jeśli "agencja towarzyska" to dla kogo? Na takim odludziu?
Tego typu przybytki niekoniecznie muszą być umiejscowione w centrach miast. Wręcz przeciwnie - dla wielu klientów mogło być udogodnieniem, że "agencja" leży na odludziu - przecież sąsiedzi, żona i proboszcz nie muszą o wszystkim wiedzieć...
O, jayms, widzę, że mieszkasz po sąsiedzku z moją przyjaciółką! Bywam co jakiś czas w tym bloku naprzeciwko!
Jaki ten świat mały! A może coś wspólnego z Tobą lub przyjaciółką ma ten czerwony Fiat Coupe , który stoi w okolicy zaznaczonego bloku?
A wracając do Żabianki,to w latach 60-tych "lasek" pośrodku osiedla (gdzie stała drewniana kapliczka)był ogrodzony wysokim drewnianym płotem. Znajdowała się tam ferma-hodowla lisów , a pośrodku stał parterowy drewniany domek i strasznie w jej pobliżu śmierdziało (cyt. ze wspomień pana Romka ).
zabianka_1983-lasek.jpg
Plik ściągnięto 11131 raz(y) 45,64 KB
Ostatnio zmieniony przez jayms Sob Sie 12, 2006 2:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
A może coś wspólnego z Tobą lub przyjaciółką ma ten czerwony Fiat Coupe
Każdy Fiat Coupe jest mi bliski , ale z tym akurat nic nie mam wspólnego, nie wiedzialem, że tam parkuje. Dzięki za namiar, poszukam go następnym razem.
mój sentyment jest silny rownież względem skrzyżowania Gospody/Gospody częste wizyty w ośrodku zdrowia i zastrzyki wspominam bardzo czule tylko gdzie był ten piekielny staw...
Jeśli gospoda stała przy tym skrzyżowaniu, to i staw/bajorko musiało być tuż obok. A może gospoda stała w tym miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się restauracja "Żabusia"?
W monografii "Oliwa" Franciszek Mamuszka pisze o osiedlu Przymorze: "Do 1870 r. rozciągał się na tym terenie dostojny bór sosnowy, po którym pozostało do dziś kilka reliktowych drzew i niewielki lasek na Żabiance". To by mogło oznaczać, że gospoda stała mniej więcej na skraju tego boru. Dalej, czyli w stronę Sopotu, były pola uprawne (na łąkach za miejscem gdzie teraz budują halę sportową jeszcze pod koniec lat 60tych zeszłego stulecia rosło zboże) i wreszcie sam Sopot.
I jeszcze odnośnie nazwy Frischwasser. Na stronie Sabaotha w wykazie przedwojennych nazw gdańskich ulic, jest wymieniona ulica Frischwasser wśród ulic Oliwy. Jak wynika z wykazu, jest to uliczka dziś już nieistniejąca i nie mająca polskiego odpowiednika. Czy ktoś się orientuje gdzie przebiegała ulica o tej nazwie?
Przyznaję się do pewnej nieścisłości.
Na mapie messtischbatt (dziękuję Seestrassi za cenny link) od północy (poza miniaturką) przylega do Poggenkrug, tu już osuszone oczko wodne. Widać skarpy, przypuszczalnie sztucznego, przekopu którym spuszczono wodę na dolny, nadmorski taras. Jest strumyczek i rowy odwadniające dno stawku. Od południa, wzdłuż Elsessweg, też jest mała dolinka i króciutki ciek wodny. Mogły więc w okolicy być i żaby, i ropuchy.
Mimo to sądzę, że nazwa karczmy wywodzi się od drugiego znaczenia słowa "poggen". Jak napisał danziger odległość od miasta nie była minusem, a nie wierzę żeby restaurator tak chciał nazwać swój lokal (chyba, że we Francji). Określenie "ropusze" pasuje jedynie do: bajorka, łąki, dolinki,...
Mimo to sądzę, że nazwa karczmy wywodzi się od drugiego znaczenia słowa "poggen". Jak napisał danziger odległość od miasta nie była minusem, a nie wierzę żeby restaurator tak chciał nazwać swój lokal (chyba, że we Francji). Określenie "ropusze" pasuje jedynie do: bajorka, łąki, dolinki,...
Krzysztofie, Twoje spekulacje są oparte jedynie na domysłach, które wynikają z bardzo wątpliwych przesłanek i nie mają żadnego pokrycia w faktach. Zechciej zerknąć na te dwa linki: http://hildesheim.cylex.d...ug-3380623.html oraz http://www.mediatel.de/poggenkrug . Jak widzisz, obecnie w Niemczech funkcjonują dwie restauracje o nazwie Poggenkrug. Jedna z nich ma ropuchę w swoim logo a druga, jak sprawdziłem w sieci, reklamuje się jako "sehr kinderfreundlich" i nawet odbywają się w niej spotkania jakiejś miejscowej grupy katolickiej. Żaden z tych dwóch lokali nie oferuje usług "dziewczynek". Jeśli sądzisz, że "Karczma pod Ropuchą" to zbyt odpychająca nazwa dla potencjalnych konsumentów, to dowiedz się, że np. w takim Berlinie działa "Cafe Anal"... Niemcy mają odmienną mentalność i zupełnie inne poczucie dobrego smaku...
No to jest nas już trzy z naszej dzielnicy. Co do wojen z SP 60 , to mieszkałem na ulicy Gospody 6 (gdzie w tzw.tunelu można było kupić lody włoskie)
i stracić niejedną blachę w przepastnych brzuchach "fliperów" ;)
Kiedy nachodziły nas kosmate myśli, to strasznie wysilaliśmy mózgi, żeby dorobić jakąś zbereźność do tych "wytłoczek" ludzi koło lodziarni. Swoją drogą, stoi to jeszcze?
jayms napisał/a:
i chodziłem właśnie do tej szkoły,lecz nie przypominam sobie wojen chłopców z Żaby z 60tką.
Może dlatego, że przez jakiś czas chłopaki z Żabianki chodziły do 60-tki?
Z powodu tzw. remontu fenolowego mój rocznik zaliczył wszystkie podstawówki na dzielni t.j. 70, 89 i 60
jayms napisał/a:
Natomiast do straszliwych rzezi dochodziło w czasie naszych potyczek z "Wejherakami" czyli mieszkańcami ulicy Wejhera i nieparzystej strony ul.Gospody.
Potwierdzam. Dla nas wyprawa do "Perełki", "Galeona" albo "Papiernika" zawsze wiązałay się ze sporym przyspieszeniem kroku i takim jakimś odczuwalnym "gorącem w powietrzu"
jayms napisał/a:
Oprócz wioski indiańskiej była także "za górką" wioska kowbojska , a naszą "prerią" był teren między Osiedlem Wejhera a plażą.Dotarcie tam wiązało się zawsze z ryzykiem "dostania w oko" od wejheraków. Ech,to były wspaniałe czasy
Dla nas ta preria była terenem wokół "Górki pedałów". Po dzielni krążyły opowieści jak to bliżej nieokreślone "pedały" mogą tam kogoś-komuś-coś (do dziś pamiętam, że nie było na to "coś" jednolitego określenia - wystarczyło rzucić hasło "górka pedałów" i włosy same stawały dęba). Dopiero po piątej klasie podstawówki teren został "odczarowany", kiedy na co drugim wuefie wypluwaliśmy kolejne pęcherzyki płucne, dygając za znienawidzonym naucz. Firanem
A wioska kowbojska, indiańska, rzeczka, fontanna, mostek i inne cymesy były obiektem westchnień całej bandy z mojego podwórka. Dla nas były rzadko osiągalne, bo okrutni rodzice nie pozwalali się oddalać od bloku. Na szczęście człowiek w tym wieku dośc szybko zatraca poczucie "oddalenia"
Na dodatek było tam za moich czasów 2 braci, którzy mieli prawdziwe hełmofony i dygali w nich po podwórku zadając szyku i raniąc serca wszystkich pancernych.
A pamiętacie taką grę w czołgi? W wojnie brało udział 2 generałów, każdy z nich miał swoją drużynę pancerną. Ustawiało się po dziesięć czołgów na każdej z "ławeczek" piaskownicy i na zmiane "lutowało" kawałem płyty chodnikowej przez długość piaskówki. Myk polegał na tym, że w trakcie "ataku" generał musiał tkwić pomiędzy swoimi czołgami.
Z eksplorek pamiętam jeszcze budowę kościoła "blaszaka" pw Chrystusa Odkupiciela. Przekradaliśmy się przez płot na jej teren, bo dośc łatwo można było wykopać łuski, naboje, itepe.
Eech, aż się łezka w ślazach kręci. Wypytam moja Mamunę przy nadarzającej się okazji - ona stawiała bloki na Żabie, może będzie coś pamiętać?
_________________ Wstawać! Wstawać i ćwicyć!
Ale czemu?! Bo rano jest!
Eeee, u mnie jest jeszcze noc...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum