Dawny Gdańsk

Się jadło - Się jadło... dawniej

syrenka - Sro Sie 23, 2006 8:53 pm
Temat postu: Się jadło... dawniej
Echhh, co za rozczarowanie... :wink:
Wchodząc do tego tematu miałam nadzieję ujrzeć przepisy tradycyjnych gdanskich potraw (są takie??????) a tu jakieś "Bumerangi", "Sfinxy" - to co wszędzie.... :II

Mikołaj - Sro Sie 23, 2006 9:07 pm

Cytat:
przepisy tradycyjnych gdanskich potraw (są takie??????)

No właśnie... są? Bo miałbym kłopoty, żeby je wymienić. Już prędzej kaszubskie.
Z Grassa można wyczytać sporo przepisów, Stowarzyszenie GG robi nawet co jakiś czas kolacje (Teatr Gotowania według Güntera Grassa), gdzie można ich popróbować.
A napoje? Kiedyś były, takie jopejskie na przykład. Albo Hevelius, Kaper :evil:
Pociągnijmy ten wątek...

Przewodnik Wiedzy i Życia "Gdańsk i Pomorze Wschodnie" uczciwie pisze, że "stosunkowo najmniej widoczny w trójmiejskim pejzażu kulinarnym jest wpływ dawnej gdańskiej kuchni". A jakie są te dania? Kaczka po gdańsku (z warzywami, cząstkami pomarańczy i pomarańczowym likierem), sałatka po gdańsku (warzywa i gotowany dorsz), polewka gdańska (gulaszowa z siekanym ogórkiem kiszonym, oliwkami i kaparami). Gdańskie? Hmmm... :???:
Z kaszubskich mamy zylc (galaretka z nóżek), rybonkę (zupa rybna z lanymi kluskami), śledzia, węgorza.
Cóż, może za mało bywam w "tradycyjnych" restauracjach, a za dużo w pizzeriach.

syrenka - Sro Sie 23, 2006 9:40 pm

A jest jakaś restauracja oferująca gdańskie potrawy, jak np. ta kaczka (swoją drogą - kaczka jest też tradycyjną potrawą w Poznaniu :wink: )?
Z napojów to najbardziej znana jest chyba gdańska wódka :wink:

No jazda, Gdańszczanie z dziada-pradziada! Co się jadło u Was w domu??? (głodna się robię...)

Mikołaj - Sro Sie 23, 2006 9:45 pm

menu z Teatru Gotowania sprzed 2 lat:

Przystawka
- Borowiki w śmietanie
Dania główne
- Filet z sandacza w sosie koperkowym
- Pieczeń wieprzowa z kminkiem i kiszoną kapustą
Deser
- Krem waniliowy z musem śliwkowym

i relacja z wcześniejszych spotkań:
http://julia.univ.gda.pl/...rgotowania.html

Rumcajs - Czw Sie 24, 2006 9:24 pm

Z napojów "prądotwórczych":

Machandel - niestety niedostępny już w tej starej formie - patrz AR
Goldwasser - pono lepiej
Za wszystkie te dobra dziękujemy pracowitym i rygorystycznym Mennonitom. Podobało mi się tłumaczenie w encyklopedii menonickiej - menonici zostali zmuszeni do wytwarzania wódki i prowadzenia wyszynku, bo Gdańsk skutecznie blokował im dostęp do innych profesji :hihi:

Co do jedzenia - jest bardzo trudno znaleźć cokolwiek "prawdziwie" gdańskiego.

Czasem myślę, że może nie było czysto "gdańskiej" kuchni, może każda rodzina zachowywała swe tradycyjne narodowe potrawy. :hmmm:
Bo jak nie spojrzeć, to są przepisy kaszubskie, niemieckie, śląskie, żydowskie itp.

Przeglądając bardzo ładną książkę "Przepisy na bycie razem" odnalazłem jak dotąd trzy rodziny, których korzenie wrastały w Gdańsku i Sopocie (doszedłem do 112 str.).
Pierwsza podaje przepis na Eintopf: zbierz wszystko co ci wpadnie w ręce, a nadaje się do jedzenia, wrzuć do gara i gotuj. :hmmm:

Druga: Zupa z brukwi :hmmm:

Trzecia: Karp w sosie piernikowym - to już mogłoby cos być :D


Z kaszubskich potraw polecam jeszcze:
Pulki ze śledziem w śmietanie z jabłkiem i cebulą
Czarną polewkę - ja jej nie lubię, ale ci którzy jedzą mówią, że nie ma lepszej zupy na świecie :)

Co do knajp.
Może Łosoś? Proponuję wysłać Zdzisława na zwiady - po opisach krewetkowych szaleństw, spodziewam się, że "uradzi" rachunek na koniec :wink:

W Gdańskiej to podają taką hybrydę polską. Schabowy z piersi kurczaka. Ale byłem tam z firmą, która dusiła każdy grosz, może jak się zjada w bardziej wypasionym towarzystwie
to dają lepiej.

Mestwin - jedyna kaszubska knajpa. Niestety potrafi byc nierówna. Jeśli trafi się dobry dzień, naprawdę jest pysznie. Śledź, ziemniaki zasmażane, maślanka, kapuśniak MNIAM




Zdecydowanie jazda Gdańszczanie z dziada i prababki!

gargoyle dfl - Pią Sie 25, 2006 12:23 am

Cytat:
Zupa z brukwi


nie jadles nigdy brukwi?

Rumcajs - Pią Sie 25, 2006 12:40 am

gargoyle dfl napisał/a:
Cytat:
Zupa z brukwi


nie jadles nigdy brukwi?


Bardzo lubię brukiew. Szczególnie clapshot`a z huggies`ami. Ale po IIWŚ brukiew wyszła mocno z mody, stąd to skrobanie po głowie.

gargoyle dfl - Pią Sie 25, 2006 12:48 am

Zaraz wyszla ,ja jadlem brukiew gdzies okolo 85-87 roku w okolicach Zabornii.
Marcin - Pią Sie 25, 2006 12:50 am

Co tam lata 80-te... :wink: XXI wiek - Kaszuby bardzo zachodnie czyli "kraina w kratę". :)
syrenka - Pią Sie 25, 2006 6:47 am

Rumcajs napisał/a:

Pierwsza podaje przepis na Eintopf: zbierz wszystko co ci wpadnie w ręce, a nadaje się do jedzenia, wrzuć do gara i gotuj. :hmmm:

To wszędzie znają. W Poznaniu tez to masz od wieków... Nawet Wa-wa gotowała Eintopf.


Cytat:
Mestwin - jedyna kaszubska knajpa. Niestety potrafi byc nierówna. Jeśli trafi się dobry dzień, naprawdę jest pysznie.

Boję się pomyśleć, od czego zależy dobry dzień :hihi:

gargoyle dfl - Pią Sie 25, 2006 10:39 am

Cytat:
Eintopf.


U mnie w domu mowili na to "witajcie wszyscy razem"

syrenka - Pią Sie 25, 2006 9:39 pm

U mnie mówiło się "spacerkiem przez ogród" bo Eintopf to raczje taka jarzynowa u mnie w domu. :^^
parker - Sob Sie 26, 2006 9:19 am

czego to Polacy nie wymyślą, żeby nie powiedzieć po ludzku :wink: u mojej babci Eintopf był, i zupa z brukwi też czasami. Ale to było kilkanaście lat temu...
Sabaoth - Sob Sie 26, 2006 11:31 am

U mnie Eintopf bywał i nadal bywa czasami na stole. Ciekawostką jest to, że pewien znajomy profesor z Warszawy nie bardzo wiedział co to jest Eintopf, podobne problemy miał z fyrtlem i szlauchem :hihi:
Hochstriess - Sob Sie 26, 2006 11:46 am

Dania jednogarnkowe nie sa domena li tylko kuchni niemieckiej czy kuchni narodow niemieckojezycznych.W moim Domu Gdansko-Wilenskim uzywa sie do dzis dnia wielu okreslen zamiennie, z przewaga okreslen rodzinnych typu "spacer przez ogrod", "zupa na sztywno", "smietnik warzywny".Oczywiscie zyje u nas i eintopf i gorszok (rosyjska nazwa jednogarnkowca) a takze cassoulet (francuska).
To "nieludzkie" okreslenia? Rozumiem o co chodzi, naprawde, jednak troszke mnie zakłuło.
Pozdrawiam serdecznie :-)

parker - Sob Sie 26, 2006 12:06 pm

Nie dam się przekonać, że "spacer przez ogródek" jest tak samo wygodnym w użyciu określeniem jak "Eintopf" :wink:
syrenka - Sob Sie 26, 2006 12:24 pm

Sabaoth napisał/a:
Ciekawostką jest to, że pewien znajomy profesor z Warszawy nie bardzo wiedział co to jest Eintopf, podobne problemy miał z fyrtlem i szlauchem :hihi:

Gdański fyrtel i szlauch?? Nooo - to poznańskie słowa, nie dam sobie ich wyrwać :D
Ja swoich gości spoza Pozanania zapraszam, żebyśmy poszli "na szagę". Po pierwszym szoku ""NA CO????" informuję grzecznie, ze pojdziemy...na skróty... :hihi:

Zupy z brukwi nie jadłam. A dobra jest?[/i]

Makabunda - Sob Sie 26, 2006 12:38 pm

Cytat:
Pozanania zapraszam, żebyśmy poszli "na szagę".

No tak a do tego zajadacie "szagówki". Ale co to jest to pozostawmy jako zagadkę.

Hochstriess - Sob Sie 26, 2006 12:57 pm

Hehe ja do dzis dnia chodze na "szage" ;-) A fyrtle,szlauchy,wichajstry i mnostwo innych germanizmow funkcjonuje w jezyku potocznym w wielu czesciach Polski z wiadomych wzgledow.Pamietam swoja euforie jak dotarlo do mnie co to jest "wichajster" a raczej skąd i jak :hiihihi:
danziger - Sob Sie 26, 2006 1:07 pm

Rumcajs napisał/a:
Machandel - niestety niedostępny już w tej starej formie

Na szczęście dostępny jeszcze jest - tyle, że trudno dostępny, przynajmniej w Gdańsku.

syrenka - Sob Sie 26, 2006 3:05 pm

Furya napisał/a:
Pamietam swoja euforie jak dotarlo do mnie co to jest "wichajster" a raczej skąd i jak :hiihihi:

:haha: Łączę się z Tobą we wspomnieniu... :haha: Miałam to samo... :hihi:

Szagówki to kopytka dla niewtajemniczonych. Jak w Gdańsku wyglądają pyzy? Bo u nas są wielkości bułki, a na wschodzie to małe, ciężkawe kluski...

Mikołaj - Sob Sie 26, 2006 3:34 pm

syrenka napisał/a:
Furya napisał/a:
Pamietam swoja euforie jak dotarlo do mnie co to jest "wichajster" a raczej skąd i jak :hiihihi:

:haha: Łączę się z Tobą we wspomnieniu... :haha: Miałam to samo... :hihi:

to w takim razie trochę radości przede mną - skąd to?

Makabunda - Sob Sie 26, 2006 3:59 pm

Cytat:
to w takim razie trochę radości przede mną - skąd to?


wie heist er ? czyli jak się to nazywa?

Sabaoth - Sob Sie 26, 2006 4:01 pm

No, ten, ten... jak on się nazywa :hihi:
Makabunda - Sob Sie 26, 2006 4:05 pm

Gdyby nie to "der, die, das"
byliby już Niemcy z nas. :hiihihi:

Makabunda - Sob Sie 26, 2006 4:08 pm

Cytat:
Szagówki to kopytka dla niewtajemniczonych. Jak w Gdańsku wyglądają pyzy? Bo u nas są wielkości bułki, a na wschodzie to małe, ciężkawe kluski...

Poznańskie pyzy to znane są poza wielkopolską pod nazwą "pampuchy". I są co do istoty swego jestestwa tym samym. Różni je tylko semantyka.

Mikołaj - Sob Sie 26, 2006 4:29 pm

Cytat:
wie heist er ?

aaa no taaak... :hiihihi:

syrenka - Sob Sie 26, 2006 5:57 pm

Mikołaj napisał/a:

aaa no taaak... :hiihihi:

Witamy w świecie uświadomionych :haha:

Makabunda, dzięki za wyjaśnienie. Człowiek uczy się całe życie ;)


No to pomolestowaliście już swoich Dziadków o tradycyjne gdańskie potrawy?

Hochstriess - Sob Sie 26, 2006 7:10 pm

Pampuchy sa drozdzowe na parze a pyzy z ziemniakow surowych.Moga tez byc pol na pol.Podobnie jak kluski sląskie lub wilenskie cepeliny.Rozni je ksztalt i nadzienie. :-)

Mikołaj, prawda,ze euforia i eureka? :-)

Rumcajs - Nie Sie 27, 2006 7:56 pm

Makabunda napisał/a:

Poznańskie pyzy to znane są poza wielkopolską pod nazwą "pampuchy".


"Najlepsze Pampuchy..."

"...były w barze DUO na Jeżycach..."

