tak ja pamiętam dom Karmelitanek przy ul Kartuskiej.
Przepraszam, ze dopiero teraz sie odzywam (bylem 19 dni w szpitalu i mialem dwa op.).
Krystynko, dokladnie tak to wygladalo, jak Ty pokazujesz. Huberta pismo nie moge czytac i pokoje dla chorych chyba juz nie bylo. Te pokoje byly zajete przez zlobek.
Jeszcze dodam: kaplica byla calkiem biala, wejscie z lewej strony, bylo harmonium, grane przez siostre, stalo w tyle, wiecej po prawej stronie. Sakristei byla po prawej stronie od oltarza. Msza sie odbywala w dni powszednie o godz. 7:00.
Po mszy 40 min. szlismy do malego pokoiku od holu w prawo, gdzie zjedlismy skromne sniadanie. Wtedy 10 min. drogi do szkoly SP12, ktora sie o 8:00 zaczynala.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Po wojnie musielismy wegiel przyniesc do szkoly. W kazdej klasie stal wielki piec do sufitu kachlowany.
Kazdy musial miec ze soba duza miske i lyzke. W czasie duzej przerwy dostawalismy darmo zupe i kawalek chleba od siostr Dunskiego Czerwonego Krzyza, ktore przyjezdzaly kuchnia polowa. Pewnwgo dnia to przestalo i "Glos Wybrzeza" pisalo: "siostry chcialy do domu jechac; zreszta nasze socjalistyczne dzieci nie potrzebuja kapitalistycznej zupy" - te swinie
Wysłany: Czw Lut 18, 2016 3:56 pm Dom św. Józefa -Karmelitanek przy ul. Kartuskiej.
Tak jak obiecała, napiszę trochę wspomnień o Domu św. Józefa .Siostry Karmelitanki przed wojną mieli przedszkole,ale władze po wojnie na to nie pozwolili,więc otworzyli dom dla ciężko chorych i sparaliżowanych pań.Zajmowała się nimi siostra Teresa i pani Andzia,która też tam mieszkała.Siostra Teresa nie miała dyplomu pielęgniarki , więc musieli zatrudnić kogoś jeszcze z dyplomem.Moja Mama była dypl.pielęgniarką ,a że znały się z siostrami jeszcze z młodości ,poprosili Mamę, aby się zgodziła, no i tak to się zaczęło. Ja uczennica podstawówki,przebywałam u sióstr w czasie wakacji i nie tylko,lecz nie codziennie,ale bardzo często.Pomagałam przy karmieniu chorych ,które zajmowały 1-wszy pokój.Było tam chyba 6 łóżek.Robiłam bukieciki i stawiałam przy chorych.Siostry pozwalały z małego ogródka za domem zrywać kwiaty, do dużego nie było wstępu.Chodziłam po drobne zakupy , przeważnie
po słodycze,czytałam im książki.W drugiej sali leżały panie co poruszały się na wózku.Tu zaprzyjażniłam się z panią Heleną Zaborowską ,pochodziła z okolic Lwowa,była nauczycielką, znała świetnie jęz. rosyjski,a że w roku 1949 wprowadzili jęz.rosyjski do szkół ,to ja miała wspaniałą pomoc. Nie dość , że ja dziecko niemieckie uczyłam się języka polskiego po wojnie ,to doszedł teraz jeszcze jęz. rosyjski,ale dałam sobie rade .Od pani Heleny dostała modlitewnik z piękną dedykacją.Jest wydany w Warszawie 12 stycznia 1939 rok i krzyżyk czerwony wysokości 6 cm. w środku z wziernikiem ,gdzie można zobaczyć 16 kolorowych ikon.Piękna pamiątka..Mój jęz.niemiecki też się przydał ,ponieważ część pań były gdańszczankami nie mówiły dobrze po polsku, albo wcale,więc ja byłam dla nich też pomocna Chodziłam czasami z Matką Zofią, albo z Matką Barnabą(na zmianę były Matkami Przełożonymi). do Gdańska na ul. Szeroką po mięso i wędliny, bo tam była rozdzielnia dla różnych instytucji.Chodziło się pieszo w jedną i w drugą stronę ,nie tramwajem.Na Boże Narodzenie przygotowywałyśmy z panią Andzią małe
przedstawienie,wiersze , kolęndy przy podwieczorku dla chorych.Zawsze panowała tam cisza. taki spokój ,pomimo,że niektóre panie leżały już ładnych parę lat nie ruszając się wcale,ale cierpliwie znosiły swój los.Ks.Prał. Papenfuss zawsze do nich taki miły, uśmiechnięty,zawsze miał dla nich miłe słowo.Moja Mama była przy chorych do rozwiązania tego domu ,nie wiem , który to był rok.Ja będąc już w szkole średniej podczas wakacji pojechałam z Mamą do Śremu koło Poznania ,bo tam wywieżli wszystkich chorych. Miłe były przywitania,ale rozstanie ze złami w oczach.Za drugim razem została już garstka pań,pani Heleny też już nie było.Siostry Karmelitanki po likwidacji domu zamieszkały na Siedlicach w małym domku,część wyjechała do Niemiec ,pozostały chyba 4 ,które póżniej
też wyjechały do domu Matczynnego w Niemczech.I tak skończyła się moja przygoda i historia u sióstr Karmelitanek.
Alez Krystynko wspomnienia !!! Ze Ty tak zwiazana bylas z siostrami, tego sie nie spodziewalem.
Zaluje, ze mysmy sie wtedy nie poznali.
Ale te dwie rodziny z Kolpingsheimu musialas znac: Frau Johanna Zischke i jej corka Marianne; rodzina Nokelskich: matka Maria, corka Regina wyszla za Braca, Hubert, Jan i mlodo zmarla Hannelore, pan Nokelski przyjechal z NRD.
Oni mieli scisly kontakt z Frau Zielke, corka Christa, no i maja mama Stegen z siostra Edyta.
A jeszcze byla rodzina Zaborowskich z Na Zboczu z Magda (zmarla w Stade), Ewa (zmarla w Gdansku) i Agnieszka zyje na Orunii.
W czasie wojny my dzieci dokuczalismy "Pochilchen". On byl kulawy, chodzil z laska, zawsze w czarnym garniturze i jezyk mu troche wystawal z ust przy mowieniu. Chodzil tam, gdzie byly wesela, urodziny, Zrywal kwiaty z nastepnego ogrodu i wreczal jubilatom. Za to zapraszano go do srodka na jedzenie. - Ta pani Zischke umiala go swietnie nasladowac; to byl dla nas ubaw niesamowity.
Wysłany: Czw Lut 18, 2016 7:23 pm Re :Dom św. Józefa -Karmelitanek przy ul. Kartuskiej.
Moja Mama znała rodzinę Nokielskich,ale to tylko dlatego ,że przebywała tam u sióstr,a oni chodzili tam na Mszę św.Myśmy wtedy mieszkali za Emaus w Zaborni.Nasz dom na ul. obecnie Korzennej był w ruinach jak cała ulica.
Wysłany: Czw Lut 18, 2016 7:36 pm Re :Dom św. Józefa -Karmelitanek przy ul. Kartuskiej.
Co do drugiego tematu ,to my w Gdańsku mówiliśmy na niego" Schucker Brunchen".czarny garnitur ,laseczka,cylinder i białe rękawiczki.Kierował latem ruchem na końcu pętli na Stogach,Był przy promie na Motławie koło Żurawia,Na każdym ślubie w kościele ,gdzie tylko mógł .Znali go wszyscy gdańszczanie. W gazetach często był opisany. Po wojnie znalazł się w Hamburgu i tam zmarł.Wyprawili mu bardzo duży pogrzeb na koszt miasta.
Tak, ten widok ja pamietam.
Foto jest zrobione z chodnika na ul. Kartuskiej, mniej wiecej gdzie teraz jest czesciowo sklep pocztowy.
Justinko, dokladnie za tydzien 16.03. ksiedz Hubert obchodzi 58. rocznice otrzymania swiecen kaplanskich.
My swietowalismy to w Kolpingsheim. Popros go o to grupowe foto ze wszystkimi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum