Ja w tym roku nawet nie zaszedłem na Jarmark chociaż byłem wtedy w Gdańsku (nie liczę wyjścia z córkami na Mariacką i Św. Ducha). Już od dłuższego czasu ceny gdańskich pamiątek kwalifikują się raczej na listy dziwów i wynaturzeń. Zresztą podobnie ma sie sprawa z innymi "antykami", po drugiej stronie jeziora Wschodniego ceny zdecydowanie bardziej przystępne. Chociaż trudniej tu o pamiątki z Gdańska. Te kupuję na aukcjach ale nie na Allegro i w różnych antykwariatach ale nie polskich.
u jednego sprzedawcy widziałem średnio rzadką kartkę z Pruszcza Gd. sprzed I WŚ. Liczył sobie za nią 500,00 PLN U innego widziałem równie starą kartkę z Nowego Stawu. Chciał "tylko" 150,00, ale widoczek przedstawiał jedynie brzeg strumyka, zero zabudowy. Rekordzistą był natomiast zawodnik z widokówką z Kałdowa. Za, bagatela, 1000 (tysiąc) złotych.
kwidzin napisał/a:
za notgeldy Kwidzyna dostępne na Allegro w cenie ok. 15 zł pewien handlarz zawołał 110 zł twierdząc, ze to i tak tanio
kwidzin napisał/a:
teraz mamy do czynienia z zawodnikami, którzy na sam dźwięk słowa Danzig/Gdańsk osiągają satysfakcję seksualną i do ceny dopisują zero. Nie dotykaj, nie patrz, nie zawracaj głowy. Poza tym odnoszę wrażenie, że nie mało oferowanego towaru, jeszcze do niedawna spoczywało w grobach poprzednich właścicieli.
Święte słowa. Interesuję się głównie pocztówkami. Ceny na Jarmarku nie przystają nawet do cen osiąganych na aukcjach; gdzie pocztówki określane jako "wyjątkowy rarytas kolekcjonerski" (rzadkie ujęcie, nietypowy temat ale głównie dodatkowy okolicznościowy stempel) przekraczają ceny 1000 PLN. A spróbujcie się targować.... W najłagodniejszej formie usłyszycie; nie podoba się to nie kupować. Mój znajomy numizmatyk zna większość tego środowiska handlarzy i wprost mi powiedział w jaki celu się tam pojawiają. Pierwsze dwa dni to finalizowanie między sobą transakcji wcześnie umówionych "wirtualnie" a reszta dni do końca Jarmarku to czekanie na bogatego jelenia który nie do końca się zna a konieczni9e chce mieć coś gdańskiego. Ew. skupowanie od tzw. "frajerów" tzw. "fantów" na zasadzie: to nic nie warte... no dam na flaszkę (zależy od wyglądu upłynniającego). Po wcześniejszym przejrzeniu handlarz wie że w stosie pospolitych rzeczy jest jedna perełka za którą zgarnie od kilku do kilku dziesięciu razy więcej niż zapłacił. Oczywiście pełna pokerowa twarz i na zasadzie robienia łaski "bo i tak nikt ci nie da za to więcej". Podobnie jest z kupowaniem od handlarzy. Są perfekcyjni w określaniu potencjalnego klienta: ubiór, stopień zainteresowania konkretnym przedmiotem, sposób wysławiania się ( czy znawca tematu). W ciągu kilku sekund cena potrafi poszybować w górę kilkukrotnie. Poza tym jak zauważył "przedmówca" to wszystko nie są kolekcjonerzy tylko handlarze albo kopacze-handlarze. Główne ich zajęcie to chodzenie z wykrywaczami w ciekawych miejscach (cynk za wskazanie takiego też może nieźle kosztować) i wydobywanie tego co przeoczyli wywożacy gruz czy ziemię itp. A z tymi grobami poprzednich właścicieli przedmiotów.... nie zdziwiłbym się po tym co opowiada czasem ten mój znajomy.
_________________ "(...) lecz ta jedyna której strzeże
liczba najbardziej pojedyńcza
jest tutaj gdzie cię wdepczą w grunt
lub szpadlem który hardo dzwoni
tęsknocie zrobią spory dół"
A spróbujcie się targować.... W najłagodniejszej formie usłyszycie; nie podoba się to nie kupować.
A spróbuj takiemu zasugerować, że to co sprzedaje to fals, albo że ceny ma z kosmosu... Raz mało brakowało, a zostałbym zlinczowany (sprzedawca był z kolegami), bo ośmieliłem się spytać, czy "poza tymi kopiami ma pan jeszcze coś gdańskiego". Obawiam się, że gdyby nie moja nie najskromniejsza postura, to na słownych wyzwiskach by się nie skończyło.
TOMB napisał/a:
Ew. skupowanie od tzw. "frajerów" tzw. "fantów" na zasadzie: to nic nie warte...
Metoda, na którą często łapią - wystawiają ciekawy fant, a na pytanie kupującego odpowiadają, że to nie do sprzedania, tylko "na wymianę". Oczywiście fant wystawiają "na wabia", w nadziei, że trafią "jelenia", który powie: "a wie pan, mam takie podobne, za ile pan by kupił?".
Sorki za odgrzewanie kotleta, ale innego wątku o Jarmarku nie znalazłem.
Jak to jest z numeracją? W mediach trąbia o 758 Jarmarku, a przeciez powinien to być 727 (zakładając, że przerwa obejmowała lata 1940-1971). Chyba, że w przeszłości też zdarzały się okresy "bezjarmarkowe" - czy ktoś cos o nch wie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum