|
Dawny Gdańsk
|
 |
Na papierze, ekranie i w Mieście - Kradzież tablicy z Akademii Medycznej
Marek Z - Wto Cze 22, 2004 11:13 pm Temat postu: Kradzież tablicy z Akademii Medycznej Złomiarze ukradli tablicę z dawnego Instytutu Anatomii
seestrasse - Wto Cze 22, 2004 11:21 pm Temat postu: Re: Kradzież tablicy z Akademii Medycznej bez komentarza...
Grün - Sro Cze 23, 2004 8:50 am
Ha... to znaczy, że już żaden kawałek metalu kolorowego (i nie tylko kolorowego) nie jest bezpieczny. Skoro złodzieje są już tak bezczelni to może jest szansa na to, że obrzydlistwo zniknie z Hagelsbergu...
pumeks - Sro Cze 23, 2004 8:55 am
Grün napisał/a: | Ha... to znaczy, że już żaden kawałek metalu kolorowego (i nie tylko kolorowego) nie jest bezpieczny. Skoro złodzieje są już tak bezczelni to może jest szansa na to, że obrzydlistwo zniknie z Hagelsbergu... |
I sowiecki tank z Wielkiej Alei...
Grün - Sro Cze 23, 2004 9:30 am
No to i obrzydliwy pomnik z Targu Rakowego - kamień może zostać.
Grün - Sro Cze 23, 2004 6:32 pm
Na forum gazety napisano, że to ja zerwałem tablicę
Sabaoth - Sro Cze 23, 2004 6:40 pm
Grün napisał/a: | Na forum gazety napisano, że to ja zerwałem tablicę |
Tak, tak, zgadza się...
Marek Z - Sro Cze 23, 2004 7:21 pm
Cytat: | Tak, tak, zgadza się... |
Ale co się zgadza ? Że Grün odkręcił tablicę, czy że opisali to w Gazecie ?
Grün - Sro Cze 23, 2004 7:21 pm
Niedługo okaże się, że to również ja zerwałem orły z płotu przy Neptunie, schowałem w piwnicy Dworu Artusa tarczę z herbem Sobieskiego, podpaliłem Pocztę Polską, nie wpuściłem do Miasta Batorego, kazałem pościnać głowy spokojnym królewskim marynarzom, wydawałem Danziger Vorposten, zmieniłem Hauptstrasse na Adolf-Hitler-Strasse, kolaborowalem z Brandenburczykami i dorobiłem się na dostawach wojennych dla Krzyżaków
Sabaoth - Sro Cze 23, 2004 8:29 pm
Primo, niedopowiedzenia są wspaniałe, nieprawdaż?
Secundo, Kradzieże złomu nie są moim zdaniem świadectwem biedy. są znakiem społecznego przyzwolenia na drobne przestępstwa i powszechnego przekonania, że należy jak najszybciej się wzbogacić i jak najmniej się napracować. Ale ten akurat przykład idzie z góry.
Tertio, Dwa cytaty z książki Mamuszki i Stankiewicza "Oliwa, dzieje i zabytki": "...Można tylko podziwiać dalekowzroczność polityki władców Pomorza, którzy już wówczas - jak się wydaje - rozumiejąc niebezpieczeństwo ewentualnych wpływów niemieckich, woleli nawiązywać kontakty z bardziej odłegłymi, a wię mniej groźnymi Duńczykami." - to o założeniu klasztoru w Oliwie. A dalej: "Nastąpiła daleko idąca germanizacja klasztoru, który szybko stał się potężnym ośrodkiem niemczyzny w czysto słowiańskiej okolicy."- to o rozwoju klasztoru po 1308 roku. Może o to też oskarżyć Gruena?
pumeks - Czw Cze 24, 2004 8:37 am
Grün napisał/a: | kolaborowalem z Brandenburczykami i dorobiłem się na dostawach wojennych dla Krzyżaków |
To na dwa fronty działałeś, jak jakaś Mata Hari?
Zoppoter - Czw Cze 24, 2004 8:49 am
Grün napisał/a: | Niedługo okaże się, że to również ja zerwałem orły z płotu przy Neptunie, schowałem w piwnicy Dworu Artusa tarczę z herbem Sobieskiego, podpaliłem Pocztę Polską, nie wpuściłem do Miasta Batorego, kazałem pościnać głowy spokojnym królewskim marynarzom, wydawałem Danziger Vorposten, zmieniłem Hauptstrasse na Adolf-Hitler-Strasse, kolaborowalem z Brandenburczykami i dorobiłem się na dostawach wojennych dla Krzyżaków |
Nie przejmuj się. Ja poparłem Hitlera w wyborach i zburzyłem Warszawę. Tylko nie wiem, czy sam, czy razem z Tobą.
Marcin - Nie Lip 11, 2004 9:36 pm
Co dalej z tablicą skradzioną z budynku gdańskiej Akademii Medycznej?
seestrasse - Pią Sie 26, 2005 9:57 pm
tablica wisi ponownie
http://miasta.gazeta.pl/t...12,2888191.html
Wyborcza napisał/a: | Wróciła tablica upamiętniająca nazistowską fabrykę mydła w Gdańsku
rod 26-08-2005 , ostatnia aktualizacja 26-08-2005 20:06
Tablica upamiętniająca nazistowską fabrykę mydła z ludzkiego tłuszczu w Gdańsku - wróciła na swoje miejsce. Mniejszość niemiecka może wkrótce zażądać złagodzenia jej treści.
Kosztowała 1700 zł i jest z marmuru - w odróżnieniu od poprzedniej, mosiężnej, która ponad rok temu prawdopodobnie padła łupem złodziei złomu.
- Tablicę odtworzyliśmy na polecenie władz miasta - mówi Romuald Nietupski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.
Zawieszeniem tablicy zaskoczony jest Gerhard Olter, przewodniczący mniejszości niemieckiej w Gdańsku.
- Instytut Pamięci Narodowej od kilku lat prowadzi śledztwo mające ostatecznie wyjaśnić, czy rzeczywiście była tam fabryka mydła - mówi Olter. - A jeśli odpowiedź będzie przecząca? Zażądamy zmiany treści tablicy. Może prowadzono tam jakieś eksperymenty, ale fabryka to co innego.
Wyniki śledztwa IPN w tej sprawie mają być znane jeszcze tej jesieni.
Tablica wisi w dawnym miejscu - na bocznej ścianie Instytutu Anatomicznego Akademii Medycznej w Gdańsku, niedaleko pomnikowego czołgu w alei Zwycięstwa. Mydło miało być produkowane w latach wojny przez nazistowskiego profesora Rudolfa Spannera. Koszmar tego miejsca opisała Zofia Nałkowska w cyklu opowiadań "Medaliony", który od dziesięcioleci jest w Polsce szkolną lekturą. |
Sabaoth - Pią Sie 26, 2005 10:34 pm
Ekonomicznie byłoby to nieopłacalne
Ponury - Nie Sie 28, 2005 12:43 am
Sabaoth napisał/a: | Ekonomicznie byłoby to nieopłacalne |
Wojny też są nieopłacalne A jakoś nie był to jedyny odlotowy pomysł ekipy zwyrodniałych Niemców jak oszczędzić (np. skarpetki z ludzkich włosów dla załóg okrętów podwodnych eksponowane w muzeum w Oświęcimiu) Tak,tak... czekam z uwagą na ewentualny wynik prac tej komisji i jego uzasadnienie. Aby nie było tak,że teraz ta komisja orzeknie iż te trupy więźniów ze Sztuthoffu z odciętymi głowami w kadzach porzucone w 1945 r. to nic takiego nie było i każą zdjąć tablicę,jakoś mętnie to uzasadniając. No i wersja oficjalna głosić będzie że prof.Spanner tak sobie "testowo i ćwiczebnie" wygotowywał z nich tłuszcz ludzki...
Sądzę iż wiele czynników wskazywało po zajęciu Gdańska w 1945 r. na to,iż obiektach Akademii Medycznej popełniono kolejną zbrodnię ludobójstwa. Jeśli pojawiły się jakieś nowe wątpliwości,to powinni wyjaśnić to bezstronni naukowcy,a nie jakaś bliżej "nieokreślona komisja z księżyca".
Sabaoth - Nie Sie 28, 2005 10:08 am
Cytat: | Wojny też są nieopłacalne |
Wojna to najlepszy biznes, porównywakny z handlem narkotykami i prostytucją.
A jeśli chodzi o ludzi w kadziach to takie rzeczy robi się do dzisiaj. Wystarczy, że podarujesz swoje zwłoki nauce. Organy wewnętrzne trafią do słoi z formaliną, a reszta do kadzi, w których będzie się tak długo gotować, aż zostaną czyściutkie kości, z których studenci będą mogli uczyć się anatomii. Ja uważam, że w tym robieniu mydła z ludzi przez prof. Spannera (tak jakoś podobnie do spamera ) jest więcej komunistycznej propagandy niż prawdy. I czekam na rozstzygnięcie komisji, która mam nadzieję, będzie bezstronna.
Ponury - Nie Sie 28, 2005 10:26 am
Sabaoth napisał/a: | Wystarczy, że podarujesz swoje zwłoki nauce. |
Tutaj zachodziła ta subtelna różnica,iż ci więźniowie nie zapisali swoich zwłok prof. Spannerowi w testamencie. Po prostu tych pięciu polskich więźniów zostało zamordowani w okrutny sposób. To już jest zbrodnia za którą ta ekipa nie odpowiedziała do dzisiaj. Co innego wykonywanie szkieletów dla studentów za zgodą zmarłych,a co innego jawne ludobójstwo w celu prowadzenia tak ochydnych eksperymentów, zakładając że miały miejsce.
Martwi mnie to,że teraz narzuca się nam na siłę rewizję wielu aspektów historii, próbując koniecznie wybielić rolę naszych dawnych oprawców. Swojego czasu już wypisywanio w prasie jakieś wynurzenia że przecież Nałkowska to była stara komunistka,pisała wogóle bzdury itd. Mam nadzieję że jeśli powstanie jednak jakaś komisyjka,będzie pozbawiona nacisków i bezstronna. I aby nie wyszło na to,że to NKWD robiło tam po wojnie eksperymenty na ludziach Może to i śmieszne,ale w tym kraju wiele jest dzisiaj możliwe do pseudoudowodnienia i wciskania ludziom
Sabaoth - Nie Sie 28, 2005 10:51 am
Chodzi tylko o jedno, żeby nie przekłamywać i nie zaśmiecać historii ideologią. Nikt nie neguje zbrodni hitlerowskich czy komunistycznych ale Nałkowska to jedno i mogła sobie pisać co tylko jej do głowy przyszło, a fakty historyczne to drugie.
Piszesz:
Ponury napisał/a: | To już jest zbrodnia za którą ta ekipa nie odpowiedziała do dzisiaj. |
Zbrodniarze zostali osądzeni za zbrodnie przeciwko ludzkości i w czasie tych procesów nikt nie analizował pojedyńczych morderstw (popełnianych przez wszystkie strony biorące udział w wojnie).
pumeks - Pon Sie 29, 2005 1:57 pm
Ze strony http://www.amg.gda.pl/ucz...ykul.php?id=661 :
Cytat: | Inny członek SS, który był profesorem MAD - Rudolf Spanner, przeszedł pomyślnie w Niemczech zachodnich "proces denazyfikacji", pracował jako asystent a potem profesor anatomii na uniwersytecie w Kolonii. W Polsce zyskał złą sławę głównie za sprawą książki Zofii Nałkowskiej "Medaliony". Znalazł się tam literacki opis domniemanej produkcji mydła z tłuszczu ludzkiego pozyskiwanego w prosektorium gdańskiego instytutu anatomii, kierowanego przez profesora Spannera. Sprawa ta nie została definitywnie i bezstronnie wyjaśniona, a bez takiego bezstronnego wyjaśnienia nie może być poddana ocenie moralnej. |
Corzano - Pon Sie 29, 2005 2:10 pm
Jak przebiega "proces denazyfikacji"?
Zoppoter - Pon Sie 29, 2005 2:13 pm
Sabaoth napisał/a: | Chodzi tylko o jedno, żeby nie przekłamywać i nie zaśmiecać historii ideologią. Nikt nie neguje zbrodni hitlerowskich czy komunistycznych ale Nałkowska to jedno i mogła sobie pisać co tylko jej do głowy przyszło, a fakty historyczne to drugie.
. |
A Ty zapomniałeś, że w Polsce źródłem wiedzy historcyznej są literaci? Sienkiewicz, Kraszewski, Konopnicka, Nałkowska...
A jesli historycy twierdzą cos innego niz literaci, to tym gorzej dla historyków.
Corzano - Pon Sie 29, 2005 2:20 pm
Zoppoter napisał/a: | A Ty zapomniałeś, że w Polsce źródłem wiedzy historcyznej są literaci? |
A nie filmowcy?
Zoppoter - Pon Sie 29, 2005 2:30 pm
Corzano napisał/a: | Zoppoter napisał/a: | A Ty zapomniałeś, że w Polsce źródłem wiedzy historcyznej są literaci? |
A nie filmowcy? |
A, też. Z tym, że wielu z nich opiera sie na literatach
Ponury - Pon Sie 29, 2005 9:49 pm
Corzano napisał/a: | Jak przebiega "proces denazyfikacji"? |
Coś w rodzaju przeglądania twojego życiorysu w czasach dykatury i zbrodni. Na podstawie tego oceniano w jakim stopniu identyfikowałeś się z tamtym ustrojem. Ale to była jedna wielka ściema,tak w RFN,jak i w NRD
Ponury - Pon Sie 29, 2005 9:55 pm
Zoppoter napisał/a: | A Ty zapomniałeś, że w Polsce źródłem wiedzy historcyznej są literaci? Sienkiewicz, Kraszewski, Konopnicka, Nałkowska... |
A w innych krajach nie jest czasem podobnie?
Zoppoter - Wto Sie 30, 2005 7:51 am
Ponury napisał/a: | Zoppoter napisał/a: | A Ty zapomniałeś, że w Polsce źródłem wiedzy historcyznej są literaci? Sienkiewicz, Kraszewski, Konopnicka, Nałkowska... |
A w innych krajach nie jest czasem podobnie? |
Nie wiem. Wypowiadam sie o kraju, w którym żyję, który utrzymuję, i który mnie oszukuje.
Zoppoter - Wto Sie 30, 2005 7:52 am
Ponury napisał/a: | Corzano napisał/a: | Jak przebiega "proces denazyfikacji"? |
Coś w rodzaju przeglądania twojego życiorysu w czasach dykatury i zbrodni. Na podstawie tego oceniano w jakim stopniu identyfikowałeś się z tamtym ustrojem. Ale to była jedna wielka ściema,tak w RFN,jak i w NRD |
Jakies konkrety o tej ściemie?
Ponury - Wto Sie 30, 2005 9:10 am
Przykładowo http://newsweek.redakcja....l=1449&Strona=3
http://www.adwokatura.org...eztogi_7801.htm
A symbolem tej "ściemy" stali się tacy nieukarani zbrodniarze jak Jozef "Sepp" Dietrich czy Richard Gehlen oraz wielu późniejszych starych nazistów z otoczenia Adenauera czy Gotwalda, po wojnie jawnie funkcjonujący w życiu publicznym obu państw niemieckich.
Zoppoter - Wto Sie 30, 2005 9:29 am
Ponury napisał/a: | Przykładowo http://newsweek.redakcja....l=1449&Strona=3
A symbolem tej "ściemy" stali się tacy nieukarani zbrodniarze jak Jozef "Sepp" Dietrich czy Richard Gehlen oraz wielu późniejszych starych nazistów z otoczenia Adenauera czy Gotwalda, po wojnie jawnie funkcjonujący w życiu publicznym obu państw niemieckich. |
Treść artykułu dostępna tylko w Archiwum.
Jak sie ma liczba takich, którzy zostali bezkarni wobec licbytcyh, których wykluczono z daleszego zycia społecznego?
Sabaoth - Wto Sie 30, 2005 9:30 am
Denazyfikacja nie miala polegac na rozstrzelaniu wszystkich Niemcow. Jakby nie patrzec, winni zostali ukarani, fakt w rozny sposob i nie zawsze zgodnie z wola i oczekiwaniami narodu polskiego, ale obecnie jest tak samo: narod oczekuje kary smierci dla kierowcy, ktory potracil smiertelnie dzieci, a sad daje mu np. 4 lata.
parker - Wto Sie 30, 2005 9:48 am
Zoppoter napisał/a: |
Treść artykułu dostępna tylko w Archiwum.
Jak sie ma liczba takich, którzy zostali bezkarni wobec licbytcyh, których wykluczono z daleszego zycia społecznego? |
Z tego artykułu:
Cytat: | Większość procesów denazyfikacyjnych, które w ogóle odbyły się w Niemczech, rozpoczęli Amerykanie. Do połowy 1949 roku ich sądy wojskowe skazały 1517 osób oskarżonych o zbrodnie przeciw ludzkości (np. personel obozu koncentracyjnego w Dachau, Buchenwaldzie i Mauthausen), z tego 324 na karę śmierci, 247 na dożywocie.
|
Cytat: | Denazyfikację prowadzoną w izbach orzekających postrzegano jako haracz dla okupantów. I chyba dlatego poniosła kompletną klęskę. Pomyślana jako proces rozliczenia z nazizmem, przekształciła się w rehabilitację byłych hitlerowców. Już sama zasada, na jakiej ją prowadzono, nie wróżyła powodzenia. Wszystkim dorosłym Niemcom kazano wypełniać ankiety na temat ich przeszłości, a ci, którzy należeli do organizacji politycznych w czasach Hitlera, musieli w Spruchkammer udowodnić swoją niewinność. Niekoniecznie całkowitą. Byłych członków NSDAP klasyfikowano według czterech kategorii: główny oskarżony, obciążony, bierny członek, tzw. Mitläufer, i nieobciążony. Dopóki nie mieli orzeczenia, obowiązywał ich tymczasowy zakaz pracy.
We wszystkich izbach orzekających, znajdujących się w amerykańskiej strefie okupacyjnej, gdzie prowadzono najsurowszą denazyfikację, mniej niż trzy procent byłych hitlerowców zaliczono do grupy głównych oskarżonych i obciążonych. Ale np. w Bawarii (także objętej strefą amerykańską) - kolebce ruchu nazistowskiego i miejscu słynnych parteitagów - wydano rekordową liczbę pozytywnych zaświadczeń. Aż 94 proc. ludzi stających przed Spruchkammer zakwalifikowano tam jako członków biernych i nieobciążonych. "Denazyfikacja produkowała najbardziej bezwstydne, niepohamowane masowe kłamstwo, jakie kiedykolwiek miało miejsce w historii Niemiec" - pisał w książce "Druga wina" Ralph Giordano, znany niemiecki pisarz i publicysta.
|
Cytat: | Już jesienią 1949 roku nowy niemiecki parlament przygotował i uchwalił ustawy o amnestii dla osób niezaliczonych do grupy głównych oskarżonych i obciążonych w dotychczasowym procesie denazyfikacji oraz tych, którzy otrzymali kary do sześciu miesięcy więzienia. W 1951 roku Bundestag poszedł dalej i uchwalił tzw. paragraf 131., umożliwiający określonym grupom urzędników ponowne zatrudnienie na dawnych stanowiskach pracy. Praktycznie był to powrót na urzędy starej nazistowskiej administracji. W dużym stopniu dotyczyło to również hitlerowskich dyplomatów.
|
Zoppoter - Wto Sie 30, 2005 9:55 am
Przez chwilę miałem wrażenie, że czytam o dekomunizacji w Polsce... Ale potem się zreflektowałem. W przeciwieństwie do najwyzszych funkcjonariuszy PZPR i SB, najbardziej "zasłużeni" naziści zostali w Niemczech wyeliminowani, w tym część definitywnie.
Corzano - Wto Sie 30, 2005 10:00 am
Zoppoter napisał/a: | W przeciwieństwie do najwyzszych funkcjonariuszy PZPR i SB, najbardziej "zasłużeni" naziści zostali w Niemczech wyeliminowani, w tym część definitywnie. |
Wiem, że to kiepskie pocieszenie, ale w np. Rosji jest jeszcze gorzej.
Sabaoth - Wto Sie 30, 2005 10:12 am
Pomyslcie przez chwile logicznie, nie kazdy, kto byl czlonkiem NSDAP, KPZR czy PZPR byl zbrodniarzem. Taka sama zasada dotyczy zolnierzy Wehrmachtu, Armii Czerwonej czy LWP - wiekszosc walczyla bo dostala takie rozkazy, a za niewykonanie rozkazu w czasie wojny nalezy sie kula w leb. Do denazyfikacji najlepiej podszedl Zwiazek Radziecki, po prostu wszystkich mezczyzn, ktorych udalo sie zlapac, wyslano do pracy na Syberie, ale chyba nie o to chodzi.
Corzano - Wto Sie 30, 2005 10:15 am
Sabaoth napisał/a: | Pomyslcie przez chwile logicznie, nie kazdy, kto byl czlonkiem NSDAP [...] byl zbrodniarzem. |
Tak, wiem - czytałem "Niemców".
Zoppoter - Wto Sie 30, 2005 10:18 am
Corzano napisał/a: | Zoppoter napisał/a: | W przeciwieństwie do najwyzszych funkcjonariuszy PZPR i SB, najbardziej "zasłużeni" naziści zostali w Niemczech wyeliminowani, w tym część definitywnie. |
Wiem, że to kiepskie pocieszenie, ale w np. Rosji jest jeszcze gorzej. |
Bardzo kiepskie...
danziger - Wto Sie 30, 2005 4:33 pm
Sabaoth napisał/a: | Pomyslcie przez chwile logicznie, nie kazdy, kto byl czlonkiem NSDAP, KPZR czy PZPR byl zbrodniarzem. |
Oczywiście, że nie każdy. Ale to trochę podobnie jak z mafią - nie każdy z jej członków morduje, czy sprzedaje narkotyki. Mafia potrzebuje też księgowych, prawników etc.
Tylko, że w przypadku mafii moze być tak, że nie wiesz dla kogo pracujesz. W przypadku partii - wiedziałes bardzo dobrze.
Sabaoth napisał/a: | Taka sama zasada dotyczy zolnierzy Wehrmachtu, Armii Czerwonej czy LWP - wiekszosc walczyla bo dostala takie rozkazy, a za niewykonanie rozkazu w czasie wojny nalezy sie kula w leb. |
Różnica jest zasadnicza - do wojska musiałeś iść - jesli nie poszedłeś wcielali cie siłą, wsadzali do pudła, a może i mordowali w ten czy inny sposób.
Natomiast w żadnej z wymienionych przez Ciebie partii członkostwo przymusowe nie było. Czlonkowie partii byli w swych społeczeństwach uprzywilejowani - owszem, ale nie wstapienie do partii groziło najwyżej pozbawieniem pewnych przywilejów, czy udogodnień a nie więzieniem.
Nie wiem jaka dekomunizacja, czy denazyfikacja byłby sprawiedliwa - nie sądzę, żeby ktos był w stanie wymyslić całkowicie sprawiedliwy system.
Ale najlepsza była chyba dekomunizacja na sposób czeski - automatyczny zakaz sprawowania jakichkolwiek funkcji państwowych dla wszystkich partyjnych od sekretarza powiatowego (czy kogopś w tym stylu, w każdym razie podobna waga rangi) w górę.
Oczywiście zbrodniarzy mających na sumieniu zabitych, zgwalconych, okradzionych, czy inaczej poszkodowanych nalezałoby oprócz tego osądzić w procesach karnych - ale to jak mniemam w zasadzie się Amerykanom udało.
Sabaoth - Wto Sie 30, 2005 4:47 pm
danziger napisał/a: | Sabaoth napisał/a: | Pomyslcie przez chwile logicznie, nie kazdy, kto byl czlonkiem NSDAP, KPZR czy PZPR byl zbrodniarzem. |
Oczywiście, że nie każdy. Ale to trochę podobnie jak z mafią - nie każdy z jej członków morduje, czy sprzedaje narkotyki. Mafia potrzebuje też księgowych, prawników etc.
Tylko, że w przypadku mafii moze być tak, że nie wiesz dla kogo pracujesz. W przypadku partii - wiedziałes bardzo dobrze. |
Tylko że w partii możesz byc szeregowym członkiem i możesz nic nie robić, w mafii tak się nie da. Ot, i cała różnica, ale zasadnicza, bo zwykły członek nie odpowiada za działania przywódcy, a sam nie jest winien zbrodni.
Grün - Wto Sie 30, 2005 4:48 pm
Uważaj, bo to samo można powiedzieć o innych dość popularnych organizacjach, które mordowały równo i przykładnie, nigdy nie dokonały de-cośtam-zacji i jeszcze uchodzą za autorytety moralne. Nieco ostrożniej formułowałbym te wywody na temat przynależności do partii tej czy innej. Nie mamy pojęcia jakiej presji podlegali ludzie, bo oni sami nie bardzo nawet chcą o tym opowiadać. Potrafisz zarzucić zbrodniczość tym, co się złamali i wstąpili?
danziger - Wto Sie 30, 2005 7:59 pm
A niby czemu mam uważać?
Jeśli nie liczyć Ligi Ochrony Przyrody, to pod względem działania w PRLowskich organizacjach mam sumienie czyste
Grün napisał/a: | Nieco ostrożniej formułowałbym te wywody na temat przynależności do partii tej czy innej. Nie mamy pojęcia jakiej presji podlegali ludzie, bo oni sami nie bardzo nawet chcą o tym opowiadać. |
Jeśli ktoś nie chce o czymś opowiadać to najprawdopodobniej dlatego, że się tego wstydzi - nie mówimy tu przecież o traumach Oświęcimia czy Kołymy. Często widać nawet zjawisko odwrotne - ludzie, którzy siedzieli jak mysz pod miotłą, po obaleniu reżimu kreują się na jego ofiary i bojowników o wolność. Ale to akurat jest tutaj najmniej ważne.
Grün napisał/a: | Potrafisz zarzucić zbrodniczość tym, co się złamali i wstąpili? |
Po pierwsze - nie zarzucam zbrodniczości wszystkim członkom jakiejś partii en bloc. Wyraźnie chyba wskazałem, że co innego de-cośtam-zacja (oczyszczająca struktury państwa od ludzi uwikłanych w zły system), a co innego odpowiedzialność karna konkretnych osób za konkretne zbrodnie.
Powołałem przykład czeski nie bez powodu - zakaz pełnienia funkcji publicznych nie dotyczył tam szeregowych członków partii (nawet jeśli robili trochę więcej niż "nic").
A w moim odczuciu jest to jak najbardziej sprawiedliwe - przecież taki zakaz (tylko dla aktywnie wspierających zbrodniczy system) to nie tragedia - nie zamykają człowieka w więzieniu.
Jeśli np. mój ojciec nie "dostał" mieszkania za odmowę zapisania się do ZMSu, to ja bardzo bym sobie życzył, aby osoba odpowiedzialna za wyrządzenie mu tego świństwa (nie największego przecież, bywały gorsze) nie pełniła więcej żadnej funkcji publicznej - robiąc coś takiego udowodniła, że się do tego nie nadaje.
