Pewien rolnik, który miał ziemię w okolicy Góry Zamkowej w Bytowie często widywał w pobliżu swego pola, przy źródle, młodą dziewczynę, która przychodziła tam, żeby się umyć. Zastanawiało go, że tak regularnie tam przychodzi, ale nie zaczepiał jej nie chcąc wprawiać w zakłopotanie.
Kiedyś jednak nadeszła wtedy, kiedy rolnik odpoczywał przy źródle po sytym posiłku. Nadarzyła się okazja, żeby zapoznać się z piękną nieznajomą. W krótkiej rozmowie okazało się, że była ona panią na bytowskim zamku. Zamek w wyniku rzuconej na niego klątwy zapadł się pod ziemię, a właścicielka razem z nim. Do źródła przychodziła w nadzieji, że spotka kogoś, kto zechce podjąć trud odczarowania jej. Wystarczy zanieść ją na pobliski cmentarz i rzucić z rozmachem na ziemię. Trzeba jednak wiedzieć, że nie można wtedy nic mówić ani oglądać się za siebie, choćby nie wiadomo co się działo. Nie można i już.
Pomyślał rolnik chwilkę, podrapał się w głowę i stwierdził, że czemu nie, chętnie księżniczkę z czarów uwolni. Wziął ją na ręce i ruszył w stronę cmentarza. Wspaniale sobie poradził mimo, że słyszał za sobą tupot nóg, tętent konia, ryki, wrzaski, szepty do ucha. Doszedł do cmentarza.
Gdy tylko przekroczył cmentarną bramę coś go pociągnęło za włosy tak mocno, że gwałtownie odwrócił się do tyłu. Dziewczyna uniosła się w górę niczym anioł. Nieszczęście malowało się na jej twarzy. Zdążyła tylko szepnąć "następna próba za tysiąc lat" i zniknęła.
ciekawa historia...znaczy gdyby był łysy...
Gniew...jeden z w iększych zamków Zakonu , wzniesiony w XIII wieku z inicjatywy komtura Dietriha von Spira. N a zamku po rezygnacji z funkcji mieszkał Wielki Mistrz Michał Kuchmesiter z jego inicjatywy zamek uzbrojono w działa.
Zakon otrzymał ziemię w roku 1276 od księcia Sambora. Z powodów strategicznych najpierw zbudowanio ww.zamek zaś potem 1297 na prawie chełminskim powstawało miasto (gdyby nie Zakon nie było by tak waznego ośrodka jak Gniew).
200px-Poland_Gniew_-_castle.jpg Zamek..może ktos zna jakies ciekawe legendy...
Oczywista jak by nie było jest legenda o okrutnym komturze Zygfrydzie którego duch pokutuje w studni na dziedzińcu...o lochach pełnych skarbów i korytarzach biegnących pod Wisłą.To w tym zamku usłyszałam od przewodnika że tak były zamki budowane żeby z jednego do drugiego można było przesyłać świetlne znaki.. i faktycznie z gniewskiego widać Kwidzyń ...Co do wrogiej propagandy dotyczącej Zygfryda...przypuszczam że on w tej studni tacza się ze śmiechu obserwując dzisiejsze turnieje rycerskie
Na mapce którą zamieściłam wcześniej widać że zamki budowano w lini...że możliwa była widoczność.
A co takiego Zygfryd zrobił, że taką ponurą legendą otoczony? Przypominam, że Zygfryd - to Szef zamku z lat 1309 - 1311.
Natomiast niejaki von Ramungen - Zygmunt zresztą, niezmiernie kochał Gniew, i spokojnie mu się tam żyło. Wśród okolicznych znany był z dbałości o zamek i otoczenie. Niestety poszedł na wojnę (chodzi o Wielką Wojnę) i nie wrócił spod Grunwaldu. Przeklął los i ponoć zamek... Nie wiem ile w tym prawdy - ale jeśli nowy właściciel zamku zaprzepaści to, co zrobiło Bractwo Gniewskie, to faktycznie przyjdzie nam się pochylić nad klątwą...
Ze Kwidzyn widać - to fakt... niedaleko to przecież.
A co do turniejów rycerskich - Gniewiacy - znaczy zamkowi, są znani na świecie ze swojej turniejowej jakości. No i gdyby nie oni - figę byśmy mieli, a nie Bitwę pod Grunwaldem... vide: http://www.grunwald1410.pl/
Tak więc jakość turniejów - zacna i średniowieczni byliby zadowoleni.
Tyle w temacie Krzyżoli w Gniewie
Nie wypowiadam się więcej - bo kiedyś taki jeden mądrala po moim wykładzie o Regule zakonnej - zarzucił mi, że jestem ... germanofilem
Ale ja lubię Krzyżoli i już... W końcu może nastaną czasy, kiedy nie będzie się patrzyło na nich z perspektywy Sienkiewicza, czy Matejki... a przez pryzmat Człowieka Średniowiecza...
a teraz OT - Groszku - dziękuję za pamięć
_________________ Gdańszczanka
* * *
...ze słońcem w kieszeni i chmurą gradową...
...i mściwym toporem krzyżackim....
Dzięki Kasiu cieszę się że odwiedziłaś mój temat...niech no ktoś spróbuje Cię czy tez nas ogólnie obrazić to hyyhy pogadamy po rycersku hyhyhy
Dlatego Proszę podziel się z nami swoją wiedzą .....
Otworzyłam temat bo D.W. mnie hmmm delikatnie przekonał i jestem Mu wdzięczna...to mój drugi temat po Zamku w Gdańsku dotyczący Zakonu...
Przepraszam za O.T.
Co do turniejów..lubię je noo bo czym są rycerze.....prochem i mgłą ..ich dzielne miecze rdzą...A dusze...? dusze chyba w niebie są...
Kaśko pięćdziesiąta siódma, germanofilu jeden - stu lat i jeszcze trochę w germanofilstwie życzę. Ty nie opowiadaj bajek o myślących inaczej. Ich dobre prawo mieć swoje zdanie. Czy to jednak jest powód by je przyjmować jak własne? Przeginasz. Zdecydowanie.
Czerwony Dwór na Mierzei. Miejsce jak najbardziej historyczne, w annałach zapisane. Trafił ktoś może na jakieś szkice, wyniki badań na ten temat? - (Stadnina zakonna, zlokalizowana gdzieś pomiędzy dzisiejszym Sztutowem i Stegną.)
Zdaje się, że w książce Wiesława Długokęckiego "Mierzeja Wiślana od XII do połowy XV" wieku jest próba określenia położenia Czerwonego Dworu, jednakże chyba nieudana i nie potwierdzona z tego co pamiętam. Ale to pewnie czytałeś.
PS: A może ktoś wie coś na temat siedziby Mistrza Rybickiego ze Szkarpawy?
Jest taka maleńka miejscowość w powiecie kętrzyńskim co swe istnienie zawdzięcza Braciom...Korsze..była wsią służebną założoną koło zamku który znajdował się w Sątocznie
(odkryto jego istnienie w 2003 r) od XV w wieś należała do rodziny Spyrów a od 1817 do Ramsdorfów...może ktoś coś wie na rzeczony temat?...na Wiki co nie co pisze..ale może jakieś litografie..jak zamek wyglądał..ciekawostki , legendy.
W Szkarpawie, części Żuław w okolicy Gdańska, która zaliczana była do terytorium Mierzei, znajdował się stały dwór, zbudowany w 1400, gdzie rezydował Mistrz Rybacki (inaczej - Wielki Pasterz Malborski). Tam swego czasu mieszkał niejaki Willm von Tossenfeld - Mistrz Rybacki, który dożył 113 lat. Ów, ponieważ połów jesiotra był mały, zakazał swoim rybakom pod karą szubienicy brania sobie należnej im części połowu, ale chciał im to później wynagrodzić. Rybacy mianowicie mieli pozwolenie średnią rybę rozdzielać na kawałki ażeby tym, którzy przynieśli im jedną lub więcej beczułek piwa dać dobry kawałek do upieczenia; albo też ją im przygotować (upiec). Kiedy któregoś dnia zorientowali się, że przybędzie dużo klientów, między innymi, kucharz poradził im, żeby wziąć dużą rybę i upiec dla tych , którzy przyniosą piwo. Tak też wziął kucharz dużą na pięć łokci rybę, podzielił ją i oddał znaczną jej część za piwo. Później, kiedy wszystkie ryby dostarczył Mistrzowi Rybackiemu, skarżył się na nieposłuszeństwo rybaków i użalał się, że ostatnio zmusili go do przygotowania ryby. Mistrz o tym nieposłuszeństwie wiedział, ale przez pewien czas przymykał na nie oczy, gdyż potrzebował tych ludzi. Ale kiedy połowy się kończyły i chciał zapłacić rybakom, zapytał ich, czy respektowali zakaz. Odpowiedzieli, że od czasu do czasu jedli ze swojej części, i też dawali innym ludziom, którzy przynosili im piwo. Przy tym powiedzieli mu, że jego zakaz był przeciwko Bogu i prawu, i dla tego nie mogli go takim uszanować. Nie byłoby też słusznym, żeby sprzedawali (odstępowali) swoje prawo, tym bardziej, że Bóg gwarantował im ich trzecią część. Ponieważ się sami przyznali, zapytał się kucharza, kto rozdzielił rybę. A gdy ten odpowiedział, że on to zrobił, mistrz zapytał, czy też ją jadł. Kucharz odpowiedział, że w prawdzie niechętnie brał udział w kradzieży przeciwko swemu panu, ale nie mógł jednak dać tego po sobie poznać rybakom i zjadł zupę, ale nie ruszył ryby. Wówczas mistrz zarzucił mu, że powiedział, że to rybacy zmusili go do podzielenia ryby. Kiedy rybacy to usłyszeli, stali się niechętni i powiedzieli, że bardziej ich do tego zachęcał niż zniechęcał. Wówczas mistrz wydał wyrok. Jeżeli chcą powiesić smakosza zupy, mają na to jego pozwolenie, jeżeli nie, kucharz powinien powiesić ich. Rybacy nie zastanawiali się długo, poprowadzili kucharza przed umocnienia i powiesili go na topoli. Stąd też pochodzi przysłowie: Kto zupę zjadł został powieszony, ci co jedli rybę uszli z życiem.
