Dawny Gdańsk Strona Główna Dawny Gdańsk


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Ciekawsze artykuły z naszemiasto.pl
Autor Wiadomość
Gdynka 

Dołączyła: 03 Lut 2006
Posty: 760
Wysłany: Pią Cze 16, 2006 1:36 pm   Ciekawsze artykuły z naszemiasto.pl

Poniżej artykuł z dzisiejszego DB o Cotton Clubie, w który w niedzielę odbędzie się ostatnia impreza...

Cytat:
Cotton Club zamyka podwoje. Piwnica dekomunizacyjna


Są wczesne lata 90. Wagon barowego pociągu „Neptun” relacji Warszawa Wschodnia - Gdynia Główna Osobowa w niemal każdy piątek zapełnia się ministrami, marszałkami, dyrektorami departamentów udającymi się na weekend do rodzinnego Trójmiasta. Czekały tam na nich stęsknione rodziny, ale oni woleli kontynuować rozpoczęte w pociągu polityczno-gospodarcze debaty, w piwnicznych wnętrzach gdańskiego Cotton Clubu.
- Zawsze im powtarzałam: „Jesteście jak te baby, przecież w Warszawie macie tyle czasu na rozmowy” - wspomina Iwona Pawłowska, współwłaścicielka Cotton Clubu. - „Tak, ale to nie to samo”, tłumaczyli, zapijając się piwem i grając w bilard do białego rana.

Zatopiona „Sala kapitańska”

Najniższa sala znajduje się 5,5 metra poniżej poziomu chodnika, w sumie to ponad 500 metrów kwadratowych podziemnej powierzchni ciągnącej się wzdłuż ul. Złotników. Po wojnie znajdowała się tu kotłownia, później Klub Stoczni Północnej „La Stadia”.
- Pracowaliśmy z żoną w „Gazecie Gdańskiej” - mówi Jaśko Pawłowski, właściciel Cottonu. - Mieliśmy już tego trochę dosyć, a że padł komunizm, chcieliśmy posmakować wolności i otworzyć własny biznes.
Stojąc na zewnątrz byli przekonani, że to niewielka piwnica. Jednak kiedy tylko weszli do środka i w ciemnościach zapalili małe latarki, odkryli przed sobą ogromną przestrzeń. Przerażenie szybko przerodziło się w zachwyt chociaż miejsce było zrujnowane. Stoły przykręcone do barierek, pofałdowany od wilgoci parkiet, na ścianach stoczniowe tabliczki: „sala kapitańska”, „wejście za okazaniem legitymacji Stoczni Północnej”.
Idea była taka: rozbić postpeerelowską nędzę Gdańska, stworzyć klub bilardowy o charakterze rozrywkowym. I tak by było, gdyby nie wybory parlamentarne, które w województwie gdańskim wygrał Kongres Liberalno-Demokratyczny.

Premier otwiera knajpę

- Przyszedł do mnie Tusk i mówi: „Jeżeli zdążycie z remontem do 23 listopada, to imprezę celebrującą nasze zwycięstwo zamiast w Heweliuszu, zrobimy u was” - wspomina Jaśko.
Trudno sobie wyobrazić lepszą promocję, niż otwarcie knajpy przez premiera! A był nim wtedy gdańszczanin Jan Krzysztof Bielecki.
- Musieliśmy działać natychmiast - opowiada Iwona. - Mieliśmy miesiąc, a nie stać nas było na nic. Za pożyczone pieniądze kupiliśmy najtańsze krzesła, żrącymi substancjami czyściliśmy kible po stoczniowcach. W dniu otwarcia malowaliśmy parkiet i wieszaliśmy markizę nad wejściem. Jaśko pojechał po alkohol, jego mama robiła koreczki - parę talerzyków dla 600 osób, Krzysiek Lisek namawiał koleżanki z Akademii Medycznej do pomocy w obsłudze. I tak 23 listopada 1991 roku, w warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości, nastąpiło wielkie otwarcie połączone z balem kongresowym. Feta trwająca do białego rana, obsłużona przez prasę i telewizję, w tym młodego jeszcze Tomka Lisa.
- Właśnie tak ma wyglądać transformacja - przemawiał na otwarciu premier Bielecki. - Mamy 1991 rok i wszyscy, tak jak Jaśko, mogą wziąć sprawy w swoje ręce.

Szalona dekomunizacja

Idea padła. Cotton staje się nieformalnym salonem politycznym. Tu trzeba się pokazać, na wernisażach, koncertach czy balach. Przyjeżdża Hanna Suchocka, Leszek Balcerowicz, Tadeusz Mazowiecki. Coraz częściej pojawiają się ekipy telewizyjne, gazety nieustannie drukują relacje z imprez. Chyba najbardziej medialny był Bal Dekomunizacyjny prowadzony przez Skibę i Konja w 1993 r.
- Pewnego dnia przyszedł do nas Marek Biernacki, wówczas likwidator gdańskiego PZPR, i oznajmił, że ma masę niepotrzebnych, partyjnych gadżetów - opowiada Jaśko.
- To był happening połączony z akcją charytatywną - opowiada Paweł Końjo Konnak. - Cotton obwieszony był czerwonymi sztandarami organizacji partyjnych, obrazami przedstawiającymi Lenina, Stalina Gomułkę. Ludzie przychodzili poprzebierani za pionierów i Wandy Wasilewskie. Na aukcjach sprzedaliśmy takie cudeńka, jak puste dyplomy ukończenia Wojewódzkiego Uniwersytetu Marksizmu i Leninizmu, legitymacje partyjne czy centralę telefoniczną, przez którą w 1970 roku dano nakaz strzelania do stoczniowców a 10 lat później Fiszbach negocjował z Gierkiem.
„To skandal, żeby kpić sobie z idei rewolucji i jej wodzów” - grzmiała następnego dnia „Trybuna”. - „Skandal, by pamiątki po partii sprzedawać w tak jarmarcznej atmosferze.”
Grzmiała również radziecka „Prawda”, pisząc, że w gdańskim Cotton Clubie kpią sobie z twórców Związku Radzieckiego. Fama o kontrowersyjnym balu dotarła nawet do amerykańskiej Polonii.
- Tak naprawdę Cotton Club, to jedyna rzecz, która wyszła liberałom - mimo przynależności do SLD przyznała po latach Jolanta Banach.

Mesdames, Messieurs – jazz...

- I tak to wszystko trwało do 1993 roku - wyborów, które liberałowie elegancko przerżnęli - opowiada Iwona. - Wtedy już nie byliśmy tak popularni, kamery wyszły z Cottonu i zetknęliśmy się z bolesną pustką. Stwierdziliśmy, że by zapełnić znowu to miejsce trzeba zrobić coś innego, coś nowego. Przyciągnięcie artystów było strzałem w dziesiątkę.
W Cotton Clubie znowu zawrzało. Cykliczne koncerty jazzowe, wernisaże, premiery książek, a nawet sztuki teatralnej.
- Dla aktora Jacka Mikołajczaka napisałem monodram „Pod Dębami” - opowiada pisarz Paweł Huelle. - Odbył się tylko jeden występ na scenie, właśnie w Cotton Clubie.
Jednak prawdziwą legendę Cottonu stworzyli muzycy jazzowi. Grała tu cała czołówka: Włodzimierz Nahorny, Jarek Śmietana, Michał Urbaniak, Nigel Kennedy czy John Abercrombie.
- Przez ostatnie kilka lat w każdy poniedziałek w Cottonie odbywał się jam session - opowiada Przemek Dyakowski, muzyk jazzowy. - To były świetne grania. Przyjeżdżali wszyscy najlepsi. Grałem też w 1994 roku, na zaręczynach Kongresu Liberalno-Demokratycznego z Unią Demokratyczną. Co to była za impreza! Konferansjerem był Janusz Rewiński, przyjechał Adam Michnik, Wiesiu Walendziak.

Nałogowo na bilard

Jednak jak wspominają właściciele, największe oblężenie Cotton przeżył w 1996 roku, na premierze filmu Pasikowskiego „Słodko-Gorzki”. Bankiet miał się odbyć w tajemnicy przed publiką, jakimś cudem informacje przedostały się do prasy.
- Był Boguś Linda, Artur Żmijewski, Rafał Olbrychski, na scenie przygrywał Tomek Lipiński - opowiada Iwona. - Do środka próbowało się wedrzeć ponad 1500 wielbicielek ściśniętych na krótkiej ulicy Złotników. To było istne oblężenie.
- Środowisko aktorskie uwielbiało Cotton Club - wspomina Mirosław Baka. - Nałogowo przychodziliśmy tu na bilarda.
Stałymi bywalcami klubu byli również dziennikarze, jak Tomasz Arabski, Lech Parell, przez krótki okres za barem stał Jacek Gasiński.
- Właściwie dzięki tej pracy trafiłem do mediów - opowiada Gasiński, obecnie dziennikarz TVP. - Pewnego wieczoru podszedł do mnie dyrektor rozgłośni ESKA Nord i powiedział, że z takim głosem muszę pracować w radiu.
Dobry głos miała również Justyna Steczkowska, która początkowo była tylko egzotycznym dodatkiem do stacjonującego w klubie zespołu Next Cotton Trio.
- Chociaż to byli świetni muzycy, jak Miecznikowski, czy Hairulin, nikt nie słuchał ich pitolenia, mieli zbyt niezmienny repertuar - mówi Iwona. - W akcie desperacji zaproponowali, że przyprowadzą koleżankę. I tak po kolejnym nie angażującym kawałku na scenie rozległ się śpiew. Ospali goście raptem rzucili się do barierek. Justyna była dość ekstrawaganckim zjawiskiem, uwielbiała się spóźniać, stroiła się jak do Ritza, a pewnego razu przybrała pseudonim Schocko. „Jak ja zrobię międzynarodową karierę z nazwiskiem Steczkowska?” - tłumaczyła.

Pociąg z Warszawy się skończył

Złote czasy Cotton Clubu bezpowrotnie minęły. Kilkakrotnie zalewana piwnica, przez powódź w 1997 roku, czy przez pękające rury, niemiłosiernie niszczała. Klub z artystycznego i politycznego salonu, zamienił się w jeden z bardziej podrzędnych pubów w mieście. W 2002 roku Jaśko i Iwona otworzyli Tawernę Rybaki w Sopocie, ich młodzieńczy entuzjazm wygasł. Wygasła również umowa o dzierżawę i miejsce przejęli inni. Jedyne, co pozostanie, to wspomnienia po tym absolutnie legendarnym miejscu, które na stałe wpisze się w historię nowo narodzonej, wolnej Polski.
- U nas była nora od początku do końca - wspomina Iwona. - Ale w tej norze wszyscy się cały czas świetnie bawili.
- Co się stało? - zastanawia się Jaśko. - To proste. Pociąg z Warszawy się skończył.

15 lat istnienia Cotton Clubu podsumują dwie imprezy finałowe. Młodszych bywalców klub zaprasza w sobotę, 17 czerwca o godz. 19.01 na „Ostatnią jamajską bibę”, natomiast stałych klientów klub pożegna dzień później, w niedzielę o godz. 20. Atrakcją będzie między innymi sztafeta wszystkich barmanów Cotton Clubu.

Magdalena Szałachowska - NaszeMiasto.pl


Na zdjęciu z lewej "ten słynny gdański imprezowicz Paweł Huelle" :hiihihi: w przebraniu grabarza...

40_614136_1_d_1470.jpg
Fot. Maciej Kosycarz/KFP
Plik ściągnięto 35206 raz(y) 24,06 KB

 
Corzano 
bi-cyklista
z Północy


Dołączył: 18 Lis 2004
Posty: 4571
Wysłany: Wto Cze 27, 2006 7:57 am   

Reprint XIX-wiecznego planu miasta
Cytat:
W Akademii Sztuk Pięknych w ruch poszły potężne, liczące sobie 140 lat kamienne matryce. Plastycy przygotowują reprint XIX-wiecznego planu Gdańska.

Kamienne tablice powstawały w latach 1870-73. Aż trzy lata zajęło zespołowi niemieckich kartografów wyrycie na idealnie gładkich płytach z piaskowca zarysów wszystkich gdańskich budowli, ulic, placów i podwórek. Pod okiem Bushego, bo tak nazywał się szef zespołu, powstało jednak dzieło genialne.
- Przepiękna, misterna robota. Dziś nikt nie byłby w stanie wykonać takiej litografii - ocenia prof. Zbigniew Gorlak zajmujący się na co dzień litografią w gdańskiej ASP.
Płyt jest 18. Każda ma wymiar 60 na 80 centymetrów i waży 50 kilogramów. Pokazują plan miasta naniesiony na kamienie w skali 1:1000. Przez lata przechowywane były w składnicy konserwatorskiej.
Niedawno konserwator wojewódzki, Marian Kwapiński poprosił specjalistów od litografii w gdańskiej ASP o zbadanie czy po 140 latach dałoby się ich użyć.
- Jeśli tak, to wspólnie z miastem myślimy o wykonaniu 50 kompletów planu. Byłby to świetny materiał promujący Gdańsk - wyjaśnia Kwapiński.
Plastycy z ASP właśnie oczyścili dwie, będące w najgorszym stanie tablice, włożyli je pod prasę i wykonali pierwsze odbitki.
- Są jeszcze niewyraźne, ale to normalne w litografii - ocenia prof. Gorlak. - Poprawimy jeszcze prasę i kolejne będą lepsze. W ciągu najbliższych tygodni wykonamy serię odbitek.
_________________
 
Mikołaj 
Idi Admin


Dołączył: 13 Paź 2003
Posty: 8107
Wysłany: Wto Cze 27, 2006 9:58 am   

Świetny pomysł, szkoda że odbitek mało, bo popyt pewnie byłby spory.
Nie wypada przy okazji nie czepić się tego i owego - plan jest Buhsego, a nie Bushego, a zdaniem Stankiewicza i Szermera powstawał w latach 1866-69, a nie 1870-73.
 
Gdynka 

Dołączyła: 03 Lut 2006
Posty: 760
Wysłany: Pią Cze 30, 2006 2:59 pm   

Miejskie służby nie przejęły się losem XII-wiecznych rękopisów

Cytat:

28.06.2006
Podczas poniedziałkowej ulewy woda wlała się do budynku Biblioteki Gdańskiej PAN. Zalaniem zagrożone były najcenniejsze zbiory: XII-wieczne rękopisy, XV-wieczne inkunabuły. Miejskie służby odmówiły pomocy w oczyszczeniu zatkanej studzienki.

Woda zalała korytarz prowadzący do magazynu ze zbiorami specjalnymi. Wlewała się tak szybko, że gdy pracownicy biblioteki przybiegli ze szmatami, wiadrami i szufelkami, sięgała już kostek. Na szczęście udało się zabezpieczyć workami z piaskiem drzwi, przez które woda dostawała się do obiektu. Ośmioro pracowników sprzątało korytarz, a w tym czasie kierownik techniczny biblioteki szukał ludzi, którzy mogliby oczyścić studzienkę na zapleczu biblioteki. To właśnie m.in. przez to, że była ona zatkana, woda wdarła się do obiektu.
- Pogotowie wodno-kanalizacyjne, dyżurny inżynier miasta, firma Gdańskie Melioracje, wszędzie usłyszałem, że gdyby studzienka była na ulicy, to nie ma sprawy - mówi Maciej Mielniczuk. - Nasza jest na podwórku.
Dyżurny inżynier miasta odmówił pomocy w oczyszczeniu niedrożnej studzienki kanalizacyjnej. Woda, której nie przyjmowała studzienka, mogła zalać najcenniejsze zbiory Biblioteki Gdańskiej PAN.
Dyżurny z poniedziałku ma dziś wolne i nie mogę się do niego dodzwonić - powiedział nam Piotr Melnyczok, który wczoraj dyżurował pod telefonem inżyniera. - Faktem jest, że mamy umowę z firmą Melioracje Gdańskie na oczyszczanie studzienek zbierających wodę z ulic.
O drożność innych odpływów powinni zadbać administratorzy obiektów. Wiem z zapisków po dyżurze, że kolega zaproponował osobie dzwoniącej z biblioteki, aby skontaktowała się z prywatną firmą.
Piotr Melnyczok przyznał, że ta sytuacja była szczególna. - Być może kolega nie miał świadomości, o jakie księgi chodzi - dodał.
Szczęśliwie pracownicy biblioteki nie dopuścili, aby woda wdarła się do magazynu zbiorów specjalnych. Jeszcze w nocy, gdy znów w Gdańsku spadł deszcz, dyrektor Biblioteki Gdańskiej PAN zerwała się z łóżka i pojechała sprawdzić, czy księgi są bezpieczne. Dziś może spać trochę spokojniej, bo wczoraj rano zamówiona przez bibliotekę prywatna firma oczyściła studzienkę.
Zbiory specjalne Biblioteki Gdańskiej PAN znajdują się w magazynie na parterze, bo w latach 70. właśnie to pomieszczenie przystosowano do ich przechowywania. Gospodarze biblioteki starają się o pieniądze na remont (klimatyzację, system nawilżający powietrze itp.) innego pomieszczenia.

Anna Kisicka - NaszeMiasto.pl

:dizzy: :burn: :rwie_wlosy: :pukpuk: :shoot:
Liczyć na to, że nie będzie padać, raczej nie można, ale może taka sytuacja już się nie powtórzy... A może nie liczyć, że następnym razem dyżurny pomyśli, tylko jak będzie padać to biec z wiaderkami do Biblioteki PANu?
Ostatnio zmieniony przez Gdynka Pią Cze 30, 2006 3:44 pm, w całości zmieniany 2 razy  
 
Tequilla 
Jan Fedorowicz


Dołączył: 13 Mar 2005
Posty: 267
Wysłany: Pią Cze 30, 2006 3:21 pm   

Bezmuzgłowie połączone z hororem :%
_________________

 
 
Corzano 
bi-cyklista
z Północy


Dołączył: 18 Lis 2004
Posty: 4571
Wysłany: Czw Lip 13, 2006 7:37 am   

Uwaga! HIV na plaży!
Cytat:
Każdego dnia do Centrum Chorób Zakaźnych w Gdańsku trafia kilka osób, które pokłuły się igłami leżącymi na plażach. Ludzie są przerażeni. Takie śmieci zostawiają na plażach narkomani.

Mrożącą krew w żyłach przygodę przeżyła wczoraj pani Ilona z Łodzi wypoczywająca wraz z dzieckiem na plaży w Sopocie.
- Córka bawiła się tuż przy brzegu. Nagle przybiegła do mnie z płaczem, bo czymś się ukłuła - relacjonuje matka. - Rozgarnęłam piasek i ujrzałam... igłę ze strzykawką. Oniemiałam ze zgrozy!
- Nie ma dnia, by nie trafiło do nas przynajmniej kilka przerażonych osób, które pokłuły się igłami od strzykawek podczas spaceru wzdłuż plaży - alarmuje dr Małgorzata Lemańska z poradni przy Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku.
Córkę pani Ilony czekają teraz badania, które trzeba będzie powtarzać co kilka tygodni, by wykluczyć w jej krwi obecność wirusa HIV. Jednak brudne strzykawki i igły to poważne zagrożenie zarażenia się również innymi chorobami i wirusami. Zdaniem plażowiczów, najgorzej pod tym względem prezentują się plaże w Trójmieście. Kapsle, ostre patyki, pobite butelki i właśnie strzykawki, to tylko niektóre ze ,znalezisk".
Igły, strzykawki i śmieci. Tak zdaniem plażowiczów prezentują się plaże na Pomorzu. Codziennie kilkadziesiąt osób rani sobie stopy ostrymi przedmiotami, kilka z nich - porzuconymi przez narkomanów igłami.
Codziennie kilku turystów robi badania na HIV w poradni przy Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. Jedną z nich jest kilkuletnia córka pani Ilony z Łodzi, która wczoraj w Sopocie nadepnęła na brudną igłę.
Dziewczynkę czekają teraz badania, które trzeba będzie powtarzać co kilka tygodni, by wykluczyć w jej krwi obecność wirusa HIV.
- Nie ma dnia, by nie trafiło do nas przynajmniej kilka osób - potwierdza dr Małgorzata Lemańska z poradni przy Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. - Na porzuconych igłach i strzykawkach mogą się czaić różne groźne wirusy, nie tylko HIV.
Lęk o zdrowie dziecka towarzyszyć będzie pani Ilonie przez wiele miesięcy, bo tyle czasu musi minąć, by wyniki kolejnych badań wykluczyły nie tylko zakażenie HIV, ale również wirusem zapalenia wątroby typu B i C. Na szczęście groźba ryzyka zakażeniem HIV jest niewielka, gdyż wirus ten jest wrażliwy na czynniki atmosferyczne. Zdecydowanie dłużej żyją inne wirusy, jak choćby żółtaczki zakaźnej.
Dużo zależy
od plażowiczów
Andrzej Misterek z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Sopocie nie zgadza się z opiniami turystów. - Plaża jest czysta - mówi. - Są one sprzątane codziennie w nocy. Wtedy pracują tu przesiewarki. Opróżniane są też na bieżąco kosze na śmieci. Jednak tak naprawdę dużo zależy od kultury samych plażowiczów.
Inne zdanie na temat czystości i bezpieczeństwa wybrzeżowych plaż mają lekarze i pielęgniarki. To ich pomocy szukają potem ofiary potłuczonych butelek po piwie, pustych puszek, kapsli.
- Wśród pacjentów, którzy przez całą dobę trafiają do naszego ambulatorium chirurgicznego, zwykle dwie, trzy osoby to plażowicze ze skaleczeniami i ranami ciętymi, głównie na stopach - potwierdza Andrzej Kałużny, dyrektor Szpitala Studenckiego w Gdańsku. - Nie zawsze wystarczy im założyć opatrunek, często trzeba ich szyć. Rana musi się zagoić, urlop ucieka. Jak się okazuje, spacer brzegiem morza jest dość ryzykowny.
Problem
jest wszędzie
Reporterzy ,Dziennika Bałtyckiego" sprawdzili wczoraj, jak wygląda sytuacja na kilku innych nadmorskich plażach w regionie. Właściwie wszędzie znalazłoby się coś do poprawienia, gdyż strzykawki i igły w piasku to nie tylko trójmiejski problem.
Plaża i kąpielisko na gdańskich Stogach zdumiewają czystością i nowoczesnością. Nieco gorzej jest już jednak w Brzeźnie. Tutaj łatwo natrafić na kapsle, kawałki szkła, a nawet... sterty śmieci.
Na gdyńskich plażach jest bardzo czysto. Nie widać porozrzucanych puszek, butelek czy papierów.
- O godzinie 5 wyruszają na plaże ekipy sprzątające. Doprowadzenie plaż do porządku trwa cztery godziny. Poza tym przez cały dzień 6 pracowników pilnuje na nich porządku - informuje Aleksander Trzebiatowski, dyrektor firmy Delta zajmującej się sprzątaniem plaż.
O czystość dba się także we Władysławowie, choć jak przyznają lokalni urzędnicy problem strzykawek i igieł znajdowanych na plażach nie jest im obcy. Problemem na władysławowskich plażach są osoby, które obierają sobie to miejsce jako... sypialnię.
- Obawiamy się, że to za ich sprawą na plaży można później znaleźć strzykawki - przyznaje Jerzy Bolda, kierownik działu oczyszczania miasta we Władysławowie. - Policjanci i pogranicznicy usuwają ich z terenu plaży. To teren przygraniczny, spać można w pensjonatach.
Wolę ciepłe kraje
- Plaże są potwornie brudne - mówi Karolina Siemaszko z Łodzi, wypoczywająca w Trójmieście. - Z roku na rok jest tu coraz gorzej. Wolę pojechać do ciepłych krajów. Tam przynajmniej dbają, by turysta nie pokaleczył się na plaży.


Trudno nie zgodzić się z opinią, że syf na plażach w ciągu Brzeźno-Sopot jest niespotykany. Dotyczy to piasku i wody - ilości śmieci monstrualne. Nie pamiętam by kiedykolwiek było gorzej. Ktoś bierze kupę pieniędzy za sprzątanie, a wysyła do roboty 2 lub 3 studentów. Fizycznie niemożliwe jest by oni uprzątneli plażę, więc zbierają tylko największe papiery, które zauważą, albo do których zechce im się podejść.

sprzatacze2.jpg
Plik ściągnięto 35012 raz(y) 30,34 KB

_________________
 
Sabaoth 
Zachodni Prusak


Dołączył: 23 Kwi 2004
Posty: 11351
Wysłany: Pią Lip 14, 2006 10:03 am   

No rewelacja:

Sąd na dworcu PKP



Dziennik Bałtycki napisał/a:
"Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga podziwiać będziemy na gmachu Dworca Głównego w Gdańsku. To niecodzienny pomysł na witanie turystów przybywających do miasta Memlinga.

PKP zgodziły się, aby w wielkim oknie (50 m kw.) zamontowana została imitacja witrażu przedstawiająca ,Sąd Ostateczny" - mówi dyrektor muzeum Wojciech Bonisławski.
To kapitalna wizytówka miasta i regionu, toteż władze poparły projekt entuzjastycznie. Nic dziwnego, w żadnym z polskich miast nie ma ,Sądu Ostatecznego" na dworcu.
Uroczyste otwarcie odbędzie się 10 sierpnia. Zaplanowano happening ,Sąd na dworcu. Między niebem a piekłem".
Pojawią się diabły i anioły, które walczyć będą o nasze dusze. Czy zjawią się też grzesznicy?
- Lepiej nie - protestuje Anna Jasiulaniec z Muzeum Narodowego. - U Memlinga grzesznicy są nadzy.
Rozdawane będą "Piotrowe klucze" z piernika, które zrobi piekarnia państwa Pellowskich.
Zapewne turyści zjeżdżać będą tłumnie, żeby zobaczyć sąd na dworcu i otrzymać klucz do raju.
- 27 kwietnia, 530 lat temu pirat Paul Benecke zdobył galeon "San Matteo", na pokładzie którego był tryptyk "Sąd Ostateczny". Tak więc ołtarz Memlinga zamiast do Florencji trafił do Gdańska. Od początku zachwyca i intryguje. Jest to bez wątpienia oprócz "Damy z łasiczką" Leonarda da Vinci najcenniejsze dzieło w polskich zbiorach, o które starają się największe muzea na świecie - mówi dyrektor Bonisławski. - Już dzisiaj trwają w tej sprawie rozmowy z Wiedniem, Florencją i Hiszpanią. Ten projekt jest częścią kampanii promującej "Sąd Ostateczny". Prowadzimy też rozmowy z władzami lotniska. Chcemy, aby w świadomości wszystkich utrwaliło się hasło "Gdańsk miastem Memlinga".
_________________
www.danzig-online.pl
 
 
Gdynka 

Dołączyła: 03 Lut 2006
Posty: 760
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 11:10 am   

Archelodzy zbadali podziemia kościoła św. Jana

Cytat:
Krypta Adelgundy odkryta
Miała dziesięć lat, gdy zmarła w 1664 roku. Rodzice tak kochali tę jedyną córkę, że zlecili wybudować dla niej specjalną kryptę w kościele św. Jana. Archeolodzy właśnie ją znaleźli. Nie było w nim jednak małej trumny.
Adelgunda można przetłumaczyć z germańskiego jako ,waleczny ród". Ta, o której mowa, była córką Katarzyny i Zachariasza Zappio - gdańskich, zamożnych mieszczan. Rodzina Zappio szczególnie upodobała sobie kościół św. Jana. To im zawdzięczała świątynia liczne obrazy i lichtarze, zegar, żyrandol i chrzcielnicę. Ich pieniądze pomogły też w odnowieniu ołtarza, ambony czy organów.
Gdy więc w 1664 r. umarła jedyna córka Zappiów, właśnie w św. Janie postanowili ją pochować. Pod posadzką w północnej nawie kościoła zbudowano podziemne pomieszczenie, w którym spoczęła mała trumna. Na ścianie nad kryptą zawisł symbol miłości do jedynaczki - okazałe epitafium z wieloma figurkami aniołków (niektóre płaczą, inne się weselą, a jeden z nich nawet puszcza mydlane bańki). Epitafium od lat można oglądać w bazylice Mariackiej (czeka tam, aż wnętrze św. Jana zostanie odrestaurowane). Archeolodzy zbadali właśnie kryptę Adelgundy. Po odsłonięciu płyt posadzkowych w północnej nawie kościoła, natrafiono na trzy sąsiadujące ze sobą krypty, zasypane niemal po strop mieszaniną ziemi, gruzu i ludzkich kości.
- To ślady po rabusiach, którzy po 1945 r. plądrowali kościół - mówi Krzysztof Dyrda, archeolog, który kierował pracami.
Do jednej z krypt z częściowo zniszczonym sklepieniem (to także efekt działania złodziei) prowadziły schody i żelazne drzwi z symbolem krzyża, a na wewnętrznej ścianie widniała data 1664. Ponieważ to nad nią wisiało niegdyś epitafium córki Zappiów, archeolodzy mieli pewność, że to krypta Adelgundy i nadzieję, że po oczyszczeniu pomieszczenia, na posadzce znajdą małą trumnę.
- Trumnę, owszem, znaleźliśmy, ale dużą, jak dla dorosłego człowieka. W środku była ziemia i przemieszane kości dziecięce i dorosłych. Czy są wśród nich te ze szkieletu Adelgundy? Zobaczymy po ich przebadaniu - mówi Dyrda. - Przebadane zostaną zresztą wszystkie kości z krypt. Z pewnością dowiemy się dzięki temu więcej o stylu życia czy chorobach gdańszczan sprzed z górą trzystu lat.

Anna Kisicka - Dziennik Bałtycki


Komin ku czci Hitlera
Cytat:

Robotnicy remontujący dom podcieniowy w Kolniku w gminie Pszczółki znaleźli w kominie monety Wolnego Miasta Gdańska, gazetę ,Danziger Dorposten" z 21 lutego 1939 roku i akt erekcyjny budynku. Jak się okazuje, dom powstał ku czci Adolfa Hitlera.

Budynek jest blisko sto lat młodszy niż przypuszczano. Pochodzi z lat 30. XX, a nie XIX wieku - mówi Jolanta Kołkowska, dyrektor Fundacji Żyć Godnie, prowadzącej WTZ w Kolniku.
Robotnicy znaleźli m.in. sześć guldenów i fenigów z herbami Wolnego Miasta Gdańska z lat 1932-1937 oraz egzemplarz faszystowskiej gazety ,Danziger Dorposten" z 21 lutego 1939 roku. Tytuł z pierwszej strony głosi ,Z powrotem do Rzeszy". W akcie erekcyjnym budynku napisano: ,(...) dom powstanie dla dobra miejscowej gminy w siódmym roku rządów Adolfa Hitlera".
Fundacja Żyć Godnie przekazała niecodzienne znalezisko Urzędowi Gminy w Pszczółkach.
- Trudno oszacować wartość kolekcjonerską tych przedmiotów, jednak nie zamierzamy się ich pozbywać. Będziemy mieli nietypową pamiątkę po remoncie - zapewnia Olga Bogacka, kierownik Referatu Promocji i Rozwoju Urzędu Gminy Pszczółki.
W budynku po remoncie będą prowadzone Warsztaty Terapii Zajęciowej dla osób niepełnosprawnych.

Arkadiusz Gancarz - Dziennik Bałtycki
_________________
Linkologia - 230 stron o Gdańsku. Dodaj do ulubionych!
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 11:31 am   

Cytat:
gazetę Danziger Dorposten

:haha:
 
Corzano 
bi-cyklista
z Północy


Dołączył: 18 Lis 2004
Posty: 4571
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 12:02 pm   

Cytat:
gazetę Danziger Dorposten

Chyba Dorfposten. :wink:
_________________
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 12:29 pm   

tyz piknie... :hihi:
 
danziger 
Korytarzanin


Dołączył: 03 Gru 2004
Posty: 4638
Wysłany: Wto Lip 25, 2006 8:56 pm   

Cytat:
Trudno oszacować wartość kolekcjonerską tych przedmiotów,

No tak, bo katalogi i cenniki gdańskich monet wychodzą raz na sto lat w jednym egzemplarzu, w dodatku wydawane są gdzieś w dżungli amazońskiej.
A gazeta "Danziger Dorposten", to musi jakiś biały kruk - pewnie nawet Andrzejewski o niej nie wiedział :hihi:
_________________
da, da, da...
 
 
Corzano 
bi-cyklista
z Północy


Dołączył: 18 Lis 2004
Posty: 4571
Wysłany: Pią Sie 04, 2006 7:26 am   

Cytat:
Zablokowana Motława

Stary, historyczny port gdański nad Motławą jest niedostępny nawet dla średniej wielkości żaglowców. Wąskie gardło stanowi dla nich płycizna przy wyspie Ołowianka.

Podczas Zlotu Baltic Sail Gdańsk 2006, zakończonego w niedzielę, piękny niemiecki bryg "Roald Amundsen" musiał zostać przy nabrzeżu Ziółkowskiego w Nowym Porcie. Brak większych żaglowców na Motławie znaczne pomniejszył atrakcyjność tegorocznego zlotu.
Rafał Grad, kierownik mariny Gdańsk poinformował, że "Roald Amundsen" nie otrzymał zgody Kapitanatu Portu Gdańsk na wejście na Motławę ze względu na zanurzenie wynoszące 4,2 m i zagrożenie utknięcia na mieliźnie. Nie mógł też cumować pod Żurawiem czy przy Targu Rybnym i uczestniczyć w paradzie jachtów. Przy nabrzeżu Długiego Pobrzeża, przy którym jest najwięcej miejsca dla dużych żaglowców, głębokość nie osiąga nawet 3 m.
- Trzeba koniecznie pogłębić Motławę na wysokości Ołowianki przynajmniej o pół metra - mówi Andrzej Królikowski, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni. - Planujemy przeprowadzenie prac pogłębiarskich i odbudowę zrujnowanych nabrzeży przy wyspie, ale nie mamy jeszcze pieniędzy na ten cel. Na razie staramy się zgromadzić odpowiednie środki finansowe.
_________________
 
Gdynka 

Dołączyła: 03 Lut 2006
Posty: 760
Wysłany: Czw Sie 24, 2006 5:06 pm   

Dwie dobre wiadomości

Gdański Żuraw do renowacji

Cytat:
Renowację ceglanej elewacji zabytkowego gdańskiego Żurawia, jednej z najbardziej znanych budowli grodu nad Motławą, zleci dyrekcja Centralnego Muzeum Morskiego.

Stary dźwig portowy stanowi dziś oddział muzeum, mieszczący stałą wystawę poświęconą dziejom portu gdańskiego.
- Zabiegamy o pieniądze na odnowienie Żurawia, będącego pierwszą siedzibą naszego muzeum - mówi Jerzy Litwin, dyrektor CMM. - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu bezpośrednio podlegamy, obiecało, że przyzna nam dotację na prace konserwatorskie. Potrzebujemy półtora miliona złotych. Kwota ta ma być ujęta w przyszłorocznym budżecie ministerstwa. Żuraw jest obiektem unikatowym na skalę nie tylko europejską, ale i światową, będąc najstarszym zachowanym dźwigiem portowym Dlatego też troszczymy się o jego stan. W okresie działań wojennych w 1945 roku został on zniszczony do trzeciej kondygancji. Doszczętnie spłonęła drewniana konstrukcja dźwigu, stropów i więźby dachowej. W roku 1962 ceglaną część budowli odbudowano, a drewnianą konstrukcję dźwigu wraz kołami deptakowymi z bębnami linowymi i ich hamulcami dokładnie odtworzono, wykorzystując historyczną dokumentację techniczną.
Obecnie ceglane mury baszt Żurawia są bardzo zanieczyszczone. Jest to wynik pożaru w czasie wojny oraz działalności dawnej ciepłowni przylegającej do tego obiektu i elektrociepłowni na Ołowiance, które niegdyś emitowały dużo spalin i pyłów. Destrukcji uległo wiele zewnętrznych powierzchni oryginalnych murów.
Wnętrza Żurawia wyremontowano przed kilku laty. Wymieniono instalacje grzewczą i elektryczną oraz zainstalowano nowe systemy alarmowe. Wstawiono okna z ramami dębowymi. Pomieszczenia przyziemne baszt wyłożono płytami granitowymi. Wykonano ekspertyzę stanu technicznego potężnych fundamentów budowli, zbudowanych z kamiennych głazów. Stwierdzono, że są one w dobrym stanie. Szczeliny pomiędzy kamieniami wypełnia glina. Była ona doskonałym materiałem izolującym, zapobiegającym zawilgoceniu piwnic, stosowanym w gdańskim budownictwie od średniowiecza. Przeprowadzono konserwację drewnianej konstrukcji części dźwigowej Żurawia, która znajduje się w dobrym stanie. Zainstalowano też system gaśniczy.
- Część pieniędzy z dotacji ministerstwa przeznaczymy na modernizację i rozbudowanie istniejącego systemu przeciwpożarowego. W przypadku Żurawia, posiadającego dużą, drewnianą konstrukcję dźwigową, jest to bardzo istotne - dodaje dyrektor Litwin.
Obecnie w Żurawiu można obejrzeć stałą wystawę ,Gdańsk od XVI do XVIII wieku - życie portowego miasta". Ukazuje ona działalność dawnego portu gdańskiego, jakim widzieli go marynarze i kupcy, przypływający do niego żaglowymi statkami handlowymi. Wystawa obrazuje system nawigacyjny w starym porcie, od wejścia poprzez Wisłę i Motławę do nabrzeży, oraz techniki przeładunków i sposoby składowania towarów. Najważniejszym towarem przywożonym i wywożonym z Gdańska było zboże, które w XVII wieku magazynowano w ponad 300 spichlerzach. Składowano w nich także sól, śledzie, wino i piwo, tkaniny i futra oraz różne wyroby rzemieślnicze. Statki obsługiwano przy nabrzeżach, mających w sumie długość 3 km. Dyrektor Litwin zaznacza, że wystawa pokazuje też ludzi, których działalność była związana z portem, żeglugą i handlem. Byli to kupcy, tragarze, szkutnicy czy kotwicznicy. Poświęcono im ekspozycje "Kantor kupca", "Pokój w domu mieszczańskim" i "Rzemiosła pomocnicze szkutnictwa".

Jacek Sieński - NaszeMiasto.pl


Fortyfikacje staną murem
Cytat:
Najprawdziwsza fosa, za nią zakończony zębami mur obronny i baszta - taką rekonstrukcję, pokazującą, jak w średniowieczu wyglądały obwarowania Gdańska pragnie stworzyć miejski konserwator zabytków.

Historyczna rekonstrukcja znajdzie się w ciągu istniejącego, ale zaniedbanego dziś muru obronnego przy ul. Latarnianej. Właśnie trwają tu zlecone przez miasto prace archeologiczne.
- Dzięki nim dowiedzieliśmy się już, że po zewnętrznej stronie muru, w pewnej odległości od niego, był jeszcze drugi - tzw. mur niski, a dopiero za nim mieściła się fosa - mówi Janusz Tarnacki, miejski konserwator zabytków.
Wprawdzie kwestia odtworzenia fosy nie jest jeszcze przesądzona (ostatecznie zdecydują o tym w przyszłym roku projektanci), ale odbudowa baszty i budowa podestów, którymi przed wiekami poruszali się po murach strażnicy - tak.
A samą ul. Latarnianą mają oświetlać, jak przed wiekami - lampy gazowe. Realizacja rekonstrukcji ma rozpocząć się w 2008 roku.

Anna Kisicka - Dziennik Bałtycki
Ostatnio zmieniony przez Gdynka Pią Sie 25, 2006 10:57 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
Marcin 


Dołączył: 14 Mar 2004
Posty: 4244
Wysłany: Pią Sie 25, 2006 12:25 am   

Cytat:
Fortyfikacje staną murem
Cytat:

:== Świetnie! :D
_________________
Frakcja Miłośników Niewygodnych Kin
--------------------------------------------------------------------------
Až dojde moja poslední hodina, pochovajte mňa do bečky od vína
--------------------------------------------------------------------------
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Dawny Gdańsk Strona Główna

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template subTrail v 0.4 modified by Nasedo. adv Dawny Gdansk