Dawny Gdańsk Strona Główna Dawny Gdańsk


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
film o obronie Westerplatte?
Autor Wiadomość
groszek 


Dołączyła: 15 Lis 2007
Posty: 995
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 2:00 pm   film o obronie Westerplatte?

:hmmm: chca nakrecic kontrowersyjny film o obronie Westerplatte :wow: jak myslicie potrzebne to :???: jaki ma sens :% szarganie.....
 
tobocian 


Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 683
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 5:17 pm   

Właśnie...Jak czytałem co tam jest to szok...pijaństwo,dezercja echhh...dla mnie to idiotyczne i koniec
_________________

 
 
pkkk 
Latarnik

Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 28
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 5:26 pm   

Mnie na Westerplatte wtedy nie było, więc się nie wypowiadam. A film niech sobie będzie, mnie nie przeszkadza. Jak ktoś się nie zgadza z tym, co pokazane w filmie to niech się nie zgadza i go nie ogląda, jeśli go drażni.
_________________



 
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 6:19 pm   

a może najpierw zobaczymy film, a dyskusję odbędziemy po projekcji? :wink:
 
Sbigneus 
wiarus


Dołączył: 08 Mar 2007
Posty: 249
Wysłany: Pią Sie 29, 2008 8:17 pm   

I tu masz rację seestrasse.Dlaczego Polak zawsze osądza przed zjawiskiem.To nasza negatywna cecha narodowa.Ciekawy skąd reżyser czerpie te informacje skoro już chyba nie ma świadków tamtych wydarzeń. :hmmm:
_________________
Pości i pości.Nawet jak nie ma postu.
 
tadter 
Pochodzę stąd


Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 174
Wysłany: Sob Sie 30, 2008 5:41 pm   

Czyli wniosek: konczymy dyskusje i czekamy na film. Po projekcji bedziemy mogli podyskutowac na nowo!
_________________
Danzig (Gdańsk), it's where my story begins... W Gdańsku się wszystko rozpoczęło...

"Tak, jeśli mam żyć szczęśliwie
to musi to być tylko w Gdańsku"
(czy aby na pewno??)
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Sob Sie 30, 2008 6:57 pm   

No cóż, dyskusja "na szczytach" wywiązała się po lekturze scenariusza do filmu, wcale nie z powietrza...
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
groszek 


Dołączyła: 15 Lis 2007
Posty: 995
Wysłany: Sob Sie 30, 2008 10:32 pm   

no właśnie a dyskutowali do tego stopnia że PO i PIS BYLI WRESZCIE ZGODNI :haha: jeden plus scenariusza ze pogodzil oponentow :hihi:
_________________
mały kot na wielkiej drodze...
 
schulze 

Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 101
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 7:54 am   

A Ja słyszałem wersje ze cały szum robi w około tego filmu gośc ,nie pamietam nazwiska)który tak mocno działa na Westerplatte, poniewaz sam chciał ten film nakrecić ,ale nie dostał kasy.
_________________
A pan mysli.że chaotyczne kombinacje efemerycznych pryncypiów są w stanie zdeterminować neutralną cywitatywę absolutnego relatywizmu immanentno-transcendentalnej solipsystycznej jażni?
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 9:08 am   

Wachmistrz reżyserem? :haha:
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
BillyBoy 
Rockabilly man


Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 462
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 11:57 am   

W obsadzie tego filmu jedną z głównych ról dostał Bogusław Linda. "Co wy k**** wiecie o Westerplatte"??
_________________
BillyBoy na kłopoty ma zawsze środek złoty.
 
groszek 


Dołączyła: 15 Lis 2007
Posty: 995
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 12:25 pm   

:haha: być może masz racje :mrgreen:
_________________
mały kot na wielkiej drodze...
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 12:33 pm   

a ten film widzieliście? :wink:
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 1:08 pm   

Z dzisiejszej Rzeczpospolitej > :

Cytat:
Prawda życia, prawda ekranu
Maciej Rybiński

A może warto nakręcić film o Westerplatte, w którym niemieccy nudyści szturmują plażę bronioną przez polskich tekstylnych? Po prostu Kulturkampf

Polały się łzy me czyste, rzęsiste na naszą młodość chmurną i górną, bom sobie poczytał o scenariuszu filmu „Westerplatte”, który ma być realizowany z udziałem dotacji narodowego Instytutu Sztuki Filmowej, i ogarnęła mnie fala wspomnień.

Przypomniało mi się mianowicie, jak w latach 1980 – 1981 wydawaliśmy dodatek satyryczny do tygodnika studenckiego „itd” i zamieściliśmy w nim piękny komiks Andrzeja Czeczota „Przygody Żwirka i Wigurka”. Bohaterowie tej opowiastki, Żwirek i Wigurek, pochlali sobie, odbyli orgię z paniami, a potem wsiedli do samolotu i zwalili się na ziemię. Zdaje się, że ten komiks znajdzie się też w wielkim albumie retrospektywnym, który na 75-lecie Czeczota przygotowują Iskry. I to bez dotacji i subwencji państwowych. Już dziś namawiam do kupna.

Orgia w sztabie

Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, film o Westerplatte ma być, w 30 lat później, czymś w rodzaju takiego komiksu, choć nic nie wskazuje, aby chciano nakręcić komedię satyryczną. A szkoda. Mało mamy teraz komedii, a już zwłaszcza śmiesznych. Jak już ktoś nawet idzie tropem satyry odbrązowniczej, to zwykle nieśmiesznej. A przecież z pijanych Polaków na Westerplatte można sobie zrobić niezłe jaja.

Gdyby mnie zaproszono do współudziału w tym przedsięwzięciu, zaproponowałbym dopisanie jako przyczyny wybuchu II wojny światowej wątku żołnierzy z Westerplatte, którzy 31 sierpnia po libacji kradną gauleiterowi Gdańska samochód. Oczywiście mercedesa. „Schleswig-Holstein” strzela do złodziei i tak się zaczyna największa hekatomba w dziejach.

Film to nie policja czy służba zdrowia, które we wspólnym interesie powinni opłacać wszyscy. Film to towar, którego producent powinien ponosić ryzyko, że mu się nakłady nie zwrócą

Ale mnie nie zaproszą. Natomiast mogę złożyć w Instytucie Sztuki Filmowej konspekty paru innych filmów historycznych w podobnej konwencji. Na przykład wielki film o bitwie pod Lenino – zaczyna się od orgii w sztabie, podczas której Włodzimierz Sokorski liże zdjęcie Wandy Wasilewskiej albo i oryginał, a potem odbywa stosunek z generałem Berlingiem. Następnie oddziały pierwszoarmiejców ruszają na bagnety, na każdym bagnecie biała szmata, i masowo oddają się do niewoli.

Powinienem dostać dotacje już choćby z tego powodu, że jeszcze żyjący uczestnicy bitwy oraz rodziny poległych i zmarłych przyjęłyby taki film z należytymi uczuciami. Poza tym nie jest to kanoniczna wersja historii, ale właśnie dlatego zasługuje na poparcie.

Bimbrownia w stoczni

Albo taki Sierpień ’80 w Stoczni Gdańskiej. Agenci SB pod wodzą „Bolka” robią strajk okupacyjny, żeby nie dopuścić do zdemaskowania działającej w stoczni bimbrowni. Prawdziwym celem strajku jest zatrzymanie załogi dopóty, dopóki nie wypije wszystkich zdradzieckich zapasów. Oczywiście seks na styropianie we wszystkich możliwych konfiguracjach. Negocjacje z KW PZPR w sprawie zakąski. I aż przykro pomyśleć, jeszcze pół roku temu taki scenariusz mógłby zdobyć poparcie kół miarodajnych, to znaczy takich, które ustalają miarę. Dziś scenariusz nie miałby już żadnych szans, zniszczyli je Cenckiewicz z Gontarczykiem swoją książką.

Zajmując się scenopisarstwem, w ogóle sztuką, trzeba być w kursie dzieła (rusycyzm bardzo na miejscu) i wiedzieć, co można, a czego nie. Mam w tej mierze doświadczenie, bo kiedyś usiłowałem się w kręgach zbliżonych do malarstwa dowiedzieć, czy możliwe jest wystawienie w Zachęcie obrazu historycznego pod tytułem „Polacy na Kremlu”, przedstawiającego generała Jaruzelskiego na klęczkach sprawiającego ustami satysfakcję Breżniewowi. Wszyscy zgodnie twierdzili, że nie, ale gdyby chodziło o Marię Magdalenę z apostołami, to jak najbardziej.

Wątpliwości co do artystycznej wizji siedmiodniowej obrony Westerplatte i celowości jej urzeczywistnienia za pieniądze podatników wywołały krzyk o cenzurze i tłumieniu wolności sztuki. A to nie chodzi o sztukę, tylko o pieniądze. Nikt nikomu nie broni nakręcić filmu o Westerplatte, w którym szturm tej placówki będzie pokazany jako najazd niemieckich nudystów na plażę bronioną przez polskich tekstylnych. To nawet pociągająca wizja – tłum niemieckich nagusów ze szmajserami usiłuje wyprzeć z Westerplatte grupkę Polaków zapiętych na ostatni guzik. Po prostu Kulturkampf.

Proszę uprzejmie, ale za własne albo za sponsorów, którzy mogą mieć jednak wątpliwości, czy ktokolwiek na takie dzieło kupi bilet i czy ich pieniądze nie zostaną zmarnotrawione i wyrzucone do Motławy. Nam takich wątpliwości nie wolno mieć, bo to od razu cenzura i gwałt na artystycznej swobodzie.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że argument finansowy jest haniebny i kołtuński. Przynajmniej w oczach tych, którzy dysponują – albo sądzą, że mają wyłączne prawo dysponowania – pieniędzmi publicznymi. W sposób, który im odpowiada, jest zgodny z ich ideologią i gustami artystycznymi, z ich misją w pedagogice społecznej. Jest to idealny sposób na wyprodukowanie w kinematografii polskiej monotonii światopoglądowej i produkowanie z publicznym wsparciem filmów, które nawet na premierze nie będą miały kompletu, bo aż tylu zwolenników ten nurt nie ma.

Żołnierze walą z gwinta

Zostawmy konkretny przykład „Westerplatte” i histerycznej reakcji na krytykę scenariusza. Nasz Polski Instytut Sztuki Filmowej jest kopią rozwiązań finansowania kinematografii francuskiej wymyślonych przez Jacka Langa. Skutki widać jaskrawo – z pieniędzy publicznych Francja produkuje rocznie więcej filmów, niż chodzi na te filmy widzów, którzy chcą je oglądać.

Ktoś mi powiedział, że kiedy niechcący włączy telewizyjny kanał Europa i widzi brudne łóżko z kupą petów, a na tym łóżku gołą parę toczącą leniwy dialog o okrucieństwie życia, wie, że trafił na film francuski. My mamy inne preferencje i cudzoziemcy, widząc polskich żołnierzy na polu maków, walących z gwinta i walących się na ziemię nie od kul, tylko z przepicia, będą wiedzieli, że to film polski. I też się przełączą.

Nie jestem tanim moralistą narodowym i nie chodzi mi o – jak to się poetycko określa – zohydzanie najpiękniejszych kart naszej historii. A zohydzajcie sobie, jak wam to sprawia przyjemność. Będę miał zresztą wtedy dodatkową przyjemność ze zohydzania tego wszystkiego, co wy uznajecie za święte.

Ale ja nie żądam od was dotacji i domagam się wzajemności. Nie ma powodu, żeby kinematografia, niech będzie: sztuka filmowa, była w Polsce oazą socjalizmu. Żeby twórcy filmowi samorealizowali się – jakkolwiek zresztą – na koszt ogółu. To jest niemoralne – nie konkretny tytuł i scenariusz, ale generalnie – żeby ludzie, którzy bez państwowego przymusu podatkowego, dobrowolnie nigdy by tego nie zrobili, płacili za coś, co mała grupka uważa za wartościowe i godne poparcia. To jest nie tylko estetyczna i ideowa arogancja, ale po prostu forma rabunku ulicznego.

Film to nie policja, służba zdrowia albo infrastruktura, które we wspólnym interesie powinni opłacać wszyscy. Film to towar, którego producent ponosi (przynajmniej powinien ponosić) ryzyko, że mu się nakłady na produkcję nie zwrócą. Dlaczego mamy takie ryzyko ponosić wszyscy?

W teorii public choice (publicznego wyboru), a właściwie w jej skrajnie cynicznej wersji autorstwa Anthony de Jassaya, państwowy monopol na przymus jest mandatem dla władz państwowych na robienie wszystkiego, co możliwe, dla uzyskania poparcia większości. Demokracja jest po prostu powszechną zgodą na wydawanie pieniędzy w celu utrzymania się przy władzy.

Zasłużona kara

Jeśli większość jest zdania, że państwo powinno produkować filmy, to ma ono nie tylko prawo, ale i obowiązek wydawania pieniędzy podatników na twórczość filmową. Nic mi jednak nie wiadomo, aby większość społeczeństwa domagała się nakręcenia filmu „Westerplatte” w zaproponowanej wersji. Nie wygląda też na to, aby los rządu Donalda Tuska w najmniejszej mierze zależał od wyprodukowania tego filmu. Przeciwnie, film może rządowi nawet zaszkodzić, bo Polacy nie są w większości tak wyrafinowani jak publicyści „Gazety Wyborczej”.

Państwo nie jest wszakże uprawnione do czynienia rozróżnień urzędowych między prawdziwą sztuką a kiczem i ohydą, a tym bardziej do finansowania tylko tych form sztuki, które się podobają jego urzędnikom. Mecenat państwowy, skoro już jest, musi być neutralny. Albo finansujemy wszystkie projekty, albo żadnego. Jak „Westerplatte”, to i „Lenino”.

Ale na razie zgłaszam skromniejszy projekt. Może z moich pieniędzy przeznaczonych na „Westerplatte” zostanie parę groszy. Proponuje przeznaczyć je na skromny film krótkometrażowy, po prostu migawkę o losach w PRL faktycznego dowódcy obrony Westerplatte, kapitana Franciszka Kuby Dąbrowskiego, który po powrocie z niewoli, chory na gruźlicę, jako niepewny politycznie element sprzedawał w Krakowie gazety i utrzymywał się z szycia kapci.

Można to dołączyć do filmu „Westerplatte” z komentarzem, że spotkała go zasłużona kara.
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Pon Wrz 01, 2008 1:14 pm   

seestrasse napisał/a:
a ten film widzieliście? :wink:

I ten, i np. "Kobieta samotna" czy "Tato" , zresztą jest jeszcze kilka innych filmów, w których Linda grał role zupełnie odbiegające od jego wizerunku z "Psów" czy "Demonów wojny".
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Dawny Gdańsk Strona Główna

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template subTrail v 0.4 modified by Nasedo. adv Dawny Gdansk