Jest taka maleńka miejscowość w powiecie kętrzyńskim co swe istnienie zawdzięcza Braciom...Korsze..była wsią służebną założoną koło zamku który znajdował się w Sątocznie
(odkryto jego istnienie w 2003 r) od XV w wieś należała do rodziny Spyrów a od 1817 do Ramsdorfów...może ktoś coś wie na rzeczony temat?...na Wiki co nie co pisze..ale może jakieś litografie..jak zamek wyglądał..ciekawostki , legendy.
W Szkarpawie, części Żuław w okolicy Gdańska, która zaliczana była do terytorium Mierzei, znajdował się stały dwór, zbudowany w 1400, gdzie rezydował Mistrz Rybacki (inaczej - Wielki Pasterz Malborski). Tam swego czasu mieszkał niejaki Willm von Tossenfeld - Mistrz Rybacki, który dożył 113 lat. Ów, ponieważ połów jesiotra był mały, zakazał swoim rybakom pod karą szubienicy brania sobie należnej im części połowu, ale chciał im to później wynagrodzić. Rybacy mianowicie mieli pozwolenie średnią rybę rozdzielać na kawałki ażeby tym, którzy przynieśli im jedną lub więcej beczułek piwa dać dobry kawałek do upieczenia; albo też ją im przygotować (upiec). Kiedy któregoś dnia zorientowali się, że przybędzie dużo klientów, między innymi, kucharz poradził im, żeby wziąć dużą rybę i upiec dla tych , którzy przyniosą piwo. Tak też wziął kucharz dużą na pięć łokci rybę, podzielił ją i oddał znaczną jej część za piwo. Później, kiedy wszystkie ryby dostarczył Mistrzowi Rybackiemu, skarżył się na nieposłuszeństwo rybaków i użalał się, że ostatnio zmusili go do przygotowania ryby. Mistrz o tym nieposłuszeństwie wiedział, ale przez pewien czas przymykał na nie oczy, gdyż potrzebował tych ludzi. Ale kiedy połowy się kończyły i chciał zapłacić rybakom, zapytał ich, czy respektowali zakaz. Odpowiedzieli, że od czasu do czasu jedli ze swojej części, i też dawali innym ludziom, którzy przynosili im piwo. Przy tym powiedzieli mu, że jego zakaz był przeciwko Bogu i prawu, i dla tego nie mogli go takim uszanować. Nie byłoby też słusznym, żeby sprzedawali (odstępowali) swoje prawo, tym bardziej, że Bóg gwarantował im ich trzecią część. Ponieważ się sami przyznali, zapytał się kucharza, kto rozdzielił rybę. A gdy ten odpowiedział, że on to zrobił, mistrz zapytał, czy też ją jadł. Kucharz odpowiedział, że w prawdzie niechętnie brał udział w kradzieży przeciwko swemu panu, ale nie mógł jednak dać tego po sobie poznać rybakom i zjadł zupę, ale nie ruszył ryby. Wówczas mistrz zarzucił mu, że powiedział, że to rybacy zmusili go do podzielenia ryby. Kiedy rybacy to usłyszeli, stali się niechętni i powiedzieli, że bardziej ich do tego zachęcał niż zniechęcał. Wówczas mistrz wydał wyrok. Jeżeli chcą powiesić smakosza zupy, mają na to jego pozwolenie, jeżeli nie, kucharz powinien powiesić ich. Rybacy nie zastanawiali się długo, poprowadzili kucharza przed umocnienia i powiesili go na topoli. Stąd też pochodzi przysłowie: Kto zupę zjadł został powieszony, ci co jedli rybę uszli z życiem.
Dzięki, ciekawy tekst. A może ktoś próbował odnaleźć pozostałości dworu w terenie?
A może ktoś próbował odnaleźć pozostałości dworu w terenie?
To raczej niemożliwe
Pozostałością na starych mapach jest nazwa Altes Schloß. Do 1945 jako nazwa karczmy, ale nawet po karczmie trudno znaleźć jakieś ślady.
Najważniejszym Fischmeisterem był zarządzający największym okręgiem rybiczym czyli puckim.... I polegał komturowi w Gdańsku.
Dopiszę jeszcze legendę o męstwie...nie związana rzecz jasna z rybami ale nie będę mnożyć postów...
Bitwa 1370..RUDAWA..Wygrana ale okupiona olbrzymimi stratami.Legenda o bohaterskim czeladniku szewskim z Knipawy Janem von Sagan który podniósł upadającą chorągiew Zakonu
i w ten sposób przyczynił się do zwycięstwa Braci.Zadaje to kłam obrazowi Zakonu jaki przez wieki nam wtłaczano.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum