym bardziej, że scenarzysta "Tajemnicy Westerplatte" przedstawia wersję historię obrony taką, o jakiej mówi się nie od dziś. Czy mjr Sucharski rzeczywiście przez siedem dni dowodził garstką żołnierzy stawiającą opór licznym oddziałom uzbrojonych po zęby Niemców? Skąd wzięły się relacje o białej fladze, która pojawiła się nad polską składnicą już 2 września? Kto ją wywiesił? Jaka była naprawdę rola mjr. Sucharskiego w obronie Westerplatte? Kto naprawdę dowodził polskimi żołnierzami?

Nawet w środowisku historyków pojawiały się opinie, podważające mit bohaterskiej obrony, jaki przez lata budowała propaganda, zarówno komunistyczna, jak ta związana z antykomunistyczną opozycją i emigracją. Ale siła mitu była tak wielka, że nikt dotąd nie odważył się przedstawić ich publicznie.

O tym, jaka jest prawda o obronie Westerplatte, w całym zamieszaniu wokół niepowstałego jeszcze filmu fabularnego, także dziś nikt nie dyskutuje. Dziennikarze Discovery TVN postanowili podjąć ten temat i sprawdzić, jak naprawdę wyglądała obrona Westerplatte. O tym opowie reportaż, który zostanie wyemitowany dziś w magazynie reporterów TVN Superwizjer o 23.20.

O tej sprawie będą również rozmawiać goście dzisiejszego programu "Teraz MY!", minister kultury Bogdan Zdrojewski i Bogusław Linda. "Teraz MY!" o 22.35 w TVN, TVN24 i Onet.pl.


knovak - Pon Wrz 08, 2008 6:47 pm

Z dzisiejszego "Dziennika", trzy teksty:
Cytat:
"Tajemnica Westerplatte" - film na faktach?

DZIENNIK ujawnia scenariusz filmu o Westerplatte


Od kilku tygodni media donoszą o sporach wokół filmu Pawła Chochlewa "Tajemnica Westerplatte. Fabuła oparta na faktach". W najbliższych dniach miały rozpocząć się zdjęcia. Nie ruszyły, bo wielu recenzentów uznało scenariusz za nieprawdziwy i obraźliwy dla pamięci żołnierzy z Westerplatte. Wybraliśmy najbardziej charakterystyczne i dyskusyjne fragmenty scenariusza. Zachowaliśmy pisownię oryginalną. Oznaczenia typu D(0), (E5) oznaczają postaci, które nie mają nazwisk.

Fragmenty scenariusza filmu Pawła Chochlewa "Tajemnica Westerplatte. Fabuła oparta na faktach”

Fragmenty scen dotyczących dezercji kilku polskich żołnierzy

Żołnierz siedzi z podkulonymi kolanami, w kałuży moczu, zsikał się. Już nawet nie jest przestraszony: on już gdzieś daleko odpłynął. Milczy, nie zwracając uwagi na resztę dezerterów.

(...)

D(0): - O w mordę, moi dezerterzy!! Skurczybyki do swoich strzelacie? (...) Czy ktoś jest jeszcze w środku?

ŻOŁNIERZ (D6): - Jest jeszcze jeden, ale nie wiem, jak się nazywa.

D(0) repetuje karabin i rusza w kierunku budynku, lecz w środku rozlega się wybuch granatu. (...) Na podłodze widzi zmasakrowane ciało ŻOŁNIERZA (Pr4).

(...)

DĄBROWSKI: - Rozstrzelać wszystkich. Tak dobrze zrozumiałeś. Dezerterów rozstrzelać, natychmiast! To rozkaz, kapralu!

(...)

D(0) ze swoimi prowadzą na muszce dezerterów, wychodzą z zarośli na plażę. (...) Dezerterzy zrywają się i biegną w stronę morza. Żołnierze D(0) otwierają ogień, ŻOŁNIERZ (D6) pierwszy pada martwy, obok niego pada ŻOŁNIERZ (D5), przerażony ŻOŁNIERZ (E5) odwraca się w stronę D(0) i podnosi ręce do góry.

D(0): - Nie strzelać!

Niestety ŻOŁNIERZ (D3) posłał ostatnią serię, która ścina ŻOŁNIERZA (E5), ten upada powoli.

Scena po rozstrzelaniu (dzieje się w kantynie oficerskiej)


Burza, zaczyna padać deszcz za wybitym oknem. Błyskawica rozświetla pokój. DĄBROWSKI staje w drzwiach. Na stole pali się jedna świeca, obok stoi prawie opróżniona butelka wódki. Słychać odgłos oddawanego moczu. W kącie stoi odwrócony tyłem do wejścia D(0) i sika na podłogę. Ledwo się trzyma na nogach, jest ewidentnie pijany. Salutuje w stronę podłogi i odwraca się w kierunku DĄBROWSKIEGO. Salutuje jeszcze raz.

D(0): - Panie kapitanie melduję wykonanie rozkazu! Spooocznij!

DĄBROWSKI podchodzi do niego i widzi, że oddał mocz na portret jakiegoś generała w galowym mundurze.

DĄBROWSKI: - Podnieś to!

D(0) z trudnością podnosi portret ociekający moczem. Trzyma go przed sobą lewą ręką. Prawą salutuje do portretu. Błyskawica.

D(0): - Westerplatte walczy, he, he! Ciągle walczy jak szlag!

(...)

D(0) zataczając się, dopada stołu i ciężko siada. Nalewa kolejną szklankę wódki i pije. DĄBROWSKI siada naprzeciw niego. (...) DĄBROWSKI pije wódkę prosto z butelki. (...)

D(0): - Szwaby zgniotą nas jak wszy! A wie pan dlaczego? (...) (krzyczy) No, kurwa, wiesz dlaczego? To ci powiem, kurwa, dlaczego. Powiem, a jak. Bo my oficerku nie zasługujemy na zwycięstwo!

(błyskawica) DĄBROWSKI zrywa się od stołu. Jest wzburzony. Jak zwykle sięga po pistolet.

DĄBROWSKI: - Baczność! Baczność!

D(0): - Możesz mnie zastrzelić! Wszystko mi jedno.

D(0) bełkocze, próbuje wstać, ale zaraz upada na podłogę, jest pijany w belę. Coś jeszcze mówi niewyraźnie i po chwili zasypia. DĄBROWSKI stoi nad nim, ciężko dysząc. Bierze niedopitą wódkę i wychodzi z kantyny.

Wiatr. ulewa. Błyskawica. DĄBROWSKI wracając do koszar, ostro pociąga z butelki, jest już wstawiony ... (...)

Wiatr. Ulewa. Błoto. DĄBROWSKI jest już mocno pijany, pociąga jeszcze z butelki, zatacza się. (...) ... przewraca się. Klęczy pijany, chce się jeszcze napić, butelka pusta, odrzuca ją. Zwiesza głowę, kręci mu się w głowie, bełkocze: - Honor, żołnierzu, (krzyczy, próbuje przekrzyczeć błyskawicę) honor!!!

Scena po pierwszym ostrzale artyleryjskim

Żołnierze zaczynają porządkować stanowiska, czyszczą broń z piachu. Jeden z żołnierzy ma ślad po zmoczeniu się. Nikt tego nie komentuje, nawet nie zwracają na to uwagi.

(...)

Zbliżenie: opanowana twarz PAJĄKA, nie drgnie mu nawet powieka. Nagle krzyczy.

PAJĄK: - Ognia!!!

Wszyscy żołnierze zaczynają kanonadę. Ckm polski wypluwa kule, zwolnienie stop klatka kule wiszą w powietrzu, błyskawiczny obrót na kontrplan, kule tuż przy Niemcach, start i wpadają kule w ciała niemieckie.

Niemcy biegną kamera od tyłu za nimi i właśnie kule z karabinów w nich wpadają przelatują przez pierwszych i uderzają w następnych, i dalej, siekanka. Kamera upada razem z atakującymi.

Scena, w której mjr Sucharski po raz pierwszy decyduje się na kapitulację

SUCHARSKI: - Nadajcie im, Rasiński, nasz meldunek. Kuba [to do Dąbrowskiego - red.] zredaguje, sytuacja ogólna, straty i koniec.

(...)

DĄBROWSKI: - Ale... jeśli tylko dostaniemy wsparcie, to pogonimy ich stąd do Berlina!

Retrospektywna scena sprzed wojny, gdy Sucharski przechodzi na ty z Dąbrowskim

Wypijają do dna. Całują się z dubeltówki. Sucharski dolewa trunku.

SUCHARSKI: - To na drugą nogę.

Sucharski wypija całość, Dąbrowski tylko połowę. Dąbrowski siada. Sucharski lekko zatacza się. Podpiera się o stół i uśmiecha szeroko, coś mu się przypomniało.

SUCHARSKI: - (bełkotliwie) A znam ja taką przyśpiewkę o Kubie. Pije Kuba do Jakuba? Znasz to? Na weselach u nas na wsi to śpiewają.

(...) Sucharski w świetnym humorze, staje na środku gabinetu i zaczyna wyklaskiwać melodię, przytupując.

(...) Sucharski jest mocno pijany i właśnie odleciał w swój świat.

Scena z kąpielą pijanych żołnierzy

Sala kasyna oficerskiego, stoliki, bar, za barem poustawiane trunki. Wszystko trochę zasypane pyłem, ale ogólnie porządek.

SZAMLEWSKI: - (na widok trunków za barem) O w mordę! Trzeba aż wojny, żeby kapral się zabawił u oficerów. Dawać chłopaki.

Otwiera butelkę porządnego trunku, stawia 3 szklanki na stole i nalewa. Żołnierze ochoczo biorą, zaczynają pić.

(...)

SZAMLEWSKI idzie z ŻOŁNIERZAMI (W1) i (W2) plażą. Słoneczny dzień. Trochę się zataczając, zaczynają się rozbierać. Śpiewają na całe gardło.

WSZYSCY: - Morze, nasz morze, mamy ciebie wiernie strzec, mamy rozkaz cię utrzymać, albo na dnie twoim lec ...

Na trzy-cztery wbiegają do morza i dają nura, pluskają się na całego, robią przy tym mnóstwo hałasu, nurkują, przytapiają się jak dzieci. W oddali pojawia się okręt, który wolno wpływa w kadr. Żołnierze jeszcze go nie widzą. Nagle słychać kanonadę z karabinu od strony okrętu niemieckiego, pociski obramowują kąpiących się, a ci w pośpiechu wybiegają na brzeg, zbierają ubrania i uciekają z plaży w zarośla. Karabin cały czas strzela. SZAMLEWSKI zatrzymuje się, odwraca się w stronę okrętu.

SZAMLEWSKI: - (krzyczy) Jutro o tej samej porze, łachudry!

Seria z karabinu idzie już po plaży. SZAMLEWSKI pokazuje im zgiętą w łokciu rękę i wskakuje w krzaki.

Scena nalotu

Samoloty Junkers ze złowrogim wyciem "aaaaaa" nurkują, zrzucając bomby, jeden po drugim, parami. Kamera filmuje samoloty, lot ich bomb i gdy mają już eksplodować, kamera zaczyna uciekać w przeciwną stronę, tak, że eksplozja następuje za plecami. Kamera leci do przodu i zostaje zasypana piachem.

(...)

Bomby wybuchają dookoła, budynkiem [wartowni nr 5 - red.] trzęsie, sypie się tynk ...

PETZELT: - Wszyscy na dół, szybko!!

SZAMLEWSKI bierze wódeczkę, szklanki i zbiega na dół.

PETZELT: - Józek, szybko!!!!

KITA: - Zara...

KITA bierze kiełbasę i zbiega na dół.

Scena próby kapitulacji


SUCHARSKI zbiera resztę dokumentów do spalenia z biurka. Otwierają się drzwi i wpada DĄBROWSKI z białą flagą w jednej dłoni i pistoletem w drugiej, dyszy nienawiścią. Dokumenty wypadają majorowi z rąk. (...)

FLASHBACK SUCHARSKIEGO

Subiekt Sucharskiego: dostrzega, że Dąbrowski otwiera kaburę i wyjmuje pistolet. Sucharski odwraca się plecami do Dąbrowskiego i idzie przed siebie. DĄBROWSKI w szale mierzy do odchodzącego majora. Jego dłoń powoli naciska spust. Major znika w dymie/mgle.

Bójka żołnierzy w Wartowni nr 1

BUDER i GRYCZMAN objęci niczym w miłosnym uścisku toczą się po podłodze wartowni. ŻOŁNIERZ (6) siedzi na ŻOŁNIERZU (P8) i okłada go pięściami, ŻOŁNIERZ (P2), potężnie zbudowany mężczyzna, miota po wartowni ŻOŁNIERZAMI (4) i (1). Z dolnej wartowni wchodzą następni żołnierze, dwóch od BUDERA wskakuje na plecy ŻOŁNIERZA (P2), reszta przyłącza się do bójki, w wartowni panuje totalny chaos, już każdy walczy z każdym.

Sceny końcowe


Przez pokiereszowaną bramę składnicy wymarsz dwójkami załogi. Idą wolno, ale w równym szeregu. (...) Niemcy pokrzykują: ręce do góry. (...)

Ściemnienie.

Napis: "Każdy z nas ma swoje Westerplatte" - Jan Paweł II (oryginalny autograf papieża Polaka)

Rozjaśnienie.

Dokumentalne zdjęcia z wizyty Ojca Świętego na Westerplatte. (...) Przemówienie Jana Pawła II: "Każdy z was młodzi przyjaciele, znajdzie też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć".

Koniec Filmu. Wchodzi muzyka i napisy.

"Dziennik" >

knovak - Pon Wrz 08, 2008 6:50 pm

Cd., tym razem minister:
Cytat:
Bogdan Zdrojewski dla DZIENNIKA

Nie podważa się racji stanu z kasy państwa

Muszę zapewnić artystom swobodę twórczą, ale też dbać, by z publicznych pieniędzy nie powstawały dzieła podważające polską rację stanu - mówi DZIENNIKOWI minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdan Zdrojewski.

PIOTR GURSZTYN: Jak pan się czuje w roli cenzora?
BOGDAN ZDROJEWSKI*: Nigdy nie zajmowałem się cenzurą. Tę informację przekazuję wszystkim. Stałem, stoję i będę stał na straży wolności wypowiedzi i działań artystów.

Zarzut cenzury prewencyjnej został wprost postawiony rządowi, w tym i panu jako ministrowi kultury, przez filmowców w sprawie filmu "Tajemnica Westerplatte".
To zarzut niesłuszny, który został sformułowany w oparciu o nieprawdziwe informacje.