A lochacie się też?

syrenka - Nie Sie 27, 2006 9:32 pm

Bar DUO na Jeżycach... jako żywo sobie nie przypominam! :hmmm:
Lochać się lochamy :lol:

Makabunda - Pon Sie 28, 2006 6:42 am

Bar Jeżycki to sobie przypominam. Ale to chyba off topic.
Gość - Pon Wrz 04, 2006 9:36 pm

Rumcajs napisał/a:
Co do knajp.
Może Łosoś? Proponuję wysłać Zdzisława na zwiady - po opisach krewetkowych szaleństw, spodziewam się, że "uradzi" rachunek na koniec :wink:


Nie trzeba wysyłąc na zwiady :OO
Byłęm wielokrotnie w "Łososiu", rachunki "uradziłęm".... i niestety ...... rozczarowanie.....
Nie żeby żle, ale (moim zdaniem) brak fantazji..... Kiedyś bywało w nim zdecydowanie lepiej.... Jedzenie w "Łososiu" jest dobre, ale nie rzuca na kolana, ot po prostu niezła restauracja i nic nadzwyczajnego....

Natomiast u niejakiego Henia Lewandowskiego w Starogdańskiej na Św. Ducha jadałęm doskonałą gęsinkę, a rzadko to dzisiaj podają oj rzadko mniam mniam...... Nie wiem czy dalej podtrzymują tę tradycję, ale ...... Nadto byłą doskonała "kacówka" czyli świetnie zrobiona zupa grzybowa na ...... marynowanych grzybkach..... Chyba sie wybiorę by sprawdzić.... :hmmm:

Poza tym mogę polecić "Tawernę", a w szczególnosci rybki, choć kudy im do Nautilusa..... oraz restaurację w "Hotelu Podewils" czyli w Domu Pod Murzynkiem na Szafarni ... ale ostrzegam, że choć kuchnia naprawde doskonala to jednocześnie przeprowadzają "operację na portfelu klienta, bez znieczulenia......

Drugim miejscem gdzie przyjemność konsumpcji wspaniałego (absolutnie wspanialego) jedzenia i naprawde doskonałych win psują abstrakcyjne (by nie powiedzieć horrendalne) ceny, jest sopocki "Rozmaryn" na Ul. Ogrodowej. Jedzenie "mjut" i niebo w gębie, ale ceny stosowane przez PT Panią Konsulową po prostu rzucają na glebę...... :wow:
Moim zdaniem to nie jest restauracja, a miejsce eksperymentu ekonomicznego polegającego na sprawdzeniu ile da sie ostatecznie wycisnąc z Klienta...... Jakość jedzenia jest jednak fantastyczna....

Gość - Pon Wrz 04, 2006 9:53 pm

Furya napisał/a:
Pampuchy sa drozdzowe na parze a pyzy z ziemniakow surowych.Moga tez byc pol na pol.Podobnie jak kluski sląskie lub wilenskie cepeliny.Rozni je ksztalt i nadzienie. :-)


Furya błagam..... nie pisz nic o cepelinach(podanych z podsmażanym boczusiem, cebulką albo ze smietaną i sosem grzybowym), prawdziwych kołdunach wielkości dużej łyzki do zupy wykonanych z siekanych (a nie mielonych) trzech gatunków mięsa i wołowym tukiem, blinach gryczanych (jak one doskonale idą z kaw..... :nie_powiem: - ostatnio z kumplem pożarliśmy tych kulek z pól kilograma :oops: ) i blinach żmudzkich, śleżykach z makiem podawanych z mleikiem makowym, świlpikach czyli smażonych kopytkach..... (ilości kalorii nie podam bo dietetycy umrą), "białych grzybach" czyli borowikach w śmietanie....
Cholera dostalem ślinotoku ....... ide do lodówki po dietetycznego danona .......

Zdzislaw - Pon Wrz 04, 2006 9:56 pm

Anonymous napisał/a:
Furya napisał/a:
Pampuchy sa drozdzowe na parze a pyzy z ziemniakow surowych.Moga tez byc pol na pol.Podobnie jak kluski sląskie lub wilenskie cepeliny.Rozni je ksztalt i nadzienie. :-)


Furya błagam..... nie pisz nic o cepelinach(podanych z podsmażanym boczusiem, cebulką albo ze smietaną i sosem grzybowym), prawdziwych kołdunach wielkości dużej łyzki do zupy wykonanych z siekanych (a nie mielonych) trzech gatunków mięsa i wołowym tukiem, blinach gryczanych (jak one doskonale idą z kaw..... :nie_powiem: - ostatnio z kumplem pożarliśmy tych kulek z pól kilograma :oops: ) i blinach żmudzkich, śleżykach z makiem podawanych z mleikiem makowym, świlpikach czyli smażonych kopytkach..... (ilości kalorii nie podam bo dietetycy umrą), "białych grzybach" czyli borowikach w śmietanie....
Cholera dostalem ślinotoku ....... ide do lodówki po dietetycznego danona .......


Do diabla...... to jest mój post, ale wysyłąjąc nie wiedzialem ze wylogowało mnie z FORUMA...

Hochstriess - Pon Wrz 04, 2006 10:11 pm

No dopsz..nie powiem nic wiecej o cepelinach...:-)o blinach (te prawdziwe sa tylko gryczane) z kawiorem (najlepiej czerwonym,gruboziarnistym,astrachanskim) tez nie :mrgreen:
Ha! I tu Cie mam :OO

syrenka - Pon Wrz 04, 2006 11:03 pm

Furya napisał/a:
No dopsz..nie powiem nic wiecej o cepelinach...:-)o blinach (te prawdziwe sa tylko gryczane) z kawiorem (najlepiej czerwonym,gruboziarnistym,astrachanskim) tez nie :mrgreen:
Ha! I tu Cie mam :OO


Ktoś tu ma korzenie zza wschodniej granicy, jak mniemam? :)

Mikołaj - Wto Wrz 05, 2006 1:12 am

Cytat:
Do diabla...... to jest mój post, ale wysyłąjąc nie wiedzialem ze wylogowało mnie z FORUMA...

To też moje przeoczenie w ustawieniach działu, że można pisać nie będąc zalogowanym. Już naprawiłem.

Hochstriess - Wto Wrz 05, 2006 11:26 am

Tak Syrenko,czesc mojej rodziny pochodzi z Wilna, czesc z Gdanska.Taki mix mam :-)
Zdzislaw - Wto Wrz 05, 2006 2:39 pm

syrenka napisał/a:
Furya napisał/a:
No dopsz..nie powiem nic wiecej o cepelinach...:-)o blinach (te prawdziwe sa tylko gryczane) z kawiorem (najlepiej czerwonym,gruboziarnistym,astrachanskim) tez nie :mrgreen:
Ha! I tu Cie mam :OO

Ktoś tu ma korzenie zza wschodniej granicy, jak mniemam? :)


Furya napisał/a:
Tak Syrenko,czesc mojej rodziny pochodzi z Wilna, czesc z Gdanska.Taki mix mam :-)


A co mam sciemniać.... danzigerem jestem z wyboru ... Mama przyjechala do Gdańska z Wilna (wg jej relacji) 06 lub 07 czerwca 1945r. Wyspa Spichrzów plonęla a w Motlawie kłebily sie stada ryb sycących sie nadpalonym zbożem.
I tak wylądowała w małym domku na Kolonii Uroda..... a później na Starym Mieście.....
Ale Wileńskie korzenie pozostały zwłaszcza w tradycji kulinarnej..... Co z tego ze dietetycy slysząc o litewskiej kuchni mdleją.... niech mdleją.... ja mam silny charakter i jak powiedzialem, że od cepelinów mnie niekt nie oderwie to niekt nie oderwie. A co do kołdunów, to ma być tak zrobiony ze jak sie go do "gęby kładzie", to łon (jak to mawiała moja babcia) w "szesciu miejscach sok pusci".....

PS, dla wyjaśnienia, znam jeszcze bliny żmudzkie cieniutkow wysmażone z ziemniaczków z dodatkiem chyba mąki żytniej......

O tych cudownych kuleczkach wyciskanych z bieługi nie wspominam bo.... ach milcz serce me.....[/list]

syrenka - Wto Wrz 05, 2006 6:15 pm

:)
Masz rację - na pohybel dietetykom! ;) Nie wiedzą co dobre ;)

U mnie co prawda korzenie prawie wyłącznie Wielkopolskie, toteż kuchnia bardziej oparta na pyrach ;) Ale bardzo gustuję też w kuchni kresowej.

Hochstriess - Wto Wrz 05, 2006 6:48 pm

W kuchni wilenskiej "blinami" nazywano to, co my znamy pod nazwa placków ziemniaczanych:-)
U nas w Domu wygrala kuchnia z Wilna, Gdansk dolozyl ryby,mnostwo ryb na rozne sposoby.
Sama chetnie jadam dania kuchni roznych narodow,gdzie noga moja postanie tam probuje kuchni.Czesc "kupuje" o innych zapominam.
Olac tam dietetykow...rozkosze stołu to jest to :-)

parker - Wto Wrz 05, 2006 6:50 pm

a moja babcia robiła najlepsze na świecie klapsztule i śledziki w oleju :wink:
Hochstriess - Wto Wrz 05, 2006 6:55 pm

Klapsztule? Ja znam klapsznity ;-) Najlepiej smakowaly na podworku...
syrenka - Wto Wrz 05, 2006 8:19 pm

Furya napisał/a:
Klapsztule? Ja znam klapsznity ;-)


A co to? (jakkolwiek się nazywa)

Hochstriess - Wto Wrz 05, 2006 11:33 pm

Klapsznita to po prostu kanapka-taka,jakie robi sie do szkoly na przyklad.Z niemieckiego die Klappschnitte.A klapsztule kojarza mi sie jedynie z der Klappstuhl czyli z krzeslem skladanym:-)
parker - Sro Wrz 06, 2006 7:32 am

jest pewna analogia w wyglądzie :wink:
Rumcajs - Sro Wrz 06, 2006 9:40 am

To ja tak delikatnie zasugeruję.
Może jakiś wieczór "Z Zeppelinem w...?", nie mówiąc o innych wschodnich pysznościach z ziemniaków lub ziaren? I koniecznie chałwa ze słonecznika, taka w tłustym papierku.
Po przeczytaniu Waszych postów, ślinę musiałem odprowadzać deszczowym.
Pozdrawiam postnie.

Rumcajs - Sro Wrz 06, 2006 9:42 am

PS OT
Ten Duo, choć mógł się inaczej nazywać stał na rogu Dąbrowskiego i Strzałkowskiego zdaje się. :hmmm:
Prawie naprzeciw kina ?Rialto. (nie będę ukrywał, że pamięć do imion mam kiepską).

Hochstriess - Sro Wrz 06, 2006 9:56 am

Parker, no wlasnie dlatego pytalam, moze to jakas rodzinna nazwa dla tych kanapek:-) U mnie w domu funkcjonuje "złom" i "smietnik",wiec moga byc u kogos i klapsztule ;-)

Rumcajs, ja bardzo chetnie.Problem jest jednak taki,ze do Domu mam ponad tysiac kilometrow i nie zawsze moge sie stawic;-)Ale bardzo,bardzo chetnie pisze sie na obzarstwo przy okazji :roll:

danziger - Sro Wrz 06, 2006 1:16 pm

Furya napisał/a:
W kuchni wilenskiej "blinami" nazywano to, co my znamy pod nazwa placków ziemniaczanych:-)

Nie wiem jak dokładnie robi się bliny, ale z plackami ziemniaczanymi to one nie mają chyba zbyt wiele wspólnego. Bliny są z mąki grycznaej, a w każdym razie do ich robienia na pewno się jej używa, a do placków ziemniaczanych nie. Poza tym coś mi się jeszcze majaczy, że w blinach (w przeciwieństwie do placków) używa się drożdży. O dokładny przepis będę musiał spytać mamy albo babci, ale w każdym razie wiem z całą pewnością, że bliny to nie to samo co placki ziemniaczane!

Zdzislaw - Sro Wrz 06, 2006 3:30 pm

danziger napisał/a:
Furya napisał/a:
W kuchni wilenskiej "blinami" nazywano to, co my znamy pod nazwa placków ziemniaczanych:-)

Nie wiem jak dokładnie robi się bliny, ale z plackami ziemniaczanymi to one nie mają chyba zbyt wiele wspólnego. Bliny są z mąki grycznaej, a w każdym razie do ich robienia na pewno się jej używa, a do placków ziemniaczanych nie. Poza tym coś mi się jeszcze majaczy, że w blinach (w przeciwieństwie do placków) używa się drożdży. O dokładny przepis będę musiał spytać mamy albo babci, ale w każdym razie wiem z całą pewnością, że bliny to nie to samo co placki ziemniaczane!


Bliny o ile sie orientuję raczej należy zaliczyć do kuchni rosyjskiej. Zaiste mamy do czynienia z blinami gryczanymi (wierzcie, że z kawiorem i śmietaną 40% - są pychotką), ale na wileńszczyżnie jada sie również bliny żmudzkie będące odmianą placuszków ziemniaczanych chyba z dodatkiem mąki żytniej. Często blinami czy blinkami nazywa się tzw. racuchy czy racuszki, a więc placuszki, ale na bazie ciasta drożdzowego, często np. z kawaleczkami jabluszek. Jesli chodzi o jakąkolwiek okazję do skosztowania przysmaków TO JESTEM "ZA" i to natentychmiast.... dietetykom na pohybel.... :bang:
Uwielbiam poznawać kuchnie poszczególnych krajów czy narodów (tylko w niektórych krajach trzeba uważać jak sie zamawia makaron... bo on tam miewa oczka) :OO

Poza tym, zbliżamy sie do absolutnego totalitaryzmu.... niedlugo bowiem nie będzie można palić papieroska czy fajeczki, pić winka, koniaczku czy whisky, podjadac tłustych acz pożywnych ceppelinków popijanych "Trejosz deweneros"albowiem zawsze znajdzie sie jakiś "pożyteczny idiota, strojący sie w piórka obrońcy zdrowia i ludzkości, który administracyjnie (przy pokmocy policyjnej pałki, mandatu albo więzienia) zabroni tego i owego.... Brońmy swej wolności..........
Oj, chyba stanę sie zwolennikiem PT J. Korwina_Mikke...

Hochstriess - Sro Wrz 06, 2006 3:59 pm

Danziger,ja napisalam,ze uzywa sie nazwy "bliny" a nie ze, sa blinami.Reszte juz Zdzislaw wyjasnil:-) Cos jak syndrom "adidasow" w swiecie obuwniczym :lol:
A ja wlasnie smaze placki :mrgreen:

stary szkot - Czw Wrz 21, 2006 5:54 pm

O tak powszechnych dziś w Gdańsku kiełbasach pisał w roku 1842 niejaki pan Zernecke w swoim przewodniku:

„Ten w Berlinie tak powszedni i klasie średniej nieodzowny wyrób, w Gdańsku dopiero przed niewielu laty przyjętym został. Sprzedaje się obecnie kiełbasy lubecką, cebulową, szynkową, wątrobiankę, serwelatkę i wiele innych gatunków po przystępnych cenach. Najlepszymi wytwórcami są wdowa Papke przy Fleischergasse 47 – 48 (ul. Rzeźnicka), Brillinger przy Tobiasgasse 1562 (ul. Tobiasza) i Zimmermann przy Altstädtischer Graben 1280 – 81 (Podwale Staromiejskie).”

Czyżby przedtem kiełbas w Gdańsku nie spożywano? Czy raczej w dobie wojen napoleońskich zapomniano o ich istnieniu?

Mikołaj - Nie Wrz 24, 2006 8:22 am

Danzig, Gdańsk - książka kucharska :OO
Corzano - Nie Wrz 24, 2006 2:18 pm

Mikołaj napisał/a:
Danzig, Gdańsk - książka kucharska :OO

I tu: Danziger Kochbuch um 1910

parker - Nie Paź 07, 2007 6:31 pm

urocza nazwa :)
Sabaoth - Nie Paź 07, 2007 6:37 pm

I w wersji oryginalnej :wink:
parker - Nie Paź 07, 2007 6:41 pm

Obie wersje oryginalne, jak sądzę :wink:
Sabaoth - Nie Paź 07, 2007 7:46 pm

Masz rację, to reklamy na różne rynki :mrgreen:
seestrasse - Nie Paź 07, 2007 7:48 pm

po dawniejszych "chłopcach w kąpieli" dziś sekrety z mnicha... :% :hihi: :wink:
parker - Nie Paź 07, 2007 7:57 pm

bo chłopcy się zestarzeli :wink:

(mój z oferty na rynek poznańsko-grudziądzki)

Sabaoth - Nie Paź 07, 2007 8:03 pm

a mój z reklamy w Zoppot :^^
Leon - Sob Lis 24, 2007 12:32 am

W naszym domu jadano,zupe kartoflanke okraszana boczkiem i cebula i na koniec gotowania,zaprawiana maslanka.Znam tez zupe mleczna z dynia i lanymi kluskami-bardzo smaczna.
villaoliva - Sob Lis 24, 2007 12:37 am

A miało to coś wspólnego z przepisami Dawnego Gdańska?
Leon - Nie Lis 25, 2007 12:00 am

Takie potrawy jadano i nadal jada sie na Kaszubach i w Gdansku.
djjack - Wto Sty 14, 2014 10:23 am
Temat postu: Lodów nie potrzeba gotować
Gdańska reklama odkryta w krakowskim przedwojennym dzienniku.

Źródło - Ilustrowany Kuryer Codzienny. Kraków 1927, nr 185 (7 VII) - Dąbrowski, Maryan. Red.

djjack - Wto Sty 14, 2014 11:50 am
Temat postu: Śledzie z Alimentarji (Milchkannengasse 8)
Reklama śledzi znaleziona w przedwojennym dzienniku.

Źródło:
1/ Ilustrowany Kuryer Codzienny. Kraków 1928, nr 176 (27 VI) - Dąbrowski, Maryan. Red.
2/ Ilustrowany Kuryer Codzienny. Kraków 1928, nr 178 (29 VI) - Dąbrowski, Maryan. Red.

princessita - Wto Sty 14, 2014 5:56 pm

Po Gdańsku, połowa XIX wieku:
"Kurczaki po gdańsku
Na trzy kurczaki na przystawkę, włóż je do rondla z szynką, marchwią, wiązką ziół, małym selerem naciowym i korzeniem pietruszki, zalej je do połowy ich wysokości dobrym fonds de braise (wywarem brunantnym) i reńskim winem, gotuj mocno przez trzy kwadranse, odwracając je od czasu do czasu, wywar z nich przecedź następnie przez serwetę, odtłuść go i zredukuj do konsystencji pół-glazury, którą połączysz z dobrym sosem niemieckim, do którego dodasz trzy tuziny zblanszowanych i sprawionych ostryg; podziel kurczaki na części, wyłóż na półmisek i polej je połową połową wzmiankowanego sosu, otocz potrawę koroną z grzebieni kogucich à la Villeroy i w tym czasie resztę sosu wlej do sosjerki."

https://www.facebook.com/kuchniastaropolska

Sbigneus - Sro Sty 15, 2014 4:32 pm

Ostrygi z kurczakiem to jak śledz z tortem. :haha:
Grażyna M.L - Sro Sty 15, 2014 6:06 pm

princessita napisał/a:
otocz potrawę koroną z grzebieni kogucich

"Pal sześć" ostrygi, ale ile kogutków musiało oddać życie na tę koronę!
A wie ktoś z was jak smakuje koguci grzebień? - Bo ja to pamiętam. Jadłam go jak był rosół z kogutka hodowanego przy domu przez mamę. Łebek się kogutkowi odcinało, ale oprawiony z piór i pozbawiony oczu szedł do rosołku.
Ech, to były rosołki!

Dostojny Wieśniak - Czw Sty 16, 2014 12:39 am

Dobry Boże! Jak smakuje koguci grzebień? Już samo skalpowanie kogucika i wydłubywanie tych oczu... No robi wrażenie. :roll:
princessita - Czw Sty 16, 2014 1:11 pm

To jest chyba możliwe do spróbowania hodowle kapłonów wracają do łask. Nie wiem tylko czy gdzieś koło Gdańska są jakieś ich hodowle.
bavar - Sob Sty 18, 2014 10:48 am

A pstrąg nie traci oczu :???:
Grażyna M.L - Sob Sty 18, 2014 9:22 pm

Dostojny Wieśniak napisał/a:
Dobry Boże! Jak smakuje koguci grzebień? Już samo skalpowanie kogucika i wydłubywanie tych oczu...

Hmm... nie potrafię dokładnie określić. To bardzo delikatne w smaku mięso, ale do czego w smaku podobne? Nie umiem porównać. Oczywiście, w dawniejszych czasach nic nie mogło się zmarnować. Kogucie pióra z ogona mieniące się różnymi kolorami służyły do ozdoby kapeluszy. Pióra z piersi kur i kogutów gromadzono do wypychania piernatów - to takie materace wypełniane gorszym pierzem. Na kołdry i poduszki używano kaczego i gęsiego pierza.
Moja babcia sama sprawiała kupowaną na targu kaczkę i też nic z niej nie mogło się zmarnować: Łebek, oparzony, oskubany, pozbawiony oczu i dzioba szedł do rosołku, ale nie tylko on. Babcia sporządzała dwie "wiązki". Na każdą z nich składała się jedna dokładnie oczyszczona łapka, pół wątróbki, pół żołądka, pół serca - to wszystko ciasno związane oczyszczonymi dokładnie i wypłukanymi jelitami. Do rosołku dawano żeberka, szyjkę, końcówki skrzydeł. Reszta szła na pieczyste. część wywaru zostawiano jako rosół, resztę gotowano jako czerninę (oczywiście, babcia spuszczała kaczce krew) Do czerniny babcia dodawała jeszcze suszone jabłka, gruszki i wiśnie w occie. Do tego był obowiązkowo swojski makaron. Kto nie chciał czerniny - jadł rosołek z makaronem. Ciekawy był los wspomnianych "wiązek". Jedną zawsze dostawał mój młodszy kuzynek, drugą dostawaliśmy od babci "po uważaniu". Raz, czy dwa załapałam się na ten przysmak. Możecie się śmiać, ale to wtedy naprawdę smakowało, a jeszcze jakie to było wyróżnienie wśród kilkorga wnuków!

EwkaW - Nie Sty 19, 2014 12:17 am

Bardzo ciekawy i malowniczy opis :==
Doskonale oddaje klimat niegdysiejszego świątecznego/niedzielnego obiadku u babci...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group