Dawny Gdańsk

Nie-dawny Gdańsk - Jazz w Gdańsku

szperacz - Wto Lut 14, 2006 8:53 pm
Temat postu: Jazz w Gdańsku
Jazz w Gdańsku.
Piję czerwone wino, słucham Kenny Burella ( niestety nie z Gdańska) i ze zgrozą stwierdziłem, że na hasło "jazz" nie pojawia się żaden temat, ani jeden maleńki post.
Czas to nadrobić, muzyka towarzyszyła Gdańskowi zawsze. Padły tu na Forum znamienite nazwiska kompozytorów, wykonawców, ale jazz !? nie.
A to przecież w Gdansku odbył się I Festiwal Jazzowy "JAZZ JAMBOREE '56". To tu na Monte Cassino paradowali MELOMANI. To tu był KS Żak, to tu odbywał się JAZZ JANTAR.
To z Gdańska jest Andrzej Przybielski i Helmut i Piotr Nadolscy. Tu grała i nagrywała RAMA 111.
TU TEŻ MAMY DZISIAJ WYBITNYCH MUZYKÓW JAZZOWYCH
Że wspomnę o Trzasce, Olesiu, Acoustic Trio, Tymonie-Tymańskim i wielu innych (nie wymienionych, przepraszam).
Była historia,mury, dokumenty, pocztówki,plany, nazwy ulic,cukiernie, hydranty, studzienki, koszary..............................., ............... ale JAZZU nie było.
Niech się odkryją miłośnicy jazzu, i opowiedzą swoje gdańskie jazzstorie.
Szczególnie zachęcam do tego "TOMEX-a", z którym wymieniliśmy 2-e, 3-y uwagi na privie.
Odwagi i do wspomnień.

seestrasse - Wto Lut 14, 2006 8:56 pm
Temat postu: Re: Jazz w Gdańsku
szperacz napisał/a:
A to przecież w Gdansku odbył się I Festiwal Jazzowy "JAZZ JAMBOREE '56". To tu na Monte Cassino paradowali MELOMANI

a nie w Sopocie aby? :hmmm: ze słynnym transparentem :hihi:

szperacz - Wto Lut 14, 2006 8:59 pm

Wiadomo !!!
Sabaoth - Wto Lut 14, 2006 9:00 pm

Co tam było na tym transparencie? APUD czy jakoś tak, a może mi się zdjęcie odwróciło :hihi:
seestrasse - Wto Lut 14, 2006 9:01 pm

co wiadomo? :wink: Gdańsk to nie Sopot :P
szperacz - Wto Lut 14, 2006 9:07 pm

Temat "Jazz w Gdańsku" tak naprawdę dotyczy 3-Miasta. Taki jestem poważno-uważny.
szperacz - Wto Lut 14, 2006 9:25 pm

Moje pierwsze kontakty z jazzem nie były do końca w pełni uświadomione, moja Siostra Młodsza ( nie ode mnie) w ramach przymusowej opieki nad młodszym bratem ( LAT 3-4) zabierała mnie do Żaka. Tam nieświadomie docierało do mojej kory mózgowej jazzowe ? granie. Może to jest powodem, że słucham tego również dzisiaj.

Przypominajcie sobie i opisujcie swoje pierwsze kontakty z jazzem- nawet te najgorsze.
To też może być bardzo ciekawe !

jayms - Wto Lut 14, 2006 9:34 pm

Ja moją przygodę z jazzem rozpocząłem dzięki "Dominikowi"'94 lub 95.Na zielonym moście w namiocie prezentowała się jakaś młoda duńska kapelka jazzowa,grali standarty a mi w ucho wpadł jeden szczegolny numer.Nie wiedziałem co to jest, więc zapytałem siedzącego obok mnie pana (który wygladał na zorientowanego),czyja to kompozycja.I wtedy padła odpowiedź-Stan Getz-jestem nim oczarowany do dzisiaj.I tak rozpoczęła się moja "gdańska" przygoda z jazzem.Niestety później jazz zniknął z ulic jarmarku dominikanskiego.A szkoda. :II
szperacz - Wto Lut 14, 2006 9:39 pm

A teraz słucham "Kind of Blue" Miles'a Davis'a- opowiadajcie dalej...
szperacz - Wto Lut 14, 2006 9:54 pm

Theolonius - nick zobowiązuje. Odezwij się i opowiedz.
jayms - Wto Lut 14, 2006 10:00 pm

A ja "Night And The City" Charlie Hadena & Kenny Barrona.
Sabaoth - Wto Lut 14, 2006 10:05 pm

Ja o moim pierwszym kontakcie z Jazzem nie wspomnę, nie chcę demoralizować młodocianych, którzy czytaja to Forum :hihi:
szperacz - Wto Lut 14, 2006 10:12 pm

Zastosuj klauzulę " Dozwolone od lat 18-tu" i opowiedz.
jayms - Wto Lut 14, 2006 10:13 pm

Opowiedz,opowiedz! :== Przecież jest już po 22.00 :hihi:
Sabaoth - Wto Lut 14, 2006 10:25 pm

Opowiem o innym Jazzie, mniej kontrowersyjnym. Podczas mojej nauki w Conradinum miałem zajęcia z Hydromechaniki z nauczycielem, którego z racji fryzury nazywaliśmy Jazz :mrgreen: Otóż ten wzmiankowany Jazz miał pewne przyzwyczajenie, które odkryliśmy całkiem przypadkowo. Wybraliśmy się po lekcjach do Olimpu na piwko (kto pamięta Olimp? :^^ ). Siedzieliśmy sobie spokojnie sącząc piwko i podziwiając wspaniałą panoramę Wrzeszcza nie zwracając uwagi na innych klientów, w tym kogoś czytającego gazetę (zza gazety nie było widać twarzy). Po pewnym czasie okazało się, że nasz nauczyciel, Jazz po pracy zachodził na małą prasówkę połączoną z małą czarną do Olimpu. Zmyliśmy się szybciutko :^^ Na zakończenie dodam, że nasze spotkanie z Jazzem w Olimpie nie miało negatywnego wpływu na dalszy ciąg naszej nauki.
szperacz - Wto Lut 14, 2006 10:28 pm

Wino się kończy, a tu jeszcz Pat Martino "Live at Yoshi's"
Pat Martino- guitar
Joey DeFranco-Hammond B-3
Billy Heart-drums

Oakland,CA 2000

szperacz - Wto Lut 14, 2006 10:42 pm

Cytat:
Opowiem o innym Jazzie, mniej kontrowersyjnym

Fajna opowieść. ale czekamy na tą z dreszczykiem,,, :oops:

seestrasse - Wto Lut 14, 2006 11:12 pm

chcesz z dreszczykiem? masz jakąś płytę Karolaka? :hihi: :wink:
szperacz - Wto Lut 14, 2006 11:17 pm

Niestety..
Analogowe mi się "rozeszli", a w reedycjach z Polish Jazz coś z Karolaka jest.
Sprawdzę w empik, Karolak tak Jimmy Smith jeszcze lepiej.

Zoppoter - Sro Lut 15, 2006 8:42 am

szperacz napisał/a:
Temat "Jazz w Gdańsku" tak naprawdę dotyczy 3-Miasta. Taki jestem poważno-uważny.


Jak 10. Lutego były wspomnienia muzyczne w "Kino Polska" to mozna było odnieść wrażenie, ze zarówno jazz, jak później rock'n'roll to w Gdyni się rozwinął... :mrgreen: Choc oczywiście nikt wprost takiego twierdzenia nie wygłosił.

A ten transparent na Monciaku, o ile wiem, nie był transparentem tylko czterema oddzielnymi tablicami, na kazdej była jedna litera. Za taki transparent to jednak mieliby paradujący spore kłopoty. A tak, to zawsze mozna było powiedzieć, ze to przypadkowo się te tablice akurat w ten sposób ułozyły...

seestrasse - Sro Lut 15, 2006 2:29 pm

Karolak - nie! :wink:
danziger - Sro Lut 15, 2006 2:29 pm

Zoppoter napisał/a:
A ten transparent na Monciaku, o ile wiem, nie był transparentem tylko czterema oddzielnymi tablicami, na kazdej była jedna litera.

Prawda. Widać to na zdjęciach - np. w "Wydarzyło się w Gdańsku".

tomex - Sro Lut 15, 2006 3:08 pm

Opowiem o pewnym wieczorze, który zapadł mi w pamięci na zawsze. Działo się to w roku... zaraz, na pewno po sierpniu '80, ale nie jestem pewien, czy po ogłoszeniu stanu wojennego czy przed. Byłem wtedy na studiach i pamiętam, że niewielie ciekawego się działo się poza sferą społeczno-polityczną. Wyjąwszy może koncerty rockowe, na które wówczas był ogromne zapotrzebowanie społeczne. Kiedy więc ukazało się ogłoszenie w gazecie regoinalnej (chyba w "DB"), oczywiście napisane maczkiem, że w Gdańsku wystąpi Tomasz Stańko In/formation w klubie (nazwy nie pamiętam) przy ul. Barbary nie zastanawiałem się ani chwili. Z kumplem (też jazz fanem) postanowiliśmy: 1. znaleźć na planie miasta ul. Barbary - okazało się, że to proste, bo to ulica w centrum, przy kościele św. Barbary. 2. Być na miejscu 2 godziny wcześniej, żeby nie zabrakło biletów (pamiętaliśmy koncerty w Żaku przed rokiem 80, czyli jeszcze na Wałach Jagiellońskich, na które trudno się było dopchać). Był to chyba listopad, zimne i deszczowe popołudnie, ciemno i wietrznie. W owym okresie niezbyt często zapuszczałem się w te rejony Gdańska, na ul. Barbary byłem chyba pierwszy raz w życiu. Pusto, żadnych tłumów, nie wiadomo, gdzie ten klub. Okazało się, że przy ul. Barbary było mało budynków, które wg naszej opinii mogłyby pomieścić jakąś salę koncertową. Doszliśmy do końca ulicy i stwierdziliśmy, że albo ktoś w gazecie zrobił kawał, albo błąd w druku, że tutaj takiego koncertu niegdy nie miało być. Zrezygnowani idziemy spowrotem ulicą Barbary, z ostatnimi promykami nadziei rozglądając się nieśmiało na boki. Cicho, pusto, ciemno (ulica nieoświetlona). Nagle, po lewej stronie dostrzegamy budynek z czerwonej cegły, stojący nie przy samej ulicy, tylko w głębi, z dojściem pomiędzy jakimiś murami i resztkami ogrodu, dokładnie nie pamiętam. Jeżeli gdzieś, to tylko tu. Rzucamy się z duszą na ramionach w tę stronę - są schody, w dół, jakby zejście do płytkiej piwnicy. Są drzwi - wiekowe, jak wszystko dokoła - poddają się i otwierają pchnięte drżącymi z emocji rękami. Naszym oczom ukazuje się słabo oświetlona sala, ani żywego ducha, na środku kilka krzeseł i ławek ogrodowych (takich drewnianych). Na szczęście jakaś odręcznie zabazgrana karta na ścianie informuje nas, że dobrze trafiliśmy. Uff. Następne spostrzeżenia: jest tu zimno, chyba brak całkowity ogrzewania, no i zalatuje z kibla (jak na starej, prowincjonalnej stacji kolejowej - znacie to?). Rozglądamy się - no tak, są drzwi z tym zapachem, więc je czym prędzej zamykamy, z nadzieją, że to coś pomoże. Przecież już za chwilę (godzinę) zjawi się mistrz Stańko ze swymi chłopakami i będzie wstyd. No więc czekamy: ciemno, zimno, śmierdzi. Nagle - nareszcie, ktoś wchodzi naszym śladem, potem ktoś znowu i powoli sala zaczyna - no właśnie, co zaczyna? Nie zaczyna się zapełniać, raczej zaczynna nie być tak przeraźliwie pusta. Tylko śmierdzi wciąż tak samo, a właściwie, to zalatuje. Tzn. że chwilami, jak powieje z innej strony (bo e tej sali jeszcze dodatkowo były przeciągi) to nie śmierdzi. Nie pamiętam, kto, gdzie i jak sprzedawał bilety. Chyba tuż przed rozpoczęciem koncertu organizator przeszedł pomiędzy pobliką i zebrał pieniądze. Pojawiają się znajomi z ogólniaka. Rozmawiamy, robi się całkiem miło. Daje się jednak wyczuć narastające napięcie. Zebrało się na tych ławkach ze 20 osób. Przed nami scena - taka jak w starym kabarecie -podwyższenie czy właściwie rampa na wys. ok 1m, jakaś kotara. Nagle drzwi otwierają się i wchodzą: Tomasz Stańko (tp), Sławomir Kulpowicz (p), Witold Szczrek (b) i Czesław "Mały" Bartkowski (dr). Nie pamiętam, czy muzycy się dużo spóźnili, załóżmy, że ok 15 min. Ale w końcu są!!! Rozstawili sprzęt, instrumenty, nastroili się. Pamiętam, jak Tomasz Stańko stanął na tej scenie i rozejrzał się po sali ponad naszymi głowami. Myślę, że i jemu i jego muzykom udzieliła się niesamowita magia tego miejsca. Chyba grali bez wzmocnienia. Może tylko bas miał jakiś pick up. Fortepianu nie było, tylko jakieś pianino, na którym Kulpowicz czynił cuda. Wspaniały koncert. Byłem w życiu na wielu różnych koncertach, ze wsaniałym nagłośnieniem, w pięknych salach, z klimatyzacją i wyszynkiem. Ale czegoś podobnego nie spotkałem w tej części świata. Fakt, że to były wyjątkowe czasy, wszystko szło innym torem i jakby zeszło do podziemia. Ten koncert też był taki podziemny. Wspaniałe. Przyszło mi do głowy teraz, że spróbuję odszukać stronę T. Stańki i napisać do niego (lub po prostu wyślę mu powyższe wspomnienie). Może coś pamięta? Jak myślicie?
Thelonious - Czw Lut 16, 2006 12:55 am

szperacz napisał/a:
Theolonius - nick zobowiązuje. Odezwij się i opowiedz.


Rzeczywiście nick mam nieprzypadkowy. Ale nie tylko Monk. Również Bill Evans, Keith Jarrett, Jan Garbarek, Tomasz Stańko, Jarosław Śmietana, Leszek Możdżer, a ostatnio Naked City - rewelacyjny projekt Johna Zorna w rewelacyjnym składzie.
Skoro jazz w Gdańsku, to warto wspomnieć o festiwalu Gdańskie Noce Jazzowe organizowanym przez Intergracyjny Klub Artystyczny Winda w Teatrze Leśnym. Michał Urbaniak, Andrzej Dąbrowski, wspomniany parę postów wcześniej Wojciech Karolak. W 2004 Jarosław Śmietana, Bennie Maupin i wielu innych. Dobre miejsce, dobra muzyka, niestety nie zawsze dobra pogoda.
Polecam również festiwal Jazz Jantar w Żaku. Dwa lata temu E.S.T. z pobliskiej Szwecji, w zeszłym roku Marek Napiórkowski z Henrykiem Miśkiewiczem.
I jeszcze przypomniał mi się koncert Tomasza Stańki w kościele św. Jana, promujący płytę Soul Of Things. Rewelacja.

szperacz - Sro Lut 22, 2006 9:46 pm

Statystyka jest nieubłagana.
We wszelkich ankietach na temat słuchalności muzyki wychodzi,że 1,5 - 2,0 % populacji słucha jazzu.
I tak jest na naszym Forum - w sprawie "Jazz w Gdańsku" wypowiedziało sią 8-iu uszestników na 367-iu zarejestrowanych co stanowi 2,18 % ( to dobry wynik).
Wniosek: wszyscy zainteresowani się wypowiedzieli i temat można uznać za zamknięty - a, szkoda.

danziger - Sro Lut 22, 2006 9:59 pm

Chyba bardzo Cię nie rozczaruję jeśli powiem, że pomimo mojej wypowiedzi w tym wątku (niewiele zresztą wnoszącej do tematu) jazzu słucham tylko jeśli akurat w Trójce puszczą :hihi:
seestrasse - Sro Lut 22, 2006 10:31 pm

och Szperaczu, nie narzekaj. Możdżer dostał dziś kolejną nagrodę :D
Corzano - Czw Lut 23, 2006 7:19 am

danziger napisał/a:
jazzu słucham tylko jeśli akurat w Trójce puszczą :hihi:

To chyba wcale, chyba że słuchasz ulubionych przeze mnie audycji Kydryńskiego. :)

seestrasse - Czw Lut 23, 2006 11:27 am

tylko nie Kydryn...
a poza tym jest jeszcze nieśmiertelny Ptaszyn w poniedziałki o północy (audycja z cyklu "Gdzie grałem w tym tygodniu") :wink:

danziger - Czw Lut 23, 2006 11:31 am

Audycję Kydryńskiego nawet lubię, ale coś nie wydaje mi się, że on jazz puszcza.
Myślałem raczej o audycji Ptaszyna - Wróblewskiego :lol:

Corzano - Czw Lut 23, 2006 11:33 am

seestrasse napisał/a:
Ptaszyn w poniedziałki o północy

Doskonała pora. :hihi:

tomex - Czw Lut 23, 2006 9:55 pm

To nie jest tak, że jazz jest niepopularny bo jest niemodny. Otóż przeciętny odbiorca idzie na łatwiznę, niestety. Sprawa, o której mówicie nie dotyczy tylko jazzu, ale tzw. kultury szerokopojętej. Jakie książki najlepiej się sprzedają? Bestsellery nie są niestety zbyt wyrafinowanymi dziełami. Muzyka współczesna? Jak się jej posłucha, to jest bardzo zblizona do nowoczesnego jazzu. Ile zatem procent interesuje się np. tak wspaniałym wydarzeniem jak Warszawska Jesień? A jakie filmy dominują w multiplexach? Jaki procent widzów ogląda TYP KULTURA?
danziger - Czw Lut 23, 2006 10:18 pm

tomex napisał/a:
To nie jest tak, że jazz jest niepopularny bo jest niemodny. Otóż przeciętny odbiorca idzie na łatwiznę, niestety. Sprawa, o której mówicie nie dotyczy tylko jazzu, ale tzw. kultury szerokopojętej. Jakie książki najlepiej się sprzedają? Bestsellery nie są niestety zbyt wyrafinowanymi dziełami. Muzyka współczesna? Jak się jej posłucha, to jest bardzo zblizona do nowoczesnego jazzu. Ile zatem procent interesuje się np. tak wspaniałym wydarzeniem jak Warszawska Jesień? A jakie filmy dominują w multiplexach? Jaki procent widzów ogląda TYP KULTURA?

Jeśli coś jest niemodne, to jest niepopularne, a to co modne jest popularne. Można powiedzieć, że te słowa to synonimy. :lol:
Natomiast co do przyczyn tej niepopularności, to w pewnym sensie masz rację - zawsze to, co "łatwiejsze", będzie podobało się większej ilości ludzi.
Oczywiście na popularność wpływa też dostępność - dlatego TVP KULTURA nie jest dobrym przykładem, bo mało ludzi ma do niej dostęp, choć mogłoby chcieć ją oglądać.
Ale czy jazz jest lepszy od najpopularniejszego i najbardziej obecnego w mediach popu (szeroko pojętego)?
To tylko i wyłącznie kwestia gustu.
Jazz miałby być lepszy od innych nurtów muzyki, bo jest mało popularny? Wiele gatunków muzyki jest mało popularnych - czy to znaczy, że każdy mało popularny gatunek to jest coś lepszego? Nie sądzę.
A jeśli o wartości muzyki świadczy jej "trudność", to najbardziej wartościową i wyrafinowaną będzie chyba death metal :hihi:

parker - Czw Lut 23, 2006 10:44 pm

Bez przesady, to, że nie mam wspomnień ani przemyśleń związanych z jazzem w Trójmieście, nie znaczy, że tego gatunku nie lubię i nie zdarza mi się słuchać. Chociaż przyznam, że dużo rzadziej niż kiedyś.

A co do TVPkultura - to jakoś ten kanał do mnie nie przemawia. Co z tego, że pojawił się w mojej kablówce, skoro nie trafiłam tam jeszcze na nic ciekawego.

tomex - Czw Lut 23, 2006 10:45 pm

No tak, danziger, masz rację - z TVP KULTURA to przesadziłem. I wcale nie chcę wartościować, co lepsze a co gorsze. I jestem nawet za tym, aby każdy, kto ma łeb na karku i dość sprytu mógł robić forsę jako idol np. piosenki pop (z włosami na marchewę), taplając się w sosie totalnego bezguścia. Tylko czasem żal, że w kraju takim jak nasz jest zbyt mały rynek na przedsięwzięcia ambitniejsze. Wynika to również ze statystyki i procentów, o których wspominałeś. Ambitni twórcy miewają prozaiczne problemy z utrzymaniem się z tego, co jest ich pasją, nawet, jeśli są w tym wielcy.
seestrasse - Czw Lut 23, 2006 11:58 pm

danziger napisał/a:
czy jazz jest lepszy od najpopularniejszego i najbardziej obecnego w mediach popu (szeroko pojętego)?
To tylko i wyłącznie kwestia gustu

no tak. Dodzia i zespól Virgin contra, dajmy na to, Metheny nagrywający dla ECM. kwestia gustu :hihi:
(od razu zastrzegam, że ani Dody, ani Pata nie lubię :P )

Mikołaj - Pią Lut 24, 2006 1:53 am

Moje pierwsze przygody z jazzem to Garbarek, potem legendary Miles Davis (którego poznałem dzięki "pośmiertnej" Doo-Bop). Z Gdańskiem niewiele ma to wspólnego, ale kto wie, może za 50 lat kogoś będzie to interesowało :wink:
danziger - Pią Lut 24, 2006 9:47 am

tomex napisał/a:
Ambitni twórcy miewają prozaiczne problemy z utrzymaniem się z tego, co jest ich pasją, nawet, jeśli są w tym wielcy.

Sądzę, że dotyczy to niewielkiej liczby naprawdę wielkich artystów, bo jeśli ktoś jest rzeczywiście wielki to powinien się ze swojej sztuki utrzymać.

seestrasse napisał/a:
no tak. Dodzia i zespól Virgin contra, dajmy na to, Metheny nagrywający dla ECM. kwestia gustu :hihi:
(od razu zastrzegam, że ani Dody, ani Pata nie lubię :P )

Oczywiście, że kwestia gustu. Ja - podobnie jak Ty - nie przepadam i za Patem i za Dodą.
Ale jeśli będę twierdził, że Doda jest gorsza, to dlatego, że jest gorsza dla mnie (mimo wszystko Metheny dla mnie jest bardziej strawny), a nie dlatego, że jest bardziej poularna.
Tak samo uważam, że twórczość Dody jest lepsza od większości współczesnej tzw. muzyki "poważnej" - bo tej ostatniej się po prostu nie da słuchać - ale przecież to tylko moje zdanie i ktoś inny może sądzić inaczej.

Corzano - Pią Lut 24, 2006 11:10 am

danziger napisał/a:
Ale jeśli będę twierdził, że Doda jest gorsza, to dlatego, że jest gorsza dla mnie (mimo wszystko Metheny dla mnie jest bardziej strawny)

Mówisz o muzyce, tak? :wink:

danziger - Pią Lut 24, 2006 11:51 am

Corzano napisał/a:
Mówisz o muzyce, tak? :wink:

Oczywiście :hihi:

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 3:12 pm

danziger napisał/a:
jeśli ktoś jest rzeczywiście wielki to powinien się ze swojej sztuki utrzymać

guzik prawda :mrgreen: gdyż prawdziwy artysta to artysta głodny

a co do Dodzi i Pacika - porównujesz ubogą melodycznie i harmonicznie prostą formę zwrotkową do kawałków trochę bardziej przemyślanych, nieco trudniejszych do zagrania (nie mówiąc o zanuceniu podczas golenia), strawnych dla ludzi ciut więcej wymagających :P
gusta swoją drogą. ale prostactwo nie wytrzymuje konkurencji z finezją

danziger - Pią Lut 24, 2006 5:28 pm

seestrasse napisał/a:
guzik prawda :mrgreen: gdyż prawdziwy artysta to artysta głodny

Każdy nieudacznik się tak tłumaczy :hihi:

seestrasse napisał/a:
a co do Dodzi i Pacika - porównujesz ubogą melodycznie i harmonicznie prostą formę zwrotkową do kawałków trochę bardziej przemyślanych, nieco trudniejszych do zagrania (nie mówiąc o zanuceniu podczas golenia), strawnych dla ludzi ciut więcej wymagających :P
gusta swoją drogą. ale prostactwo nie wytrzymuje konkurencji z finezją

To akurat Ty dałaś przykład z panią D. E. i panem P. M. :%
Nie chcę bronić Dody, bo i (muzycznie) nie ma czego ale z tym, że muzyka skomplikowana i trudniejsza do zagrania jest lepsza zgodzić się nie sposób.
Czy chcialabys słuchac niesamowicie technicznie skomplikowanego i trudnego w wykonaniu zgrzytania metalu po szkle z towarzyszeniem chaotycznego (ale jakże trudnego rytmicznie) walenia w stare garnki? (btw. tak często wygląda współczesna muzyka "poważna")
Jeżeli chcemy coś wartościować, to musimy znaleźć obiektywne kryterium - a urody zmierzyć się nie da.
Dobra koniec tego bicia piany :nie_powiem:

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 8:09 pm

danziger napisał/a:
seestrasse napisał/a:
guzik prawda :mrgreen: gdyż prawdziwy artysta to artysta głodny

Każdy nieudacznik się tak tłumaczy :hihi:

o nie. tak mówią ci, którzy decydują o przyznawaniu państwowej kasy na instytucje kulturalne :hihi:
Cytat:
z tym, że muzyka skomplikowana i trudniejsza do zagrania jest lepsza zgodzić się nie sposób.

jak sądzisz - łatwiej wymyśleć prostą melodyjkę zbudowaną z trzech dźwięków, czy napisać czterogłosową fugę albo allegro sonatowe? (żeby nie było, że stawiam barokową polifonię ponad inne gatunki, style i epoki)
Cytat:
Czy chcialabys słuchac niesamowicie technicznie skomplikowanego i trudnego w wykonaniu zgrzytania metalu po szkle z towarzyszeniem chaotycznego (ale jakże trudnego rytmicznie) walenia w stare garnki? (btw. tak często wygląda współczesna muzyka "poważna")

masz na myśli muzykę konkretną? przeżytek :hihi: kończyła się, gdy Ciebie nie było jeszcze na świecie :D
polecam Arvo Parta, albo Alfreda Schnittke. uwierz, da się słuchać ich twórczości bez odruchów wymiotnych
Cytat:
Jeżeli chcemy coś wartościować, to musimy znaleźć obiektywne kryterium - a urody zmierzyć się nie da

tylko że ja nie mówię wcale o urodzie...
dobra, ja też kończę, podpisano Zesztrasia, absolwentka AM Gdańsk, wydział Teorii i Kompozycji :P

danziger - Pią Lut 24, 2006 9:04 pm

Wysoka Izbo, ja nie zabieram głosu, ja tylko w trybie sprostowania :wink:
seestrasse napisał/a:
jak sądzisz - łatwiej wymyśleć prostą melodyjkę zbudowaną z trzech dźwięków, czy napisać czterogłosową fugę albo allegro sonatowe? (żeby nie było, że stawiam barokową polifonię ponad inne gatunki, style i epoki)


Ale mnie nic nie obchodzi trud kompozytora - mnie interesuje jedynie finalny efekt = czyli jak brzmi to co słyszę
seestrasse napisał/a:
masz na myśli muzykę konkretną?


Nie wiem czy ona jest konkretna - czasem słyszę cos takiego w PR2
seestrasse napisał/a:
tylko że ja nie mówię wcale o urodzie...


Chodziło mi o urodę muzyki :%
seestrasse napisał/a:
podpisano Zesztrasia, absolwentka AM Gdańsk, wydział Teorii i Kompozycji :P


Jestem artystą i mam na to papier :hihi:

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 9:46 pm

widzisz Danzi - z tym trudem tworzenia to różnie bywa. ktoś się morduje nad piosenką "Znak pokoju", a ktoś stuka z kapelusza symfonię za symfonią. kwestia talentu, ewentualnie jego braku. ale fakt, tu przyznaję Ci rację. odbiorcę to nie musi interesować.
każy może cenić wyżej coś, co mu się podoba - choćby było by to beczenie kozy. ale proszę Cię, nie mów, nie pisz że kwestią gustu jest,
Cytat:
czy jazz jest lepszy od najpopularniejszego i najbardziej obecnego w mediach popu
bo jest lepszy. każdy fachowiec Ci to powie. gust to jest osobna sprawa. ten sam fachowiec może powiedzieć, że jazzu nienawidzi.
czasem wystrarczy się przyznać, że się na czymś słabo wyznaje...
Cytat:
Jestem artystą i mam na to papier

a to Ci się udało. bierę jako podpis :OO

fritzek - Pią Lut 24, 2006 10:15 pm

seestrasse napisał/a:

Cytat:
Jestem artystą i mam na to papier

a to Ci się udało. bierę jako podpis :OO


A ja też mogę?

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 10:21 pm

papiery pokaż! bo na gębę Ci nie uwierzę! :^^ :hihi: :wink:
danziger - Pią Lut 24, 2006 10:35 pm

artystka z papierami napisał/a:
bo jest lepszy.

Pod jakim względem - podaj jakies obiektywne kryterium tej "lepszości" dla słuchacza.

artystka z papierami napisał/a:
każdy fachowiec Ci to powie.

A fachowiec architekt powie, że lepsze na Głównym Mieście jest szkło i beton, a nie rekonstrukcja. :%

artystka (chyba) też z papierami napisał/a:
A ja też mogę?

A piszta sobie co chceta :hihi:

fritzek - Pią Lut 24, 2006 11:02 pm

seestrasse napisał/a:
papiery pokaż! bo na gębę Ci nie uwierzę! :^^ :hihi: :wink:

a nie pokażę :P

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 11:03 pm

Cytat:
artystka z papierami napisał:

pochlebiasz mi. dzięki, ale artystą ja akurat się nie czuję :hihi:

Cytat:
podaj jakies obiektywne kryterium tej "lepszości" dla słuchacza

nie podam Ci - bo jako słuchacz mieszasz "lubienie", "podobanie się" oraz "gust" z wartością, tfu, artystyczną (ohyzdne słowo :hihi: )
ale pierwszy lepszy muzykolog jest w stanie przygotować analizę formalną, harmoniczną, strukturalną i cholera wie jeszcze jaką, w której wykaże, że utwór JS Bacha stoi na wyższym poziomie "rzemieślniczym" (broń boże artystycznym :hihi: ) od "szeroko rozumianego popu". pytanie tylko, czy mu uwierzysz :D

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 11:04 pm

fritzek napisał/a:
seestrasse napisał/a:
papiery pokaż! bo na gębę Ci nie uwierzę! :^^ :hihi: :wink:

a nie pokażę :P

:P :hihi: :^^

parker - Pią Lut 24, 2006 11:18 pm

danziger napisał/a:

artystka z papierami napisał/a:
każdy fachowiec Ci to powie.

A fachowiec architekt powie, że lepsze na Głównym Mieście jest szkło i beton, a nie rekonstrukcja. :%


wypraszam sobie :evil:

danziger - Pią Lut 24, 2006 11:24 pm

seestrasse napisał/a:
bo jako słuchacz mieszasz "lubienie", "podobanie się" oraz "gust" z wartością, tfu, artystyczną (ohyzdne słowo :hihi: )
ale pierwszy lepszy muzykolog jest w stanie przygotować analizę formalną, harmoniczną, strukturalną i cholera wie jeszcze jaką, w której wykaże, że utwór JS Bacha stoi na wyższym poziomie "rzemieślniczym" (broń boże artystycznym :hihi: ) od "szeroko rozumianego popu". pytanie tylko, czy mu uwierzysz :D


A widzisz - czyli obiektywnie da się stwierdzić, która muzyka jest trudniejsza rzemieslniczo, a nie, która jest "lepsza" artystycznie - bo to każdy może sobie tylko subiektywnie oceniać.

danziger - Pią Lut 24, 2006 11:26 pm

parker napisał/a:
wypraszam sobie :evil:

Ty jesteś przecież pośrednie ogniwo :hihi:

parker - Pią Lut 24, 2006 11:27 pm

danziger napisał/a:
parker napisał/a:
wypraszam sobie :evil:

Ty jesteś przecież pośrednie ogniwo :hihi:


brakujące ogniwo, Danzi - b/o :P

danziger - Pią Lut 24, 2006 11:30 pm

parker napisał/a:
brakujące ogniwo, Danzi - b/o :P

pogibało mi się. :oops:

seestrasse - Pią Lut 24, 2006 11:40 pm

danziger napisał/a:
A widzisz - czyli obiektywnie da się stwierdzić, która muzyka jest trudniejsza rzemieslniczo, a nie, która jest "lepsza" artystycznie - bo to każdy może sobie tylko subiektywnie oceniać.

dokoła Wojtek... :mur: :skolowany:
a słowa "rzemieślniczo" użyłam, aby Cię nie przestraszyć...

danziger - Pią Lut 24, 2006 11:48 pm

seestrasse napisał/a:
dokoła Wojtek... :mur: :skolowany:

No właśnie :hihi:
:peace: :nie_powiem: :nie_powiem: :nie_powiem:

szperacz - Sob Lut 25, 2006 5:20 am

To jest właśnie jazzowa dyskusja. Ma feeling.
seestrasse - Sob Lut 25, 2006 11:51 am

taki tam jamik. szkoda tylko, że nasze instrumenty się nie zestroiły :wink:
tomex - Nie Lut 26, 2006 1:05 pm

Byłem "wyjechany" przez parę dni i co zastaję po powrocie? Gorącą dyskusję i emocje sięgające zenitu. Tak, to już jest jam. O muzyce, sztuce (a szczególnie o jazzie, którego i tak prawie nikt nie lubi) nie da się rozmawiać spokajnie, bez emocji. Bo sztuka (przez duże lub małe S) oddziaływuje na emocje, i w tym ujęciu jest słabo mierzalna (tzn. kryteria są skrajnie subiektywne). Faktycznie o gustach można dyskutować, można starać się je kształtować (taka wg mnie powinna być rola tv publicznej), ale w danej chwili są one "stanem posiadania" odbiorcy lub całej zbiorowości odbiorców, i można jedynie mówić o statystyce, popularności, modzie itd. Natomiast w każdej dziedzinie, nawet w sztuce, są istnieją ustalone kryteria, które pozwalają fachowcom (np. muzykologom) na analizowanie dzieł sztuki, twórczą krytykę oraz budowanie swoistej hierarchii (coś jakby ranking twórców i ich dokonań). Na to wszystko oczywiście nakłada się miara sukcesu mierzona ilością pieniędzy, które artysta zarabia na rynku sztuki. Nawiasem mówiąc: to, co modne, wcale nie musi być popularne i na odwrót. Dowód? Moda często odwołuje się do ludzkiego snobizmu, co wymaga określonych nakładów finansowych (niezbędnych dla wejścia w posiadanie "rzadkiego zasobu", który będzie biletem wstępu do klubu o limitowanej liczbie miejsc), a te nie są dostępne dla szerokiego kręgu ludzi złaknionych modnych gadżetów. Czyli z założenia moda na niektóre gadżety pozostale elitarna. Z drugiej strony: dżinsy są od lat popularne na całym świecie, natomiast modne stają się od czasu do czasu.
szperacz - Nie Kwi 02, 2006 5:56 pm

http://www.olter.art.pl

Wszystkim miłośnikom jazzu i Gdańska polecam wydawnictwo "Jacek Olter"

CD+DVD, jest jazz/jass i jest Gdańsk.Po przesłuchaniu osobiście - polecam.
Są ludzie, są zdjęcia.

Jacek Olter wielkim perkusistą był...

lavennder - Czw Mar 27, 2008 12:24 am

Witajcie fani jazzu :) Dopiero teraz znalazlam ten watek. Szkoda, ze od dwoch lat nikt tu nie zaglada. Chyba w zlym kierunku poszla dyskusja dwa lata temu. Nie jest istotne jakiego wykonawcy Ty sluchasz. Ważne, ze to JAZZ :) Jezeli ktos slucha Dody zapewne tu nie zajrzy wiec szkoda czasu na dyskuje o jego upodobaniach muzycznych.

Nabardziej przykre jednak jest to, ze obecnie w Gdansku jazzu prawie nie ma. Tylko w Windzie i Teatrze lesnym czasem cos sie wydarzy. Za to Gdynia staje sie jego kolebka: wspaniale koncerty w Uchu i na Pokładzie, III edycje Ladies Jazz Festiwalu. To sa wydarzenia !!! Wlasnie na Ladies Jazz Festiwalu odkrylam niewiarygodna Stacy Kent. Boze co za vocal. Niedawno bylam na koncercie Chris'a Bottiego na Pokladzie. Atmosfery tego koncertu nie da sie opisac. Cisze sie, ze chociaz w Gdyni maja miejsce wspaniale jazzowe koncerty. Na pocieszenie dodam, ze w Gdansku pojawil sie maly jazzowy promyczek nadziei. Powstal Blue Time Jazz Club http://www.bluetime.pl/index.php. Zapowiada sie ciekawie. 8 kwietnia koncert: Trio Yaron Stavi,Jarosław Śmietana,Adam Czerwiński. Konczac moja wypowiedz proponuje piszmy tutaj o ciekawych imprezach , o swoich ulubionych wykonawcach. Wspominajmy koncerty i spotkania. Nie dyskutujmy o gustach i upodobaniach muzycznych.

Gdynka - Czw Mar 27, 2008 11:46 am
Temat postu: Jazzowa przystań w Oliwie
Cytat:
Powstal Blue Time Jazz Club

O tym miejscu dzisiejszy Dziennik Bałtycki: Jest jazzowa przystań w Oliwie
Cytat:
Jazz grany na żywo jest w Gdańsku dosyć rzadkim zjawiskiem. Czasem odbywają się koncerty w Żaku, muzykę improwizowaną można usłyszeć w oliwskiej Altance, ale na przykład klub Winda ma administracyjny zakaz organizowania koncertów.

To, że miejsc jest mało, nie znaczy, że brakuje fanów jazzu, których Gdańsk oddał w prezencie Gdyni, gdzie ten gatunek muzyki można usłyszeć regularnie w Pokładzie, Uchu, Bohemie i Jazz Cafe Scena w Teatrze Miejskim. Słuchacze z Gdańska zazdroszczą gdynianom i posłusznie jeżdżą do ościennego miasta spędzić wieczór przy dobrej muzyce. Wszystko wskazuje na to, że te cierpienia złagodzi Blue Time Jazz Club, który działa od niedawna w samym centrum Oliwy.

Klub mieści się w nowej kamienicy przy ul. Kaprów 19, tuż obok pętli tramwajowej i przystanku autobusowego. Lokalizacja jest bardzo dogodna - w to miejsce łatwo dojechać z różnych punktów miasta tramwajem, autobusem czy kolejką SKM, punkt leży też na trasie rodzinnych spacerów do parku oliwskiego, katedry czy zoo. Nie trzeba już dodawać, że tereny wokół są gęsto zamieszkane, więc potencjalnych bywalców nie brakuje. Rzeczywiście, założycieli klubu nie zawiodła intuicja - koncerty przyciągają publiczność spragnioną dobrej muzyki na żywo.
- Swoją działalnością chcemy dotrzeć do odpowiednich ludzi, czyli osób słuchających jazzu i bluesa i lubiących bawić się w towarzystwie innych - mówi pełnomocnik właściciela Blue Time Jazz Clubu Wojciech Niestrawski.  - Doszliśmy do wniosku, że Oliwa jest dzielnicą, w której jest dużo takich osób. Mieszkają tu muzycy, plastycy, pisarze i przedstawiciele innych zawodów, którzy interesują się muzyką. Wybór gatunków muzycznych wynikał zresztą także z naszych osobistych zainteresowań. Nie chcieliśmy organizować dyskotek i nie będziemy tego robić.
Klub rozpoczął działalność od początku tego roku i od tego czasu odbyły się cztery koncerty - tria Jarka Śmietany z Januszem "Mackiem" Mackiewiczem i Adamem Czerwińskim, Leszka Dranickiego, grupy Przemka Dyakowskiego Take It Easy i ostatnio, przedwczoraj, bluesowej wokalistki i gitarzystki Magdy Piskorczyk z zespołem. Już z tego programu można się zorientować, że miejsce jest zorientowane na dobrze wykonaną muzykę środka. Muzykę, która nie jest pozbawiona treści, a równocześnie wprowadza w dobry nastrój. Modelowym przykładem takiej imprezy był najnowszy koncert charyzmatycznej blueswoman, która okręciła sobie oliwską publiczność wokół palca i przy okazji zagrała świetną muzykę. Już po tych pierwszych koncertach widać, że nowy klub wyraźnie idzie w kierunku wytyczonym przez gdyński Pokład i jest skierowany do podobnej publiczności - raczej dobrze sytuowanej, dojrzałej, ze sprecyzowanym gustem muzycznym.
W przyszłości więc nie spodziewajmy się eksperymentów, tylko dobrze wykonanej , atrakcyjnej koncertowo muzyki. Słuchaczy młodszych i nastawionych na nowe odkrycia zagospodarował już zresztą Żak.
Klub mieści się w miejscu, które na co dzień jest restauracją. W przestronnej sali może się zmieścić sto kilkadziesiąt osób, estrada jest duża i wyraźnie oddzielona od widowni, dużo dobrego można też powiedzieć o akustyce. Z czasem miejsce będzie miało już grupę wiernych bywalców, trzeba będzie tylko dbać o poziom imprez, co - biorąc pod uwagę bogactwo rynku muzycznego - nie będzie wcale takie trudne.

Jeśli nie byli państwo jeszcze w Blue Time Jazz Clubie, to już niebawem będzie można odrobić tę zaległość. Już 8 kwietnia w klubie ponownie zagości Śmietana z Czerwińskim, ale tym razem skład uzupełni basista Yaron Stavi, Izraelczyk mieszkający od kilku lat w Londynie i znany m.in. ze współpracy z Nigelem Kennedym. Koncert będzie dedykowany prekursorowi free-jazzu Ornette Colemanowi, więc muzyka tym razem może być ambitna i ostrzejsza w wyrazie.

Może skończą się już biadania na jazzową pustynię w Gdańsku? Jest taka szansa, publiczności trzeba tylko stworzyć odpowiednie warunki, a klub w Gdańsku Oliwie jest miejscem na pewno atrakcyjnym. Myślę też, że właściciele klubów w Gdyni jednak mogą spać spokojnie - jedno jazzowe miejsce w Gdańsku wielkiej szkody zapewne im nie wyrządzi. Co innego, gdyby powstało tej konkurencji więcej, ale do tego jeszcze daleko. Ale pierwsza jaskółka już wzleciała, więc może być ciekawie...

Tomasz Rozwadowski - POLSKA Dziennik Bałtycki

bassa - Czw Mar 27, 2008 2:32 pm

Ach, jaki miły wątek ! www.teatrlesny.pl i




Klub Winda – Gdański Archipelag Kultury oraz Klub Plama – Gdański Archipelag Kultury, w ramach cyklu Gdańska Kawiarnia Jazzowa, ma zaszczyt zaprosić miłośników jazzu na koncert, który odbędzie się w piątek, 28 marca o godzinie 19.19 w siedzibie Klubu Plama przy ulicy Pilotów 11. Bilety w cenie: 20 zł, 10 zł – ulgowe.

www.plama.art.pl
Szkoda, że ciagle jeszcze nie nocki w Kleinhammer Park ....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group