A jakie są prawdziwe?

Prawdziwe są takie, że minister kultury decyduje o przyznaniu bądź nie honorowego patronatu po zakończeniu dzieła, a nie w trakcie jego tworzenia, co dopiero mówić o sytuacji, kiedy produkcja nie jest nawet rozpoczęta.

Nie zakazujecie, ale nie chcecie dać na to pieniędzy.
Minister kultury nie ma możliwości bezpośredniego dofinansowania produkcji filmowych, to wynika z ustawy o kinematografii. Między innymi po to powołano autonomiczny Polski Instytut Sztuki Filmowej, by rozdzielał środki. Kiedy w czerwcu producenci zwrócili się do mnie z prośbą o dofinansowanie, "Tajemnice Westerplatte" miały już przyznaną przez PISF promesę.

Powiem więcej, minister kultury nie może nawet nakazać dyrektorowi instytutu wycofania promesy, tak mówi prawo. Może tylko poprosić go o wyjaśnienie. I to zrobiłem, ponieważ moją troską jest również, by z państwowych pieniędzy nie powstawały dzieła, które wypaczają bądź wręcz zakłamują naszą historię.

Czy pana zdaniem ten film może zafałszować polską historię?

Ocena nie należy do mnie - ocena należy do historyków, poproszonych o to przez dyrektor PISF Agnieszkę Odorowicz.

Ale pan czytał te scenariusze, i to kilka wersji.
Czytałem. I to wszystko, co w tej kwestii mam do powiedzenia.

A czy było w scenariuszu coś, co wywarło na panu pozytywne lub negatywne wrażenie?
Bez komentarza.

Według mnie w scenariuszu, oprócz kilka scen, które mogą rzeczywiście być poruszające, są sceny infantylne i anachroniczne.
Jest pan uparty, ale ja jestem konsekwentny. Bez komentarza.

Programowo wycofuje się pan z oceny?
Z niczego się nie wycofuję. W nazwie stanowiska, które pełnię, jest kultura, ale również dziedzictwo narodowe. Muszę zapewnić artystom swobodę twórczą, ale też dbać, by z publicznych pieniędzy nie powstawały dzieła podważające polską rację stanu.

Jakimś paradoksem jest to, że w filmie większość interakcji i konfliktów toczy się między Polakami. Niemcy są tylko tłem tej historii.
Może dlatego, że Polacy i Niemcy byli wtedy po dwóch stronach frontu.

Nie w tym rzecz. Leitmotivem nie jest tam walka z Niemcami, ale ciągłe spory i kłótnie między obrońcami.
Bez komentarza. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na kontekst historyczny - w przyszłym roku przypada 70. rocznica wybuchu II wojny światowej. To szansa, by przypomnieć całemu światu fakt wcale nie tak powszechnie oczywisty, że II wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 roku właśnie na Westerplatte i że to właśnie Polacy jako pierwsi stawili opór hitlerowskiemu totalitaryzmowi. To również moment, by oddać bohaterom tamtych wydarzeń należną cześć. To zgodne z polską racją stanu.

*Bogdan Zdrojewski jest ministrem kultury i dziedzictwa narodowego


"Dziennik" >

knovak - Pon Wrz 08, 2008 6:54 pm

I na koniec komentarz satyryczny gazety:
Cytat:
Jan Wróbel, komentator DZIENNIKA

Nie ma szans na toy toyki


Z przytoczonych dzisiaj przez DZIENNIK fragmentów scenariusza filmu na temat obrony Westerplatte wynika, że autor scenariusza wiele miejsca poświęcił problemom oddawania moczu. No, jasna sprawa, w czasie wojny, nawet w czasie wojny z Niemcami, nie sposób zakazać funkcjonowania układu moczowego, wraz ze wszystkimi z tego wynikającymi konsekwencjami - pisze Jan Wróbel, komentator DZIENNIKA.

Postanowiłem w geście wsparcia autora scenariusza zaproponować sceny kapitulacji.


SUCHARSKI (do Dąbrowskiego przekrzykuje sztukasy): To koniec! Powtarzam, poddajemy się…

DĄBROWSKI: Nie! Nie!… Amunicję mamy…

SUCHARSKI: Mamy…

DĄBROWSKI: Morale?

SUCHARSKI: Wysokie, tak… (podchodzi do Dąbrowskiego, kładzie mu ręce na ramionach) Kuba, wysadziło nam całą kanalizację (Dąbrowski łapie się za głowę). To naprawdę koniec, kolego.

DĄBROWSKI: Ale sztab obiecał…

SUCHARSKI: Właśnie dostałem szyfrogram ze sztabu - nie ma szans na toy toyki. (Przejmująca muzyka).

"Dziennik" >

Ponury2 - Pon Wrz 08, 2008 7:04 pm

A może film o Wiźnie? Akurat teraz przypada kolejna rocznica. Przynajmniej temat kontrowersji nie budzi.

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/7779

Szkoda że nie powstał żaden film o nich. Aż się prosi o kasę na produkcję na miarę "Szeregowca Ryana"

Wyobrażam sobie to tak: Ujęcie na bunkry, lata 1939 roku, jakaś fajna fabuła (są specjaliści od tego), ostatnie kopanie okopów, szybkie betonowanie, potem załoga, coś jak ekipa z "Ryana" ale z innym celem - nie odnaleźć jak Ryana, ale zatrzymać za wszelką cenę korpus gen. Guderiana.

Skrzynie z kbk UR.... dziwna, nowa broń. Polski karabin przeciwpancerny.

Atak. Nasi bronią każdego kawałka ziemii. Most na Narwii widowiskowo wylatuje w powietrze.

Obrona.

Koniec. Kapitan rozrywa się granatem.

I tak dalej :%

Żadnych dezercji, picia, wątpliwości kto dowodził obroną :hihi:

knovak - Wto Wrz 09, 2008 9:15 am

Uhm, ale jak specjaliści zaczną doklejać do scenariusza wątki romansowe, takie jak w niedzielnym serialu o cichociemnych, to pozostanie tylko... :rwie_wlosy:
groszek - Sro Wrz 10, 2008 12:30 am

a jak w ramach tolerancji......inne wątki romansowe :hmmm: coś tam takiego pisali w Dzienniku Baltyckim z piatku..... :%
knovak - Nie Lis 23, 2008 8:16 pm

We wczorajszej "Rzeczpospolitej" wywiad z Juliuszem Machulskim - tutaj > - polecam!
A w nim między innymi o filmie Chochlewa:
Cytat:

Red: Może problem tkwi w tym, że młodzi woleliby najwyżej, by teraz dekonstruować historię, wywoływać skandale, jak autor kontrowersyjnego scenariusza o Westerplatte.

JM:Problem z Westerplatte nie leży w tym, czy można nakręcić krytyczny film o jego obrońcach czy nie, tylko że eksperci Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej przyznali dotację człowiekowi, który nigdy w życiu nie stał za kamerą! On nawet gdyby się najlepiej starał, to film i tak byłby klęską. Tu cudów nie ma. Reżyser filmowy to jest bardzo poważny zawód. Ten projekt niejako ontologicznie skazany był na fiasko. Oczywiście żaden z dziennikarzy piszących o filmie tego aspektu nie poruszył. Mam wrażenie, że krytycy filmowi ciągle za mało wiedzą na temat produkcji filmowej. Gdyby pan Chochlew przyszedł do mnie z najlepszym nawet scenariuszem, zaproponowałbym mu, żeby najpierw został asystentem, żeby się czegoś nauczył.

Ale kłótnia o scenariusz o Westerplatte pokazała inny problem. Skoro państwo daje pieniądze na filmy, to przecież ma prawo decydować, na jakie scenariusze idą pieniądze z dotacji.

Uważam, że państwo nie powinno się merytorycznie wtrącać do scenariuszy. Oczywiście może nie przyznać pieniędzy. I tyle. Jeśli zdecyduje się, że przyznaje, to niech już się potem nie wtrąca. Ale to raczej postulat do ekspertów PISF, żeby mieli więcej wyobraźni przy ocenianiu projektów. Z tym Westerplatte to było rzeczywiście kuriozum.

Z kolei "Dziennik" zamieszcza dwugłos dwóch historyków o filmie - prof. Pawła Wieczorkiewicza >
Cytat:
Paweł Wieczorkiewicz dla DZIENNIKA
"Film o Westerplatte to kompletny gniot"

Chochlew kompletnie nie rozumie mentalności oficerów II Rzeczypospolitej. Nie rozumie tego, że byli to ludzie, którzy potrafili strzelić sobie w łeb, gdy stawali przed dylematem złamania przysięgi, jak np. w maju 1926. Nie rozumie tego, że przedwojenny oficer nie kłamał. Jego stopień pojmowania i rozumienia Sucharskiego i Dąbrowskiego jest knajacki - mówi w wywiadzie dla DZIENNIKA historyk Paweł Wieczorkiewicz.

Piotr Gursztyn: Jaka jest pana ocena scenariusza filmu "Westerplatte"?
Paweł Wieczorkiewicz: Bardzo krytyczna. Oceniam dobrze sam pomysł, ale w kategorii przedstawienia sporu major Sucharski - kapitan Dąbrowski. To pomysł na wielką literaturę lub wielki film, bo to tragedia na miarę greckiej czy szekspirowskiej. Tragedia, gdzie obie racje są równo podzielone. Rację miał i Dąbrowski, i Sucharski. Nie sposób jednego potępić, a drugiego uczynić bohaterem. Obaj byli gorącymi patriotami myślącymi o Polsce, tylko inaczej czuli te myśli: czy walkę o Polskę na Westerplatte zrealizować pragmatycznie, czy romantycznie? To stary spór w historii Polski i temat na wielkie dzieło. Niestety, w tej wersji, którą poznałem i recenzowałem, wyszła karykatura.

Dlaczego karykatura?
Rozumiem, że twórcy mieli ambicje na miarę Hollywood, ale wyszedł Bollywood. Straszliwa tandeta. Chyba jestem w stanie na pewnym poziomie ocenić także stronę artystyczną filmu. Stosowanie najniższych chwytów - scena zerżnięta z Kurosawy, pies, który biega najpierw z kawałkiem oderwanej skóry z twarzy, potem z odciętą ręką. Na miłość boską, to najtańsze z tanich chwytów.

To niech pan profesor udowodni, że tak nie było.
Mówię o sprawie estetycznego gustu. Mogło być wszystko. Ale pies Sucharskiego, z tego co wiadomo, nie biegał. Bo nie puszcza się psa, jeśli chce się go chronić, tam gdzie strzelają. Tak na marginesie, pies był trzymany w piwnicy. Można filmować wszystko, akty fizjologiczne też, tylko po co? Niczemu to nie służy poza próbą taniego epatowania widza.

To też nie jest najważniejsze. W tym wszystkim mi się nie podoba jedna rzecz - że idą na to pieniądze nas wszystkich. Zostanie zrobiony film, który nic nie wniesie do utrwalenia wiedzy czy przybliżenia przeciętnemu widzowi tradycji Westerplatte. Będzie to tylko idiotyczna strzelanina, bo tak to w scenariuszu wygląda. Niech pan Chochlew (reżyser - red.) robi film za własne pieniądze. Wtedy nie będę miał cienia pretensji. Państwo, jeśli przyznaje pieniądze, to niech robi to z głową. Ten film nie jest tego wart także dlatego, że jest tam mnóstwo błędów rzeczowych.

Przykład?
Panu Chochlewowi widzą tam się niemieckie kontrtorpedowce, czyli duże okręty. Tymczasem Westerplatte ostrzeliwały torpedowce, okręty dużo mniejsze. Ale w filmie inna rzecz jest bardziej irytująca: Chochlew kompletnie nie rozumie mentalności oficerów II Rzeczypospolitej. Nie rozumie tego, że byli to ludzie, którzy potrafili strzelić sobie w łeb, gdy stawali przed dylematem złamania przysięgi, jak np. w maju 1926. Nie rozumie tego, że przedwojenny oficer nie kłamał. Jego stopień pojmowania i rozumienia Sucharskiego i Dąbrowskiego jest knajacki. Sprowadzenie ludzi wysokiej próby, szlachetnych - to jest dobre słowo - do poziomu knajaków jest irytujące, przykre i świadczy o kompletnej nieznajomości epoki, nieznajomości obyczajów, sposobu zwracania się, rozmowy. Innymi słowy - może to jest film, który opowiada o współczesnym Wojsku Polskim, ale na pewno nie o armii II Rzeczypospolitej.

Błąd anachronizmu?
Kompletny. Kłamliwy i szkodliwy. Oprócz tego brak koncepcji. Reżyser nie wiedział, jak tę historię opowiedzieć. Od 2 września jest to zbiór luźnych, bezsensownych scen, z których nic nie wynika. Strzelają do Niemców, Niemcy do nich. Notabene Niemców nie widać, poza jakimiś cieniami na horyzoncie. Żołnierze, przepraszam, ale proszę o dosłowne zapisanie - odlewają się na portrety i chleją jeszcze na umór. Nie twierdzę, że być może nie wypili jednej czy drugiej butelki. To mogło się zdarzyć, ale nie tym wówczas się zajmowali.

Skąd to wiadomo? Pan profesor sam powiedział, że literatura o Westerplatte to około setki tytułów. W żadnej nie ma relacji o takich zachowaniach?

Wiemy, że było kasyno oficerskie, tam były jakieś alkohole. Z tego, co wiem, śladów o piciu nie ma. Być może w jakichś wspomnieniach Chochlew na to wpadł. Ale nie sądzę, bo rzeczą oczywistą jest, że większość alkoholu w takiej sytuacji się niszczy, by nie dopuścić do przypadków pijaństwa. Coś tam zostaje na wszelki wypadek, dla celów medycznych itp. Nie sądzę jednak, że można mówić o masowym pijaństwie. Nie ma źródła, które by to opowiadało.

A kontrowersyjna, lecz wyeksponowana w scenariuszu scena rozstrzelania dezerterów?
To bardzo wątpliwe. Do końca nie wiemy, ilu żołnierzy było na Westerplatte. Tu jest pewna tajemnica. Ale w scenariuszu jest to pokazane idiotycznie. Trudno sobie wyobrazić dezertera, który się błąka po takim nieobszernym terenie jakim jest Westerplatte, gdzieś między ułomkami drzew. Dezerter z Westerplatte mógłby podjąć próbę przepłynięcia przez kanał i dezercji do Niemców. Jeżeli Niemcy by go nie zastrzelili, a nie dogonili Polacy, to wylądowałby po stronie niemieckiej. A Niemcy nie meldowali faktu zatrzymania dezerterów.

Inna kwestia to słynna sprawa białej flagi. Czy nie doszło wtedy do jakiejś strzelaniny?
Mogło dojść. Tego akurat nie wiemy, bo to jedna z tajemnic Westerplatte. Ale to można było inaczej pokazać. Nie tak prostacko, przynajmniej w wersji, którą czytałem.

Zdaniem pana profesora ten kształt scenariusza to wynik ignorancji czy może jednak próby dekonstrukcji dotychczasowej wizji polskiej historii?
Nie, tak daleko bym nie szedł. Myślę, że kompletnej chucpy, przekonania, że wszystko jest łatwe i proste, że nie ma tematu, z którym nie można się zmierzyć. Może to prawda, bo do ambitnych świat należy, ale są tematy, nad którymi trzeba popracować. Jak się nie umie pracować albo się nie ma kwalifikacji, to potem wychodzą gnioty.

i prof. Tomasza Nałęcza >
Cytat:
Tomasz Nałęcz dla DZIENNIKA:
"Prawda o Westerplatte bez makijażu"

Paweł Chochlew swym scenariuszem filmu o obronie Westerplatte ściągnął na siebie dawno niespotykaną lawinę krytyki. Zdaniem adwersarzy ustanowił nowy, niechlubny rekord fałszowania i oczerniania naszej historii. Tymczasem właśnie w jego scenariuszu rzeczywisty obraz zdarzeń pojawia się pełniej niż we wszystkich przedstawieniach obrony Westerplatte.

O kształcie tamtych dzieł przesądziła bowiem legenda, którą obrona Westerplatte obrosła niemalże od pierwszych chwil wojny. Już we wrześniu 1939r. wydarzenie to urosło do rangi spiżowego pomnika polskiego oporu, wznoszonego nie tylko dla uhonorowania autentycznych zasług obrońców, ale także w celu zneutralizowania dojmujących porażek ponoszonych przez stronę polską w tej kampanii. Z takim też zamiarem podtrzymywano ów kult przez cały okres wojny, widząc w nim lekarstwo na upadek ducha. Legenda Westerplatte tak mocno zakorzeniła się w sercach Polaków, że nie śmieli jej podważyć propagandziści PRL-u, ochoczo deprecjonujący polski wysiłek militarny z września 1939r.

A przecież rzeczywisty obraz wydarzeń na Westerplatte odbiegał od tego zmitologizowanego w późniejszych przekazach. Dramatycznie inaczej wyglądała zwłaszcza rola odegrana przez dowódcę garnizonu mjr. Henryka Sucharskiego, który wcale nie był uosobieniem bohaterstwa i oporu. Co więcej, już po pierwszych atakach załamał się psychicznie i wiedząc, że załoga nie może liczyć na jakąkolwiek odsiecz, chciał zakończyć nierówny bój, który zgodnie z wcześniejszymi rozkazami miał trwać 12 godzin. Przeciwko kapitulacji zaprotestowali inni oficerowie, chcący bronić się aż do wyczerpania wszelkich możliwości walki. Faktyczne dowództwo objął zastępca mjr. Sucharskiego, kpt. Franciszek Dąbrowski. W efekcie obrońcy Westerplatte wytrwali na straceńczej placówce aż do 7 września 1939 i skapitulowali dopiero przed generalnym szturmem niemieckim, co pozwoliło uniknąć zmasakrowania ich szeregów. Do tej pory straty, biorąc pod uwagę intensywność i zaciekłość walk, nie były katastrofalne. Ze 182-osobowego garnizonu poległo tylko 15 ludzi, choć blisko 50 zostało rannych.

Chochlew, na ile to jest możliwe w dziele nie naukowym, lecz artystycznym, zgodnie z realiami historii oddał dramatyzm tamtych wydarzeń. Pokazał załamanie się mjr. Sucharskiego i rzeczywistą rolę kpt. Dąbrowskiego. Jednocześnie nie uległ pokusie odsądzenia Sucharskiego od czci i wiary. Nie miał łatwego zadania, bo przekazów źródłowych mówiących o sporze pomiędzy obydwoma oficerami nie zachowało się zbyt wiele. Chochlew poradził sobie z tym kłopotem w znakomity sposób. Zastosował zabieg całkowicie dopuszczalny w filmie fabularnym i kontrowersję pomiędzy Sucharskim i Dąbrowskim w sprawie kapitulacji wpisał w od dawna obecny w naszej historii spór pomiędzy realistami a romantykami, chcącymi prowadzić walkę bez zważania na jej koszty i ostateczny rezultat. Dzięki temu zabiegowi różnica postaw pomiędzy oficerami oderwana została od psychicznej kontuzji Sucharskiego i przeniesiona na bardzo frapujący poziom kontrowersji ideowej. Dobrze to świadczy o wysokiej kulturze historycznej autora.

Scenariusz w ogóle cechuje ogromna troska o mądre poszanowanie realiów przeszłości. Nie chodzi tu o fanatyczną wierność najdrobniejszym faktom, bo taka postawa w dziele artystycznym, a nie dokumentalnym, nie miałaby większego sensu. Autor, gdzie tylko może, korzysta z autentycznych treści historycznych, np. wkładając w usta płk. Sobocińskiego autentyczne słowa ministra Józefa Becka.

Zgodna z realiami historii jest też oszczędnie stosowana czerń, jaką autor posługuje się w kreśleniu wizerunku tamtych dramatycznych wydarzeń. W odróżnieniu od wielu krytyków nie mam autorowi za złe sceny, w której żołnierz oddaje mocz na portret generała w galowym mundurze. W literaturze dotyczącej września 1939r. bez trudu można spotkać jeszcze drastyczniejsze zachowania wywołane krytycznym stanowiskiem wobec naczelnego dowództwa, obwinianego przez żołnierzy o ponoszoną klęskę. Taki incydent łatwo też mógł się zdarzyć na Westerplatte, które zgodnie z oficjalnymi zapewnieniami już po 12 godzinach miało doczekać odsieczy.

Tymczasem walczyło bez nadziei na pomoc przez kolejne dni, jakby zapomniane przez dowództwo. Żołnierz na wojnie ma przecież prawo do rozważnego szafowania swoją krwią. Autor nie ulega dotychczasowym stereotypom i nie obawia się pokazać żołnierskiego zwątpienia, a czasem nawet i małości. Tylko obłudnicy mogą go jednak za to krytykować. Dzieje wszystkich wojen, także niemiecko-polskiej z września 1939 roku, są pełne podobnych scen. Fałszem byłoby ich przemilczanie. Ich uwzględnienie tylko dodaje wizerunkowi Westerplatte autentyzmu. Co więcej, potęguje obraz dominującego tam bohaterstwa. W obliczu jakże ludzkiej obawy o własne życie, demonstrowanej przez poszczególnych żołnierzy, jeszcze bardziej chwalebna staje się odwaga przytłaczającej większości obrońców.

Krytykowanie autora za taki zabieg jest dowodem ślepego przywiązania do wyidealizowanego mitu Westerplatte i nie ma nic wspólnego ze znajomością autentycznych wydarzeń wojennych. Ów obraz Westerplatte, w którym obok wielkości i poświęcenia są obecne także słabość i małość, jest największą zaletą scenariusza, jak najbardziej zgodną z realiami historii. Świetnie zostało to wyeksponowane przez sumujące całe dzieło słowa Jana Pawła II: "Każdy z nas ma swoje Westerplatte", tj. wielkie dzieło, które trzeba wykonać, niezależnie od trudności i zwątpienia towarzyszącego jego realizacji.

Tomasz Nałęcz

jaroslawik - Sro Gru 24, 2008 3:41 pm

Polecam książkę Mariusza Borowiaka "Westerplatte W obronie prawdy "
Mikołaj - Pon Lut 11, 2013 2:21 am

No to minęły 4 lata, mamy film
http://trojmiasto.gazeta....aloze_sie_.html

danziger - Pon Lut 11, 2013 7:49 pm

Mikołaj napisał/a:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,13372988,_Tajemnica_Westerplatte___Miroslaw_Baka__Zaloze_sie_.html

Fajnie Baka zbywa próby "dziennikarza" wciągnięcia go w polityczne wojenki.

Jurek Plieth - Sob Lut 16, 2013 3:17 pm

danziger napisał/a:
Mikołaj napisał/a:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,13372988,_Tajemnica_Westerplatte___Miroslaw_Baka__Zaloze_sie_.html

Fajnie Baka zbywa próby "dziennikarza" wciągnięcia go w polityczne wojenki.

Doprawdy?
Szczególnie to zdanie

Muszę powiedzieć, że niechętnie udzielam tego wywiadu. Zgodziłem się ze względu na "Gazetę Wyborczą"

świadczy o niechęci Baki do tego aby go kojarzyć z jakimkolwiek nurtem, czy obozem politycznym :evil:

Hochstriess - Pon Lut 18, 2013 12:22 pm

Widziałam wczoraj. Nie ma nic co, by sie obroniło. Niestety. Ani opowiedziane, ani sfotografowane, ani zagrane. Dość żenujące, amatorskie widowisko.
danielewicz - Wto Lut 19, 2013 3:46 pm

To potwierdza Twoją opinię...
jaca2003 - Sob Lut 23, 2013 3:31 pm

Piękne zdjęcie
Danzigerek - Nie Lut 24, 2013 1:45 pm

A tak na prawdę to gdyby pancernik strzelał ze swoich największych dział stojąc na Zakręcie Pięciu Gwizdków to żaden pocisk nie wylądował by na Westerplatte

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group