Niesprawiedliwie byłoby, gdyby morze świństw miało ujść bez żadnej konsekwencji, ale też nie to jest najważniejsze.
Chodzi o to, że partyjny aktywista (wyraźnie zaznaczam - aktywista, nie nic nie robiący posiadacz legitymacji) wspierał system, a więc jest pośrednio odpowiedzialny za jego zbrodnie.
Natomiast zwykłe członkostwo w NSDAP czy PZPR nie świadczy atomatycznie o tym, że dany człowiek był zbrodniarzem (większość z nich przecież nikogo nie zamordowała), natomiast z pewnością ktoś taki legitymizowal reżim - pomagał mu moralnie i propagandowo.
Ponadto takie członkostwo jest świadectwem konformizmu - wiem, że masz na ten temat inne zdanie - dziwi mnie to, ale przyjmuję do wiadomości. A jako, że nie przekonamy się wzajemnie, więc dykusję na temat tego aspektu sprawy możemy sobie odpuścić, bo jej efekty mogą być nieprzyjemne.
Po drugie - to co napisałem w poprzednim poście miało na celu głównie podkreslenie, że jest różnica pomiędzy organizacjami, w których członkostwo miało charakter obowiązkowy (Wehrmacht, LWP, Armia Czerwona) a tymi, w których członkostwo było dobrowolne (NSDAP, PZPR, KPZR) polegająca właśnie na tym przymusie (bądź jego braku).
Corzano - Wto Sie 30, 2005 8:07 pm
danziger napisał/a: | Jeśli nie liczyć Ligi Ochrony Przyrody, to pod względem działania w PRLowskich organizacjach mam sumienie czyste |
Ja lustracji spokojnie bym nie przeszedł: zuchy, LOP i najgorsze: TPPR.
A! I brałem udział w konkursach wiedzy o Związku Radzieckim.
Sabaoth - Wto Sie 30, 2005 8:14 pm
No, w TPPR to wszyscy wtedy byli, ale bez swojej wiedzy najczesciej Nauczyciele zapisywali cale klasy, jak leci.
Corzano - Wto Sie 30, 2005 8:25 pm
Sabaoth napisał/a: | No, w TPPR to wszyscy wtedy byli, ale bez swojej wiedzy najczesciej Nauczyciele zapisywali cale klasy, jak leci. |
Faktycznie cała klasa należała, ale wiedzieliśmy o tym, bo nawet dostaliśmy legitymacje urawniające do ulg przy zakupie biletów na imprezy w jednym z lokali na Długiej.
Grün - Wto Sie 30, 2005 8:42 pm
No to bardzo się mylisz i z właściwą dla Twojego wieku beztroską generalizujesz. Ludzie nie chcą opowiadać nie tylko dlatego że się wstydzą. Presja wywierana była w różne całkiem wymyślne sposoby. I nieraz bardzo skuteczne.
danziger - Wto Sie 30, 2005 9:17 pm
Grün napisał/a: | No to bardzo się mylisz i z właściwą dla Twojego wieku beztroską generalizujesz. Ludzie nie chcą opowiadać nie tylko dlatego że się wstydzą. Presja wywierana była w różne całkiem wymyślne sposoby. I nieraz bardzo skuteczne. |
Gówniarstwa mi wytykać nie musisz, zresztą - jak wiesz - nie jesteś ode mnie duzo starszy. A beztroska (lub jej brak) jest cechą ludzi w bardzo różnym wieku.
A co do meritum - ustosunkowałeś się akurat tylko do tego wątku mej wypowiedzi, który dla nas dwóch jest jak widać "drażliwy", więc powstrzymam się z dalszymi wypowiedziami na ten temat.
Grün - Sro Sie 31, 2005 12:30 am
I słusznie - o to mi właśnie chodziło, żeby takich sądów po prostu nie formułować.
A żadnego "gówniarstwa" Ci nie wytykam.
Corzano - Pią Wrz 02, 2005 8:29 am
Roman Daszczyński z Gazety Wyborczej napisał/a: | Mydło z ludzi to nie ludobójstwo
Produkcja mydła z ludzi nie była zbrodnią ludobójstwa - ustalił gdański IPN, który chce zakończyć umorzeniem śledztwo w sprawie hitlerowskiego laboratorium prof. Spannera. Mydło robiono, ale nikogo w tym celu nie zabijano. Mniejszość niemiecka chce teraz zmiany treści pamiątkowej tablicy.
Robione w Gdańsku pod koniec wojny mydło z ludzi opisała Zofia Nałkowska w opowiadaniu "Profesor Spanner" (cykl "Medaliony"). Sprawa byłaby już dawno odłożona ad acta, gdyby nie to, że śledztwa nie zakończono w czasach PRL. W latach 70. zostało zawieszone, bo strona polska oczekiwała pomocy ze strony Centrum Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w niemieckim Ludwigsburgu. Niemcy nie udostępnili wówczas swoich ustaleń. Zrobili to dopiero niedawno, na prośbę Instytutu Pamięci Narodowej. Przesłali m.in. protokoły przesłuchań prof. Rudolfa Spannera przeprowadzone w ramach postępowania denazyfikacyjnego. Spanner stwierdził, że w Instytucie Anatomii Akademii Medycznej w Gdańsku w latach wojny rzeczywiście wytwarzano substancję na bazie tłuszczu ludzkiego. Jego zdaniem nie było to jednak mydło, lecz środek do preparowania stawów ludzkich.
- Rzecz w tym, że nic nie wiadomo o takiej metodzie - mówi prokurator Maciej Szulc, naczelnik oddziałowej komisji ścigania zbrodni przeciwko narodowi polskiemu z gdańskiego IPN. - Są dużo prostsze sposoby preparacji stawów i dlatego należy uznać, że Spanner opowiedział śledczym historię, która pomogła mu się uwolnić od kłopotów w Niemczech. Robienie mydła nie było wytworem komunistycznej propagandy. Wynikało z zeznań osób wykonujących różnego typu prace u Spannera. Trzej z nich to byli jeńcy brytyjscy, których przesłuchano już po powrocie do ojczyzny. Ich zeznaniom można wierzyć.
Czy Nałkowska mijała się z prawdą, pisząc swoją relację z gdańskiego Instytutu Anatomii? Zdaniem Szulca - nie. Opowiadanie "Profesor Spanner" może jednak sugerować dużą skalę procederu. - Tymczasem należy przyjąć, że był to tylko rodzaj eksperymentu - tłumaczy prokurator Szulc. - Odrażającego, amoralnego, bo sprowadzającego ludzkie ciało do roli półproduktu. Na pewno nie można jednak mówić o ludobójstwie w celu produkcji mydła. Doszło natomiast do zbezczeszczenia ludzkich zwłok.
Ciała przywożono głównie z więzień w Gdańsku i Królewcu oraz ze szpitali psychiatrycznych. Były to szczątki osób różnych narodowości. Polacy, Rosjanie, ale i Niemcy.
IPN zamierza umorzyć śledztwo w najbliższych tygodniach. Czekają na to m.in. członkowie mniejszości niemieckiej w Gdańsku.
- Chcemy wystąpić o zmianę treści tablicy pamiątkowej na gmachu Akademii Medycznej - mówi Gerhard Olter, lider gdańskiej mniejszości. - Napis sugeruje, że była to fabryka mydła z ludzi. Tablica mówi też o "zbrodni przeciw ludzkości". To zbyt mocne słowa.
Treść tablicy wiszącej na murze gdańskiej Akademii Medycznej
"W tym gmachu faszyści niemieccy w latach II wojny światowej popełnili zbrodnię przeciw ludzkości, używając zwłok więźniów obozu koncentracyjnego Stuthoff jako surowca do fabrykacji mydła. Ludzie ludziom zgotowali ten los". |
Sabaoth - Pią Wrz 02, 2005 9:00 am
No tak, teraz wszystko jest bardziej jasne. Mam tylko mala uwage, czy jesli teraz pojawi sie tablica mowiaca o profanacji zwlok (co nie jest zbrodnia ludobojstwa) przez prof. Spannera to czy profanacja nie bylo tez zniszczenie wszystkich cmentarzy i wykorzystanie nagrobkow do budowy murkow, schodow itd.? Tak tylko pytam
parker - Pią Wrz 02, 2005 9:34 am
Dobrze że Nałkowska już nie żyje, bo jeszcze ktoś by wpadł na pomysł, żeby jej postawić zarzuty...
Corzano - Pią Wrz 02, 2005 9:46 am
parker napisał/a: | Dobrze że Nałkowska już nie żyje |
Czy ktoś to sprawdził?
parker - Pią Wrz 02, 2005 9:53 am
Corzano napisał/a: | parker napisał/a: | Dobrze że Nałkowska już nie żyje |
Czy ktoś to sprawdził? |
Tak, ja, w góglu
Corzano - Pią Wrz 02, 2005 10:00 am
W pierwszej chwili przeczytałem to tak, jakbyś pisała o grillu (pierwsza i ostatnia litera się zgadza).
danziger - Pią Wrz 02, 2005 11:34 am
Corzano napisał/a: | parker napisał/a: | Dobrze że Nałkowska już nie żyje |
Czy ktoś to sprawdził? |
Widziałem jej grób na Powązkach
rispetto - Pią Wrz 02, 2005 11:37 am
danziger napisał/a: | Corzano napisał/a: | parker napisał/a: | Dobrze że Nałkowska już nie żyje |
Czy ktoś to sprawdził? |
Widziałem jej grób na Powązkach |
To o niczym nie świadczy
Ponury - Pią Wrz 02, 2005 8:18 pm
"W tym gmachu faszyści niemieccy w latach II wojny światowej popełnili zbrodnię przeciw ludzkości, używając zwłok więźniów obozu koncentracyjnego Stuthoff jako surowca do fabrykacji mydła. Ludzie ludziom zgotowali ten los".
Więc może tak:
"W tym gmachu faszyści niemieccy w latach II wojny światowej bezcześcili zwłoki więźniów obozu koncentracyjnego Stuthoff,prowadząc na nich pseudonaukowe i odrażające eksperymenty".
Aż strach pomyśleć jak by dalej wyglądały te testy na tłuszczu ludzkim,gdyby wojna nie skończyła się w 1945 r.
Hanemann - Pią Wrz 02, 2005 9:28 pm
Ponury napisał/a: |
"W tym gmachu faszyści niemieccy w latach II wojny światowej bezcześcili zwłoki więźniów obozu koncentracyjnego Stuthoff,prowadząc na nich pseudonaukowe i odrażające eksperymenty". |
To nie byli tylko więźniowie ze Stuthoffu, byli tam także skazańcy z więzienia na Kurkowej i jeńcy, po drugie tekst jest za ostry, lepiej byłoby:
W tym gmachu naziści, w latach II wojny światowej wykorzystywali zwłoki więźniów oraz jeńców wojennych do nieetycznych i pseudonaukowych eksperymentów. Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Do takiego tekstu nikt nie powinien się przyczepić
Ponury - Pią Wrz 02, 2005 11:12 pm
Hanemann napisał/a: | po drugie tekst jest za ostry, lepiej byłoby: |
Za ostry dla poprawności politycznej?
Strach - Pią Wrz 02, 2005 11:26 pm
Cytat: | W tym gmachu naziści, w latach II wojny światowej wykorzystywali zwłoki więźniów oraz jeńców wojennych do nieetycznych i pseudonaukowych eksperymentów. Ludzie ludziom zgotowali ten los. |
Nie chciał bym się czepiać ale kilka nieetycznych rzeczy by się i teraz znalazło a i pseudonauki w medycynie niestety też jest teraz sporo.
Nie lepiej prosto bez ocen. Niech sobie sam każdy oceni.
W tym gmachu naziści, w latach II wojny światowej wykorzystywali zwłoki więźniów oraz jeńców wojennych do robienia mydła. Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Hanemann - Pią Wrz 02, 2005 11:31 pm
Ponury napisał/a: | Za ostry dla poprawności politycznej? |
Również, ale nie o to chodzi; może powinniśmy schować historię do muzeów i budować wzajemne stosunki polsko-niemieckie bez wypominania sobie liczby zagazowanych czy przerobionych na mydło osób.
Zoppoter - Sob Wrz 03, 2005 8:24 am
Wydaje mi się, że faszyści to byli Włoszech, a nie w Niemczech. Nazywanie nazistów faszystami to zapożyczenie z sowieckiej propagandy. Oczywiście merytorycznie ma to znikome znaczenie - to dość pokrewne ideologie - ale jesli juz chcemy byc ściśli... Zresztą zdaje się, że włoscy faszyści nie prowadzili działalności typu mordowanie na skalę przemysłową i traktowanie ludzki zwłok jako surowców przemysłowych. Więc może różnica nie jest taka znikoma.
Sabaoth - Sob Wrz 03, 2005 10:29 am
Zgadza się, to dosyć pospolity błąd. Jakoś nikt nie myli faszystów z komunistami (Faszystowska Partia Związku Sowieckiego ) albo nazistów z komunistami. A jeśli chodzi o zbrodniczość ideologii to, pomijając różne odłamy egzotyczne, ja bym to uszeregował tak: komunizm, nazizm, faszyzm.
Zoppoter - Sob Wrz 03, 2005 7:16 pm
Sabaoth napisał/a: | A jeśli chodzi o zbrodniczość ideologii to, pomijając różne odłamy egzotyczne, ja bym to uszeregował tak: komunizm, nazizm, faszyzm. |
To makabryczny ranking, ale też tak bym to uszeregował...
pumeks - Pon Wrz 05, 2005 10:15 am
Ja bym z kolei powiedział, że "naziści" to termin lansowany przez zachodnioeuropejską lewicę, by ukryć, że w istocie byli to narodowi socjaliści.
Ponury - Pon Wrz 05, 2005 11:30 pm
pumeks napisał/a: | Ja bym z kolei powiedział, że "naziści" to termin lansowany przez zachodnioeuropejską lewicę, by ukryć, że w istocie byli to narodowi socjaliści. |
Przychylam się. Dokładnie tak powinno się ich prawidłowo nazywać A jak tych współczesnych niedouczonych buców zwanych "neonazistami" ? "neonarodowi socjaliści?"
Grün - Wto Wrz 06, 2005 8:08 am
No możnaby jeszcze wiele takich terminów ukuć.
Neolegioniści, neosanacja, neopartyzantka...
Corzano - Wto Wrz 06, 2005 8:24 am
O! A neorzygacz?
rispetto - Wto Wrz 06, 2005 9:04 am
Co Wam ten biedny Neo zawinił. Mało już ma kłopotów z matrixem?
parker - Pią Paź 21, 2005 10:35 am
Schowają tablicę
seestrasse - Pią Paź 21, 2005 5:42 pm
boże, jakie komentarze... śmieszno i straszno
Sabaoth - Pią Paź 21, 2005 6:52 pm
Poziom typowy dla komentarzy na trojmiasto.pl, nie odbiega zbytnio od komentarzy do innych artykułów tam publikowanych
villaoliva - Nie Wrz 17, 2006 12:46 pm
Cytat: | - Elewacja będzie odbudowana dokładnie tak samo - uspokaja Zbigniew Krawiec. | Lecz bardziej kolorowo.
knovak - Pią Paź 06, 2006 11:25 am
Dzisiejsza Gazeta Trójmiasto :
Cytat: | Mydło profesora Spannera
Roman Daszczyński2006-10-06, ostatnia aktualizacja 2006-10-05 20:53
IPN: To nie był wymysł komunistycznej propagandy. Niemiecki uczony wytwarzał w Gdańsku mydło z ludzkich zwłok.
Przeprowadzenie rozstrzygających wszelkie wątpliwości badań nie byłoby w ogóle możliwe, gdyby gdański Instytut Pamięci Narodowej nie odnalazł w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w Hadze próbek mydła zabezpieczonych w 1945 roku na potrzeby procesu norymberskiego (przez wiele lat uważano, że zaginęły). Pochodzą z laboratorium prof. Rudolfa Spannera, kierującego w czasie wojny Instytutem Anatomii Akademii Medycznej w Gdańsku.
Teraz próbki z Hagi przebadano przy użyciu m.in. nowatorskiej metody identyfikacji tłuszczów, opracowanej przez profesora Andrzeja Stołyhwę ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Prokuratorzy IPN są przekonani - to mydło z ludzi. W piątek 6 października zostanie to ogłoszone na specjalnej konferencji prasowej.
Prof. Spanner był naukowcem z udokumentowanymi jeszcze przed wojną wybitnymi osiągnięciami w tworzeniu zbiorów anatomicznych. Przesłuchiwany przez policję kryminalną w Hamburgu w maju 1947 r. przyznał, że wytwarzał w Gdańsku "substancję, którą można nazwać mydłem". Był to rzekomo produkt uboczny powstający w trakcie gotowania ludzkich kości, które miały stać się eksponatami anatomicznymi. Spanner stwierdził, że używał mydła wyłącznie do impregnowania preparatów.
Dzięki śledztwu IPN wiadomo, że Spanner kłamał. Istnieją relacje studentów, którzy w trakcie sekcji zwłok mieli obowiązek oddzielania tkanki tłuszczowej i gromadzenia jej w wiadrach. Wiadomo też, że Spanner pod koniec wojny sprowadzał duże ilości zwłok z miejsc egzekucji w Królewcu, Gdańsku, Stutthoffie oraz ze szpitala dla psychicznie chorych w Kocborowie. Nikt nie uśmiercał ludzi specjalnie na potrzeby Spannera - dlatego nie można twierdzić, że był ludobójcą. Przestępstwo polegało na bezczeszczeniu zwłok, ale ci, którzy to robili, już nie żyją.
Dlaczego w ogóle zajął się czymś takim? Produkcja mydła w Niemczech została zawieszona, bo tłuszcz szedł w całości na glicerynę dla przemysłu zbrojeniowego.
Spanner zapewne działał z potrzeby chwili, a jako nazista nie widział potworności swego czynu - jego celem było utrzymanie higieny w laboratorium. Mydła używano do mycia stołów, podłóg i narzędzi sekcyjnych. Nigdy nie trafiło do sprzedaży. Problemem dla Spannera była wydajność, z siedemdziesięciu kilogramów ludzkiego tłuszczu uzyskiwano dwadzieścia kilogramów mydła - wytworzył dwie stosunkowo nieduże partie specyfiku.
Śledztwo IPN trwało cztery lata. Wszczęto je po artykułach prasowych, z których wynikało, że mydła z ludzi nie robiono, a relacja pisarki Zofii Nałkowskiej w "Medalionach" była wynikiem komunistycznej gry propagandowej.
- Brytyjscy jeńcy, którzy pracowali u Spannera, potwierdzili zaraz po wojnie informacje o produkcji mydła z ludzi - podkreśla dr Jacek Tebinka, historyk z UG. - Zeznawali przed brytyjskim oficerem, poza zasięgiem komunistycznej władzy.
- Treść tablicy na budynku Akademii Medycznej, która przez dziesięciolecia upamiętniała to wydarzenie, nie jest zgodna z prawdą, bo sugerowała ludobójstwo w celu fabrykowania mydła - mówi Gerhard Olter, przewodniczący Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku. - Chcemy nowego napisu, który uwzględni ustalenia IPN. |
knovak - Sro Paź 18, 2006 12:49 pm
Z sobotniej "Rzeczpospolitej"
Cytat: | TAK BYŁO
Nałkowska w laboratorium Spannera
ZBIGNIEW KAŹMIERCZYK
Gdy cichły echa frontu przetaczającego się na Zachód, w pierwszych dniach lutego Zofia Nałkowska na kartach "Dzienników" snuła analogie pomiędzy wyzwoleniem w roku 1918 i nadchodzącymi przemianami w roku 1945. Rozpatrywała przyszłość z obawą przed możliwą gwałtownością i z nadzieją na łagodność procesu odradzania się państwa polskiego. Była jednak pewna, że o ile po 1918 roku nastąpił regres ustrojowych form istnienia, "stopniowe zwijanie chorągiewek", o tyle "tu rozwój pójdzie po linii ich rozwijania".
Propozycja, z jaką w tych dniach przybył do Adamowizny pod Grodziskiem Mazowieckim Jerzy Borejsza, dotyczyła dwóch wyzwań: udziału Nałkowskiej w budowie socjalistycznego państwa - łączącego się z jej wyjazdem do Łodzi, wejściem do Krajowej Rady Narodowej oraz do redakcji "Kuźnicy", a ponadto - rozrachunku z wojenną przeszłością w ramach planowanej komisji badającej zbrodnie hitlerowskiej. Rekonwalescencja po ciężkim zapaleniu oskrzeli zmusiła Nałkowską do odłożenia wyjazdu do Łodzi o kilkanaście dni. Autorka "Węzłów życia" - oddanych wtedy do druku w odcinkach na łamach "Odrodzenia" - do propozycji odniosła się w lakonicznym zdaniu: "Borejsza proponuje, bym była prezesem komisji do badania zbrodni w Oświęcimiu" (Zofia Nałkowska, "Dzienniki 1945 - 1954", oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 2000).
Być może doświadczenia zebrane w latach dwudziestych w grodzieńskim Towarzystwie Opieki nad Więźniami pozwalały pisarce myśleć z otuchą, iż sprosta grozie więziennego losu w Oświęcimiu. Wszak uczciwe zbadanie zbrodni było warunkiem ich osądzenia, nie tylko na wokandzie, ale także, a w zamierzeniu Nałkowskiej może przede wszystkim, na kartach książki.
Nałkowska pisarka wielokrotnie charakteryzowana była jako zdolna do rozpoznawania mrocznych rewirów rzeczywistości oraz stawiania diagnoz, niecofających się przed okrucieństwem. Sławna stała się jej formuła, że "pomiędzy człowiekiem a człowiekiem istnieje ciemność". Czyż sprawą przenikliwości pisarza nie było - w jej mniemaniu - sięganie w głąb tej ciemności?
Możliwe więc, że chociaż nie wiemy, czy Nałkowska od razu odpowiedziała pozytywnie na propozycję Borejszy, to jej akces był przesądzony.
W oczach pisarki - jak świadczy o tym credo zapisane w "Dziennikach" powojennych - od estetycznej (elegancji i wytworności stylistycznej) istotniejsza była etyczna motywacja decyzji pisarskich "wobec zjawiska i człowieka, wobec surowego problemu tematycznego. Nie tylko: żeby go utrwalić, ale: jak go osądzić. Zatrzymanie w drodze do zaniku, w skwapliwości do przeminięcia - za pomocą definicji, formuły, za pomocą diagnozy. To jest gwóźdź tej sprawy - jak go osądzić, to jest jak go nazwać: znaleźć formę jedyną, która jest wymierzeniem sprawiedliwości. Do tego tylko czuję się zobowiązana, to jest imperatyw moralny twórczości".
Z okresu międzywojennego wyszła Nałkowska z poczuciem autocenzury narzuconej sobie w pisaniu o więzieniu grodzieńskim przez wzgląd na polityczne zapatrywania jej drugiego męża Jana Gorzechowskiego, który kontrolował dzienniki pisarki i wpłynął na kształt relacji więziennych "Ściany świata". Opresja politycznych zapatrywań męża sprawiła, że Nałkowska nie pisała o więzieniu jako instytucji służącej politycznym represjom stosowanym przez władze polskie wobec mniejszości narodowych. Może dlatego w pisarskim credo Nałkowskiej, wydobywającym się z oparów wojennego koszmaru, uderza przeciwny niedopowiedzeniom imperatyw: utrwalenia i osądzenia zjawisk uznanych za istotne. Tę determinację pisarki w jednym zdaniu wypowiada Dwojra Zielona, bohaterka "Medalionów", pragnąca mimo zmaltretowania żyć "po to, żeby powiedzieć wszystko tak, jak pani teraz mówię. Niech świat o tym wie, co oni robili".
Tak oto wola Bolesława Bieruta, której Jerzy Borejsza był tylko nośnikiem, aby do prezydium komisji powołać Zofię Nałkowską, padła na podatny grunt. Jeżeli pisarka miała wątpliwości co do udziału w pracach Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, której pierwsze zebranie odbyło się w Krakowie 29 marca 1945 roku (dzień po wyzwoleniu śródmieścia Gdańska), to nie były to obiekcje natury politycznej, lecz merytorycznej. Wiosną i latem 1945 roku zasady działania komisji nie były jasno dookreślone. Precyzował je dopiero dekret Krajowej Rady Narodowej z 10 listopada 1945 roku (22 grudnia 1949 roku zmieniono nazwę na Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce). Z powodu choroby Nałkowska nie wzięła udziału w jej pierwszym posiedzeniu. Do prac w jej składzie dołączyła w Krakowie 6 kwietnia 1945 roku. Ponieważ komisja widziała już Oświęcim i Brzezinkę, pisarka "prosiła, żeby jej wszystko dokładnie opowiedzieć, ale szczególnie dopytywała - wspomina Helena Boguszewska - o tych ostatnich "muzułmanów", których tam widzieliśmy w łóżkach szpitalnych, jednych w beznadziejnym stanie, innych jeszcze z możliwościami powrotu do życia i zdrowia. (...) W naszych relacjach z Oświęcimia i z Brzezinek chciała widzieć obrazy, zawsze tylko obrazy, budowane z mnóstwa szczegółów... Jak to Nałkowska".
Z solennością pracy części składu komisji kontrastowała niekompetencja ministra sprawiedliwości Edmunda Zalewskiego. W jego obecności nie zachowywano wymogów prawnych, zdarzało się, że zeznań więźniów nie zapisywano stenotypicznie, z braku czasu nagminnie stosowano ponaglenia osób składających zeznania. Jak zanotował Jerzy Kornacki, "Zofia jest przerażona, nie wie, co ma robić, czy zostać, czy wyjść za naszym przykładem". Nałkowska w komisji pozostała, podobnie jak zdegustowany Kornacki i jego żona Helena Boguszewska. Pod datą 9 maja 1945 roku pisarka zanotowała: "Z Krakowa, gdzie zasiadałam w tej Komisji Zbrodni, przefrunęłam powietrzem do Łodzi pod czułą opieką Z [ awiejskiego?]. Stąd znów polecę do Gdańska, gdzie odkryto domeczek z fabrykacją mydła z tłuszczu ludzkiego, stamtąd wrócę do Łodzi".
Z zapisku w "Dziennikach" wynika, że Nałkowska leciała do Gdańska z ogólną wiedzą o tym, co zobaczy - "fabrykację mydła z tłuszczu ludzkiego". 13 maja powróciła jednak, nie do Łodzi jak planowała, lecz do Warszawy. Zatrzymała się w Hotelu Sejmowym, gdzie zanotowała zdanie świadczące o tym, jak wstrząsające wrażenie zrobiło na niej to, co zobaczyła w Gdańsku i co stanowiło zaczątek opowiadania "Profesor Spanner": "Przez wszystkie dni w Gdańsku widziałam bez ustanku to podziemie z kadziami pełnymi ludzi umarłych. Niezmiernie wymyślny eksperyment wyrobu mydła z ludzkiego tłuszczu i garbarskiej obróbki ludzkiej skóry (...) W jakim świecie się żyje! Ten straszliwy egzotyzm jest czymś oszałamiającym. Kwitnące drzewa, kawałki morza, spalone jak Warszawa całe śródmieście. Wszystko nierzeczywiste". Ten fragment "Dzienników" odsłania depresję ukrytą w "Medalionach" pod powściągliwym sposobem mówienia, melancholijny stan połączony z zachwianiem poczucia rzeczywistości.
Wiedza ta stawała się powszechna, pomimo że pierwsza publikacja na ten temat "Mydło z ludzkiego tłuszczu" autorstwa Stanisława Skrąpskiego, napisana 8 maja 1945 roku i dostępna w serwisie prasowym Zachodniej Agencji Prasowej, czekała na ukazanie się pierwszego numeru "Dziennika Bałtyckiego" 19 maja. Komisja nie musiała, rzecz jasna, czerpać wiadomości o zbrodniach hitlerowskich z serwisu czy prasy, która jeszcze nie wychodziła periodycznie. W tym wypadku władze Gdańska zadbały o bezpośrednie spotkanie Skrąpskiego z członkami komisji. Natomiast przenikanie do wiadomości publicznej informacji o eksperymentach Spannera odbywało się innymi kanałami.
Niespełna trzy tygodnie po wyzwoleniu Gdańska, 17 kwietnia, na teren Akademii Medycznej przybył Stanisław Byczkowski z ramienia Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, z zadaniem uruchomienia odpowiedniej placówki na Wybrzeżu. Późniejszy prorektor Akademii Medycznej w Gdańsku zainteresował się Instytutem Anatomii u zbiegu alei Zwycięstwa i ulicy Marii Skłodowskiej-Curie. Od strony południowej, na tyłach instytutu stoi do dnia dzisiejszego niepozorny budyneczek z czerwonej cegły o powierzchni około 60 metrów kwadratowych, który również zainteresował przybysza. Jak relacjonuje wspomnienia profesora Byczkowskiego Stanisław Szwetner, w podziemnych korytarzach Instytutu Anatomii odnalazł on ludzkie zwłoki. "Prosektorium, stanowiące podpiwniczenie sali wykładowej, przedstawiało widok jeszcze bardziej wstrząsający. Stały tam stoły sekcyjne, a tuż obok nich - jak gdyby wrośnięte w posadzkę - dziesięć wielkich basenów wypełnionych zwłokami ludzkimi. W trzech z nich znajdowały się zwłoki przeważnie bezgłowe, w trzech całe, a w czterech pozostałych zwłoki poćwiartowane i w większości odarte ze skóry (...). W tej samej sali znajdowały się jeszcze dwa mniejsze baseny, które zawierały same głowy. Jeszcze w innym pomieszczeniu sąsiadującym z prosektorium prof. Byczkowski znalazł trzy baseny: w jednym z nich leżały wyłącznie zwłoki kobiece" (Krystyna Szwetnerowa "Zbrodnia na Via Mercatoria", Gdynia 1968).
O swych makabrycznych odkryciach oglądanych niespełna miesiąc później przez Nałkowską Byczkowski powiadomił Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. W następstwie tej informacji dwa tygodnie później, 4 maja 1945 roku, do gmachu instytutu przybyła pierwsza komisja pod przewodnictwem podpułkownika Krutyja, zastępcy radzieckiego komendanta Gdańska. Dokonała oględzin Instytutu Anatomii i przeprowadziła protokolarną inwentaryzację zwłok i urządzeń.
Relacje prof. Byczkowskiego i komisji Krutyja różnią się co do liczby kadzi ze zwłokami w prosektorium. Według Byczkowskiego było ich dziesięć, w tym trzy ze zwłokami nienaruszonymi. Według protokołu pierwszej komisji w prosektorium kadzi było dziewięć, w tym dwie z nienaruszonymi zwłokami. Ilość pozostałych kadzi w relacji Byczkowskiego i w protokole komisji Krutyja jest identyczna.
W pomieszczeniu sąsiadującym z prosektorium prof. Byczkowski znalazł trzy kadzie, w jednej z nich wyłącznie zwłoki kobiece. W protokole komisji zapisano dwie kadzie, w tym jedną ze zwłokami kobiet. W trzecim pomieszczeniu Byczkowski zobaczył osiem pustych basenów; komisja stwierdza "puste kadzie bez zawartości, identycznych rozmiarów i budowy co w sali I" (cytat za: Marian Podgóreczny "Albert Forster gauleiter i oskarżony", Gdańsk 1977).
Inwentaryzacja laboratorium Spannera w stojącym nieopodal budynku z czerwonej cegły sporządzona przez Byczkowskiego, jest najbardziej precyzyjna. Profesor posługuje się nazwą autoklaw (kocioł do wygotowywania pod ciśnieniem), odróżniając to urządzenie od stojącego nieopodal kotła. Natomiast protokół komisji Krutyja mówi o "dwóch sterylizatorach służących do wygotowywania kości ludzkich".
O preparacji mydła Byczkowski mówi: "Opodal na stole leżały dwie kuwety emaliowane, a tuż obok wyłożone z nich dwa płaskie przeschnięte kawały żółtawoszarej masy gruboziarnistej, która w dotyku przypominała mydło. Jak wynikało z zachowanej recepty - mydło to stanowiło półprodukt po pierwszym wygotowaniu".
Natomiast protokół komisji stwierdza: "stół, na którym znajduje się około 2 kg mydła niewykończonego, pierwszego gotowania". Jak pisze Marian Podgóreczny "sprawa wydała się tak nieprawdopodobna, nawet jak na znanych z okrucieństwa hitlerowców, iż jej badaniem zajęło się Prezydium Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce" pod przewodnictwem wicepremiera Rządu Tymczasowego Stanisława Janusza. Zofia Nałkowska, należąca do Krajowej Rady Narodowej, pełniła w tej komisji funkcję zastępcy przewodniczącego.
W dokumentalnym opisie pomieszczeń piwnicznych Instytutu Anatomii autorka "Medalionów" najwięcej miejsca poświęca twarzy 18-letniego chłopca w kadzi z głowami. Ta twarz skupia jej uwagę. Kadzie z ciałami pozbawionymi głów kwituje jednym zdaniem: "Dalej były znowu baseny z umarłymi..." (Zofia Nałkowska "Medaliony", wyd. XV, Warszawa 1976). Opis potwierdza także, choć bez określenia liczby, obecność basenów z ciałami poćwiartowanymi. Nałkowska, podobnie jak poprzednicy, zanotowała obecność osobnego basenu ze zwłokami kobiet. W jej opisie obecnych jest także "parę basenów pustych, zaledwie wykończonych, bez pokryw". Do nich odnosi się komentarz: "Oznaczały, że zapas trupów, potrzebnych żyjącym, był niedostateczny, że istniał zamiar powiększenia całej imprezy".
Pozornie powściągliwa relacja Nałkowskiej z oględzin podziemnych pomieszczeń Instytutu Anatomii pozwala sądzić, że do przybycia komisji Janusza makabryczne preparaty "nieludzkiej medycyny" pozostawały w stanie opisanym przez profesora Byczkowskiego i komisję Krutyja (zob. opis skrzętnego usuwania spreparowanych szkieletów żydowskich na uniwersytecie w Strasburgu, w: Aleksander Mitscherlich, Fred Mielke, "Nieludzka medycyna. Dokumenty procesu norymberskiego przeciwko lekarzom", Warszawa 1963). Natomiast opisując sąsiadujące z Instytutem Anatomii laboratorium Spannera - gdzie profesor Byczkowski odkrył kocioł i autoklaw, a w nim wygotowane kości - Nałkowska stwierdziła: "W dwóch kotłach nie było nic". Autoklaw w opowiadaniu "Profesor Spanner" jest pusty. "Ale w pobliżu - zauważa Nałkowska - na półkach oszklonej szafy, leżały rzędem wygotowane czaszki i piszczele".
Znaleziona w laboratorium Spannera na stole substancja zwróciła powszechną uwagę oglądających. W relacji Byczkowskiego były to dwa kawałki półproduktu mydła. W protokole komisji Krutyja odnotowano dwa kilogramy półproduktu mydła. W identyfikacji gruboziarnistej masy znalezionej na stole najdalej poszła Nałkowska w "Medalionach": "Wreszcie na wysokim stole kawałki mydła białawego i chropowatego i parę metalowych, powalanych zeschłym mydłem foremek".
Jak świadczą zapiski Jerzego Kornackiego, członka komisji, zatytułowane "Kamieniołomy" oraz "Dzienniki" Nałkowskiej, pisarka była w laboratorium Spannera dwukrotnie, dzień po dniu, 11 i 12 maja 1945 roku, po przylocie 10 maja samolotem Douglas z Warszawy do Gdańska. Zanim komisja udała się na miejsce oględzin działalności profesora anatomii, o godzinie 13.30 podejmował ją prezydent miasta. Na tym spotkaniu dziennikarz Stanisław Strąbski, autor wspomnianego artykułu "Mydło z tłuszczu ludzkiego", dał "krótki wykład o fabryce mydła", jak czytamy w "Dziennikach". Według Jerzego Kornackiego tego dnia Nałkowska pierwszy raz przybyła do Instytutu Anatomii. Nazajutrz, 12 maja, drugie oględziny organizował właśnie Kornacki, przewodniczący Instytutu Pamięci Narodowej przy Krajowej Radzie Narodowej. To właśnie tego dnia członkom komisji towarzyszyli dwaj lekarze niemieccy - profesorowie, jak wspomina Kornacki, "równie przerażeni odkryciem, jak bagatelizujący całą sprawę". Pojawiają się oni na kartach "Profesora Spannera" od samego początku: "Tym razem towarzyszyło nam dwóch starszych panów. Ci przyszli w charakterze kolegów Spannera - obaj profesorowie, obaj lekarze i uczeni". Pierwsze zdanie relacji - "Tego rana byliśmy tam po raz drugi" - zapowiada więc sprawozdanie z jednego, tego drugiego dnia oględzin Instytutu Anatomii i laboratorium z czerwonej cegły.
Po zakończeniu drugiej wizytacji komisja udała się do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku, gdzie czekał przewodnicząc y Stanisław Janusz, minister Zalewski oraz prokurator Dąb. Tu odbyło się przesłuchanie ujętego 5 maja gdańszczanina pochodzenia polskiego, laboranta Zygmunta Mazura, podwładnego Spannera. Wtedy przesłuchiwano także Antoniego Opińskiego, który pracował w Instytucie Fizjologii i nie podlegał Spannerowi. W kwietniu sam zgłosił się do Stanisława Byczkowskiego, potwierdzając domysły dotyczące laboratoryjnej produkcji mydła w Instytucie Anatomii.
12 maja w Urzędzie Bezpieczeństwa członkom komisji pokazano receptę na produkcję oraz kawałek mydła znalezione w laboratorium Spannera przez profesora Byczkowskiego. W "Kamieniołomach" Kornacki odnotował: "Pokazują nam taki kawałek mydła z tłuszczu ludzkiego, a tamta masa w foremkach to były tylko szumowiny - mydło nie wygląda na fabrykat sprzedażny. Niemniej zarówno Bezpieczeństwo, jak i dziennikarz Strąbski, który całą tę sprawę odkrył i rozdmuchał, chcą teraz dowieść przed komisją [istnienia] całej fabryki mydła z tłuszczu ludzkiego".
Gdy ma dojść do ostatecznego ustalenia stanowiska, co zobaczyła Komisja Badania Zbrodni Niemieckich, dziennikarz Strąbski dowodzi, iż to, co widziano, zasługuje na miano fabryki mydła z tłuszczu ludzkiego. Teza ta wywołuje stanowczy sprzeciw Kornackiego, jego żony Heleny Boguszewskiej i - jak się później okaże Nałkowskiej. Sprzeciw, niewypowiedziany głośno.
Kornacki z Boguszewską uważali, że to, co pokazano komisji, pozwala mówić jedynie o fabrykacji mydła z tłuszczu ludzkiego na potrzeby instytutu, "do szorowania stołów, podłóg itp...". Zarazem według Kornackiego nie ulega wątpliwości, że "mydło zrobiono dwukrotnie po kilka kilo - z tłuszczu zwłok preparowanych przez studentów".
W ostatnim dniu pobytu komisji w Gdańsku, 13 maja, przedstawiciel władz radzieckich oraz generał Mikulski zażądali od członków komisji napisania komunikatu o odkryciu tutaj całej fabryki mydła. Ostatecznie jednak przyjęta została następująca wersja oświadczenia szesnastoosobowej komisji pod przewodnictwem wicepremiera Rządu Tymczasowego Rzeczypospolitej Polskiej Stanisława Janusza, której przewodniczącą była Zofia Nałkowska: "W Gdańsku uczeni niemieccy popełnili zbrodnię wyrobu mydła z tłuszczu trupów, więźniów i jeńców pochodzenia przeważnie polskiego i radzieckiego, a także zbrodnię przygotowywania skóry ludzkiej dla celów użytkowych".
Ustalenia te potwierdzają powojenne prace historyków zajmujących się zbrodniami niemieckimi. Stwierdzają oni, że "skóry ludzkiej nie zdążono jeszcze przerabiać w skali przemysłowej", ale powszechnie znany jest fakt, że również w Buchenwaldzie wyrabiano ozdobne abażury ze skóry tatuowanych więźniów, używano jej do oprawiania książek.
W atmosferze odprężenia po wydaniu oświadczenia Zofia Nałkowska winszowała Kornackiemu, co on odebrał jako uznanie dla jego wersji procederu prof. Spannera głoszącej, że miało tu miejsce preparowanie mydła, ale nie była to fabryka. Obok Nałkowskiej, Kornacki zyskał także poparcie delegata Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratora Dąba, co odnotował w pamiętniku: "Zresztą w końcu Dąb popierał mnie w walce z Sowietami...".
Po południu lub wieczorem 13 maja 1945 roku Zofia Nałkowska wróciła do Warszawy. Powstanie opowiadania "Profesor Spanner" było już tylko kwestią czasu. Musiała dać świadectwo. Jeszcze tego samego dnia w Hotelu Sejmowym zanotowała w "Dzienniku": "Niezwykle przemyślany eksperyment wyrobu mydła z ludzkiego tłuszczu i garbarskiej obróbki ludzkiej skóry...".Poza tym dowiadujemy się z zapisków, że "dzień był pogodny, majowy i chłodny"...
Zbigniew Kaźmierczyk
Autor (ur. 1961) jest adiunktem w Zakładzie Historii Literatury Polskiej XIX wieku w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego |
seestrasse - Sro Paź 18, 2006 8:28 pm
dlaczego autor pisze o wyzwoleniu Gdańska? ileż można zaprzeczać faktom?
villaoliva - Pią Cze 29, 2007 9:02 pm
Tablica powraca.
Ślad nieludzkiego mydła na ścianie akademii
Cytat: | Tablica upamiętniająca robienie mydła z ludzkiego tłuszczu w nazistowskim Gdańsku wróciła na ścianę budynku Akademii Medycznej.
To już trzecia taka tablica w tym miejscu - na murze dawnego nazistowskiego Instytutu Higieny, u zbiegu alei Niepodległości i ul. Curie-Skłodowskiej. Różni się od poprzednich głównie tym, że napisy wykonane są nie tylko w języku polskim, ale także w angielskim, niemieckim i rosyjskim.
Pierwsza tablica była odlana w brązie i pojawiła się tam w 1975 r. Jej treść głosiła: "W tym gmachu faszyści niemieccy w latach drugiej wojny światowej popełnili zbrodnię przeciw ludzkości, używając zwłok więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof jako surowca do fabrykacji mydła. Ludzie ludziom zgotowali ten los".
Zaginęła w 2004, prawdopodobnie skradli ją zbieracze złomu.
Władze miasta wykonanie nowej tablicy przezornie zleciły zakładowi kamieniarskiemu. Była tej samej treści, ale zrobiona z marmuru. Wisiała na starym miejscu od lata 2005 r., i wkrótce została zdjęta - oficjalnie z powodu remontu budynku. W rzeczywistości chodziło o protest Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku, dla którego okoliczności produkcji mydła wcale nie są oczywiste i mogły być dziełem komunistycznej propagandy.
Władze miasta postanowiły poczekać na zakończenie śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez gdański IPN. Potwierdziło ono, że mydło z ludzkiego tłuszczu było robione. Nie można jednak mówić o specjalnym zabijaniu w tym celu kogokolwiek. Ciała dostarczano nie tylko ze Stutthofu, ale też z więzień w Królewcu i Gdańsku oraz zakładu psychiatrycznego w Kocborowie. Niewielkie zmiany w treści nowej tablicy skonsultowano z IPN.
Koszmar tego miejsca opisała Zofia Nałkowska w opowiadaniu "Profesor Spanner" z cyklu "Medaliony".
|
Ponury2 - Czw Lis 26, 2009 10:51 am
http://wiadomosci.onet.pl...a,kioskart.html
groszek - Pią Lis 27, 2009 1:06 am
Zwłoki ludzi znalezione w budynku Instytutu Higieny podobno pochowano na cmentarzu lezącym vis a vis Instytutu (dziś zmienionym na park). Miejsce pochówku nie zostało upamiętnione.
uKrawczyka - Wto Cze 15, 2010 2:31 am
Przeprowadzano tam badania antropologiczne ludności z naszego terenu.
I nie były to martwe osoby, lecz jak najbardziej żywe, robiono im takie małe, jednokartkowe kartoteki, były na nich fotki nieszczęśników , na których mieli obrysowane głowy i dane o ich pochodzeniu, wieku, miejscu zamieszkania itp.
Tylko nieliczni mieli ślady ślady pobicia, jak np podbite oko, przeważały osoby w wieku 20-50 lat, fotki wykonywano na materiałach AGFA , osoby były na szkle / negatyw?/ a potem na papierze utrwalane = dzisiejsze zdjęcie formatu dowodowego.
Dwie skrzynie, jedna z tymi negatywami szklanymi a druga z w/w dokumentacją, znajdowały się do lat 1986-1989 na poddaszu w budynku , o którym mówi ten post.
Podczas remontu w w/w latach, pozabierali je sobie robotnicy na pamiątkę.
Do mnie trafiło ich trochę, ale się pozbyłem, bo źle się z nimi czułem.
Poruszyc należałoby jeszcze inne kwestie, ale tutaj wejdziemy już w politykę a wiemy, że tutaj nie ma na nią miejsca..
|
|